||Sam||
Z wyraźną paniką w oczach patrzę się raz na Justin'a, a raz na Emmę i Matt'a. To najgorszy z możliwych momentów, jakie mógł wybrać do wyznania mi tego, ale gdzieś pomiędzy zdenerwowaniem i strachem czuję radość. Nawet nie potrafię opisać tego tak bardzo nieracjonalnego uczucia.
- Najpierw zostawiasz mnie w swoim własnym pokoju i biegniesz za tą suką - mówi wskazując na mnie ręką. - A teraz wyznajesz jej miłość? Czy to jakieś pierdolone żarty?
- Przestań mówić o niej w taki pieprzony sposób - warczy Justin.
Kątem oka spoglądam na Matt'a, który wciąż nic nie mówi.
- To sprawa między nami. To ja powiedziałem to do niej, nie ona do mnie. Nie atakuj jej - Justin robi wszystko, żeby mi oberwało się jak najmniej, a ja przez to czuję jeszcze większe wyrzuty sumienia.
- Mam to w głębokim poważaniu Justin! - krzyczy. - Nawet już nie mam ochoty udawać!
Marszczę brwi i patrzę się na blondynkę, która wygląda tak jakby zwariowała.
- Udawać czego? - odzywam się po raz pierwszy.
Emma przechyla głowę do tyłu i zaczyna chichotać.
- Tego wszystkiego - wymachuje ręką z szalonym uśmiechem. Robi krok w stronę Justin'a i zaczyna mówić: - Nigdy cię nie lubiłam.
Słucham?
Mój mózg nie bardzo potrafi zarejestrować to co się właśnie dzieje. Co oznacza: Nigdy cię nie lubiłam? Tyle razy dawała mi w kość tylko dlatego, że była zazdrosna o Justin'a, a teraz mówi, że go nie lubi? To nie ma żadnego sensu.
- Tak, Justin - kontynuuje, gdy ten nic nie odpowiada. - Kiedy napisałeś do mnie z prośbą o załatwienie ci miejsca w Stanford, pomyślałam sobie: czemu nie? - wzrusza ramionami. - To dobra okazja żeby się zemścić.
Spoglądam w zmartwieniu na Justin'a, który zaciska ręce w pięści. Ta sytuacja, robi się coraz bardziej popieprzona.
- Zabiłeś go - mówi patrząc się na niego twardo. - Zabiłeś osobę, którą kochałam. I uwierz mi, że przez cały ten czas nienawidziłam cię tak mocno jak tylko się da. Nie mam pieprzonych koszmarów! Nigdy nie chodziłam do psychologa z powodu śmierci Jake'a! Zastąpiłam to nienawiścią do ciebie i to naprawdę zajebiste - warczy na niego.
Przełykam gulę w gardle i próbuję się uspokoić. Mam teraz niesamowitą ochotę rzucić się na tą sukę. Od początku wiedziałam, że jest z nią coś nie tak. To jej udawanie, sztuczna miłość.
- Do kurwy, Emma. Przeginasz - ku mojemu zdziwieniu Matt staje po stronie Justin'a.
Zaciska szczękę i patrzy się na swoją już niedługo przyrodnią siostrę.
- Nie obchodzi mnie to. Chcę żeby cierpiał! - odkrzykuje do niego tak jakby to co robi było najnormalniejszą rzeczą na świecie.
Martwi mnie to, że Justin jak do tej pory nie odezwał się ani słowem.
- Jak możesz być takim potworem? - warczę na nią i staje przy swoim byłym chłopaku.
Cholera, przecież on ledwo się pozbierał po jego śmierci. Obwiniał się cały ten czas i dopiero teraz udało mu się chociaż trochę z tym pogodzić.
Emma patrzy się na mnie przeszywającym wzrokiem.
- Nie widzisz, że on nie potrafi robić nic oprócz krzywdzenia ludzi? - zwraca się do mnie. - Zabił swojego brata, odebrał ci pieprzone dziewictwo kiedy nawet o tym nie wiedziałaś i ranił mnie naprawdę wiele razy! Ktoś taki jak on nie powinien istnieć! - krzyczy tak jakby to miało mnie przekonać.
- On go nie zabił! I bardzo dobrze o tym wiesz. Po prostu wmawiasz sobie inne gówna tylko po to, żeby poczuć się lepiej.
Nagle Justin bez słowa odwraca się i odchodzi.
Emma patrzy się na niego i uśmiecha lekko.
- Biedny chłopczyk się załamał - mówi cierpko. - Idź go lepiej pociesz - i po tych słowach jakby nigdy nic odchodzi.
Gdy Emma odchodzi patrzę się raz na Matt'a, a raz na Justin'a odchodzącego w ciemność.
Nadal nie wygląda najlepiej po tym wypadku, ale na pewno lepiej niż dwa tygodnie temu.
Cholera. Co ja mam teraz zrobić?
- Idź za nim - mówi cicho. - Porozmawiamy później.
Wzdycham i podchodząc do niego szybkim krokiem składam pocałunek na jego policzku.
- Dziękuję - szepczę i chwilę później biegnę za Justin'em.
To pewnie nie zaskoczenie, że nie mogę go znaleźć.
Jakim cudem ta sytuacja tak się zmieniła, że Emma zaczęła atakować Justin'a? To wszystko nie ma składu. Dlaczego tak bardzo go nienawidzi. Zapewne Justin powiedział jej o tym jak doszło do wypadku. Nie może go za to winić. Jestem pewna, że kiedy Jake skakał brał pod uwagę niebezpieczeństwo i to co może mu się stać.
Biegam po całym kampusie, ale mam wrażenie, że to i tak na nic. Nie ma go nigdzie na zewnątrz. Wiem to.
Wyciągam telefon żeby do niego zadzwonić, ale tak jak myślałam, włącza się poczta. Przeczesuje włosy ręką i próbuję domyśleć się gdzie mógł pójść. Rozglądam się po całym parku i w świetle latarni, zauważam uchylone drzwi od jednego z budynków. Szybkim krokiem idę w tam tą stronę. Kiedy wchodzę do środka wszędzie jest ciemno. To chyba budynek nauk ścisłych, co oznacza, że jest gigantyczny. Jak ja mam go tutaj znaleźć?
Przechodzę przez cały hol i idę schodami na górę. Na pewno nie poszedł do żadnej zwykłej sali.
To Justin.
Nieważne co się dzieje on szuka... widoków.
Nagle dostaję olśnienia. Nie myśląc za wiele wchodzę na ostatnie piętro i szukam wejścia na dach. Po kilku minutach dostaje się tam gdzie chcę. Otwieram drzwi przeciwpożarowe i od razu wita mnie powiew zimnego powietrza. Ciągle mam na sobie bluzę Justin'a. Rozglądam się po dachu, aż mój wzrok ląduje na osobie siedzącej betonowej odstającej zabudowie. Ma pochyloną głowę i twarz schowaną w dłoniach.
Moje serce momentalnie pęka.
Nienawidzę Emmy. Przysięgam, nienawidzę jej całą sobą.
Podchodzę do niego i ostrożnie klękam przy nim, by za chwilę zabrać ręce z jego twarzy. Nadal nie podnosi głowy aby na mnie spojrzeć. Kładę dłoń na jego policzku i przytulam się do niego, aby dać mu trochę otuchy. Nie odwzajemnia mojego uścisku.
- Ona ma racje - słyszę jego zachrypnięty głos. - Powinnaś trzymać się ode mnie z daleka.
Kręcę gwałtownie głową i zmuszam go do tego żeby na mnie spojrzał. Kiedy jego czekoladowe tęczówki zatrzymują się na moich zielonych oczach, wzdrygam się.
Chcę mi się płakać, gdy widzę go w takim stanie.
- Nic z tego co powiedziała nie jest prawdą - mówię patrząc się na niego przeszywającym wzrokiem. - Ona nie ma racji. Przecież wiesz, że jego śmierć to nie twoja wina. Byłeś dzieckiem. Nie wiedziałeś co się stanie - chcę żeby w to uwierzył i w końcu przestał się tym zadręczać.
Kręci głową pokazując, że się ze mną nie zgadza.
- Jestem potworem, Sam - odpowiada cierpko. - I bardzo dobrze o tym wiesz. Przeze mnie Jake nie żyje. Zabrałem ci pierdolone dziewictwo i zraniłem cię tyle pieprzonych razy - robi pauzę. Przeraża mnie pewność w jego głosie, ale staram się tego nie okazywać. - Potrafię tylko niszczyć.
- Mnie nie zniszczyłeś - zauważam. - Jestem tutaj. Popełniłeś wiele błędów, ale nie jesteś jedyny. Ja też zrobiłam bardzo dużo złych rzeczy.
Znowu kręci głową i zabiera moje ręce z jego twarzy.
- Przestań - warczy. - Po prostu przestań i spójrz prawdzie w oczy, Sam. Jestem popieprzony. Nawet nie umiem zapanować nad swoją złością - patrzy się na mnie twardo. - Nie zniszczyłem cię. Jeszcze. To tylko pieprzona kwesta czasu zanim coś spierdolę. Jesteś mądra, Sam. Teraz wstaniesz i wrócisz do Matt'a - mówi. - Jeszcze nie jest za późno.
Nie wierzę w to. Nie wierzę, że przez słowa tej głupiej suki tak szybko się poddaje. Przecież miał walczyć. Miał walczyć o to, żebym nie wyjechała, żebym została z nim. A teraz tak po prostu każe mi wracać do Matt'a? Zaczynam płakać. Jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak bezradnie jak teraz. Jestem żałosna. Niby go nie chcę, a kiedy to on mnie zostawia czuję się jak ostatni wrak. Nie może mi tego zrobić.
Kładę dłonie po oby stronach jego twarzy i przysuwam się do niego tak, że nasze nosy prawie się stykają.
- Nie, nie, nie - mówię błagalnym głosem. - Zniszczysz mnie, jeżeli mnie zostawisz - szlocham i przymykam oczy, kiedy on opiera swoje czoło o moje.
- Nie wiem czego chcę, a w mojej głowie jest niesamowity bałagan, ale nie możesz mnie zostawić. Potrzebuję cię, Justin - mamroczę w jego usta.
Cierpi, czuję to. Ale odepchnięcie od siebie ludzi na których mu zależy nie jest dobrym pomysłem. On potrzebuje mnie, a ja jego.
Tak działa nasza chora relacja, ale właśnie to sprawia, że jesteśmy inni.
Kiedy kładzie rękę na moim policzku, czuję ciepło rozchodzące się po całym moim ciele.
- Nie zasługuje na ciebie, nie zasługuje na--
Przerywam mu pocałunkiem. Łączę nasze usta, a Justin od razu pogłębia pocałunek. Przenoszę dłonie na jego szyję i robię wszystko, aby odwrócić jego uwagę od tego całego bałaganu, który przed chwilą zrobiła Emma. Podnoszę się i chwilę później znajduję się na jego kolanach. Przejeżdżam językiem po jego dolnej wardze, a gdy chłopak uchyla usta nasze języki zaczynają toczyć walkę o dominację. Jego dłonie suną wzdłuż mojej talii i zatrzymują się na moich biodrach. Chłopak pogłębia pocałunek z jeszcze większą pasją. Wkładam dłonie w jego włosy i ciągnę za ich końce.
- Nadal uważam, że powinnaś odejść - mamrocze Justin w moje usta i tym samym przerywa nasz pocałunek.
Odsuwam się od niego delikatnie i posyłam mu wzrok pełen troski.
- Przestań - jęczę bezradnie. - Nie zostawię cię.
Zawiewa wiatr, a Justin lekko drży pod wpływem zimna. Przysuwam się do niego i obejmuję go.
- Dlaczego to robisz? - szepcze w moje włosy.
Wzmacniam uścisk i chowam twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Bo nie mogę patrzeć na to jak znowu się obwiniasz. Jesteś dobry, Justin - mruczę. - To wszystko, to po prostu przeszłość - szepczę składając pocałunki na zarysie jego szczęki.
Justin bierze moją twarz w swoje dłonie i posyła mi zraniony wzrok.
- Jesteś moim aniołem, Sam - mówi cicho.
- Nadal uważam, że powinnaś odejść - mamrocze Justin w moje usta i tym samym przerywa nasz pocałunek.
Odsuwam się od niego delikatnie i posyłam mu wzrok pełen troski.
- Przestań - jęczę bezradnie. - Nie zostawię cię.
Zawiewa wiatr, a Justin lekko drży pod wpływem zimna. Przysuwam się do niego i obejmuję go.
- Dlaczego to robisz? - szepcze w moje włosy.
Wzmacniam uścisk i chowam twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Bo nie mogę patrzeć na to jak znowu się obwiniasz. Jesteś dobry, Justin - mruczę. - To wszystko, to po prostu przeszłość - szepczę składając pocałunki na zarysie jego szczęki.
Justin bierze moją twarz w swoje dłonie i posyła mi zraniony wzrok.
- Jesteś moim aniołem, Sam - mówi cicho.
***
Justin znowu odprowadza mnie pod salę do ćwiczeń i zapewniając mi, że nic mu nie jest wraca do swojego bractwa. Martwię się o niego, ale przecież nie mogę traktować go jak dziecko i wszędzie za nim chodzić.
Wchodzę na salę spóźniona ponad dwadzieścia minut. Margo mnie zabije, to pewne. Gdy drzwi się za mną zamykają powstaje echo i oczy wszystkich dziewczyn zwracają się w moją stronę. Szybkim krokiem do nich podchodzę.
- Gdzie byłaś? - pyta Margo patrząc się na mnie dziwnie.
- Musiałam coś załatwić - mamroczę.
Kapitan drużyny daje sobie ze mną spokój i zaczyna tłumaczyć reszcie nowe kroki. Idę w stronę ławek, aby zdjąć z siebie bluzę. Jedna z dziewczyn przygląda mi się, a chwilę później zadaje pytanie:
- Czy to bluza Bieber'a? - gdy zadaje pytanie Margo znowu wlepia we mnie swój wzrok.
Kilka dziewczyn, w tym Rita milknął i przyglądają się tej sytuacji.
- Ta... - mamroczę pod nosem. - Było mi zimno, więc mi ją pożyczył - wzruszam ramionami, jakby to nie było nic wielkiego.
Zdejmuję ją z siebie i w zwykłym t-shirt'cie staję przy swojej przyjaciółce. Kiedy trening znowu zostaje wznowiony i nikt już nie zwraca na mnie uwagi, odzywa się do mnie Rita.
- Masz mi wszystko opowiedzieć - mówi cicho.
***
Następnego dnia zanim pójdę na zajęcia, zachodzę do kawiarni przy kampusie. Potrzebuję kawy i to pilnie. Wchodzę do średniej wielkości lokalu i zamawiam małą latte. Pewnie się spóźnię, ale to i tak tylko ekonomia. Nie jest mi to jakoś bardzo potrzebne do życia.
- Cześć Sam - słyszę przy sobie głos.
Przekręcam głowę i zauważam Harry'ego, który uśmiecha się do mnie. Odwzajemniam uśmiech.
- Cześć - odpowiadam.
Chłopak otwiera usta, aby coś powiedzieć, ale w tym samym momencie dostaję swoją upragnioną kawę od pani w średnim wieku.
- Wiem o tym co stało się wczoraj - zaczyna nagle przyjaciel Justin'a.
Marszczę brwi i odsuwam się, aby udostępnić miejsce komuś innemu.
- Powiedział ci? - pytam niedowierzając.
- On niewiele chciał mówić - cały Justin. - Ale trochę powiedział mi Matt... No i Emma. Cholera, nie wiedziałem, że taka z niej suka - wyznaje wzdychając. - Byłem pewny, że ona jest w nim zakochana - mówi. - Może nawet trochę wykraczając poza normę - dodaje.
Przytakuje mu głową.
- Cóż... Też tak myślałam - mamroczę. - Ale najwyraźniej każdy z nas dał się wciągnąć w jej grę.
Harry płaci za swoją kawę i kręci niedowierzająco głową.
- Dla mnie to nadal nieprawdopodobne. Ciekawe co teraz zrobi Justin - mamrocze.
Upijam łyk ciepłego napoju i posyłam mu pytający wzrok.
- Co masz na myśli?
Harry zaczyna wychodzić z lokalu, a ja dotrzymuje mu kroku.
- Teraz kiedy Emma jest przeciwko niemu, będzie miał duży problem z zostaniem w tej uczelni. To praktycznie niemożliwe.
Czuję narastający niepokój. Czy Emma jest na tyle złą osobą, że może go usunąć z te szkoły? Nigdy nie widziałam jej ojca. Nie wiem czy ulega wpływom swojej córki, ale to nadal bardzo poważna sprawa.
- Przecież ona nie może tego zrobić... - mówię pełna niepokoju.
- Nie znasz jej - kręci głową Harry. - Ta dziewczyna jest zdolna do wszystkiego.
Idziemy w stronę budynku, w którym mam zajęcia. Emma nie może wywalić go ze szkoły z powodów osobistych, tym bardziej, że on nic nie zrobił. To niesprawiedliwe.
- Powinniśmy coś z tym zrobić - proponuję.
Harry zgadza się ze mną.
- Masz racje. Na razie po prostu bądź przy nim - mówi. - Niby trzyma się dobrze, ale to Justin. Nawet jeżeli na zewnątrz wszystko z nim okej, nie zawsze tak jest naprawdę.
- Okej - mamroczę cicho.
Zatrzymujemy się przed drzwiami budynku.
- Wymyśliłeś coś na imprezę? - pytam, a on od razu się uśmiecha.
- Coś tam kminię - odpowiada tajemniczo. - Jeżeli nie chcesz umrzeć z zazdrości, lepiej nie przychodź - śmieje się.
Uderzam go lekko w ramię i zaczynam chichotać.
- Nie będę o niego zazdrosna - próbuję się bronić.
Harry patrzy się na mnie pobłażająco.
- Jasne, te wszystkie seksowne striptizerki i--
- Matko, zamknij się już! - krzyczę zatykając uszy, a on tylko się ze mnie śmieje.
- Trochę striptizerek nigdy nikomu nie zaszkodziło - mówi, a ja w tym samym czasie czuję niemiły uścisk w brzuchu, jak tylko sobie pomyślę, że przy Justin'ie miała by tańczyć jakaś głupia...
- Żadnych striptizerek - grożę mu mrużąc oczy.
Chłopak unosi ręce do góry i zaczyna odchodzić.
- Zastanowię się nad tym - mruczy z cwanym uśmiechem.
Puszcza mi oczko i odwraca się tyłem do mnie.
Moja duma nie przeżyje Justin'a wśród striptizerek. Nie ma mowy.
***
Jeszcze tylko trening i oficjalnie będę mogła zacząć weekend. Cały dzień nie widziałam Justin'a. Mam nadzieję, że dzisiaj kiedy będziemy ćwiczyć na boisku uda mi się zamienić z nim chociaż słowo. Naprawdę się o niego martwię.
Kiedy przychodzę na miejsce wszyscy już są. Chłopcy grają, trener krzyczy, a dziewczyny się rozgrzewają.
Matt, gdy tylko mnie zauważa schodzi z trybunów, aby się ze mną przywitać. Naprawdę mi go szkoda. Niedawno co miał znowu możliwość grania, a teraz przez ten wypadek znowu musi grzać ławkę. Gdy ciemnowłosy się do mnie zbliża czuję narastający niepokój. Jeszcze nie rozmawialiśmy o tym, co stało się wczoraj i o tym co usłyszał.
Rozglądam się po boisku i zauważam Justin'a, który nam się przygląda. Nie potrafię rozszyfrować jego wyrazu twarzy.
- Cześć - mruczy Matt i nachyla się, aby mnie pocałować.
Nagle przed oczami staje mi scena z wczorajszej nocy. Justin stojący przede mną. Jego zakłopotanie.
Zakochuję się w tobie.
Czuję się tak jakby coś mnie oparzyło. Przekręcam głowę i szybko nadstawiam policzek, aby nasze usta się nie zetknęły. Matt składa pocałunek na moim policzku i nic nie mówi na moje dziwne zachowanie. Kątem oka spoglądam na swojego byłego chłopaka, który ma ulgę wymalowaną na twarzy.
Nawet już nie potrafię pocałować Matt'a.
Albo to Justin tak miesza mi w głowie, albo to ja oszalałam.
- Jeżeli chodzi o wczoraj...- zaczynam nawet nie wiedząc co tak naprawdę chcę powiedzieć.
- Nie tłumacz się - przerywa mi. - To on powiedział to do ciebie, nie ty do niego, więc to nic takiego. Prawda?
Przytakuje słabo głową i czuję uścisk w brzuchu. Mam tak za każdym razem gdy kłamię.
- Nie wiedziałem tylko, że masz zamiar wyjeżdżać... - zauważa.
Wzdycham.
Całkiem zapomniałam jakkolwiek go o tym poinformować.
- Miałam ci o tym powiedzieć... - zaczynam się tłumaczyć.
Matt wyciąga rękę, aby schować mi włosy za ucho, a ja muszę się powstrzymywać, żeby nie odskoczyć do tyłu.
Cholera, muszę coś w końcu zdecydować i to koniecznie.
- Czemu chcesz wyjechać?
- Chcę się przenieść do Yale po pierwszym semestrze - mówię wzruszając ramionami. - Nie podoba mi się tutaj... Nie czuję tej szkoły - szepczę.
Matt przytakuje głową i uśmiecha się smutno.
- Fajnie, że chociaż przez chwilę pomyślałaś o mnie - mówi sucho.
Czuję ukucie w sercu. Otwieram usta, aby mu odpowiedzieć, ale żadne słowa nie zostają wypowiedziane. Nie mam nic na swoją obronę. Kompletnie nic.
- Sam! Zaczynamy, pośpiesz się! - słyszę za sobą krzyk Margo.
Robię krok do tyłu i posyłam mu wzrok.
- Później dokończymy naszą rozmowę. Obiecuję - po tych słowach udaję się w stronę dziewczyn z drużyny.
Nawet już nie potrafię pocałować Matt'a.
Albo to Justin tak miesza mi w głowie, albo to ja oszalałam.
- Jeżeli chodzi o wczoraj...- zaczynam nawet nie wiedząc co tak naprawdę chcę powiedzieć.
- Nie tłumacz się - przerywa mi. - To on powiedział to do ciebie, nie ty do niego, więc to nic takiego. Prawda?
Przytakuje słabo głową i czuję uścisk w brzuchu. Mam tak za każdym razem gdy kłamię.
- Nie wiedziałem tylko, że masz zamiar wyjeżdżać... - zauważa.
Wzdycham.
Całkiem zapomniałam jakkolwiek go o tym poinformować.
- Miałam ci o tym powiedzieć... - zaczynam się tłumaczyć.
Matt wyciąga rękę, aby schować mi włosy za ucho, a ja muszę się powstrzymywać, żeby nie odskoczyć do tyłu.
Cholera, muszę coś w końcu zdecydować i to koniecznie.
- Czemu chcesz wyjechać?
- Chcę się przenieść do Yale po pierwszym semestrze - mówię wzruszając ramionami. - Nie podoba mi się tutaj... Nie czuję tej szkoły - szepczę.
Matt przytakuje głową i uśmiecha się smutno.
- Fajnie, że chociaż przez chwilę pomyślałaś o mnie - mówi sucho.
Czuję ukucie w sercu. Otwieram usta, aby mu odpowiedzieć, ale żadne słowa nie zostają wypowiedziane. Nie mam nic na swoją obronę. Kompletnie nic.
- Sam! Zaczynamy, pośpiesz się! - słyszę za sobą krzyk Margo.
Robię krok do tyłu i posyłam mu wzrok.
- Później dokończymy naszą rozmowę. Obiecuję - po tych słowach udaję się w stronę dziewczyn z drużyny.
***
Po treningu chcę porozmawiać z Matt'em, ale on znika gdzieś w tłumie. Wychodzę z boiska ze smętną miną. Obraził się na mnie? Czy mógłby obrazić się o takie coś?
Oczywiście, że tak... Nie jest głupi. Nie będzie ślepo biegał za mną całe życie. Najpierw wyznanie Justin'a, później wiadomość o przeniesieniu. Pewnie ma swoją własną teorię wszystkiego...
W tłumie nie zauważam też Justin'a, więc tak po prostu wracam do bractwa. Kiedy tylko wchodzę do tego domu modlę się, aby nie spotkać na swojej drodze Emmy i jak na razie mi się udaje. Mam wrażenie, że po tym co stało się wczoraj widzę w niej jeszcze większą wariatkę niż widziałam do tej pory.
Wbiegam na górę do swojego pokoju. Tracy tutaj nie ma co ostatnio w ogóle mnie nie dziwi. Ciągle gdzieś znika. To trochę tak jakbym nie miała współlokatorki. Czasami nawet nie wraca na noc.
Mam na sobie zwykłe jeansowe spodenki i czarną koszulkę. Otwieram szafę i wyjmuję z niej swoją czarną bluzę i szarą Justin'a.
Przynajmniej mam pretekst żeby się z nim spotkać. Muszę mu ją oddać.
Zmieniam buty na zwykłe czarne trampki, włosy związuje w wysoki kucyk i wychodzę. Oczywiście cały dom przemierzam w ekspresowym tempie tak aby nie wpaść na kogoś niechcianego.
Teraz moje przeniesienie do Yale staje się jeszcze lepszym pomysłem. Nie mogę mieszkać w tym domu, bo jest tutaj Emma, nie mogę się uczyć na tym uniwersytecie, bo jest tutaj Emma. Yale w tym wypadku wydaje się być pieprzonym zbawieniem.
Wychodzę na dwór i wysyłam Justin'owi wiadomość z pytaniem gdzie jest. Odpowiedź przychodzi natychmiast.
Od: Justin
Tam gdzie wczoraj cię przyprowadziłem.
Wzdycham.
W głowie próbuję sobie przypomnieć drogę do tego miejsca i po niecałych dwudziestu minutach jakoś mi się to udaje. Wspinam się po niewielkiej górze i staram się omijać wszystkie dziury i kałuże pełne błota. Kiedy jestem już na samej górze, zauważam Justin'a, który opiera się o to samo drzewo co wczoraj.
- Przyniosłam twoją bluzę - mówię tym samym zwracając na siebie jego uwagę.
Kładę ją przy nim i siadam obok niego. Jest blady. Tak jakby nie spał całą noc. Widać po nim, że ciągle się zamartwia całą tą sytuacją.
- Czy ty coś dzisiaj jadłeś? - pytam zatroskana jego stanem.
Chłopak powoli kręci głową.
- Nie miałem na to czasu... - odpowiada cicho.
Wzdycham i wyciągam do niego dłoń.
- Oszalałeś? - unoszę głos. - Nie możesz tak, Justin. Musisz zacząć normalnie funkcjonować.
Blondyn przewraca oczami i chowa twarz w dłonie.
- Mam ważniejsze sprawy na głowie, Sam.
- Chodzi o wczoraj i o to co powiedziała Emma? - pytam. - Przecież ci mówiłam--
- Nie... To znaczy tak, ale nie do końca o to chodzi - mamrocze niewyraźnie.
Zabiera ręce z twarzy i patrzy się na mnie.
- Więc co się stało?
Nastaje chwila ciszy. Ja układam sobie w głowie najgorsze scenariusze, a on wygląda tak jakby miał zaraz paść z wykończenia. Wygląda jak duch.
- Dostałem wezwanie do budynku administracyjnego - wyjaśnia, a ja się czuję tak jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. - Emma powiedziała, że sprzedaję pierdolone narkotyki - warczy i uderza dłonią w ziemię.
Biorę oddech i obserwuję go niepewnie.
- Sprzedajesz? - pytam cicho, a on automatycznie kręci głową.
- Nie, nigdy nie pakowałem się w takie gówna - mamrocze. - Powiedzieli mi, że jeżeli odejdę z własnej woli nic mi nie grozi...
- Nie możesz - zaprzeczam od razu. - Przecież to głupota. Nic na ciebie nie mają - warczę. - Nie mogą cię wyrzucić.
- Nie rozumiesz - kręci głową. - To Emma. Skoro ona tak powiedziała, to ich to nie obchodzi.
Milknę i opuszczam wzrok.
To wszystko jest jak jakiś pieprzony żart.
- Więc co zrobisz? - pytam cicho.
- Rzucę szkołę? - jego odpowiedź brzmi bardziej jak pytanie. - Nie wiem. Kurwa, pierwszy raz w życiu po prostu nie wiem.
- Możemy im udowodnić, że jesteś niewinny.
Justin prycha i patrzy się na mnie pobłażająco.
- Ta suka chce się zemścić i właśnie to kurwa robi - warczy.
- Możemy im udowodnić, że jesteś niewinny.
Justin prycha i patrzy się na mnie pobłażająco.
- Ta suka chce się zemścić i właśnie to kurwa robi - warczy.
***
Ktoś na asku napisał mi, że ma urodziny, więc ja jako ta autorka z "dobrym serduszkiem" wstawiam rozdział właśnie dzisiaj, haha. Wszystkiego Najlepszego!
Ten rozdział taki trochę pomieszany, ale dzisiaj na niczym nie mogę się skupić i wyszło takie coś. Emma w końcu pokazała swoją prawdziwą twarz!
Piszcie co myślicie o rozdziale! :*
19 postaram się dodać w środę
Victoria xx
Okur first
OdpowiedzUsuńCały czas bawiłam się ustami i mi spuchly, jechowo. To z emocji!
Usuńcudo
OdpowiedzUsuńKOCHAM TEN ROZDZIAL BOZE. Ale jezeli wyjebia justina ze szkoly to sie wkurze i nareszcie sam troche odepchbela matta a emma okazala sie najwieksza suka swiata!!
OdpowiedzUsuń😍😍 niech sie zemszcza 😂😂😂
OdpowiedzUsuńTy to jednak potrafisz zaskoczyć! tego to się nie spodziewałam... że ona niby udawała to wszystko...
OdpowiedzUsuńświnia z niej
brak słów.
Teraz Sam z Justinem nie mogą się poddać i ją zniszczyć
A.T
Aaa! Mam rozpi***ol mózgu! Co się właśnie stało?! Jesteś mistrzynią sytuacji, które odwracają sytuację o 360°. Teraz mam tylko nadzieję, że
OdpowiedzUsuńa) zemsta Jusa i Sam będzie barrrrdzo słodka i suka Emma nie będzie mogła już nic spieszyć
b) w razie porażki (oby nie! ) Sam i Jus razem przeniosą się na inną uczelnię i to będzie takie awwwww
czekam na kolejny ♡♡♡♡♡
Emma ty pierdolona suko jak mogłaś!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że Sam teraz będzie z Justinem:)
Genialny! :)
OdpowiedzUsuńprzepraszam, dzisiaj stać mnie tylko na asfiogfjsdignsdiognsiognsdio omg! *-*
OdpowiedzUsuńKocham
OdpowiedzUsuńKocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Kocham
Wiem, bardzo kreaktywnie itp 😂
Po prostu >>
Rozdział cudowny, jak już mówiłam (właściwie to pisałam) kocham go!
Do następnego i wesołych świąt! 🐰
Kocham <3 niech Justin razem z Sam przepisza sie do Yale i będą tam szczesliwi :*
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt 🐰🐣 ^^
Eee nienawidze Emmy, a niech Matt sie skapnie o co biega XD TEAM JUSTIN❤ WENY!!!
OdpowiedzUsuńEmma jest chora jak ją znajde to zabije
OdpowiedzUsuńLove ♥ team Justin♥
OdpowiedzUsuńDziękuję za wspaniały prezent na urodzinki jesteś kochana ❤❤❤
OdpowiedzUsuńSkomentuje tak na szybko 😂 wiedziałam, że z Emma jest suką, nie lubiłam jej od początku. Jaram się bardzo, że Justin prawie wyznał jej miłość, no bo jak wyznaje, że się zakochuje to już nie ma odwrotu, c'nie? Btw mam taki boski pomysł, niech oni razem rzucą szkołę i podróżują po Stanach! XD Oni są chyba w Stanach, niech będzie, że w Stanach 😂 najwyżej się pośmiejesz, że nawet zbytnio nie wiem gdzie toczy sie akcja XD kocham, całuje, pozdrawiam, weny życzę, czasu i tak dalej 😂❤ ps. awh, cieszę się, że podobają ci się moje komentarze, twoje tez mi sie bardzo podobają (tak, dopiero teraz zauważyłam, że mi odpowiedziałaś😂) do środy mam nadzieję x
OdpowiedzUsuńNiech obydwoje pójdą do Yale. Cudowny rozdzial ♥
OdpowiedzUsuńJezu, to ff to moje życie serio! xd A ich dwójka jest taka idealna razem, że nie mogę :3 Nienawidzę Emmy za to za robi ;-; Głupia suka....no, ale czekam na następny, genialny rodział ❤
OdpowiedzUsuńUwielbiam, Uwielbiam Twój blog! <3
OdpowiedzUsuńPo prostu cudo!
Wspaniały ❤
OdpowiedzUsuńEmma.....:"""")
OdpowiedzUsuńNiech Sam z Justinem razem przeniosą się do Yale. Problem rozwiązany XD
Czekam na next:*
/e
Boze kiedy oni będą razem ? ♡
OdpowiedzUsuń♡♡♡
OdpowiedzUsuńOni nie mg go wyrzucić :(
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńCudowny :)
OdpowiedzUsuńUważam, ze ten rozdział jest zajefajny!! Serio. Wgl bardzo sie cieszę ze w koncu Sam nie jest obojętna i ze trzyma z Justinem. Super!!
OdpowiedzUsuńJak dla mnie mogą go wyrzucić tylko ze razem z Sam.
OdpowiedzUsuńOni zawsze misza być razem.
Justin + Sam = super opowiadanie.
Mam nadzije ze happy and będzie :D
*z góry przepraszam za spam*
OdpowiedzUsuńZapraszam na moje ff o Justinie 💗
Last-time-is-never-found-jbff.blogspot.com
Weszłam do kuchni, gdzie Mike siedział i pił herbatę.
-Cześć, co tam? - spytał.
-Weź nawet nie mów.. - jęknęłam. - Pokłóciłam się z Justinem, bo zrobił mi jakąś pieprzoną scenę przy fotografie i Scooterze. - warknęłam.
Wyjęłam z lodówki butelkę wody i wlałam sobie do szklanki. Usiadłam na przeciwko przyjaciela. Byłam taka zła, że mogłabym mu przyłożyć (Justinowi, oczywiście) ale się powstrzymałam.
-A o co dokładnie poszło?
-Miałam sesję do reklamy bielizny, tak? - spojrzałam na niego.
Chłopak skinął głową.
-Zaproponowali mi, żebym zapozowała bez stanika, a Justin zaczął krzyczeć, że nie ma takiej opcji i w ogóle. Kazali mu stamtąd wyjść, więc wielce obrażony sobie poszedł. Później pojechał a ja nie chciałam wracać piechotą no to cztery kilometry a nie miałam pieniędzy na taksówkę. Przyjechał a później zaczął na mnie krzyczeć. Do cholery jasnej jestem dorosła! - podniosłam głos.
-Ej, a on przypadkiem nie jest zazdrosny?
Odwróciłam wzrok i westchnęłam. Dokładnie. Justin jest zazdrosny. Ale czasy się zmieniły. Ja go nie kocham. Nie mogę zrezygnować z ważnej dla mnie pracy bo on ma jakiś cholerny problem.
-Tak, jest zazdrosny. - szepnęłam.
-Co masz na myśli? - spytał.
-On powiedział mi, że mnie kocha..
-A Ty?
-Nie kocham go, Mike. - w moich oczach zebrały się łzy.
-Na pewno?
-Tak, Mike! - krzyknęłam. - Chyba jestem pewna moich uczuć, tak?
-Okeey?
Chłopak wstał i wstawił szklankę do zlewu. Posłał po pocieszający uśmiech i opuścił kuchnię
kocham to ff ♥
OdpowiedzUsuńCudnyy ! *.* <3 czekam na nn ;3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKiedy będzie nowy? :) miał być w środę......
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <333
OdpowiedzUsuńEj???!! ;/
OdpowiedzUsuńŚwietny <3_czekam na nn
OdpowiedzUsuńTa Emma to zła kobieta jest nienawidzę francy. Już nie moge doczekać się kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuń