środa, 11 maja 2016

25. Ludzie się zmieniają

||Sam||

- Co ty tutaj robisz? - zadaję pytanie, które wisi w powietrzu przez kilka kolejnych chwil. 
Wiem, że pewnie brzmię jak ostatnia suka, ale nie rozumiem celu jej odwiedzin i wcale mi się ta sytuacja nie podoba.
- Dylan powiedział, że dzisiaj się spotykacie. Pomyślałam... 
- Najwyraźniej błędnie - wcinam jej się. 
Liam patrzy się na mnie nie wiedząc co ma robić, a Dylan posyła mi karcący wzrok.
- Daj spokój, Sam - zaczyna. - Przecież nic się nie stanie jeżeli spędzi z nami trochę czasu - broni jej, a ja mam wrażenie, że moja szczęka już sięga podłogi. - Tak jak dawniej.
Mogłam się spodziewać tego po każdym. Ale nie po nim. Nigdy bym nie pomyślała, że po tym jak zrujnowała mu życie w liceum i powiedziała wszystkim o jego orientacji on będzie za tym, żeby przyjąć ją do naszej paczki z powrotem. Mi też zrobiła świństwo, ale to Dylan ma prawdo do tego, żeby ją nienawidzić. A zamiast tego staje po jej stronie? 
- Po prostu wejdź - odzywa się Justin i podchodzi do mnie żeby złapać mnie za dłoń. 
Musiał zobaczyć, że nie czuję się zbyt dobrze z myślą, że mam przebywać z Megan w jednym pomieszczeniu. Aby odwrócić od tego moją uwagę całuje mnie w skroń i policzek.
Widzę lekko zaskoczone spojrzenie rudowłosej w naszą stronę, ale mimo wszystko nic nie mówi. Wszyscy idą do salonu. Zostaję tylko ja i Justin.
- Nie chcę jej tu - szepczę patrząc się błagalnie na swojego chłopaka.
- Megan narobiła naprawdę gównianych rzeczy, ale ludzie się zmieniają Sam - odpowiada cicho, tak aby nikt inny go nie usłyszał. - Może warto dać jej szansę?
Patrzę się  w jego brązowe, błyszczące tęczówki, a moja upartość maleje z każdą sekundą. Rozpływam się pod wpływem jego spojrzenia. Dosłownie.
- Ugh - warczę. - Okej - odpowiadam niechętnie.
Justin uśmiecha się ukazując rząd śnieżnobiałych zębów i znowu całuje mój policzek.
- Kocham cię - mruczy przy moim uchu, a ja znowu czuję miły uścisk w brzuchu.
Tak jak za każdym razem, gdy to mówi.
Splata nasze dłonie i ciągnie mnie w stronę salonu.
- Ja ciebie też - odpowiadam tak, aby tylko on mógł mnie usłyszeć.



***

Mija godzina i w myślach przyznaję rację Justin'owi. Zmieniła się. Po czasie spędzonym teraz z nią mogę stwierdzić, że na lepsze. Wygląda dojrzalej i zachowuje się dojrzalej. 
Każdy z nas świetnie się z nią bawi. Tylko Rita jest jakaś przygaszona i wyraźnie niezadowolona. Zgaduję, że jej towarzystwo Megan po prostu nie odpowiada. 
- Jedźmy do Miami! - krzyczy Liam.
Od kilku minut próbujemy coś ustalić w związku z Sylwestrem i tym gdzie go spędzimy. Oczywiście każdy ma całkowicie inne zdanie i nie potrafimy się dogadać. 
Siedzę na kolanach Justin'a na fotelu obok sofy, na której zrobił się wielki tłok i zgiełk. Wtulona w jego klatkę piersiową z uśmiechem obserwuje ich kłótnie. Ręka chłopaka leży na moich plecach, a jego mina wskazuje na to, że też ma z tego niezłą zabawę.
- Wolałbym już Chicago, niż to twoje Miami - odwarkuje mu Dylan.
Rita wstaje i wymachuje rękami.
- A ja nie jadę ani do żadnego Chicago, ani do Miami. Najlepsze byłoby LA - jej pomysł chłopcy przyjmują z niezadowolony jękiem.
Wkurzona dziewczyna siada z powrotem na miejsce i krzyżuje dłonie na klatce piersiowej.
Megan też się śmieje obserwując ich kłótnie.
Wymieniają wszystkie możliwe miasta w Stanach i pada nawet kilka Europejskich takich jak Londyn czy Paryż. 
- Vegas - odzywam się w końcu, a wszyscy milknął.
Myślałam o Las Vegas od początku ich kłótni, ale w głowie musiałam najpierw rozpisać wszystkie za i przeciw tego wyjazdu. Pozytywów jest wiele, a negatywów nie ma, więc czemu nie?
 Nikt mi na to nie odpowiada, więc mam wrażenie, że zaraz naskoczą na mnie krzycząc, że Vegas to zły pomysł, ale zamiast tego twarz Dylan'a rozświetla się w szerokim uśmiechu.
-Cholera, jesteś genialna!
- Całkiem zapomniałem o Vegas i ich zajebistych kasynach! - dodaje Liam. 
Dylan podbiega w moją stronę i szybko, zanim Justin'owi udaje się zareagować, składa pocałunek na moim policzku. 
- Co ty kurwa... - zaczyna, a roześmiany Dylan ucieka w drugi kąt salonu. 
Chichoczę i kręcę głową.
- Pocałowałeś moją dziewczynę idioto - warczy na niego. 
Mimo wrednego tonu głosu, na jego ustach widnieje nieznaczny uśmiech. Aby nadać dramatyzmu sytuacji oplata dłonie wokół mojej talii i jeszcze bardziej mnie do siebie przyciąga.
- Nie zapominaj chłopcze, że ta o tutaj - wskazuje na mnie dłonią. - Była moją przyjaciółką wcześniej niż twoją dziewczyną - wystawia mu środkowy palec nabierając odwagi, gdy stoi daleko od Justin'a. 
Wszyscy się śmieją, a ja chowam twarz w dłonie zastanawiając się jak mogę normalnie funkcjonować wśród takich idiotów. 
- Tylko tu podejdź - grozi mu Justin. - Dostaniesz wpierdol, przyjacielu - mówi podkreślając ostatnie słowo.
Chichoczę i chowam twarz w szyi blondyna. Jednym uchem słucham jak jeszcze się sprzeczają, ale powoli przestaje przywiązywać do tego uwagę. Bardziej zaczyna interesować mnie niesamowicie ładny zapach perfum Justin'a. Gdybym teraz zamknęła oczy i wtuliła się w niego bezproblemowo bym zasnęła.
- Więc co, zostaje Vegas? - pyta Liam przerywając ich kłótnie i moje wyjątkowo przyjemne myśli. 
Podnoszę głowę i przytakuję.
- Jestem za Vegas - mówię.
- Ja też - dodaje Justin.
- Czyli jedziemy do Vegaas! - krzyczy podekscytowana Rita. 
Każdy się cieszy, a ja spoglądam na Megan, która wygląda na trochę skrępowaną. Przez chwilę zastanawiam się co mogło sprawić, że tak się czuje i nagle przypominam sobie, że przecież nikt się jej nie zapytał czy chce jechać z nami. Już otwieram usta, gdy nagle jednak rezygnuje z tego pomysłu. Czy naprawdę chcę spędzić z nią całego Sylwestra? 
Pamiętam co robiła na nim dwa lata temu i mimo słów Justin'a w mojej głowie wciąż pojawiają się chore myśli, że ona wcale nie chce się godzić, tylko robi to wszystko, żeby jeszcze raz namieszać.
 Pierwszy raz w życiu czuję się w pełni szczęśliwa. Cholernie się boję, że ktoś będzie chciał mi to odebrać i tym kimś będzie właśnie ona. 
Ludzie się zmieniają, Sam.
W mojej głowie rozbrzmiewają słowa Justin'a.
- Chcesz jechać z nami? - pytam patrząc się wprost na rudowłosą.
Każdy milknie czekając na jej odpowiedź.

***

- Nie wierzę, że sama zaproponowałaś wspólny wyjazd Megan! - podnosi głos wciąż zaskoczony Dylan.
 Zostaliśmy w salonie tylko we dwójkę. Megan zgodziła się jechać, ale za chwilę musiała wrócić do domu. Rita po jakimś czasie też musiała się ulotnić, a Justin i Liam poszli po coś na górę.
- Trzy metry złodzieju dziewczyn - powiedział Justin, gdy wchodził po schodach. 
Zaśmiałam się, ale najwyraźniej Dylan postanowił trzymać się tego ostrzeżenia, bo naprawdę siedział trzy metry ode mnie.
- Zrobiło mi się jej szkoda - odpowiadam wzruszając ramionami.
- Ja rozmawiałem z nią trochę na tym ognisku i naprawdę to już nie jest ta sama Megan. Wiem, że może pomyślisz o mnie jak o totalnym idiocie, ale to prawda. To już nie jest ta sama osoba.
Jak każdy z nas - chcę dodać, ale powstrzymuję się.
- Może i masz rację - odpowiadam wzdychając. - Jak tam z Tracy? - pytam zmieniając temat. 
Dawno nie rozmawiałam z nim o tego typu rzeczach. Praktycznie teraz nie wiem nic o tym co dzieje się w jego życiu. Mam wrażenie, że nawalam jako przyjaciółka.
- Jestem gejem - odpowiada prosto. - Przez chwilę miałem wrażenie, że jednak może podobają mi się też kobiety, ale to zmieniło się w momencie, w którym wiesz... - mówi patrząc się na mnie porozumiewawczo.
Nie do końca rozumiałam o co mu chodzi, więc tylko posłałam mu wyczekujący wzrok.
- Stwierdziłem, że nic do niej nie czuję w momencie, w którym chciała się ze mną przespać. Miałem taką chwilę zastanowienia i to uczucie, po którym stwierdzasz, że coś jest nie tak. Przed wyjazdem tutaj wyjaśniliśmy sobie kilka spraw i stwierdziliśmy, że nie będziemy więcej próbować. Ja wracam do bycia gejem - robi pauzę obserwując moją reakcję. - A ona najwyraźniej chce wrócić do Matt'a - dodaje ostrożnie.
- Och...
Dylan bacznie obserwuje moją mimikę twarzy i chyba chce zobaczyć jakie mam zdanie na ten temat. Jestem trochę zaskoczona, ale ku zdziwieniu samej mnie - nie czuję nic więcej. Kiedy opowiadałam Ricie i Tracy o Matt'cie gdzieś w głębi zauważałam, że ona ciągle coś do niego czuje. Zawsze zachowywała się bardzo dziwnie. Jakby nieswojo. 
- Więc są razem? - pytam przypominając sobie sms'y od Matt'a.
Jeżeli tak, jego zachowanie byłoby cholernie niefajne. Nikt kto ma dziewczynę nie powinien pisać swojej byłej, że za nią tęskni.
- Ona by chciała, ale on nadal próbuje ogarnąć się po zerwaniu z tobą, więc odpowiedź brzmi nie. Przynajmniej na razie - odpowiada i zaraz wyjaśnia: - Uważam, że ich powrót to tylko kwestia czasu. Tym bardziej, że przenosisz się do Yale. Matt zapomni i da jej szansę.
Uśmiecham się lekko.
- Jesteś wróżką? - pytam z kpiną na jego pewność co do przyszłości.
Ignoruje jego wypowiedź na temat mojego Yale. 
Fakt, że za kilka dni wysyłam papiery trochę mnie przeraża. 
- Oczywiście, że tak - odpowiada wesoły. - Opowiedzieć ci jak widzę całą naszą przyszłość? 
Śmieję się i ochoczo przytakuję głową.
- Okej, więc zacznijmy ode mnie - mówi poprawiając się na fotelu. - Będę bogatym, najbardziej pożądanym przez gejów biznesmenem z firmą i ferrari - to dopiero początek, a ja już wybucham śmiechem. - Rita spiknie się z Harry'm i będą żyli do czterdziestki bez ślubu. Później ona wpadnie, więc szybko wezmą ślub i będą mieli jedno dziecko. Tak jak już wspomniałem wcześniej, Tracy i Matt znowu będą razem, ale po studiach zerwą i każdy znajdzie sobie kogoś innego. Emma będzie taką suką przez jeszcze kilka dobrych lat, ale w końcu pojawi się na jej drodze facet, który zmiękczy jej twarde, kamienne serce - znowu się śmieje. - Megan zostanie z tym swoim fagasem Chris'em - macha niedbale dłonią. - O Kendrze się nie wypowiadam. Alice po urodzeniu dziecka stanie się jeszcze bardziej wyrozumiała i matczyna. Liam w trasie pozna piękną rudowłosą dziewczynę i stwierdzi, że chce spędzić z nią resztę życia. A ty i Justin... - zaczyna i nagle milknie.
- No mów - ponaglam go rozbawiona.
- Przed wami jeszcze jakieś dwa... - mruży oczy tak jakby naprawdę próbował się skupić. - Lub trzy zerwania.
- Głupek! - krzyczę ze śmiechem i rzucam w niego pierwszą lepszą poduszką.
On się uśmiech i mimo że uderzyłam go tym w głowę dalej kontynuuje.
- Przy trzecim zerwaniu czeka was dwuletnia rozłąka. Przez ten czas będziecie próbowali ułożyć sobie życia, ale ciągle będziecie siebie kochać. Spotkacie się pewnego dnia na tłocznych ulicach San Diego i zdacie sobie sprawę z tego, że wasze życie nie ma sensu, gdy nie jesteście razem. - Mam ochotę płakać ze śmiechu, ale nie chcę mu przerywać, więc jedynie zakrywam usta dłonią i dalej go słucham. Cholernie się wczuł w tę swoją historię romantyczną. 
- Justin będzie miał dziewczynę - tym razem się krzywię. Samo wyobrażenie tego w jakimś stopniu mnie boli. - Ty będziesz miała narzeczonego - unoszę brwi i znowu się uśmiecham. Dylan nie jest zdrowy - Ale kilka dni przed twoim ślubem on do ciebie przyjdzie, powie ci, że zerwał dla ciebie z tą dziewczyną. Będzie seks. Zerwanie zaręczyn. Wasz ślub i trójka małych bachorów!- kończy klaszcząc w dłonie.
W końcu wybucham śmiechem. 
- Przyznaj się - mówię przez napady chichotu. - Znowu oglądałeś jakiś tandetny film romantyczny? 
Dylan unosi ręce w obronie.
- Jestem wrażliwym mężczyzną, Sam! - unosi głos. - Te filmy są moim życiem.
Chcę już odpowiedzieć mu jakąś ciętą ripostą, ale w tym samym czasie Liam schodzi po schodach.
- Idę się przewietrzyć, Justin jest u siebie - mówi wyprzedzając moje pytania.
Mija kilka sekund i już nie ma go w domu. 
To było dosyć dziwne, ale mimo wszystko ie przywiązuje do tej sytuacji wielkiej uwagi. Wstaję z siedzenia.
- Sprawdzę co u Justin'a - mówię, a Dylan przytakuje mi w zrozumieniu.
- Tylko się nie pieprzcie. Ja wciąż tu siedzę i jakoś nie mam ochoty słuchać twoich krzyków - ostrzega, a ja przewracam na niego oczami.
- Jesteś chory - mówię, a on zaczyna się śmiać.
Wchodzę po schodach zostawiając Dylan'a na dole.
Nie pukam do pokoju Justin'a, bo nie uważam, że naprawdę muszę to robić. Pomieszczenie jest puste, ale gdy się rozglądam zauważam otwarte drzwi balkonowe. Wchodzę przez nie i zauważam Justin'a stojącego tyłem do mnie.
Opieram się o framugę drzwi i cicho odchrząkuję dając mu szansę, aby mnie zauważył. Powoli odwraca się do mnie i gdy mnie zauważa rysy jego  twarzy łagodnieją. 
Jest czymś zdenerwowany lub przejęty. Nie do końca potrafię rozgryźć co mu jest. 
Niebo zrobiło się już ciemne, więc ledwo go widzę w świetle świecącego księżyca i ulicznych latarni.
- Co się dzieje? - pytam cicho, ale on tylko kręci głową i odwraca się znowu plecami do mnie. 
Podchodzę do niego i całuję go w policzek. 
- Przecież widzę. 
Jego czekoladowe tęczówki odnajdują moje zielone oczy. Posyła mi intensywne spojrzenie. 
- Nic się nie dzieje - odpowiada lekko zachrypniętym głosem. - Naprawdę.
Przyciąga mnie do siebie i łączy nasze usta w delikatnym pocałunku. Dwa palce kładzie na moim podbródku i unosi moją głowę wyżej. Pogłębiam pocałunek, a gdy przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze od razu daję mu dostęp do środka.
Wiem, że coś się dzieje i nie uda mu się mnie zmylić jednym pocałunkiem. Cały wieczór jest wyjątkowo mało rozmowny i muszę wiedzieć o co chodzi. Po prostu muszę.
- Kocham cię - mówi mi to już drugi raz w ciągu kilku godziny.
Jego wyjątkowa chęć do wyznawania mi uczuć jeszcze bardziej pogłębia moje podejrzenia. 
- Kocham cię - odpowiadam mu tym samym.
Kładzie dłoń na moim policzku, a gdy pogłębia pocałunek słyszę chichot gdzieś z dołu. Tak jakby dochodził z ulicy. Zignorowałabym go, gdyby nie fakt, że ów śmiech wydaje się być bardzo znajomy. 
Odsuwam się od Justin'a i spoglądam w dół na słabo oświetloną ulicę. Dwójka ludzi zaczyna całować się naprzeciwko mojego domu. Kątem oka spoglądam na Justin'a, który patrzy się dokładnie tam gdzie ja przed chwilą.
- Czy to nie jest Liam? - pyta marszcząc brwi. 
Znowu przenoszę spojrzenie na ulicę.
To zdecydowanie on. 
Kobieta, z którą się całuje jest bardzo znajoma, ale co najbardziej zaskakujące - ma brzuch ciążowy.
-...i Alice? - dodaje niedowierzając.

***
5 rozdziałów do końca! 
Miałam dodać rozdział wcześniej, ale musiałam wprowadzić kilka poprawek. :')

W tym rozdziale nic się nie dzieje, ale i tak zaraz wielki finał "całości", więc myślę, że oszczędzę wam na razie zawału serca :") 

Jako, że już do samego końca rozdziały nie grzeszą długością będę starała się dodawać next co dwa dni, a może nawet czasami zdarzy się dzień po dniu haha :D 
Więc wstępnie next będzie jutro lub w piątek xx

Kocham 
Victoria xx






20 komentarzy:

  1. Uh wtf Liam i Alice? Pgolnie to ciesze sie ze wezma ze soba Megan bo moze naprawde sie zmienila czy cos ii blagam nie psuj tego czegos miedzy sam i justinem i niech maja slodziasne dzieci w przyszlosci plz

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wyobrazam sobie konca tego ff

    OdpowiedzUsuń
  3. Woah, jak oni sie rozstana to marne twe dalsze zycie. Kc

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego się tym martwię?

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech się kłócą :D hahah będzie fajnie ;3
    Rozdział super tylko szkoda, że tak mało ich zostało do końca :// / Julie

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak się rozstaną to umrę. Potwierdzone info

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ich rozdzielisz to marnie z tb skarbie!!! 😎😈😈

    OdpowiedzUsuń
  8. To Justina dziecko? Nie nie wiem czemu mi to przyszło do głowy :).
    Jaki zawał serca ma się skończyć dobrze <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Super, szkoda że to już koniec :'( E.

    OdpowiedzUsuń
  10. No no... to namieszalas ♥/Wera.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezu, ale ciekawy i cudowny rodział *-* Czekam nn ❤

    OdpowiedzUsuń
  12. Bedzie dzis rozdzial?:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Moment moment, zbliżamy się do BUM! Czyli będzie 3 część czy nie xd

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam wrazenie ze to Justina dziecko....

    OdpowiedzUsuń
  15. Też mam wrażenie że okaże się że to dziecko Justina :/ szkoda że już zbliżamy się do końca :/ 💞

    OdpowiedzUsuń