||Sam||
Po Sylwestrze zostajemy jeszcze jeden dzień w domu Liam'a. Po tym jak godzę się z Justin'em atmosfera między nami staje się o wiele lepsza. Postanowiłam nie denerwować się na Megan za to, że wydała gdzie byłyśmy dwie noce wcześniej. Naprawdę chcę dać jej drugą szansę.
Wieczorem mamy już wyjeżdżać, więc każdy biega po domu i pakuje walizki.
Każdy oprócz mnie i Dylan'a.
Chłopak razem ze mną na baranach skutecznie wszystkim przeszkadza z pakowaniem się.
- UWAGA JEDZIE KRÓLOWA! - krzyczy przebiegając obok Megan, która gdy tylko nas widzi zaczyna się śmiać.
Rozkładam ręce i chichoczę, gdy w myślach wyobrażam sobie jak to wygląda.
- Czuję wiatr we włosach - mówię rozbawiona.
Justin zatrzymuje się w połowie schodów i spogląda na nas jak na wariatów.
- Prawie jak Titanic - zauważa Liam wymijając go i stając przy nas.
Justin się uśmiecha i unosi brwi.
- Chciałem zapytać co robicie, ale chyba nie chcę wiedzieć - unosi dłonie w geście kapitulacji.
Rita wyłania głowę z kuchni i patrzy się raz na mnie, a raz na Dylan'a.
- Taak, chyba się już do tego przyzwyczaiłam - wzdycha kręcąc głową.
- Po prostu nie umiesz się bawić - wytyka jej Dylan głosem niezadowolonego dziecka.
Wszyscy się śmieją, a mój przyjaciel zaczyna się kręcić wokół własnej osi. Krzyczę żeby postawił mnie na ziemię, bo zaraz zwymiotuję, ale najwyraźniej bawi go taki sposób torturowania mnie. W końcu się zatrzymuje. Uderzam go w ramie.
- Jesteś głupi.
- Też cię kocham - odpowiada.
- Ej - wcina się Justin. - Tylko ja tu mogę ją kochać.
Dylan wystawia mu język i odsuwa się ze mną od niego.
- Nie, wcale nie. Sam też mnie kocha. Prawda, Sam? - pyta wyczekująco, a ja zaczynam się śmiać.
- Oczywiście, że tak - odpowiadam.
Justin patrzy się na mnie jak na zdrajcę.
- Homoseksualista zajebał ci dziewczynę - śmieje się z niego mój przyjaciel.
Rita wybucha śmiechem, a reszta robi "Ooo".
- Ten homoseksualista zaraz dostanie wpierdol - odpowiada.
- Jesteś nietolerancyjny? - pyta cwanym głosem.
Schodzę z pleców Dylan'a i uderzam go lekko w tył głowy.
- Oboje jesteście idiotami - wytykam im rozbawiona.
- Ej! - równocześnie jęczą niezadowoleni z przydomku jaki im nadałam.
Chichoczę i zostawiam wszystkich idąc po schodach na górę. Idę obok Justin'a, który tylko czeka na to aż będę tyłem do niego. Robię krok na schodach i nagle czuję jak jego dłoń uderza w mój pośladek.
Z moich ust wydobywa się pisk. Posyłam mu zabójczy wzrok, ale on się tyko uśmiecha.
- Jesteś głupi - mówię i wchodzę dalej po schodach.
Muszę spakować jeszcze jedną walizkę.
Słyszę jak Justin idzie za mną, więc specjalnie przyśpieszam. Słyszę, że robi to samo. W efekcie zaczyna mnie gonić aż do naszego pokoju, a ja nawet nie wiem jaki jest tego cel. Śmieję się i uciekam przed nim. Wbiegam do pokoju i zatrzaskuje drzwi, ale nie zamykają się do końca, bo noga Justin'a wszystko blokuje.
- O nie, nie, nie - mamroczę ze śmiechem i odsuwam się od drzwi.
Wchodzi przez nie i idzie w moją stronę.
- Czy ty próbujesz mi uciec? - pyta z cwanym uśmiechem.
Cofam się do tyłu, aż do momentu, w którym uderzam plecami o ścianę.
Nie mam gdzie uciekać.
- Nie, wcale nie - odpowiadam rozglądając się na boki.
Staje kilka centymetrów przede mną, a dłonie opiera na ścianie po moich obu stronach. Teraz to już na pewno mi się nie uda. Oblizuje usta i zbliża swoją głowę do mojej.
- Niegrzeczna dziewczynka - mamrocze, gdy nasze nosy się stykają.
Zamiast czekać na jego ruch nie mogę się powstrzymać i pierwsza go całuję. Łączę nasze usta i czuję smak whiskey, którą pił jakieś pół godziny wcześniej. Wplatam dłonie w jego włosy, a on w tym czasie pogłębia pocałunek. Przejeżdża po mojej dolnej wardze i chwilę później czuję jego język w swoich ustach. Jego dłonie suną wzdłuż moich pleców, aż zatrzymują się na moim tyłku. Ściska moje pośladki i unosi mnie w górę. Oplatam nogi wokół jego pasa. Ustami schodzi niżej na moją szyję i zasysa się na niej. Przegryzam wargę, żeby nie wydać z siebie żadnego niekontrolowanego dźwięku, bo drzwi od pokoju są ciągle otwarte. Opiera mnie o ścianę. Czuję jego zimną dłoń pod swoją bluzką. Ciągnę za jego włosy, a on ściska moją pierś. Oszaleję zaraz.
Wzdycham, gdy pocałunkami schodzi coraz niżej. Rękę z mojej piersi kładzie na guzik od moich spodni.
- Justin nie będę sam wynosił tych walizek! - naszą chwilę przerywa głos Liam'a z dołu.
Blondyn zabiera rękę z moich spodni i chowa głowę w zagłębieniu mojej szyi.
Wzdycha ciężko
- Nie, kurwa, czemu teraz - warczy pod nosem.
Stawia mnie na ziemi, a rozczarowanie przechodzi przez całe moje ciało. Po tym jak mnie dotykał moje nogi są jak z waty. Nie jestem pewna, czy dam radę sama na nich ustać. Biorę głęboki oddech.
- Idź mu pomóż - mamroczę całując go w kącik ust.
Chłopak przewraca oczami i ostatni raz mnie całuje.
- Dokończymy to później - obiecuje mi, a ja przytakuje głową.
Ostatni raz spoglądam w jego brązowe tęczówki.
- Kocham cię - mówi wychodząc.
- Ja ciebie też - odpowiadam.
Wieczorem mamy już wyjeżdżać, więc każdy biega po domu i pakuje walizki.
Każdy oprócz mnie i Dylan'a.
Chłopak razem ze mną na baranach skutecznie wszystkim przeszkadza z pakowaniem się.
- UWAGA JEDZIE KRÓLOWA! - krzyczy przebiegając obok Megan, która gdy tylko nas widzi zaczyna się śmiać.
Rozkładam ręce i chichoczę, gdy w myślach wyobrażam sobie jak to wygląda.
- Czuję wiatr we włosach - mówię rozbawiona.
Justin zatrzymuje się w połowie schodów i spogląda na nas jak na wariatów.
- Prawie jak Titanic - zauważa Liam wymijając go i stając przy nas.
Justin się uśmiecha i unosi brwi.
- Chciałem zapytać co robicie, ale chyba nie chcę wiedzieć - unosi dłonie w geście kapitulacji.
Rita wyłania głowę z kuchni i patrzy się raz na mnie, a raz na Dylan'a.
- Taak, chyba się już do tego przyzwyczaiłam - wzdycha kręcąc głową.
- Po prostu nie umiesz się bawić - wytyka jej Dylan głosem niezadowolonego dziecka.
Wszyscy się śmieją, a mój przyjaciel zaczyna się kręcić wokół własnej osi. Krzyczę żeby postawił mnie na ziemię, bo zaraz zwymiotuję, ale najwyraźniej bawi go taki sposób torturowania mnie. W końcu się zatrzymuje. Uderzam go w ramie.
- Jesteś głupi.
- Też cię kocham - odpowiada.
- Ej - wcina się Justin. - Tylko ja tu mogę ją kochać.
Dylan wystawia mu język i odsuwa się ze mną od niego.
- Nie, wcale nie. Sam też mnie kocha. Prawda, Sam? - pyta wyczekująco, a ja zaczynam się śmiać.
- Oczywiście, że tak - odpowiadam.
Justin patrzy się na mnie jak na zdrajcę.
- Homoseksualista zajebał ci dziewczynę - śmieje się z niego mój przyjaciel.
Rita wybucha śmiechem, a reszta robi "Ooo".
- Ten homoseksualista zaraz dostanie wpierdol - odpowiada.
- Jesteś nietolerancyjny? - pyta cwanym głosem.
Schodzę z pleców Dylan'a i uderzam go lekko w tył głowy.
- Oboje jesteście idiotami - wytykam im rozbawiona.
- Ej! - równocześnie jęczą niezadowoleni z przydomku jaki im nadałam.
Chichoczę i zostawiam wszystkich idąc po schodach na górę. Idę obok Justin'a, który tylko czeka na to aż będę tyłem do niego. Robię krok na schodach i nagle czuję jak jego dłoń uderza w mój pośladek.
Z moich ust wydobywa się pisk. Posyłam mu zabójczy wzrok, ale on się tyko uśmiecha.
- Jesteś głupi - mówię i wchodzę dalej po schodach.
Muszę spakować jeszcze jedną walizkę.
Słyszę jak Justin idzie za mną, więc specjalnie przyśpieszam. Słyszę, że robi to samo. W efekcie zaczyna mnie gonić aż do naszego pokoju, a ja nawet nie wiem jaki jest tego cel. Śmieję się i uciekam przed nim. Wbiegam do pokoju i zatrzaskuje drzwi, ale nie zamykają się do końca, bo noga Justin'a wszystko blokuje.
- O nie, nie, nie - mamroczę ze śmiechem i odsuwam się od drzwi.
Wchodzi przez nie i idzie w moją stronę.
- Czy ty próbujesz mi uciec? - pyta z cwanym uśmiechem.
Cofam się do tyłu, aż do momentu, w którym uderzam plecami o ścianę.
Nie mam gdzie uciekać.
- Nie, wcale nie - odpowiadam rozglądając się na boki.
Staje kilka centymetrów przede mną, a dłonie opiera na ścianie po moich obu stronach. Teraz to już na pewno mi się nie uda. Oblizuje usta i zbliża swoją głowę do mojej.
- Niegrzeczna dziewczynka - mamrocze, gdy nasze nosy się stykają.
Zamiast czekać na jego ruch nie mogę się powstrzymać i pierwsza go całuję. Łączę nasze usta i czuję smak whiskey, którą pił jakieś pół godziny wcześniej. Wplatam dłonie w jego włosy, a on w tym czasie pogłębia pocałunek. Przejeżdża po mojej dolnej wardze i chwilę później czuję jego język w swoich ustach. Jego dłonie suną wzdłuż moich pleców, aż zatrzymują się na moim tyłku. Ściska moje pośladki i unosi mnie w górę. Oplatam nogi wokół jego pasa. Ustami schodzi niżej na moją szyję i zasysa się na niej. Przegryzam wargę, żeby nie wydać z siebie żadnego niekontrolowanego dźwięku, bo drzwi od pokoju są ciągle otwarte. Opiera mnie o ścianę. Czuję jego zimną dłoń pod swoją bluzką. Ciągnę za jego włosy, a on ściska moją pierś. Oszaleję zaraz.
Wzdycham, gdy pocałunkami schodzi coraz niżej. Rękę z mojej piersi kładzie na guzik od moich spodni.
- Justin nie będę sam wynosił tych walizek! - naszą chwilę przerywa głos Liam'a z dołu.
Blondyn zabiera rękę z moich spodni i chowa głowę w zagłębieniu mojej szyi.
Wzdycha ciężko
- Nie, kurwa, czemu teraz - warczy pod nosem.
Stawia mnie na ziemi, a rozczarowanie przechodzi przez całe moje ciało. Po tym jak mnie dotykał moje nogi są jak z waty. Nie jestem pewna, czy dam radę sama na nich ustać. Biorę głęboki oddech.
- Idź mu pomóż - mamroczę całując go w kącik ust.
Chłopak przewraca oczami i ostatni raz mnie całuje.
- Dokończymy to później - obiecuje mi, a ja przytakuje głową.
Ostatni raz spoglądam w jego brązowe tęczówki.
- Kocham cię - mówi wychodząc.
- Ja ciebie też - odpowiadam.
***
- Wszyscy na swoich miejscach? - pyta Dylan siadając z tyłu pomiędzy Megan, a Ritą.
Każdy przytakuje.
- Na pewno z nami nie wracasz? - pytam Liam'a, który stoi przy samochodzie.
Kręci głową.
- Nie mogę. Zadzwonili do mnie z wytwórni, że jutro rano mam być w LA. Nawet nie opłaca mi się wracać.
Wzdycham.
Za mało czasu z nim spędziłam. Miałam nadzieję, że chociaż wróci z nami do San Diego, ale najwyraźniej sława to zbyt wiele.
- Widzimy się w ferie zimowe? - pytam patrząc na niego z nadzieją.
Chłopak przytakuje i składa pocałunek na moim policzku.
- Jedźcie ostrożnie - mówi, a ja tylko się uśmiecham.
Tak, prowadzę samochód.
Tak, jestem przestraszona.
Miał jechać Liam, ale skoro nie może to ktoś musiał go zastąpić i oczywiście tym kimś jestem ja, bo tylko ja nie piłam.
Patrzę się w lusterko i zauważam niepewną minę Dylan'a. Nasze oczy się spotykają, a on patrzy się na mnie tak jakby chciał wywiercić we mnie dziurę. Może i nie piłam, ale jakieś pół godziny temu paliłam z Dylan'em marihuanę. Przed wyjazdem kazał mi się przyznać i przeczekać, ale nie widzę w tym sensu. Po pierwsze Justin będzie na mnie zły, a po drugie i tak się dobrze czuję. Nie kręci mi się nawet w głowie.
***
Podróż mija nam spokojnie. Z tyłu Megan i Rita już śpią. Justin też chyba przysnął. Tylko Dylan siedzi w telefonie. GPS odzywa się informując mnie, że zostało mi jeszcze dwadzieścia kilometrów do celu. Biorę oddech i poprawiam się na siedzeniu. Aktualnie jadę przez same lasy. Jest ciemno i nie ma tutaj nic więcej. Włączam długie światła...
Później cała reszta to tylko migawki wspomnień.
Coś przebiega przez drogę. Jeleń? Nie wiem, nie jestem pewna. Słyszę krzyk Dylan'a. Jestem tak sparaliżowana, że ze strachu odsuwam ręce od kierownicy. Dylan wychyla się i gwałtownie skręca w lewo. Wiedziałam, że to błąd. Kiedyś zrobiłam to samo i przekonałam się o tym na własnej skórze, ale on nie miał pojęcia. Nie udaje mi się zareagować. Zanim krzyk opuszcza moje gardło samochód wypada z drogi i zjeżdża gdzieś w głąb lasu. Kilka razy uderzam głową o boczną szybę, słyszę głośne trzask i wszystko się kończy.
Czuję zapach spalin i czyjś głos nad sobą.
- Sam? - otwieram oczy i widzę Justin'a.
Zaczynam kasłać i unoszę lekko głowę. Ciągle jestem w samochodzie. Przednia szyba jest całkowicie wybita, a kawałki szkieł leżą dosłownie wszędzie. Rita i Megan rozglądają się obolałe i zapewne zdezorientowane. Justin musiał wyjść z samochodu, bo już nie siedzi od strony pasażera tylko przy mnie. Wyciąga mnie z samochodu, a ja łapię się za głowę. Ból jest nie do wytrzymania.
- Rita zadzwoń po pogotowie! - krzyczy z paniką na twarzy.
Nie mogę ustać, więc upadam na ziemię. O co uderzyliśmy? Drzewo? Wielki kamień? Chcę zobaczyć co to było, ale gdy tylko podnoszę głowę wszystko się kręci. Czuję ręce Justina oplatające mnie w talii.
Gdzieś w oddali słychać wycie syren, a ja nagle przypominam sobie, że spowodowałam wypadek będąc pod wpływem narkotyku. Zaczynam panikować. Moja mama tym razem mi nie pomoże. Nie uda mi się uniknąć kary. Nie kolejny raz.
- Justin... - mamroczę wyciągając do niego dłoń.
Chwyta mnie za nią i klęka przy mnie.
- Wszystko okej?
Kręcę przecząco głową.
Nie panuję nad tym jak kilka łez wydostaje się spod moich powiek.
Megan i Rita wychodzą z samochodu i zaczynają się rozglądać. Biały dym zaczyna wydostawać się spod maski, a one z niepokojem na niego spoglądają.
- Przed wyjazdem zapaliłam - mówię słabym głosem.
- Co? - wydaje z siebie dźwięk i bierze moją twarz w dłonie. Unosi ją delikatnie do góry.
- Jestem pod wpływem narkotyku i spowodowałam wypadek - próbuję nieudolnie mu to wytłumaczyć. - Paliłam razem z Dylan'em i... - milknę.
Wycie syren słychać coraz głośniej. Justin coś do mnie mówi, ale nagle jakby się wyłączam. Nagle to wszystko co mówiłam staje się nie ważne. Zabieram jego dłonie z mojej twarzy i podnoszę się chwiejnym krokiem.
- Gdzie... Gdzie jest Dylan? - pytam rozglądając się na wszystkie strony.
Bicie mojego serca przyśpiesza. Jak mogłam nie zauważyć, że go tutaj nie ma? Jest tak ciemno, że teraz nic nie widzę. Jedyne światło to to z lamp w samochodzie. Przytrzymuję się pnia drzewa, bo prawie upadam.
Gdzie jesteś Dylan?
Patrze się na Ritę, później na Megan, a na koniec na Justin'a. Wszyscy mają takie miny jakby mieli zaraz zwymiotować, co na początku nie wydaje mi się dziwne. Też jestem w szoku. Ale co najgorsze każde z nich patrzy się w jeden punkt. Biorę głęboki oddech. Czuję jak drży mi dolna warga. Podążam za ich spojrzeniem. Przekręcam głowę i kieruję wzrok w stronę światła, które dają lampy samochodu. Na początku nie jestem pewna co widzę. Mój mózg nie potrafi tego zarejestrować. Odpycham się dłońmi od drzewa, a łzy zaczynają spływać po moich policzkach.
- Nie, nie, nie, nie, nie - powtarzam raz za razem chwiejnym krokiem podchodząc w stronę leżącego Dylan'a.
Upadam przed nim na kolana. Jego biała koszulka jest cała czerwona. Kawałek dużego szkła wbił mu się na wysokość płuc. Musiał wypaść przed przednią szybę samochodu. Leży w dziwnej pozycji i nie rusza się. Jest cały blady.
Justin podbiega do nas i zaczyna sprawdzać jego puls. Drżącymi dłońmi próbuję opanować krew lecącą z jego rany, ale jest jej zbyt dużo. Zaczynam głośno płakać.
- Dylan obudź się - mówię słabym głosem ręką całą w jego krwi dotykając jego policzka.
Zaraz przyjedzie karetka i wszystko będzie dobrze. Przyjadą i mu pomogą. Muszą mu pomóc. Wszystko będzie w porządku.
Justin odsuwa się od niego i patrzy się na mnie ze skruchą w oczach. Wyciąga do mnie dłoń i za chwile ją zabiera. Otwiera usta i po chwili je zamyka. Upada na kolana i chowa twarz w dłonie.
Łapię dłoń Dylan'a i mocno ją ściskam.
- Będzie dobrze - powtarzam raz za razem.
Łzy moczą całą moją twarz ale mam to gdzieś. Przez kawałek szkła w jego płucach nawet nie wiem jak mu pomóc.
- Dlaczego ich jeszcze tutaj nie ma?! - ponoszę głos i zaciskam zęby.
On potrzebuje pomocy.
- Sam...
- Muszą tu przyjechać, albo całkiem się wykrwawi. Muszą tu przyjechać - mówię.
- Sam... - zaczyna znowu Justin.
Kręcę głową. Nie chcę go teraz słuchać. Muszę pomóc Dylan'owi. Muszę być przy nim tak jak on zawsze był przy mnie.
Po prostu przy nim siedzę i płaczę. Kątem oka widzę jak Rita i Megan chowają dłonie w twarz tak jak Justin. O co im chodzi? Dlaczego nie chcą pomóc Dylan'owi?
Sprawdzam jego puls i w tym samym momencie odzywa się Justin.
- Sam, przestań - mówi załamanym głosem patrząc się na mnie.
Nie słucham go. Muszę mu pomóc.
- Sam, on nie żyje - unosi głos.
Kręcę gwałtownie głową.
- Nie, wcale nie. Mylisz się. Trzeba mu pomóc - odpowiadam nie przerywając swojej czynności.
Muszę sprawdzić jak słaby ma puls.
- Gdzie jest ta karetka do jasnej cholery?! - krzyczę.
- Nie możesz mu pomóc - odzywa się przy mnie Justin. Czuję jego dłonie na swojej talii. Wyrywam się, ale on jest silniejszy. Odciąga mnie.
Wybucham płaczem.
- Zostaw mnie! Dylan potrzebuje pomocy! - krzyczę jak ktoś kto postradał zmysły, ale nie obchodzi mnie to.
Ryczę jak małe dziecko. Czuję jak Justin przyciąga mnie do siebie i zamyka w szczelnym uścisku, ale ja nadal próbuję się wyrwać.
- On żyje. Nie mógł mnie zostawić. Nie zrobiłby mi tego, Justin - wrzeszczę i uderzam go w klatkę piersiową. - ON ŻYJE!
Mi pierwszej powiedział, że woli chłopców. On pierwszy wiedział, że zakochałam się w Justin'ie. Każde moje załamanie nerwowe, każdy problem. Wszystko opłakiwał razem ze mną. Jest dla mnie wsparciem. Jest moim bratem, a więź jaka nas łączy jest na zawsze. Musi być. Nie zostawił mnie. Nie mógł tego zrobić. Potrzebuję go.
Chłopak ignoruje moją nagłą agresję i jeszcze bardziej wzmacnia uścisk.
Nie mam już siły z nim walczyć.
- Przykro mi, Sam - mamrocze w moje włosy. - Nie możemy mu pomóc.
Przestaje walczyć. Uderzam go ostatni raz i zaczynam kręcić głową.
- Nie, nie, nie, nie - powtarzam szlochając. - On żyje - powtarzam słabo i znowu wybucham głośnym płaczem.
Pozwalam mu się przytulić. Pozwalam mu położyć dłoń na moich włosach.
To sen. To tylko zły sen.
To musi być sen.
***
Policja. Pogotowie.
Oficjalne potwierdzenie zgonu.
Siedzę w ambulansie i obserwuje to wszystko z pustym spojrzeniem. Już nie płaczę. Nie mam czym płakać.
A może po prostu nie wierzę w to co się dzieje?
Siedzę obok Justin'a, gdy pochodzi do nas dwóch policjantów. Zaczynają wypytywać nas o powód wypadku i przyczyny. Chcę krzyczeć i rzucić się na nich za to, że teraz pytają o takie rzeczy, ale zamiast tego siedzę cicho.
Po prostu obserwuję.
- Kto prowadził? - pyta jeden z nich, gdy słabym głosem opisuję im całą sytuację.
Jestem gotowa na to, żeby ponieść konsekwencję swoich czynów. Nawet jeżeli będę siedzieć za to w więzieniu. Muszę za wszystko zapłacić.
Otwieram usta, ale w tym samym momencie wyprzedza mnie Justin.
- Ja - odpowiada pewnym głosem, a ja zamieram. - To ja prowadziłem.
****
Uśmierciłam właśnie swojego ulubionego bohatera i nie wiem jak się z tym czuję... :")
Ten moment nie należy do tych najprzyjemniejszych, które kiedykolwiek musiałam pisać.
Jako, że jest weekend, a ja nie planuję niczego i mam po prostu dużo czasu proponuję maraton! :D Pod tym rozdziałem chcę widzieć duuużą aktywność. Jeżeli pokażecie mi, że warto rozdział 29 dodam już jutro. xx
Kocham xx
Victoria
Łaaa pierwszy komentarz! Ale się narobiło! Jak mogłaś go umiercić!? :'(
OdpowiedzUsuńUgh nie mogłaś uśmiercić Megan ? ������ dlaczego Dylan ����
OdpowiedzUsuńCzemu musisz tak wszystko komplikować ��
Serio kocham to opowiadanie i w tym momencie moim jedynym marzeniem jest szczęśliwe zakończenie ��❤️
Chciałabym napisać ze rozdział cudowny jak zawsze ale no nie moge �� Dylan ��❤️��
Nie mogłam tego czytać, prawie się popłakałam. Uwielbiałam Dylana!! Czemu akurat on? Mam nadzieję, że to tylko zły sen, bardzo rzeczywisty sen.
OdpowiedzUsuńNIE NIE NIE NIE NIE jak mogłaś on musi żyć Dylan musi żyć on nie może zostawić Sam, przecież to jej brat jej przyjaciel nie nie nieeeeee. O matko aż się popłakałam nie wierze ze Dylan umarł. Sam ma naprawdę pecha zabiła kolejną osobę. Pewnie nigdy w życiu nie wsiądzie już za kółko, ja na jej miejscu bym się bała.
OdpowiedzUsuńJustin zrobi jak widać dla Sam wszystko pójdzie nawet do wiezienia, bo pewnie tak to się skończy.
Zostały 3 rozdziały już się boje co możesz jeszcze wymyślić. Tylko nie uśmierć wszystkich:)
BOZE SEIETY NIENAWIDZE CIE JAK MOGLAS
OdpowiedzUsuńJA PIERDOLE CO FO KURWY TO MA BYC
OdpowiedzUsuńNienawdziecienienawidzecienieniawidze cie matko boska tylko nie kurwa dylan
OdpowiedzUsuńNIENAWIDZE CIE! Jak zawsze kochalam Ciebie i to opowiadanie, to teraz rozerwalas moje serce na pol...�������� kazdy ale nie moj kochany Dylan, najlepszy bohater, a ty po prostu go usmiercilas... blagam powoedz ze to byl tylko glupi sen, BLAGAM...
OdpowiedzUsuńWgl Justin taki kochany przyznal sie za nia, mam nadzieje ze nie trafi za to do więzienia:( czekam na nn i az sie boje, mimo tego ze moje serce peklo nadal kc ❤
Boze kochany ..
OdpowiedzUsuńLov ♥♥
OdpowiedzUsuńPłacze jak pojebana, przepraszam ale nie nienawidzę cie w tym momencie, nie mogę się uspokoić, bo Dylana kochałam w tym opowiadaniu najbardziej na świecie 🙃. A fakt że Justin się przyznał dopierdolił mnie do końca, kurwa mam dość, przepraszam za przekleństwa ale ughh nie mogę naprawdę...
OdpowiedzUsuńPłacze jak pojebana, przepraszam ale nie nienawidzę cie w tym momencie, nie mogę się uspokoić, bo Dylana kochałam w tym opowiadaniu najbardziej na świecie 🙃. A fakt że Justin się przyznał dopierdolił mnie do końca, kurwa mam dość, przepraszam za przekleństwa ale ughh nie mogę naprawdę...
OdpowiedzUsuńDodaj kolejny bo nie wyrobie
OdpowiedzUsuńJestem załamana ...
OdpowiedzUsuńJeśli Justin skończy we wiezieniu to z nienawidzę cie....
OdpowiedzUsuńOni muszą być razem nie rób nam tego ... :(
OdpowiedzUsuńKocham te opowiadanie :*
OdpowiedzUsuńPłacze teraz nie mg czm Dylan ....
OdpowiedzUsuńJestem chyba w depresji teraz po tym ..
OdpowiedzUsuńBoze co ty na robiłaś dziewczyno ?...
OdpowiedzUsuńMam dość.
OdpowiedzUsuńChyba cię udusze dziewczyno! a tak serio jak mogłaś to zrobić? poza Sam i Justinem najbardziej lubiłam Dylana ;) Mega mi go szkoda i w głębi serca mam nadzieję, że to okaże się jakimś pieprzonym, strasznie realistycznym snem. Nie rób mi tego, błagam...
OdpowiedzUsuńJEZU!TYLKO NIE DYLAN
OdpowiedzUsuńStara! Zrobiło mi się smutno jakbym naprawdę utraciła bliskiego przyjaciela. Dylan zawsze wzbudzał moją sympatię, bo był wspaniałym gościem i ciężko mi myśleć o tym opowiadaniu bez niego. A Justin? Jej. On musi naprawdę, naprawdę kochać Sam... z jednej strony to cudowne, ale z drugiej... przecież on nie może pójść do więzienia, bo Sam będzie miała jeszcze większe wyrzuty do siebie. Rozdział mną wstrząsnął. Naprawdę potrafisz wzbudzać emocje
OdpowiedzUsuńJak mogłaś Dylana uśmiercić?! Jak to Justin przyznał się do czegoś czego nie zrobił? Dodaj szybko następny!!!
OdpowiedzUsuńO mój Boże... Nie wierzę w to. Powiedz że to sen ����
OdpowiedzUsuńRyczałam do końca rozdziału nie mogę uwierzyć że Dylana już nie bd. A jak Justin pójdzie siedzieć����
OdpowiedzUsuńAle tak poza tym rozdział super i nie mg doczekać się epilogu����
Justin nie może iść siedzieć, ten wypadek nie był celowy...:c
UsuńTo musi być jakiś sen!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że się jakoś poukłada i zrobisz szczęśliwe zakończenie
OdpowiedzUsuńNajlepiej napisany rozdział z całego opowiadania, skoro to się kończy to czekam na inne ff, które będzie tak samo interesujące. Dobra robota!
OdpowiedzUsuńTo koszmar!! tak? 😱😱😱
OdpowiedzUsuńNie rób tego... Sam sie załamie ; (
Tylko nie Dylan ������ biedny... Teraz będę płakać������
OdpowiedzUsuńPłacze. Tylko nie Dylan 😭😭😭
OdpowiedzUsuń:( :( :(
OdpowiedzUsuńDodaj kolejny plis
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuńJak mogłaś. Dlaczego nie Megan albo nawet Rita? Dlaczego Dylan. O moj Boze. Zalewam sie łzami
OdpowiedzUsuńSmutno mi :( Dlaczego to zrobiłaś? :(
OdpowiedzUsuńBoże co ty zrobiłaś 😭
OdpowiedzUsuńJak ja się popłakałam czemu on? Czemu Dylan 😭
Tak myślałam że Justin skłamie ze to on prowadził.
Chce kolejny
Przez ciebie płacze jak głupia 😭
💓💔
Boże co ty zrobiłaś 😭
OdpowiedzUsuńJak ja się popłakałam czemu on? Czemu Dylan 😭
Tak myślałam że Justin skłamie ze to on prowadził.
Chce kolejny
Przez ciebie płacze jak głupia 😭
💓💔
Tylko nie Dylan, on był najlepszy! 😦
OdpowiedzUsuńMatko.... myślałam, że przeżyje... Koszmar. Podziwiam Justina, wstawił się za Sam, ona raczej nie pozwoli mu na to by za nią ponosił konsekwencje :/
OdpowiedzUsuńChcę już nexta xd ^^
Dlaczego akurat Dylan ja sie pytam dlaczego ? :( :( :(
OdpowiedzUsuńMusisz dodac kolejny dziś :)
OdpowiedzUsuńO mój boże,sama nie wiem co napisać... za dużo emocji
OdpowiedzUsuńProszę tylko żeby Justin nie poszedł siedzieć:(
Musi być pomiędzy nim i Sam wszysko dobrze
O mój boże,sama nie wiem co napisać... za dużo emocji
OdpowiedzUsuńProszę tylko żeby Justin nie poszedł siedzieć:(
Musi być pomiędzy nim i Sam wszysko dobrze
O matko. ...
OdpowiedzUsuńDylan[*]
OdpowiedzUsuńNo tego to się nie spodziewałam, serio.... dlaczego on nie żyje? dlaczego kolejny wypadek?
OdpowiedzUsuńw sumie to zastanawiam się, czemu ona nadal ma prawko po spowodowaniu wypadku? hmm a może go nie ma i teraz nie dość, że prowadziła pod wpływem to jeszcze po wypadku ma pewnie wyrok w zawieszeniu i dopiero by było? :OOO
Rozdział cudowny, nie spodziewałam się kompletnie,
czekam na kolejny rozdział
#muchlove
A.T
kiedy next?
OdpowiedzUsuńNIENAWIDZE CIE NIE WIERZE ZE TO ZROBILAS! TWOJA ULUBIONA POSTAĆ I GO ZABIJASZ JAK MOZESZ?! 😭 PORYCZALAM SIE I KOLEŻANKA MOWI, ZE JESTEM CHORA PSYCHICZNIE, DZIEKI 😂 CZEKAM MEGA BARDZO MOCNO NA NEXTA, NIECH NIKT NIE IDZIE DO PAKI, PROSZE! CZEKAM NA NEXT!
OdpowiedzUsuńVICTORIA KARCZMARCZYK POGRĄŻONA W ŻAŁOBIE PODWÓJNIE.
Awh, tyle miłości. Też Cię kocham 😂😂😂💜💜
UsuńPłacze 😭😭😭
OdpowiedzUsuńTo taki był plan na finał opowiadania? Uśmiercanie bohaterów po kolei?
OdpowiedzUsuńMój najlepszy bohater nie żyje!!! Cała jestem zalana łzami😟😟😟
OdpowiedzUsuń