||Justin||
Wyjeżdżamy już kolejnego dnia, więc rano gdy tylko wstaję, a Sam wraca do domu pożegnać się z mamą, pakuję walizki. Kiedy Liam do mnie dzwoni z pytaniem na ile samochodów jedziemy nie mogę pozbyć się z głowy wczorajszej sytuacji, gdy całował się z Alice. Pamiętam jak rozmawiałem z nią na ognisku. Była szczęśliwa, że jakoś udało się jej ułożyć swoje życie, a teraz nagle coś takiego? No i po cholerę to Liam'owi? Przecież kiedy prasa się dowie, że ma romans z zaręczoną kobietą w ciąży zniszczą go tam.
- Na dwa - odpowiadam. - W jednym się nie zmieścimy, bo jedzie jeszcze Megan. Chyba, że skombinujesz ten duży terenowy samochód, którym kiedyś jeździliśmy.
Słyszę jego śmiech w słuchawce.
- Da się zrobić. Czyli jedziemy jednym - mówi i rozłącza się.
Czy powinienem zapytać go o to co widziałem?
W sumie nie wiem czemu tak bardzo mnie to interesuje. Są dorośli. Robią co chcą. Ale jednak świadomość, że to mój najlepszy przyjaciel sprawia, że czuję się za niego w jakimś stopniu odpowiedzialny i chcę mu pomóc.
Wczoraj Sam zauważyła, że coś jest ze mną nie tak.
Nic dziwnego. Ta dziewczyna widzi wszystko.
Muszę się ogarnąć zanim zacznie zadawać pytania, na które i tak jej nie odpowiem. Nie potrafię i nie chcę. Pewnie teraz każdy z Was uważa, że jestem idiotą, bo wszystko jest w porządku, a ja zamiast się cieszyć i korzystać z tego szukam kolejnych powodów by myśleć, że wcale nie jest w porządku.
I właśnie w tym rzecz.
Wcale nie szukam powodów. Po prostu nie jest w porządku. Są sytuacje, które ciągle mi w tym przeszkadzają. Nie potrafię być szczęśliwy, bo za chwile to czym się przejmuje wraca do mnie jak pieprzony bumerang. To błędne koło, które cały czas zataczam.
Gdy zamykam walizkę, słyszę charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi.
- Już jestem! - słyszę z dołu tak dobrze mi znany głos Sam.
Mimo, że widziałem ją dosłownie dwie godziny temu, cholernie za nią tęskniłem. Zostawiam na wpół zamkniętą walizkę i schodzę na dół.
- Cześć księżniczko - mruczę i zanim zdąży zareagować oplatam ręce wokół jej talii i przyciągam do siebie łącząc nasze usta.
Zaskoczona moim nagłym gestem chichocze i pogłębia pocałunek. Kocham ją całować. Zresztą, kocham w niej wszystko i kocham robić z nią wszystko. Dłonią zakładam jej włosy za ucho i odsuwam się lekko żeby móc spojrzeć się w jej piękne zielone oczy.
- Też za tobą tęskniłam - mówi z szerokim uśmiechem.
Gdy wtula się w moją klatkę piersiową mój wzrok ląduje na walizce, którą przyniosła.
- Wow, spakowałaś się w jedną? - pytam żartobliwym tonem.
Sam odsuwa się ode mnie i uderza mnie delikatnie w brzuch.
- Spadaj - odpowiada uśmiechając się.
Wchodzi do kuchni i nalewa sobie soku do ówcześnie wyjętej szklanki. Opieram się o blat, gdyż dzięki temu, że stoi tyłem do mnie mam idealny widok na jej zgrabny tyłek.
- Wiem, gdzie się patrzysz - upomina mnie.
Jestem zaskoczony, bo nawet się na mnie nie spojrzała, a wie.
Odchrząkuję i uśmiecham się cwanie.
- Jesteś moja. Mogę patrzeć się na to co moje, kochanie - mówię żartobliwym tonem, a gdy odwraca się do mnie z uniesionymi brwiami puszczam jej oczko.
- Jesteś dupkiem - wytyka mi.
Wzruszam ramionami i chichoczę. Robię krok w jej stronę, tak, że dzieli nas zaledwie kilka centymetrów.
- Ale twoim dupkiem - zauważam chowając twarz w zagłębieniu jej szyi.
Dziewczyna wzdycha oplatając dłonie wokół mojej szyi.
- Rita mi napisała, że już wyjeżdżają, więc powinniśmy być gotowi - informuje mnie.
Przytakuję tylko głową, wciąż nie zmieniając pozycji.
- Powiesz mi, czemu wczoraj byłeś jakiś przygaszony? - zadaje pytanie, a ja automatycznie kręcę głową.
Nadal jestem przygaszony, ale nie mogę jej powiedzieć czemu. Grunt, że umiem to dobrze ukrywać.
- I wcale nie myśl, że nie widzę, że wcale ci nie przeszło. Wciąż masz zły humor - mówi.
Kurwa.
Ona czyta ze mnie jak z otwartych kart. Albo jest Wszechwiedzącą, albo ja jestem jednak gównianym aktorem.
- Kocham cię - mruczę cicho. - Nic mi nie jest, naprawdę.
Składam pocałunek na jej szyi, a gdy dłońmi sunę w dół jej pleców dzwoni dzwonek do drzwi.
Wzdycham.
Czemu zawsze wybierają te najbardziej nieodpowiednie momenty?
***
Podróż mija nam całkiem w porządku.
No może nie licząc ciągłego pierdolenia Dylan'a na tematy, które w żaden sposób mnie nie interesują.
Sam wydaje się być rozbawiona jego gadaniem i czasami się do niego przyłącza, gdy podłapuje jakieś tematy. Wtedy nie narzekam. Bo zawsze w takich momentach zaczyna chichotać, a w jej oczach pojawiają się iskierki, co jest najpiękniejszym widokiem na świecie.
Chociaż nie.
Naga Sam to lepszy widok, ale iskierki w oczach mają drugie miejsce.
Miałem siedzieć obok Liam'a, który prowadzi, ale że od rana jestem wręcz przylepiony do Sam siadłem z nią z tyłu. Cholera, sam nie wiem kiedy zrobiłem się taki ckliwy i chętny w okazywaniu swoich uczuć do niej. Nigdy tego nie robiłem, ale dzisiaj wyjątkowo bardzo nie potrafię trzymać rąk przy sobie.
Gdy zatrzymujemy się przy domu Liam'a,bo właśnie tam mamy mieszkać przez kolejne cztery dni, Rita wzdycha zaskoczona.
Cóż, dom jest naprawdę imponujący. Wielki, biały i bardzo oświetlony. Wrażenie staje się jeszcze większe, gdy dowiadujesz się, że mieszka tam tylko jedna osoba.
- Jest tu siedem sypialni. Dwie na parterze. Cztery na pierwszym piętrze i jedna na trzecim, zaraz obok salonu gier - wyjaśnia Liam, gdy oprowadza nas po swoim salonie.
Ja bez zbędnych pytań od razu rzucam się na czarną, skórzaną kanapę.
- Biorę ten na samej górze! - krzyczy Dylan, a ja zaczynam się śmiać.
- Nie, ja ją wezmę - mówię. - Chyba, że nie chcecie się wysypiać w nocy - ostrzegam.
Każdy wie o co chodzi.
Zażenowana Sam chowa twarz w dłonie, Liam, Megan i Rita chichoczą, a Dylan robi niezadowoloną minę.
- Justin! - sapie zażenowana zielonooka, przez co wszyscy jeszcze bardziej się śmieją.
Uśmiecham się do niej przepraszająco.
- Zabieraj tą sypialnie - warczy Dylan. - Ale jeżeli w jakiś sposób usłyszę coś czego nie chcę słyszeć osobiście ci wpierdolę.
Śmieję się i wzruszam ramionami.
Ciągle zawstydzona Sam siada obok mnie. Gdy reszta świetnie się bawi poprzez tę wymianę zdań, ona chce zapaść się pod ziemię.
Unoszę dłonie w geście obronnym.
- Nie będę jej przed niczym powstrzymywał przyjacielu - odpowiadam uśmiechając się szeroko.
- UGH! - warczy Sam. - Przestańcie już. Ta rozmowa jest naprawdę nieodpowiednia - zauważa, tak jak przystało na tą dziewczynę.
Może i być bardziej odważna, ale pod tym względem się nie zmieniła. Tego typu tematy chyba już zawsze będą ją zawstydzać.
- Dobra już, dobra - odzywa się Rita. - Ja, Megan i Sam idziemy obejrzeć dom, a wy pownoście walizki - cmoka do niezadowolonego takim obrotem spraw Liam'a i zabiera ode mnie Sam.
Przez chwilę chcę zaprotestować i iść z nią, ale powstrzymuję się. Pewnie będą gadać o typowo, popieprzonych babskich sprawach, a ja nie chcę tego słuchać.
Gdy pierwsze walizki lądują w pokojach na parterze, razem z Liam'em wnosimy cztery kolejne, które są oczywiście Megan, na pierwsze piętro, bo właśnie tam wybrała sobie pokój.
Dylan zostaje gdzieś na dole. Gdy stawiamy walizki w pokoju postanawiam zaryzykować i skorzystać z tego, że jesteśmy sami.
- Widziałem cię wczoraj - mówię obserwując jego reakcję.
Na początku wygląda neutralnie, ale gdy zauważa mój wyraz twarzy przestaje udawać.
- Widziałeś mnie z...
- Z Alice? Tak - kończę za niego.
Liam wzdycha i siada na rogu łóżka.
Nie mówi nic więcej.
- Możesz mieć wszystko, do kurwy - mamroczę marszcząc brwi w niezrozumieniu. - Jesteś sławny i dobrze wiesz, że teraz każdy obserwuje wszystko co robisz. Po cholerę ci jakiś wyskok z Alice? - pytam. Naprawdę nie potrafię tego zrozumieć. - Ma narzeczonego i jest w ciąży. Naprawdę aż tak jarają cię laski z dziećmi? I do tego zajęte? - Wiem, że to co mówię jest cholernie niesprawiedliwe, bo nie jestem lepszy.
Kiedy Sam była z Matt'em w tym swoim niewinnym związku - pieprzyła się ze mną.
Ale to całkowicie inna sytuacja.
Alice jest zaręczona i będzie miała pieprzone dziecko.
- Nie rozumiesz - odwarkuje Liam i chowa twarz w dłonie. - Nic nie rozumiesz.
- Więc mi wyjaśnij, do cholery - odpowiadam wrzucając ręce w powietrze.
Jestem w jakimś stopniu na niego wkurzony. Nie dlatego, że zrobił coś takiego tylko dlatego, że mi o tym nie powiedział. Traktuję go jak brata i gdybym ja był bym w takiej sytuacji pierwsze co bym zrobił, to powiedział jemu.
- Chcesz wyjaśnień? - pyta i wstaje mając kpiący wyraz twarzy. - Proszę bardzo. Nie ma żadnego narzeczonego, nie będzie żadnego ślubu. Jestem ja, Alice i to dziecko. Będę ojcem i jestem, kurwa, przerażony. To moje dziecko - powtarza, a mnie zatyka.
Unoszę brwi przez kilka pierwszych chwil nie mówiąc ani słowa.
To są jakieś żarty.
Alice i Liam będą mieli dziecko?
- Jakim cudem? - pytam zszokowany.
- Kilka miesięcy temu wróciłem do domu, bo miałem akurat przerwę w trasie. Nie było żadnego z Was, więc cały tydzień miałem spędzić sam. Drugiego dnia spotkałem na ulicy Alice. Zaczęliśmy spotykać się codziennie. Zmieniła się, a ja to zauważałem. Poszliśmy na imprezę i wylądowaliśmy w łóżku. Nie mam pojęcia jak mogłem być takim idiotą, ale stało się. Naprawdę zależy mi na Alice i nie chcę jej zostawiać - wyjaśnia, a ja z każdym jego słowem zaczynam więcej rozumieć.
Obserwuję jak niespokojnie chodzi po pokoju.
- Nie wiem co mam teraz robić i wiem, że cała sytuacja jest co najmniej śmieszna - dodaje. - Ale naprawdę chcę tego dziecka - wyjawia patrząc się na mnie.
***
Po cholernie trudnej rozmowie z Liam'em idę na samą górę z nadzieją, że w naszym pokoju spotkam tam Sam. Jestem tak zszokowany informacjami jakie wyjawił mi mój najlepszy przyjaciel, że jedyne o czym marzę to po prostu spędzić trochę czasu z Sam.
Drzwi są uchylone.
Chcę wejść do środka, ale zatrzymują mnie głosy dochodzące ze środka.
- Tęsknię za nim - słyszę głos Sam i przez jedną sekundę chcę się wycofać.
Nie chcę podsłuchiwać ich rozmów, ale coś mi nie pozwala odejść.
- Nawet napisałam do niego, że przykro mi, że tak to wszystko się skończyło, ale już nic teraz nie mogę zrobić - mówi dalej, a ja zaciskam dłonie w pięści.
Nie podoba mi się to. Nie podoba mi się sposób w jaki mówi o osobie, która na pewno nie jest mną.
- Matt jest ciągle w tobie zakochany - odpowiada jej Rita.
Na imię Matt coś we mnie pęka.
Myślałem, że mam tego frajera z głowy.
Kurwa.
Czy ona ciągle coś do niego czuje? Zaciskam zęby i ledwo powstrzymuję chęć rozpieprzenia czegoś w tym czystym, idealnym korytarzu.
- I właśnie w tym jest największy... - zaczyna, ale nie pozwalam jej dokończyć.
Nie mogę dalej tego słuchać i nie reagować na to.
Wpadam do pokoju, a ona milknie. Rita wstaje, a Sam wygląda tak jakby doskonale wiedziała, że wszystko słyszałem.
Przyjaciółka mojej dziewczyny zmierza nas ostrożnym spojrzeniem i powoli się wycofuję.
- Pójdę już - mówi cicho i znika zamykając za sobą drzwi.
Sam chowa twarz w dłonie.
- Od kiedy tam stałeś?
Prycham i zaczynam kręcić głową.
- Wystarczająco, by wiedzieć, że nadal po tym wszystkim wolisz Matt'a - spluwam wkurwiony do granic możliwości.
Dziewczyna podnosi głowę i patrzy się na mnie zaskoczona.
- Co? Chyba zwariowałeś. Przecież wiesz, że nic do niego nie czuję - zaprzecza wstając.
Śmieję się bez humoru.
- ,,Tęsknię za nim", ,,Napisałam do niego"? - cytuję kilka jej słów. - Nie wierzę, że po tym wszystkim wciąż masz z nim kontakt! - wybucham.
- Nie słyszałeś całej rozmowy. Wszystko źle zrozumiałeś - kręci głową.
- Pierdolenie - odpowiadam uśmiechając się złośliwie. - To jest aż kurwa śmieszne. Nieważne co się dzieje, zawsze wracamy do punktu wyjścia i pieprzonego Matt'a.
- Justin! - unosi głos równie wkurzona. - Przestań tworzyć czegoś, czego nie ma, do cholery. Nie słyszałeś całej rozmowy.
- Słyszałem wystarczająco dużo - odwarkuję i zamiast dalej się kłócić wychodzę z pokoju.
Do moich uszu dociera jej głos. Chyba mnie woła, ale mam to gdzieś. Schodzę na dół napotykając zdziwione spojrzenia reszty domowników.
- Wszystko okej? - pyta Megan.
Kręcę tylko głową.
Nic nie jest okej.
- Jadę - mówię tylko i wychodzę z domu.
Wsiadam do samochodu, a z domu wychodzi Liam i za nim Dylan.
- Co się dzieje? - pyta przyjaciel Sam zdziwiony nagłym obrotem sprawy.
Wzruszam ramionami.
- Muszę odreagować - odpowiadam tylko.
Liam przytakuje głową i siada od strony pasażera.
- Jedziemy z tobą.
***
Jesteśmy w Las Vegas, więc najlepszym miejscem na odreagowanie jest kasyno. Wybieramy jedno z największych w mieście i już po chwili jesteśmy w środku grając. Nie bardzo się znam, więc Liam często mówi mi co mam robić, pomiędzy tym rozmawiając ze mną o sytuacji z Sam.
- Usłyszałeś jak mówi, że tęskni za Matt'em? - wcina się Dylan.
Przytakuję dopijając whiskey.
Dosłownie kilka sekund później pojawia się ciemnowłosa, skąpo ubrana dziewczyna i nalewa mi kolejną porcję. Gdy się nachyla mój wzrok ląduje na jej dekolcie. Gdy zauważa, gdzie się patrzę uśmiecha się do mnie.
- Ta - odpowiadam zbyt zajęty patrzeniem się na tę dziewczynę.
W mojej głowie pojawia się myśl, której szczerze nienawidzę, a która w jakimś stopniu wydaje się dobrym rozwiązaniem.
Mógłbym teraz wszystko skończyć. Mógłbym teraz wziąć tą brunetkę i pieprzyć się z nią. Mógłbym po prostu zakończyć tą niekończącą się walkę i tak najzwyczajniej w świecie przestać się przejmować. Cokolwiek byleby nie być już częścią tej chorej gry, która rozgrywa się między mną, a Sam za każdym razem, gdy jest między nami lepiej.
Naprawdę mógłbym to zrobić...
- Jesteś spierdolony - warczy Dylan kręcąc głową.
- Co?
- Rozmawiałem z nią przed wyjazdem. Może i tęskni za Matt'em, ale nie w taki sposób w jaki myślisz, że tęskni - odpowiada patrząc się na mnie karcąco. - Ona cię kocha i, kurwa, znasz ją. To było wiadome, że do niego napisze i przeprosi go za to co się stało. Ma po prostu za dobre serce, żeby zostawić to w ten sposób. Musiała to zrobić, żeby chociażby poczuć się lepiej - mówi. - A ty jesteś idiotą - dodaje wkurzony.
Kręcę głową i sekundę później zaczynam nienawidzić się za to co myślałem o tej dziewczynie. Nie mógłbym tego zrobić. Nigdy w życiu bym na siebie nie spojrzał, gdybym dotknął jakiejkolwiek kobiety, którą nie jest Sam.
- Skąd wiesz, że nic do niego nie czuje? - pytam.
- Pojechała z tobą do pieprzonej Kanady! - unosi głos. - Jesteś ślepy nie widząc tego i wciąż czekając na dowody na to, że naprawdę cię kocha.
Mija kilka sekund, a z każdą kolejną uważam siebie za gorszego idiotę. Jestem głupi i w złości nie potrafię nad sobą panować. Kiedy się z nią kłóciłem mówiła coś o tym, że źle wszystko zrozumiałem, ale nie słuchałem jej. Byłem tak zaślepiony obawą, że wciąż może kochać Matt'a, że po prostu tego nie zauważałem.
***
Wracam z chłopakami do miejsca, które jest naszym domem przez najbliższe kilka dni.
- Sam! - krzyczę od razu kierując się na drugi piętro.
Nie odpowiada mi, więc jeszcze kilka razy powtarzam jej imię.
Musi być na mnie cholernie zła i w sumie nie dziwię się. Wbiegam do naszego pokoju, ale zastaje mnie tu tylko pustka. Nie ma jej. Sprawdzam salon gier i upewniam się, że na pewno gdzieś tutaj nie siedzi zbiegam na dół.
Gdzie ona jest do cholery?
W salonie czekają na mnie równie zdziwieni Liam i Dylan.
- Nie ma jej - mówię marszcząc brwi w niepokoju.
Liam posyła mi niepewny wzrok.
- Nie ma żadnej z nich - poprawia mnie.
****
Cztery rozdziały do końca!
Wiem, że poruszam ten temat już któryś raz, ale naprawdę jestem zawiedziona aktywnością na blogu. Raz może być 50 komentarzy, a za chwilę jest ich ledwie 16. Jest was tutaj ponad setka :') Oczekujecie ode mnie częstych rozdziałów i staram się dawać z siebie wszystko i mam wrażenie, że po prostu nie każdy to docenia..:)
W każdym razie dziękuję tym, którzy wiernie komentują i dają mi w tych komentarzach wiele rad i uwag. To naprawdę pomaga :*
Victoria xx
Cudny rozdział! Mam nadzieję, że Sam i Justin mimo wszystko będą ze sobą, zasługują po tym wszystkim na prawdziwy szczęśliwy związek. Obyś podzielała moje zdanie, bo będzie mi mega smutno jeżeli zakończenie nie będzie szczęśliwe.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że rozdziały nadal będą co 2 dni lub nawet codziennie! <3
O matko co tu się narobiło :( dlaczego... ja tu czekam na kolejny rozdział, gdzie wreszcie wszystko się wyjaśni i znów będą razem, bo mam nadzieję, że będą.
OdpowiedzUsuńwybacz, że nie komentowałam ostatnio, ale nie miałam dostępu do internetu ! nadrobiłam wszystko i mam ochotę na więcej
xoxo
A.T
Gdzie one do cholery pojechały?
OdpowiedzUsuńJustin powinien dostać w pysk za samo pomyślenie o zdradzie.
Dodaj szybko nowy rozdział:)
Kocham 💞 do następnego 😘
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńGenialnie ��������
OdpowiedzUsuńFajny rozdział. Mam nadzieje ze oni pomimo wszystko bez razem. Byloby super
OdpowiedzUsuńJustin powinien wkońcu zrozumieć że Sam go kocha...
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie
Czekam na next!
Nienawidzę cie.
OdpowiedzUsuńNie wierze, że to się dzieje, powiedz, ze to śmieszny żart, nie zgadzam sie.
Justin pieprzony kretynie jak mogłeś?!
Sam, gdzie mu uciekłaś księżniczko? 😂
Idk, czy sprawdzałaś rozdział, nie zauważyłaś czy jak, ale tam jest napisane zamiast pokoju to pokochaj. 😂 przy zdaniu poświęconym czterem walizkom Megan o ile dobrze pamiętam. 👌
Jestem zła bo to zrobilas, oczywiście zartuje, że cie nienawidzę, kocham to jak piszesz i w ogóle, nie będę się powtarzać bo juz wiesz chyba 😂💕
Nie wiem dlaczego mi to robisz i mnie straszysz + nie wierze, że za chwile juz koniec i chce mi się płakać, moze zdecydujesz sie na trzecia część? 😂 Mam nadzieje, ze masz juz w glowie kolejne ff, bo nie przeżyje bez twojej twórczości.
Cóż, pozdrawiam cieplusio i czekam na next. x
Nie wiem jak przeżyje bez tego opowiadania ��
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny ❤️ Pomimo koncówki
Wtf gdzie one spierdolily
OdpowiedzUsuńŚWIEETNY ROZDZIAŁ! :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to już koniec tego opowiadania.
Ale może... następna część? :D :D :D
Jak bedzie wygladalo moje zycie bez tego ff? Kocham je😭
OdpowiedzUsuńPlanujesz jakies opowiadanie po tym?
Ile emocji! Nigdy bym nie pomyślała o Liamie i Alice razem �� A Justin powinien wysłuchać Sam a nie jak zwykle się wkurwiać i gdzieś uciekać :') Już któryś raz robi tak samo. Co do Megan to ja na miejscu Sam bym ją stamtąd wypierdoliła �� a nie jeszcze brała do Vegas��
OdpowiedzUsuńCzekam na next��
/e
Cudo *_*
OdpowiedzUsuńJa pierdole, gdzie one pojechaly, jako coś odpierdolą, to nie wiem co zrobię...
OdpowiedzUsuńOgólnie to jestem za granicą i z internetem ciężko, ale zawsze staram się komentować, bo wiem jakim okropnym uczuciem jest nie docenienie. Jestem bardzo ciekawa, co dręczy Jusa, a Sam ma za wrażliwe to serduszko. Matt to taki uroczy chłopczyk, jednak mam wrażenie, że ta postać ukrywa jakiś mroczny sekret.
OdpowiedzUsuńTeraz jest drama ale w ostatnim rozdziale wszystko będzie git i będą szczęśliwi 💓 prawda? 😂
OdpowiedzUsuńKocham jak piszesz 😍
Swietny rozdzial! :D
OdpowiedzUsuńBoze boże boze ...
OdpowiedzUsuńCudny*_*
OdpowiedzUsuńCudowne i mam nadzieję, że na dobre wszystko się pomiędzy nimi ułoży!
OdpowiedzUsuńCudowne i mam nadzieję, że na dobre wszystko się pomiędzy nimi ułoży!
OdpowiedzUsuńLaski tez poszly zaszaleć 😂😂
OdpowiedzUsuńO nie gdzie one pojechały
OdpowiedzUsuńWiem ze wszystko sie dobrze skańczy. Roździał jak zawsze supre i oby tak dalej
OdpowiedzUsuńA miało być tak pięknie.
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty ale to już pewnie wiesz XD
OdpowiedzUsuńkocham zazdrosnego Justina awww *,*
Niech chłopcy znajdą dziewczyny w jakimś klubie nawalone w trzy dupy plisssss ;p
A później ma być bzyk bzyk w roli głównej: Sam i Justin ;33 tylko żeby wszyscy słyszeli ;33 / Julie
Biedna Sam... A rozdział jak zwykle cudowny ❤️❤️
OdpowiedzUsuńJak zawsze coś sie dzieję <3 Justin jak zwykle porywczy... nie dał Sam dojść do głosu i wie wszystko najlepiej.. ciekawe gdzie dziewczyny zniknęły xd nie mogę sie już doczekać nexta
OdpowiedzUsuńOuuu...tylko żeby wszystko było OK.
OdpowiedzUsuńKażdy facet taki sam naprzód robi a dopiero potem myśli. Cudowny rozdział mam nadzieje że wszystko będzie ok 👌😍💜
OdpowiedzUsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuńŻadnej nie ma^^
OdpowiedzUsuńJa prd ale faceci są głupi!! Serio!! Cymbały!!
OdpowiedzUsuńRozdział fajnie napisany, czekam i czekam i CZEKAM na naxta
Cudowny! Mam nadzieję że Sam i Justin się pogodzą . Oby! Pozdrawiam i ceny życzę ;*
OdpowiedzUsuńCiekawe gdzie pojechaly;) pewnie na impreze:D Cudowny♥ /Wera.
OdpowiedzUsuńStrasznie chciałabym cię przeprosić za niekomentowanie twoich rozdziałów. Ty się wysilasz dla każdego z nas, a ja jako jedna z twoich czytelników po prostu... ugh. Chodzi o to, że wcale nie mam czasu. Można powiedzieć, że chyba już nie mam życia, patrząc co się dzieje u mnie w szkole - nie ważne. Ale nie komentowałam twoich rozdziałów i to mnie tak strasznie wkurza. ;_; Zabij mnie, poćwiartuj, spal. No, ale przepraszam za niekomentowanie. :/
OdpowiedzUsuńTeraz do czerwca robię sobie przerwę z netem... co znaczy, że ponownie nie będę komentować twoich wypocin, jak i ich czytać. TO MNIE TAK MOCNO... ROZSZARPUJE.
Eh.. dobra, spokój.
Wszystko nadrobiłam właśnie teraz. Nie wierzę, że to się dzieje. A no i w ogóle... Liam i Alice + jeszcze ich dziecko? Wygląda to dziwnie, nie powiem. Najbardziej zaciekawiło mnie to końcówka: "- Nie ma żadnej z nich - poprawia mnie." One wyjechały, czy ktoś je porwał? (A porwanie wiąże się z pobiciem, gwałtem i innymi atmosferami hehe) Strasznie podoba mi się rozdział :D (wcześniejsze też)
Czekam na kolejny (o ile będę miała możliwość jego przeczytania ;-;) i życzę ogromnej dawki weny! (RYM!)
Pozdrawiam i życzę miłego dnia. ;)
Jak to nie ma żadnej z nich? Też pojechały odreagować, zwiedzić miasto czy szukać chłopaków? Mam nadzieję, że jakoś się znajdą i dogadają.
OdpowiedzUsuńkiedy next?
OdpowiedzUsuńNaprawdę dobry rozdział :)
OdpowiedzUsuń