||Sam||
Za kilka dni zaczynamy przerwę świąteczną. Zastanawiam się czy nie wrócić do domu trzy dni przed końcem półrocza. I tak ominę tylko kilka zajęć, więc to chyba nie jest taki zły pomysł.
Muszę porozmawiać z mamą na temat wydalenia Justin'a i tego jakim prawem mogą to zrobić. Jest prawnikiem. Musi coś wymyślić. Mogłabym namawiać Justin'a, żeby przeniósł się ze mną do Yale, ale zapewne powie coś w stylu "i tak mnie nie przyjmą". Nie chcę go przekonywać i dawać mu nadzieję, bo naprawdę może tak być. Przez to jak narozrabiał w Brown ma złą opinię. Nie wiem czy jakimś cudem udałoby mu się tam dostać i to jeszcze na drugi semestr.
- Nie idź tam - prosi błagalnym głosem Matt.
Siedzi na swoim łóżku i próbuje mnie przekonać, abym nie szła na imprezę urodzinową Justin'a. Wzdycham i siadam obok niego.
- Obiecałam mu, że przyjdę - odpowiadam patrząc się na niego przepraszająco.
Kręci głową i chwyta moje dłonie.
- To powiedz, że zmieniłaś zdanie, albo, że nie możesz - proponuje. - Cokolwiek.
- Nie mogę - mówię twardo. - Nie chcę.
- Dlaczego nie?
- Dlaczego teraz nagle zaczął ci przeszkadzać?
- On zawsze mi przeszkadzał. Po prostu wcześniej starałem się to ignorować, ale teraz... - milknie.
- Teraz co?
- Widzę jak on na ciebie patrzy i ani trochę mi się to kurwa nie podoba - warczy wstając z łóżka.
Prycham też wstając. Patrzę się na niego krytycznym wzrokiem.
- Żartujesz sobie? Przecież nie wystawię go w jego urodziny. Znamy się długo i nadal mi na nim w jakiś sposób zależy - mówię. - Zawsze możesz pójść ze mną, mówiłam ci...
Matt unosi dłonie.
- Nie, nie chcę. Powiedziałem ci już, nigdzie nie idę - kończy twardo.
Przytakuję głową i uśmiecham się smutno.
Matt ostatnio stał się jakiś poddenerwowany i wkurzający. Najpierw pozwala mi iść za Justin'em, a teraz robi mi wyrzuty o to, że chcę iść na tą głupią imprezę. Nie mogę bardzo się z nim kłócić, bo nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Przecież zdradzam go z osobą, której właśnie najbardziej się obawia. Ale mimo wszystko, nikt i nic nie może mi rozkazywać.
Nienawidzę tego.
- Okej - mówię wychodząc z jego pokoju. - Pójdę tam sama.
***
- Czerwona czy biała - pytam Rity i Tracy przystawiając do siebie raz jedną, raz drugą sukienkę.
Dziewczyny patrzą się w moją stronę.
- Czerwona.
- Biała - odpowiadają równocześnie.
Przewracam oczami i rzucam sukienki na swoje łóżko.
- Och, jakie wy pomocne - mówię sarkastycznie, a one zaczynają chichotać.
- Nałóż białą i zrób mocny, zdzirowaty makijaż - radzi Rita. - Dzięki temu będziesz wyglądać jak diabeł w ciele anioła.
- Tak jak lubi twój Bieber - dodaje Tracy i posyłając mojej przyjaciółce porozumiewawczy wzrok przybijają sobie piątki.
Wystawiam im środkowy palec i dalej szukam czegoś w szafie.
Moje przyjaciółki to najwspanialsze osóbki na całym tym świecie, ale przysięgam, że teraz mam ochotę je zabić.
- Tu nie chodzi o Justin'a - bronię się. - Po prostu chcę ładnie wyglądać - wzruszam ramionami.
- A później pieprzyć się z nim w jednej z wolnych łazienek? - pyta Tracy, a ja rzucam w nią pierwszym lepszym ciuchem.
Ta dziewczyna cały czas mnie zadziwia. Nie dosyć, że nie wkurzała się o to jak zaczęłam spotkać się z jej byłym chłopakiem, to jeszcze teraz nie wkurza się kiedy go zdradzam. To popieprzone, a ona jest tak bezproblemowa.
- Nie bij jej. Urodzinowy seks, to zawsze dobry prezent - broni jej Rita.
Przewracam oczami i wracam do szukania czegoś na dzisiejszy wieczór.
- Rozczaruję was - mamroczę pod nosem. - Obiecałam Matt'owi, że po dwunastej wrócę do niego.
Tak, to prawda.
Nie wiedziałam co innego zrobić, żeby się uspokoił. Stał się jakiś niepokojąco agresywny i zły. Nie podoba mi się nowy Matt. Musiałam się zgodzić na jego głupi kompromis.
- Serio? On jest spierdolony, Sam - zaczyna ostrożnie Tracy.
- Nie chcę tego słyszeć - mówię uciszając ją. - Po prostu ma gorsze dni.
Moja przyjaciółka wzdycha i znowu próbuję:
- Byłam z nim trochę czasu, on po prostu...
- Odpuść - przerywam jej.
Biorę sukienkę do ręki i wychodzę na korytarz, aby przebrać się w łazience.
Matt dziwnie się teraz zachowuje, ale przejdzie mu to. Wiem to. Po prostu potrzebuje trochę czasu.
||Justin||
Czy już mówiłem, że nie potrzebuję żadnej chujowej imprezy urodzinowej?
Od czasu kiedy Emma powiedziała mi to co powiedziała, nie potrafię myśleć o nikim innym niż Jake. Gdyby nie Sam już pewnie siedział bym zapity w jakimś pieprzonym barze. Jeżeli mam być szczery, to właśnie tego potrzebuję. Zapić to wszystko alkoholem i mieć wszystko gdzieś. Chcę skrzywdzić kogoś tak, jak Emma zrobiła to mi.
Nie kochałem jej.
Ale odrzucenie i zdrada w tej postaci cholernie boli. Zawsze miałem ją za kogoś na kim mogę polegać, byłem tak zapatrzony w nią i to co się z nią dzieje, że oddałbym jej wszystko, do kurwy. Podniosła mnie, gdy upadłem po zerwaniu z Sam. To popierdolone, ale nie mogę przestać o tym myśleć.
Czy ona naprawdę mnie nienawidzi?
Te przyjaźnie, pocałunki, nawet pieprzone wyznanie miłości byłp dla niej grą?
Pierwszy raz w życiu wiem, jak czuły się wszystkie te dziewczyny, z którymi pogrywałem.
Sam może mówić jakim jestem dobrym człowiekiem i jak bardzo się mylę co do samego siebie, ale ona nie ma racji. Potrafię niszczyć i w tym jestem najlepszy. Robię to, nawet jeżeli tego nie chcę i może właśnie tak ma zostać? Może jestem skazany na taki los?
Wchodzę do tłocznego klubu i rozglądam się. Jest tu chyba cały pieprzony uniwersytet.
- No i jak solenizancie? - pyta Harry wyłaniający się z tłumu.
Uśmiecha się szeroko, a w ręku trzyma butelkę czystej.
Odwzajemniam uśmiech, bo mój spierdolony humor nagle się poprawia. Podaje mi butelkę, a ja pijam duży łyk. Okej, może jednak nie będzie tak źle.
- Pij przyjacielu - mówi klepiąc mnie po plecach. - Dwadzieścia jeden lat kończy się tylko raz!
Muzyka dudni mi w głowie, a ja z każdym kolejnym łykiem zaczynam zapominać o całym świecie. Harry prowadzi mnie pomiędzy tańczącymi ludźmi, aż w końcu dochodzimy do stolika, przy którym siedzi chyba każdy mój znajomy.
Dylan, Tracy, Rita, Daniel, kilku chłopaków z drużyny i... Margo? Za cholerę nie pamiętam jej imienia, ale chyba nazywa się Margo.
- Gdzie jest Sam? - pytam od razu swojego przyjaciela.
Zaczyna się śmiać i posyła mi rozbawiony wzrok.
- Czekałem tylko na to pytanie - mówi. - Ostatnio postraszyłem ją trochę striptizerkami i powiedziała, że nie chce tego widzieć. Może nie przyjdzie - próbuje mnie wkurzyć.
Wiem, że robi to specjalnie. Bo nie zrobiłaby tego, prawda? Nie zostawiłaby mnie w moje urodziny. Nie mogłaby.
Chcę w to uwierzyć, ale jednak coś mi na to nie pozwala.
Siadam pomiędzy Ritą, a Margo czy jak jej tam.
- Nie chcę żadnych striptizerek, chuju - warczę na niego, a ten jeszcze bardziej zaczyna się śmiać.
- Wiem, wiem. Nawet nie miałem zamiaru ich załatwiać, ale fajnie było ją wkurzać - przyznaje się. - Chociaż mimo to uważam, że ktoś mógłby ci potańczyć. Przydałoby ci się trochę luzu - zauważa krzywiąc się.
Jestem kurwa zajebiście wyluzowany. Ale ma racje. Mógłby mi ktoś potańczyć.
Sam mogłaby mi potańczyć.
Opieram się o zagłówek kanapy i przymykając oczy oddaje się fantazjom. To by było wykurwiście podniecające. Jej niewinny uśmiech, te ruchy...
- Ja ci mogę potańczyć - słyszę przy swoim uchu szept.
Otwieram oczy i przekręcam swoją głowę w lewo co od razu okazuje się błędem. Moja twarz ląduje bardzo blisko twarzy Margo, czy jak jej tam. Uśmiecha się zalotnie i kładzie dłoń na mojej nodze. Mimowolnie moje oczy zsuwają się na jej odkryty dekolt.
Kurwa mać.
- Myślę... myślę, że mam już kogoś od takich rzeczy - odpowiadam wracając oczami na jej twarz.
Uśmiecha się cwanie, bo wie, gdzie się patrzyłem.
- Że niby Emma? Słyszałam, że zerwaliście - mruczy mi do ucha, a ręką sunie coraz bliżej mojego krocza.
Ta suka zaczyna mnie wkurwiać. Zaczyna pozwalać sobie na zbyt wiele i jest dziwkarsko nachalna. Czuję jej oddech na swojej szyi i w tym samym czasie zauważam znajomą postać wchodzącą do klubu. Sam ma wyprostowane włosy odrzucone do tyłu i zajebiście obcisłą białą, koronkową sukienkę.
O kurwa.
Zabieram dłoń dziewczyny z mojej nogi i odsuwam się od niej.
- Nie, to nie Emma - mówię wstając.
Ostatni raz posyłam jej wredny uśmiech i idę w stronę swojej byłej dziewczyny.
Kurwa mać.
- Myślę... myślę, że mam już kogoś od takich rzeczy - odpowiadam wracając oczami na jej twarz.
Uśmiecha się cwanie, bo wie, gdzie się patrzyłem.
- Że niby Emma? Słyszałam, że zerwaliście - mruczy mi do ucha, a ręką sunie coraz bliżej mojego krocza.
Ta suka zaczyna mnie wkurwiać. Zaczyna pozwalać sobie na zbyt wiele i jest dziwkarsko nachalna. Czuję jej oddech na swojej szyi i w tym samym czasie zauważam znajomą postać wchodzącą do klubu. Sam ma wyprostowane włosy odrzucone do tyłu i zajebiście obcisłą białą, koronkową sukienkę.
O kurwa.
Zabieram dłoń dziewczyny z mojej nogi i odsuwam się od niej.
- Nie, to nie Emma - mówię wstając.
Ostatni raz posyłam jej wredny uśmiech i idę w stronę swojej byłej dziewczyny.
||Sam||
Tracy i Rita miały czekać na mnie przed wejściem, ale oczywiście tego nie zrobiły. Kiedy tutaj wchodziłam czułam na sobie spojrzenia innych ludzi i zaczęłam się obawiać, że ubrałam się zbyt... lekko? Może to nie jest odpowiednia sukienka na taką imprezę.
Otwieram swoją małą kopertówkę i upewniam się czy pudełeczko z prezentem Justin'a nadal tam jest. Idę trochę bardziej w tłum, aby znaleźć któregoś z moich przyjaciół.
Nagle zauważam Justin'a idącego w moją stronę. Ma na sobie czarne podarte jeansy i błękitno czarną koszulkę z numerem sześć. Ma nieodgadniony wyraz twarzy, a gdy jest coraz bliżej mnie narasta we mnie jakiś rodzaj niepokoju i radości.
- Przepraszam - mówi, gdy jest jakieś dwa metry ode mnie.
Marszczę brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi. Czy zrobił coś o czym zapomniałam?
- Za co?
W ciągu kilku sekund pokonuje dzielący nas dystans.
- Za to - mówi i w tym samym momencie kładąc dłoń na moim policzku, pochyla się i łączy nasze usta w niespodziewanym pocałunku.
Przy tych wszystkich ludziach.
W pierwszej chwili mam ochotę go odepchnąć. Przecież każdy to widzi, do cholery. Jak Matt się dowie, to będzie zły. Znienawidzi mnie.
Ale coś we mnie nie pozwala mi tego zrobić i zamiast go odepchnąć pogłębiam pocałunek. Ignoruję to, że nasz sekret w jakimś stopniu wychodzi na jaw. Ignoruję ból w brzuchu, gdy pomyślę sobie co właśnie robię.
Kładę dłonie na jego klatce piersiowej. Justin przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze, a ja od razu daję mu dostęp do środka. Jego zapach perfum przyprawia mnie o zawrót głowy. Czuję jego ręce na swojej klatce piersiowej, które powoli zaczynają zjeżdżać coraz niżej. Nie protestuję, gdy ściska moje pośladki i przysuwa mnie do siebie jeszcze bardziej.Ten pocałunek mógłby się nigdy nie kończyć. Nie musiałabym wtedy zmierzać się z brutalną rzeczywistością, która zaraz nastąpi. Mam mrowienie na całym ciele, gdy czuję jego usta na swoich. Nie widzieliśmy się od wczoraj, a ja mam wrażenie, jakby to była wieczność.
Delikatnie odrywa swoje usta od moich, ale nie odsuwa się.
- Możesz mnie za to zabić - mówi. - Ale miałem ochotę zrobić to odkąd tylko weszłaś, a chowanie się po kątach nie jest w moim stylu, Sam - kciukiem przejeżdża po moim policzku i dopiero teraz daje mi trochę przestrzeni.
Biorę głęboki oddech.
Czuję na sobie jego badawczy wzrok. Pewnie zastanawia się co teraz dzieje się w mojej głowie. Tyle, że ja sama tego nie wiem.
Przekręcam głowę i zauważam, że przy stoliku obok każdy się nam przygląda i akurat są tam wszystkie osoby, które bardzo dobrze znamy. Dylan, Rita i Tracy uśmiechają się zadowoleni, Harry patrzy się z lekkim zdziwieniem i zaciekawieniem, a Margo jest po prostu zszokowana.
Cóż, to tak jak ja.
Wyobrażam sobie, że musiał to być dla niej cios. Chyba lubiła Justin'a. Mimo wszystko wcale nie jest mi jej szkoda.
Przegryzam wnętrze policzka i patrzę się na Justin'a. Swoją dłonią odszukuję jego i niepewnie splatam nasze palce. Będę musiała zmierzyć się z rzeczywistością.
Ale równie dobrze, mogę zrobić to trochę później.
***
- Chodź na dwór - mruczy mi do ucha już nieźle podpity Justin.
Mogłabym robić mu sceny o to, że tyle już wypił, ale to w końcu jego urodziny.
- Zaraz się tutaj uduszę - dodaje, gdy nic nie odpowiadam.
Przewracam oczami i wstaję wyciągając do niego dłoń. Nie chce mi się nigdzie iść, ale cóż, poświęcę się. Uśmiecha się do mnie szeroko i łapiąc mnie za rękę wstaje.
Nikt przez cały wieczór nie zapytał o nasz pocałunek i jestem za to bardzo wdzięczna. To wszystko jest już i tak wystarczająco niezręczne.
Idę za Justin'em, który wyprowadza nas przed klub. Zimne powietrze otula moje ciało i automatycznie pojawia mi się gęsia skórka.
Na dworze nie ma nikogo, nie licząc jednego zlanego gościa przy ścianie.
- Zimno ci? - pyta patrząc się na mnie troskliwie.
Kręcę przecząco głową.
- Nie, jest okej odpowiadam cicho. - Och, prawie bym zapomniała - mówię wyciągając pudełeczko ze swojej kopertówki.
- Co to jest? - pyta, gdy podaje mu je.
Przewracam oczami i zaczynam chichotać.
- Pierścionek zaręczynowy - odpowiadam sarkazmem, a on się uśmiecha.
- Nie narzekałbym - przyznaje patrząc się na mnie przeszywającym wzrokiem.
- Ew, nie! - mówię od razu. - Jeżeli już, to ty masz mi się oświadczyć - wskazuje na niego palcem.
Chłopak zaczyna się śmiać. Przysuwa się do mnie i składa pocałunek na moim czole.
- Okej księżniczko - mruczy. - Będę o tym pamiętał.
Uśmiecham się i wciskam mu pudełeczko do rąk. Perspektywa jakichkolwiek zaręczyn z nim jest dziwna i wzbudza we mnie nieznane emocje. Odpycham od siebie te myśli. On jest pijany i gada głupoty. Zresztą jesteśmy za młodzi i zbyt głupi.
- Nie wiedziałam co mam ci dać - mamrocze niepewna tego, czy mu się spodoba. - A później przypomniałam sobie twój nieśmiertelnik i... - milknę, gdy otwiera pudełeczko i wyjmuję z niego taki sam nieśmiertelnik tylko, że z inną datą.
- Ten twój ma wygrawerowane twoje urodziny, ten ma moje - wyjaśniam, a on uśmiecha się szeroko.
- To tak na przypomnienie, abym nie zapomniał o twoich urodzinach? - pyta i oboje zaczynamy chichotać. Przygląda mu się w zamyślenia, a później uśmiecha tajemniczo.- Mam pomysł - mruczy i zdejmuje ze swojej szyi swój nieśmiertelnik.
Obserwuję jak delikatnie odsuwając moje włosy nakłada mi go przez głowę. Po chwili bierze ten z moją datą urodzin i wkłada go na siebie.
- To prawie jak zaręczyny, huh? - mruczy z rozbawionymi iskierkami w oczach i po chwili składa pocałunek na moich ustach.
Czuję stado motyli w brzuchu. Nikt nie zrobił nigdy dla mnie czegoś tak uroczego. Ten gest przewyższa wszystko.
- Jesteś chory - mówię śmiejąc się z jego nagłego tematu zaręczyn.
- Nie, jestem pijany - poprawia mnie. - A to różnica.
Przytakuję głową.
Zawiewa wiatr a ja znowu drżę.
- Zimno ci. Nie oszukuj - mruczy przyłapując mnie na wcześniejszym kłamstwie.
Obejmuje mnie w pasie, a ja wtulam się w niego i wdycham zapach jego perfum.
Justin po alkoholu ma dwie twarze. Potrafi wszystko niszczyć i rozwalać, lub być taki jaki jest teraz. Troskliwy i śmieszny.
Zdecydowanie bardziej lubię go takiego. Wydaje się być taki beztroski i szczęśliwy.
- On się o wszystkim dowie - szepczę, a mój humor nagle się zmienia.
Justin wzdycha i odsuwa się tak, aby móc na mnie spojrzeć.
- Dlaczego tam bardzo chcesz go przy sobie zatrzymać, Sam? - pyta.
Opuszczam głowę i zaczynam bawić się rękami.
Nie wiem co mam mu na to odpowiedzieć.
- Nie kochasz go.
Kręcę głową i jeszcze bardziej się od niego odsuwam.
- Nie wiesz co czuję - bronię się.
- Gdybyś go kochała, lub czuła do niego cokolwiek, nie byłabyś tutaj ze mną - zauważa patrząc się na mnie twardo.
Nie chcę rozmawiać z nim dzisiaj o takich rzeczach. To nie jest odpowiednie miejsce i pora.
- Wracamy? - pytam, gdy naprawdę zaczyna robić mi się zimno.
Justin zauważa, że zmieniam temat, ale daje za wygraną.
- Okej - mamrocze pod nosem.
***
Kolejne godziny mijają.
Wszyscy się dobrze bawią, nawet ja. Tak dobrze, że aż zapominam o tym, że miałam być już u Matt'a. Zostawiam wszystkich moich tańczących przyjaciół i podchodzę do naszego stolika. Biorę do ręki telefon i ze zdziwieniem stwierdzam, że jest już po trzeciej.
Matt mnie zabije.
Muszę stąd jak najszybciej wyjść.
Szukam wzrokiem Justin'a w tłumie, ale nie mogę go nigdzie znaleźć. Chcę się z nim chociaż pożegnać. Już raczej nie będę miała okazji, bo zdecydowałam, że jutro po południu wracam do domu. No i oczywiście zapomniałam go o tym poinformować.
Nagle w tłumie zauważam znajomą postać idącą w moją stronę. Kolory odpływają mi z twarzy, gdy rozpoznaję w tej osobie Matt'a. Każdy jest pijany, a jak ktoś mu powie o pocałunku?
- Matt - mamroczę, gdy ten staje obok mnie.
- Cholera, martwiłem się o ciebie. Już myślałem, że coś się stało - mówi i przytula mnie do siebie.
Odwzajemniam gest mimo, że czuję się nieswojo. Nie wygląda tak jakby był zmartwiony. Chyba raczej wkurzony.
- Wychodzimy, Sam - mówi i ciągnie mnie za rękę.
Jego uścisk jest na tyle mocny, że nie mogłabym się wyrwać gdybym nawet chciała to zrobić.
- Ale... - zaczynam, lecz mój głos ginie w głośnej dudniącej muzyce.
Wychodzimy na zewnątrz i dopiero wtedy puszcza moją rękę. Zatrzymuje się w miejscu, a on odwraca się twarzą do mnie.
- Możesz przez chwilę mnie posłuchać? - pytam krzyżując swoje ręce.
Chłopak patrzy się na mnie i powoli przytakuje głową.
- Nie podoba mi się to jak ostatnio się zachowujesz - mówię niepewnie.
- Czyli jak? - dopytuje.
- Jesteś cały czas rozzłoszczony i zazdrosny. Nie możesz rozkazywać mi na każdym kroku, Matt.
Wzdycha i zaczesuje włosy do tyłu.
- Wiem, okej? Naprawdę wiem i staram się tego nie robić, ale - robi pauzę patrząc się na coś za mną.
Odwracam się i widzę Dylan'a, który staje obok mnie.
- Wszystko w porządku? - pyta patrząc się na nas badawczo.
Musiał widzieć jak Matt wyciąga mnie z klubu.
Spoglądam niepewnie na chłopaka, który wygląda tak jakby zaraz miał wybuchnąć.
- Nie wtrącaj się - warczy na mojego przyjaciela.
Łapie mnie za nadgarstek i ciągnie w swoją stronę. Krzywię się lekko. Jego uścisk jest zbyt mocny.
- Przestań ją ciągać - spluwa Dylan i przysuwa mnie do siebie. - Nie widzisz, że ona nie chce nigdzie iść?
Nagle i mój przyjaciel staje się wkurzony.
Okej.
Jeżeli mam być szczera to zaczynam być przerażona całą tą sytuacją. Nie rozumiem co się dzieje, ale to nie jest nic dobrego.
- A ty przestań się do kurwy wtrącać - krzyczy na niego. - Chcę porozmawiać ze swoją dziewczyną, chuj ci do tego.
- Nie jestem twoją dziewczyną - mówię cicho i w tym samym czasie dołącza do nas Justin.
Nie no, nie mogło być lepiej.
Twarz Matt'a przybiera zraniony wyraz i automatycznie puszcza moją dłoń. Nie chciałam, żeby zabrzmiało to wrednie. Po prostu poczułam chęć powiedzenia tego. Przecież to sama prawda.
- Czy masz jakiś problem? - pyta spokojnym głosem Justin.
Matt zmierza go groźnym spojrzeniem i zaciska szczękę.
- Ty nim, kurwa, jesteś - odwarkuje na niego. Patrzy się raz na mnie, a raz na mojego byłego chłopaka. - Margo mi wszystko powiedziała. Pocałowałeś ją - śmieje się bez humoru. - W sumie to nie jestem bardzo zdziwiony. To było do przewidzenia.
Mam wrażenie, że moje serce zatrzymało się na kilka sekund.
- Matt, to nie tak jak... - zaczynam się bronić.
- Nie jestem głupi! - krzyczy na mnie. - Zauważyłem to już wcześniej, ale cały czas miałem nadzieję, że ci przejdzie -bierze głęboki oddech. - Pamiętasz moją obietnicę? Wciąż mogę ci pomóc, Sam. Musisz mi tylko na to pozwolić i przestać dać się manipulować temu frajerowi. On cię tylko wykorzystuje.
Justin uśmiecha się cwanie i robi krok w jego stronę.
- Wiele rzeczy się zdarzyło - zaczyna oblizując usta.
Kręcę głową, bo wiem co zaraz nastąpi. Przytrzymuję Justin'a za ramię.
- Przestań - mówię. - Nie masz prawa mu tego powiedzieć. Nie możesz tego zrobić - warczę na niego, ale on zdaje się w ogóle mnie nie słuchać.
Matt ze zdezorientowaniem przygląda się naszej dwójce.
- Było jej to powiedzieć zanim się ze mną przespała - Wstrzymuję oddech, gdy Matt zamiera w pół kroku.
Przyszedł tu ze złością na mnie, bo całowałam się z Justin'em. Nie miał pojęcia o tym, że stało się coś jeszcze. Odsuwam się od Justin'a, którego mam w tym momencie ochotę zabić. Jak mógł to zrobić? Wiedział, że jeżeli już ma się dowiedzieć, to ja mam być osobą, która mu o tym powie. Zdecydował za mnie.
- Kiedy? - wyrzuca z siebie.
Patrzy się na mnie wyczekująco, więc pewnie to ode mnie chce odpowiedzi.
- Na wyjeździe - odpowiada za mnie blondyn. Ta sytuacja go bawi. - Wiesz, byliśmy w tym samym hotelu. Gdybyś nie wyszedł na miasto, może przy odrobienie szczęścia byś coś usłysz--
Przerywa, gdy pięść Matt'a ląduje na jego twarzy.
Z moich ust wyrywa się zduszony krzyk, gdy Justin zatacza się do tyłu. Podnosi głowę i wyciera krew z nosa.
- Kurwa! - krzyczy Matt i patrzy się na mnie krytycznie. - Kolejnego dnia przyszłaś do mnie i udawałaś, że nic się nie stało! To popieprzone, Sam!
Wzdrygam się, gdy podnosi na mnie głos. Mam ochotę płakać, ale powstrzymuję się. Nie mogę tego tutaj zrobić. Muszę ponieść konsekwencję tego co zrobiłam. Nie jestem głupia, wiedziałam, że kiedyś wszystko się wyda. Miałam tylko nadzieję, że stanie się to trochę później.
- Przepraszam, Matt - mamroczę patrząc się na niego błagalnie. - Starałam się go unikać, ale kiedy...
- I dlatego weszłaś mu do łóżka? - warczy na mnie, a ja od razu milknę.
Czuję jak Justin próbuje ukradkiem złapać mnie za rękę, ale wyrywam się zanim cokolwiek udaje mu się zrobić.
Matt bierze głęboki oddech i przez kilka chwil nic nie mówi. Przejeżdża rękami po swoich włosach i przytakuje głową jakby bardziej do siebie niż do kogoś z nas. Przez to wszystko całkowicie zapomniałam o obecności Dylan'a tutaj. Stoi przy mnie, a jego mina wskazuje na to, że jeżeli ktokolwiek jakkolwiek mnie zaatakuje jest gotowy mnie bronić.
Ku mojemu zdziwieniu Matt wyciąga do mnie dłoń.
- Mogę o wszystkim zapomnieć - proponuje z błagalnym wzrokiem. - Naprawdę mogę o wszystkim zapomnieć, tylko musisz pozwolić mi sobie pomóc naprawdę. Bez niego na każdym kroku. Chcę być z tobą, Sam. Zaryzykuję wszystko - mówi ciągle trzymając wyciągniętą rękę. - Tylko musisz wybrać mnie.
Kątem oka patrzę na Justin'a, który zdziwiony otwiera usta w zamiarze powiedzenia czegoś. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Ja też nie.
Wzdycham i robię krok w stronę Matt'a.
- Nie, nie możesz - zaczyna Justin.
- Zamknij się - warczę na niego.
Zepsuł już zbyt wiele. Jestem na niego tak zła, że nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się na niego normalnie spojrzeć. Jak można być tak wpatrzonym w siebie dupkiem?
Przenoszę wzrok na Matt'a, który ciągle ma wzrok pełen nadziei.
- To niesamowite, że po tym wszystkim ciągle chcesz mi wybaczyć - mówię cicho. Serce mnie boli na samą myśl o tym. Nie zasługuję na jego przebaczenie. - Ale nie mogę - odpowiadam słabo. - Nie mogę być z tobą, Matt.
Iskierki w jego oczach gasną. Cofa dłoń i robi krok w tył.
- Wybierasz jego?
Nie odpowiadam.
Patrzy się raz na mnie, raz na Justin'a, a ja czuję się jak ostatni, najgorszy zdrajca.
Matt powoli przytakuje głową i cofając się tak po prostu odchodzi.
Nie wierzę, że to zrobiłam. Nie wierzę, że odepchnęłam od siebie jedną z niewielu dobrych osób w moim życiu. Czuję jak kilka łez spływa po moim policzku. Ścieram je szybkim ruchem dłoni i odwracam się do Dylan'a i Justin'a.
Blondyn podchodzi do mnie i chce mnie objąć, ale ja kładę dłonie na jego klatce piersiowej i odpycham go od siebie.
- Nie dotykaj mnie - warczę słabym głosem.
Przysuwam się do Dylan'a, a w oczach Justin'a zauważam ból.
- Sam, przestań...
- To ty przestań! - krzyczę na niego. - Nie miałeś prawa mu tego mówić. To nie miałeś być ty! Matt nie zasługuje na takie coś! - uderzam go w klatkę piersiową i odchodzę.
- Sam! - krzyczy za mną, ale ja stoję już przy swoim samochodzie. - Nie możesz tak po prostu odjechać! - wyrzuca ręce w powietrze, ale ja go ignoruję.
Nie obchodzi mnie to. Mam tego dosyć. Mam dosyć tego, że jestem od niego zależna. To nie tak powinno być.
Podchodzi do mnie i staje przy drzwiach mojego samochodu skutecznie mi je blokując.
- Porozmawiaj ze mną.
- To, że nie wybrałam jego, nie oznacza, że wybrałam ciebie, Justin - mówię pewnym głosem.
Chłopak jeszcze przez chwilę twardo patrzy się w moje oczy, ale z każdą sekundą ta twardość maleje. Powoli odsuwa się od samochodu, a wtedy ja wchodzę do środka i nie wahając się odpalam silnik i wyjeżdżam z podjazdu.
Nie chcę żyć w ten sposób.
- Jesteś chory - mówię śmiejąc się z jego nagłego tematu zaręczyn.
- Nie, jestem pijany - poprawia mnie. - A to różnica.
Przytakuję głową.
Zawiewa wiatr a ja znowu drżę.
- Zimno ci. Nie oszukuj - mruczy przyłapując mnie na wcześniejszym kłamstwie.
Obejmuje mnie w pasie, a ja wtulam się w niego i wdycham zapach jego perfum.
Justin po alkoholu ma dwie twarze. Potrafi wszystko niszczyć i rozwalać, lub być taki jaki jest teraz. Troskliwy i śmieszny.
Zdecydowanie bardziej lubię go takiego. Wydaje się być taki beztroski i szczęśliwy.
- On się o wszystkim dowie - szepczę, a mój humor nagle się zmienia.
Justin wzdycha i odsuwa się tak, aby móc na mnie spojrzeć.
- Dlaczego tam bardzo chcesz go przy sobie zatrzymać, Sam? - pyta.
Opuszczam głowę i zaczynam bawić się rękami.
Nie wiem co mam mu na to odpowiedzieć.
- Nie kochasz go.
Kręcę głową i jeszcze bardziej się od niego odsuwam.
- Nie wiesz co czuję - bronię się.
- Gdybyś go kochała, lub czuła do niego cokolwiek, nie byłabyś tutaj ze mną - zauważa patrząc się na mnie twardo.
Nie chcę rozmawiać z nim dzisiaj o takich rzeczach. To nie jest odpowiednie miejsce i pora.
- Wracamy? - pytam, gdy naprawdę zaczyna robić mi się zimno.
Justin zauważa, że zmieniam temat, ale daje za wygraną.
- Okej - mamrocze pod nosem.
***
Kolejne godziny mijają.
Wszyscy się dobrze bawią, nawet ja. Tak dobrze, że aż zapominam o tym, że miałam być już u Matt'a. Zostawiam wszystkich moich tańczących przyjaciół i podchodzę do naszego stolika. Biorę do ręki telefon i ze zdziwieniem stwierdzam, że jest już po trzeciej.
Matt mnie zabije.
Muszę stąd jak najszybciej wyjść.
Szukam wzrokiem Justin'a w tłumie, ale nie mogę go nigdzie znaleźć. Chcę się z nim chociaż pożegnać. Już raczej nie będę miała okazji, bo zdecydowałam, że jutro po południu wracam do domu. No i oczywiście zapomniałam go o tym poinformować.
Nagle w tłumie zauważam znajomą postać idącą w moją stronę. Kolory odpływają mi z twarzy, gdy rozpoznaję w tej osobie Matt'a. Każdy jest pijany, a jak ktoś mu powie o pocałunku?
- Matt - mamroczę, gdy ten staje obok mnie.
- Cholera, martwiłem się o ciebie. Już myślałem, że coś się stało - mówi i przytula mnie do siebie.
Odwzajemniam gest mimo, że czuję się nieswojo. Nie wygląda tak jakby był zmartwiony. Chyba raczej wkurzony.
- Wychodzimy, Sam - mówi i ciągnie mnie za rękę.
Jego uścisk jest na tyle mocny, że nie mogłabym się wyrwać gdybym nawet chciała to zrobić.
- Ale... - zaczynam, lecz mój głos ginie w głośnej dudniącej muzyce.
Wychodzimy na zewnątrz i dopiero wtedy puszcza moją rękę. Zatrzymuje się w miejscu, a on odwraca się twarzą do mnie.
- Możesz przez chwilę mnie posłuchać? - pytam krzyżując swoje ręce.
Chłopak patrzy się na mnie i powoli przytakuje głową.
- Nie podoba mi się to jak ostatnio się zachowujesz - mówię niepewnie.
- Czyli jak? - dopytuje.
- Jesteś cały czas rozzłoszczony i zazdrosny. Nie możesz rozkazywać mi na każdym kroku, Matt.
Wzdycha i zaczesuje włosy do tyłu.
- Wiem, okej? Naprawdę wiem i staram się tego nie robić, ale - robi pauzę patrząc się na coś za mną.
Odwracam się i widzę Dylan'a, który staje obok mnie.
- Wszystko w porządku? - pyta patrząc się na nas badawczo.
Musiał widzieć jak Matt wyciąga mnie z klubu.
Spoglądam niepewnie na chłopaka, który wygląda tak jakby zaraz miał wybuchnąć.
- Nie wtrącaj się - warczy na mojego przyjaciela.
Łapie mnie za nadgarstek i ciągnie w swoją stronę. Krzywię się lekko. Jego uścisk jest zbyt mocny.
- Przestań ją ciągać - spluwa Dylan i przysuwa mnie do siebie. - Nie widzisz, że ona nie chce nigdzie iść?
Nagle i mój przyjaciel staje się wkurzony.
Okej.
Jeżeli mam być szczera to zaczynam być przerażona całą tą sytuacją. Nie rozumiem co się dzieje, ale to nie jest nic dobrego.
- A ty przestań się do kurwy wtrącać - krzyczy na niego. - Chcę porozmawiać ze swoją dziewczyną, chuj ci do tego.
- Nie jestem twoją dziewczyną - mówię cicho i w tym samym czasie dołącza do nas Justin.
Nie no, nie mogło być lepiej.
Twarz Matt'a przybiera zraniony wyraz i automatycznie puszcza moją dłoń. Nie chciałam, żeby zabrzmiało to wrednie. Po prostu poczułam chęć powiedzenia tego. Przecież to sama prawda.
- Czy masz jakiś problem? - pyta spokojnym głosem Justin.
Matt zmierza go groźnym spojrzeniem i zaciska szczękę.
- Ty nim, kurwa, jesteś - odwarkuje na niego. Patrzy się raz na mnie, a raz na mojego byłego chłopaka. - Margo mi wszystko powiedziała. Pocałowałeś ją - śmieje się bez humoru. - W sumie to nie jestem bardzo zdziwiony. To było do przewidzenia.
Mam wrażenie, że moje serce zatrzymało się na kilka sekund.
- Matt, to nie tak jak... - zaczynam się bronić.
- Nie jestem głupi! - krzyczy na mnie. - Zauważyłem to już wcześniej, ale cały czas miałem nadzieję, że ci przejdzie -bierze głęboki oddech. - Pamiętasz moją obietnicę? Wciąż mogę ci pomóc, Sam. Musisz mi tylko na to pozwolić i przestać dać się manipulować temu frajerowi. On cię tylko wykorzystuje.
Justin uśmiecha się cwanie i robi krok w jego stronę.
- Wiele rzeczy się zdarzyło - zaczyna oblizując usta.
Kręcę głową, bo wiem co zaraz nastąpi. Przytrzymuję Justin'a za ramię.
- Przestań - mówię. - Nie masz prawa mu tego powiedzieć. Nie możesz tego zrobić - warczę na niego, ale on zdaje się w ogóle mnie nie słuchać.
Matt ze zdezorientowaniem przygląda się naszej dwójce.
- Było jej to powiedzieć zanim się ze mną przespała - Wstrzymuję oddech, gdy Matt zamiera w pół kroku.
Przyszedł tu ze złością na mnie, bo całowałam się z Justin'em. Nie miał pojęcia o tym, że stało się coś jeszcze. Odsuwam się od Justin'a, którego mam w tym momencie ochotę zabić. Jak mógł to zrobić? Wiedział, że jeżeli już ma się dowiedzieć, to ja mam być osobą, która mu o tym powie. Zdecydował za mnie.
- Kiedy? - wyrzuca z siebie.
Patrzy się na mnie wyczekująco, więc pewnie to ode mnie chce odpowiedzi.
- Na wyjeździe - odpowiada za mnie blondyn. Ta sytuacja go bawi. - Wiesz, byliśmy w tym samym hotelu. Gdybyś nie wyszedł na miasto, może przy odrobienie szczęścia byś coś usłysz--
Przerywa, gdy pięść Matt'a ląduje na jego twarzy.
Z moich ust wyrywa się zduszony krzyk, gdy Justin zatacza się do tyłu. Podnosi głowę i wyciera krew z nosa.
- Kurwa! - krzyczy Matt i patrzy się na mnie krytycznie. - Kolejnego dnia przyszłaś do mnie i udawałaś, że nic się nie stało! To popieprzone, Sam!
Wzdrygam się, gdy podnosi na mnie głos. Mam ochotę płakać, ale powstrzymuję się. Nie mogę tego tutaj zrobić. Muszę ponieść konsekwencję tego co zrobiłam. Nie jestem głupia, wiedziałam, że kiedyś wszystko się wyda. Miałam tylko nadzieję, że stanie się to trochę później.
- Przepraszam, Matt - mamroczę patrząc się na niego błagalnie. - Starałam się go unikać, ale kiedy...
- I dlatego weszłaś mu do łóżka? - warczy na mnie, a ja od razu milknę.
Czuję jak Justin próbuje ukradkiem złapać mnie za rękę, ale wyrywam się zanim cokolwiek udaje mu się zrobić.
Matt bierze głęboki oddech i przez kilka chwil nic nie mówi. Przejeżdża rękami po swoich włosach i przytakuje głową jakby bardziej do siebie niż do kogoś z nas. Przez to wszystko całkowicie zapomniałam o obecności Dylan'a tutaj. Stoi przy mnie, a jego mina wskazuje na to, że jeżeli ktokolwiek jakkolwiek mnie zaatakuje jest gotowy mnie bronić.
Ku mojemu zdziwieniu Matt wyciąga do mnie dłoń.
- Mogę o wszystkim zapomnieć - proponuje z błagalnym wzrokiem. - Naprawdę mogę o wszystkim zapomnieć, tylko musisz pozwolić mi sobie pomóc naprawdę. Bez niego na każdym kroku. Chcę być z tobą, Sam. Zaryzykuję wszystko - mówi ciągle trzymając wyciągniętą rękę. - Tylko musisz wybrać mnie.
Kątem oka patrzę na Justin'a, który zdziwiony otwiera usta w zamiarze powiedzenia czegoś. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Ja też nie.
Wzdycham i robię krok w stronę Matt'a.
- Nie, nie możesz - zaczyna Justin.
- Zamknij się - warczę na niego.
Zepsuł już zbyt wiele. Jestem na niego tak zła, że nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się na niego normalnie spojrzeć. Jak można być tak wpatrzonym w siebie dupkiem?
Przenoszę wzrok na Matt'a, który ciągle ma wzrok pełen nadziei.
- To niesamowite, że po tym wszystkim ciągle chcesz mi wybaczyć - mówię cicho. Serce mnie boli na samą myśl o tym. Nie zasługuję na jego przebaczenie. - Ale nie mogę - odpowiadam słabo. - Nie mogę być z tobą, Matt.
Iskierki w jego oczach gasną. Cofa dłoń i robi krok w tył.
- Wybierasz jego?
Nie odpowiadam.
Patrzy się raz na mnie, raz na Justin'a, a ja czuję się jak ostatni, najgorszy zdrajca.
Matt powoli przytakuje głową i cofając się tak po prostu odchodzi.
Nie wierzę, że to zrobiłam. Nie wierzę, że odepchnęłam od siebie jedną z niewielu dobrych osób w moim życiu. Czuję jak kilka łez spływa po moim policzku. Ścieram je szybkim ruchem dłoni i odwracam się do Dylan'a i Justin'a.
Blondyn podchodzi do mnie i chce mnie objąć, ale ja kładę dłonie na jego klatce piersiowej i odpycham go od siebie.
- Nie dotykaj mnie - warczę słabym głosem.
Przysuwam się do Dylan'a, a w oczach Justin'a zauważam ból.
- Sam, przestań...
- To ty przestań! - krzyczę na niego. - Nie miałeś prawa mu tego mówić. To nie miałeś być ty! Matt nie zasługuje na takie coś! - uderzam go w klatkę piersiową i odchodzę.
- Sam! - krzyczy za mną, ale ja stoję już przy swoim samochodzie. - Nie możesz tak po prostu odjechać! - wyrzuca ręce w powietrze, ale ja go ignoruję.
Nie obchodzi mnie to. Mam tego dosyć. Mam dosyć tego, że jestem od niego zależna. To nie tak powinno być.
Podchodzi do mnie i staje przy drzwiach mojego samochodu skutecznie mi je blokując.
- Porozmawiaj ze mną.
- To, że nie wybrałam jego, nie oznacza, że wybrałam ciebie, Justin - mówię pewnym głosem.
Chłopak jeszcze przez chwilę twardo patrzy się w moje oczy, ale z każdą sekundą ta twardość maleje. Powoli odsuwa się od samochodu, a wtedy ja wchodzę do środka i nie wahając się odpalam silnik i wyjeżdżam z podjazdu.
Nie chcę żyć w ten sposób.
****
Witam!
Wiem, wiem, rozdział powinien pojawić się wczoraj, ale naprawę nie miałam kiedy go napisać. Ja teraz wracam do domu i od razu idę na próby do bierzmowania i dosłownie całe dnie spędzam poza domem.
Niedługo mam egzaminy gimnazjalne i zastanawiam się czy nie zrobić sobie jakiejś przerwy na ten czas lub po prostu wstawiać rzadziej rozdziały. Teraz przychodzi taki czas, że będę musiała się non stop uczyć :")
Ten ostatni raz wstawię rozdział w niedzielę poniedziałek lub wtorek, a później albo będzie dopiero po moich testach gimnazjalnych (czyi za jakieś trzy tygodnie:")), albo np w weekendy. Jeszcze tego do końca nie ustaliłam :')
Victoria xx
Żeby Sam nie zrobiła sobie krzywdy w tym samochodzie :0 czekam u nexta
OdpowiedzUsuńP.S. nie martw się egzaminami, bo napewno jesteś bardzo inteligentna i nie masz się czego obawiać, a rozprawkę pewnie napiszesz na max po takich ćwiczeniach, jakimi są blogi (i to dobrze napisane blogi! ) zapraszam do mojego liceum! XD
UsuńZnam twój ból:( też mam testy i sama nie wiem w jaki sposób mam się na nie uczyć, ale życzę powodzenia w nauce i żeby dobrze Ci poszły testy ❤ a co do rozdziału, to nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale czekam z niecierpliwością na następny 💖
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ♥ 😍
OdpowiedzUsuńOkur dodawaj ale rzadziej. Ale jest problemem, bo nie wytrzymam 2 tygodni bez rozdziału yh
OdpowiedzUsuńOd połowy tego rozdziału szczerzę się do ekranu jak głupia. To jest genialne i na pewno jest jeszcze pierdyliard słów do opisania tego rozdziału, ale nic nie przychodzi mi do głowy, eh. Ah, Sam... Gorąca z Ciebie kobieta, jeju. Mam nadzieje, że dojedziesz w porządku na miejsce i nie będzie żadnego wypadku xD Justin, biedny, poszkodowany, smutny, ale przeżyje. Przeżyje jak zawsze. (Mam nadzieję)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział. Życzę strasznie dużo weny! I w dodatku powodzenia. :)
I znowu odjechała tak po prostu, chociaż ja to bym już tam dawno płakała albo usiadła na ziemi, pewnie tak. Taka moja natura😊😁😂
OdpowiedzUsuńOhh! Dobrze, że jesteś. Uff jak dla mnie rozdział super bo lubie drame :P
OdpowiedzUsuńRozumiem, że masz naukę i bierzmowanie ale nie zapomniaj o nas. Będziemy czekać nawet trzy tygdonie chociaż wolałabym tyle nie czekać. Powodzenia ze wszystkimi sprawami :*
E.
Fajny rozdział. Mam tylko nadzieje ze ostatecznie wybierze Justina. Powiedzenia
OdpowiedzUsuńNo dobrze ze chociaz Matt z glowy.. ale co z reszta ewww!!! Ogolnie to genialny, jak zwykle! Weny :*
OdpowiedzUsuńSam mnie wkurwia:') Powinna wcześniej wybrać jednego z nich a nie po kryjomu być z obyma :')
OdpowiedzUsuńTeraz i Matt cierpi i Justin��
Brawo Sam
/e
Co tu tak mało komentarzy? myślałam, że będę jak zwykle 30, a tu 10 haha
OdpowiedzUsuńO matko! ale się pozmieniało...
mam nadzieję, że Sam szczęśliwie dotrze do domu, a Justin ją przeprosi za to wszystko i znów zaczną się dogadywać, a co do Matta to nie wiem, ale miałam wrażenie, że on za chwilę nie wytrzyma i ją uderzy...
z niecierpliwością czekam na kolejny
A.T
Boże, jak mało komentarzy, jestem w szoku. O.o
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze jest genialny, mam ochotę zabić Justina, naćpał się pewnie albo aż tak bardzo upił, że powiedział to Mattowi.
Matt.
Mój boże, gdyby każdy chłopak był taki, świat byłby piękny. 😭 moze oprócz szarpania dziewczyną...
Mam nadzieję, że mimo tego co ona powiedziała będzie z Justinem, bo to są moje gołąbeczki, przypomnę, że Jam i is real więc ona musi my wybaczyć on musi przeprosić jeszcze raz. Mam nadzieję też, że mimo tych 12(?) teraz komentarzy dodasz dzisiaj rozdział, a jeśli nie to...przeżyje. Wstydzę się za nas czytelników, rozdział jest genialny, dużo się dzieje, a ja widzę kilkanaście komentarzy.
Co do egzaminów, nieważne co postanowisz, warto czekać. Trzymam kciuki, życzę powodzenia w nauce, na teście również (idk czy jeszcze będę miała okazje i życzyć 😂) weny, czasu i wgl, znasz tą formułkę. 😂
Kocham. ❤
Po co Justin mówił wszystko Mattowi, teraz Sam może już mu tak nie ufać... chociaż nie lubię postaci Matta to teraz mi go jest szkoda... cudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie mega! Ludzie co jest?! Komentujemy, halo! ❤
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, z resztą jak każdy!
OdpowiedzUsuńTestami się nie przejmuj, za miesiąc mam maturki, a testy gimnazjalne z perspektywy są niczym ;) - Kasia
Nie spalam noc z nadzieją na nowy rozdział:/
OdpowiedzUsuńKurczę to jest świetne! Życzę powodzenia na egzaminach!
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy ;)
Powodzenia życzę na egzaminach tez piszs :* :( Moim zdaniem narazie dak sb spokój i się ucz bo ten czas jest najgorszy a zarazem najlepszy dla nas wiem co mówię w szkole cisna jak nwm ale potem będzie można odetchnąć :) A wyniki bardzo dużo znaczą :) A co do rozdziału to fenomenalny :) Z każdym rozdziałem jest o niebo lepiej. Ale smutno jest mi z tego powodu ze nie są razem i po ostatnim wydarzeniu nie zapowiada się na to żeby byli :( Co do tych egzaminów jeszcze raz odpuść blog na chwile my damy rade sobie a ty bierz się do nauki żebyś mogła pochwalić się nam dobrymi wynikami :D :* O boże pierwszy raz się tak rozpisałam mam nadzieje ze to przeczytasz :( Czekam na kolejny rozdział (mam nadzieje ze po 20 kwietnia nie wcześniej ) :*
OdpowiedzUsuńMega :*
OdpowiedzUsuńuwielbiam :3
OdpowiedzUsuńNext :)
OdpowiedzUsuńKocham ��
OdpowiedzUsuńBłagam dodaj jutro rozdział w moje urodziny 😭😭 to będzie najlepszy prezent:(
OdpowiedzUsuńTaa.... rozdział będzie w poniedziałek albo we wtorek..... ;/ dodasz dziś? :)
OdpowiedzUsuńRozdział THE BEST
OdpowiedzUsuń