niedziela, 20 marca 2016

16. Daj mi szansę

||Justin||
Patrzę się na dziewczynę, która zaskoczona moją obecnością uchyla delikatnie usta. Sekretarka patrzy się raz na mnie, raz na Sam i najwyraźniej stwierdza, że nie powinna się wtrącać, bo szybko się wycofuje i znika za drzwiami. Podchodzę do dziewczyny, która dalej nie wie co powiedzieć.
- Wyjaśnij mi to - żądam wlepiając w nią przeszywający wzrok.
Ciągle mam nadzieję, że to jakieś pierdolone żarty.
Obserwuję jak przegryza wnętrze policzka i opuszcza wzrok. 
- Podjęłam tę decyzję wcześniej... Zanim my... - zaczyna tłumaczyć cicho.
- Zanim się ze mną przespałaś? - kończę za nią. Ciągnę za końcówki swoich włosów i wzdycham. - Właśnie, Sam. Spałaś ze mną, do kurwy - jęczę bezradnie. Nie obchodzi mnie jak żałośnie teraz brzmię. Ona nie może zostać w tej chujowej szkole. -  To nie jest pieprzone nic. Gdybyś tego nie chciała, zatrzymałabyś mnie zanim cokolwiek by się zaczęło - mówię i robię chwilową przerwę. Kładę rękę na jej policzek i zmuszam ją do spojrzenia na mnie. - Nie możesz mnie teraz zostawić.
Dziewczyna otwiera usta i po chwili je zamyka rezygnując z czegokolwiek co miała zamiar powiedzieć. 
- Sam? - mamroczę patrząc się na nią wyczekująco. 
Powoli kręci głową i odsuwa się ode mnie.
- Podjęłam decyzję wcześniej - zaczyna cicho. - Nie chce być w Stanford... Nie czuję się tam dobrze. To nie jest nic związanego z nami... Moja decyzja nie ma z tym nic wspólnego. 
Unoszę brwi i powstrzymuję się przed wybuchnięciem śmiechem, który i tak nie miałby w sobie krzty humoru.
- Więc to jest twój sposób? - pytam niedowierzając. - Bo prościej jest się przenieść, zamiast po prostu spojrzeć prawdzie w oczy.
Dziewczyna posyła mi wkurzony wzrok i wyrzuca ręce w powietrze.
- Jakiej prawdzie? - warczy na mnie.
- Ciągle coś do mnie czujesz Sam. - Po tych słowach automatycznie zaczyna kręcić głową. 
- Nie rozumiesz, to i tak nic nie daje? - zadaje pytanie i jeszcze bardziej się ode mnie odsuwa. - Jestem  z Matt'em. Prędzej czy później, ty wrócisz do Emmy i oboje wiemy, że to i tak by się nie udało.
Posyłam jej krytyczny wzrok i wzdycham.
- Dlaczego miałoby się nie udać? - jęczę mając dosyć walki z nią.
Czemu ona jest do kurwy aż tak uparta?
- Jesteśmy innymi ludźmi, Justin. Wszystko się zmienia. My też. 


***

 Po południu zaczyna się mecz. 
Całe trybuny zapełniają się ludźmi. Jestem delikatnie zdziwiony, że połowa kibiców ma na sobie barwy Stanford. W końcu nasz uniwersytet nie jest po drugiej stronie ulicy. 
Patrzę się na Sam, która z uśmiechem rozmawia o czymś z Margo. 
Powinna się przyjrzeć i zobaczyć tych wszystkich ludzi. To kolejny powód, który powinien przekonywać ją do tego, że Yale to gówno. 
Nie mogę oderwać od niej wzroku.
Wygląda w tym stroju tak cholernie seksownie, że chce powtórzyć to co robiłem z nią w nocy. 
- Bieber! Skup się - słyszę przy sobie ryk trenera, który sprowadza mnie z powrotem na ziemię. 
Wszyscy stoimy w kole, a on mówi nam kto kogo kryje. Kątem oka patrzę na Matt'a, który w skupieniu obserwuje wszystkich zawodników. Nienawidzę tego chuja, ale jest kurewsko dobry w tej grze. 
- Dobra, zaczynamy! - Trener klaszcze w dłonie i wszyscy wchodzimy na boisko.
Ostatni raz spoglądam na Sam i od razu zaczynam tego żałować. 
Matt podbiega do niej i wpycha jej pierdolony język do buzi. Nie opiera się. Odwzajemnia pocałunek, a ja przez jedną sekundę mam ochotę tam pójść i przyjebać mu za to co zrobił. Ale po chwili przypominam sobie, że on nic nie wie. 
A ona nie chce żeby wiedział.
Zaciskam dłonie w pięści i zmuszam się do odwrócenia wzroku. Muszę ją przekonać, że ten frajer nie jest warty jej uwagi. Chwilę później wraca na boisko. Patrzy się na mnie i uśmiecha. Mógłbym dać sobie rękę uciąć, że jest to cwany uśmieszek. 
Zaciskam zęby, staje na środku boiska i czekam na gwizdek sędziego. 
Muszę zająć myśli czymś inny, albo spierdolę cały mecz.

||Sam||

 Obserwuję ich grę i w napięciu oczekuję kolejnych akcji. Dopingujemy naszą drużynę za każdym razem, gdy uda im się zdobyć punkt. 
- Muszę coś zrobić żeby dzisiaj był mój - słyszę głos Margo za moimi plecami.
Odwracam się dyskretnie i zauważam, że rozmawia ze swoją najlepszą przyjaciółką.
- Chciałam żeby wczoraj do mnie przyszedł, ale on powiedział, że jest zajęty - prycha i przewraca oczami.
Rozmawiają o Justin'ie. 
No... Był zajęty.
Przegryzam wnętrze policzka i próbuję skupić się na ich grze. Nie powinnam ich podsłuchiwać. To nie moja sprawa. A uczucie, które towarzyszy mi, gdy słyszę co Margo mówi o Justin'ie w ogóle mi nie pomaga.
Czy to dziwne, że przestaję ją lubić? 
Ostatnio zaczęła mnie denerwować. No i o co jej chodzi z tym, że dzisiaj musi być jej? Chce się z nim przespać? 
Biorę głęboki oddech, aby się uspokoić i wzrokiem szukam na boisku Matt'a. 
Mój wzrok ląduje na jego osobie idealnie w momencie, w którym jakiś chłopak podcina go, a on dosłownie prawie okręca się wokół własnej osi i z głośnym trzaskiem ląduje na betonowym boisku.
Nie podnosi się.
- Matt! - krzyczę i wbiegam na boisko w momencie, kiedy zaczyna się robić wokół niego okrąg w postaci ludzi.
Przeciskam się przez tłum i opadam na kolana przed jego ciałem. Ma na twarzy grymas bólu. Zauważam kropelki potu, które spływają mu po czole. 
- Niech ktoś u przyjdzie! - krzyczę do ludzi.
Czuję uścisk w sercu. Łapię go za dłoń i ściskam mocno. Drugą rękę kładę na jego policzku.
- Co cię boli? - pytam marszcząc brwi.
Cała się trzęsę. Patrząc na niego mogę poczuć jego ból. 
Czekam na jego odpowiedź i wyczekująco patrzę się w jego oczy. Ku mojemu zdziwieniu pojawiają się w nich iskierki rozbawienia. Marszczę brwi.
- Przecież dobrze się czuję - sapie i zaczyna chichotać co wychodzi mu bardziej jak kaszel.
Uśmiecham się i nawet nie zauważam kiedy kilka łez spływa po moim policzku. Wycieram je i wtulam się w niego delikatnie.
- Jesteś taki durny - mamroczę. 
W tym samym momencie kilku mężczyzn podchodzi z czerwonymi, dużymi noszami. 
- Wszystko będzie okej - mówi pocierając knykcie mojej dłoni.
Przytakuję głową i odsuwam się, aby zrobić miejsce mężczyznom, który przyszli mu pomóc. 
Wstaję i jeszcze raz wycieram łzy, które znalazły się na moich policzkach. Obserwuję jak podnoszą go i wynoszą z boiska. 
Boże, mam nadzieję, że nic mu nie będzie.
Czuję na sobie palący wzrok. Szukam w tłumie osoby, która tak bardzo mi się przygląda i moje oczy krzyżują się z przeszywającymi oczami Justin'a. Stoi po drugiej stronie i ma kamienną twarz.
Opuszczam wzrok.
Nie wiem o czym teraz myśli. 
Nie wiem czy chcę wiedzieć, ale w momencie, w którym on upadł i się nie podniósł poczułam tak niesamowite wyrzuty sumienia. Nie powinnam spać z Justin'em. Matt nie zasłużył na takie traktowanie. Ktokolwiek, ale nie on.
Wzdycham i wracam do dziewczyn z drużyny, które od razu zaczynają mnie pocieszać. 
To będzie długi dzień.

***

 Wygraliśmy.
Słyszycie mój radosny śmiech?
Ja też nie.
 Rita szykuje się na ognisko, na którym każdy będzie oblewał zwycięstwo, a ja leżę na łóżku i bezczynnie gapię się w sufit. Jakieś pięć minut temu wróciłam ze szpitala. Matt ma połamane dwa żebra i nogę. Będą dzisiaj w nocy samolotem przewozić go do naszego Stanu, bo on uparł się, że nie będzie leżał tutaj ponad dwa tygodnie. W sumie to mu się nie dziwię. Też bym nie chciała leżeć w nieznanym szpitalu, kilka tysięcy kilometrów od domu i bez przyjaciół. 
- Powiedziałaś Matt'owi, że źle się czuję. Czemu? - pytam przypominając sobie poranną rozmowę z nim.
Zapytał mnie czy już mi lepiej. Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale później domyśliłam się, że Rita mnie kryła. A to oznacza, że ona wszystkiego się domyśliła. 
Albo chociaż części tego co dzieje się między mną, a Justin'em.
Blondynka wzrusza ramionami i nakłada przez głowę różowy, krótki top.
- Mówiłaś, że idziesz do Justin'a. Kiedy nie przychodziłaś dłuższy czas domyśliłam się, że albo przeprowadzasz z nim poważną rozmowę, albo robicie coś innego. Powiedziałam Matt'owi, że źle się poczułaś. Wiem, że nie chciałabyś, aby o cokolwiek cię podejrzewał - mówi.
Przymykam oczy i kładę dłonie na twarz.
- Spałam z nim - przyznaję się bez krzty emocji w głowie.
Rita zaciska usta w wąską linię i przytakuje powoli głową.
- Wiem to - odpowiada cicho. - Wróciłaś nad ranem. Można było się domyśleć, że coś musiało się wydarzyć... - Moja przyjaciółka jest wyrozumiała.
Zbyt wyrozumiała.
Podnoszę głowę i patrzę się na nią pytająco.
- I co? To tyle? Nie będzie żadnych pouczających rad i krzyków jaka jestem okropna zdradzając Matt'a? - pytam.
Zaprzecza szybkim ruchem głowy i posyła mi troskliwy wzrok. Po chwili siada obok mnie.
- Jesteś dorosła, Sam - odpowiada. - To twoje życie. Wiem co czułaś kiedyś do Justin'a, więc nie mam prawa cię oceniać. 
Wzdycham.
- Co ty byś zrobiła na moim miejscu? - pytam mając nadzieję, że mi pomoże.
Rita uśmiecha się smutno.
- Nie wiem, Sam - mamrocze. - Kiedy zobaczyłam jak podbiegasz do Matt'a i usłyszałam twój krzyk... - wzdycha i tym samym robi pauzę. - Miałam wrażenie, że to musi być cholernie mocne uczucie, wiesz? Wyglądałaś tak jakby przez jedną sekundę twój cały świat się zawalił - mówi cicho. - Wiesz, że kocham Justin'a i chce dla was jak najlepiej. Oboje byliście dla siebie ważnymi ludźmi w życiu... Tylko po prostu zastanów się, czy nie mylisz miłości z poczuciem winy. Zastanów się, czy nie czujesz się winna po tym z jakiego powodu zostawił cię rok temu...

***
 Razem z Ritą idę w stronę światła palącego się ogniska. Z każdym moim krokiem muzyka i krzyki stają się coraz głośniejsze. Powoli zaczynam żałować, że nie zostałam w hotelu. Matt leży w szpitalu, a ja przyszłam się bawić? 
Wzdycham.
Jestem chyba głupsza niż myślałam. 
Rita odłącza się ode mnie, gdy zauważa w tłumie jakiegoś przystojniaka. Przewracam oczami i idę dalej sama. Ludzie odwracają się w moją stronę. Nakładam na twarz maskę obojętności. Nałożyłam dzisiaj na siebie krótkie, czarne, mocno wyciętne trampki, biały, krótki t-shirt, a włosy związałam w wysoki kucyk. Wyglądam zwyczajnie, a oni i tak się patrzą.
- Samatha? - słyszę przy sobie męski głos. 
Podnoszę głowę i zauważam ciemnowłosego chłopaka. Znam go. Ale nie mogę sobie przypomnieć skąd.
- Widziałem cię na meczu - mówi z łobuzerskim uśmiechem. - Matt to twój chłopak? - pyta.
Otwieram usta, ale zanim udaje mi się odpowiedzieć Justin staje pomiędzy nami i patrzy się groźnie na chłopaka.
- Spierdalaj, Logan - warczy przytrzymując mnie jedną ręką w talii.
Logan.
Wiedziałam, że go skądś znam. Pamiętam jak jego szkoła przyjechała do nas na mecz. To chłopak, który spał z każdą dziewczyną Justin'a, tylko po to, żeby go wkurzyć. Chodzi teraz do Yale?
Ciemnowłosy podnosi ręce w geście kapitulacji, a na ustach ma kpiący uśmieszek.
- Z tego co widziałem na boisku, Samantha ma już kogoś innego - zauważa, a Justin zaciska szczękę.
- Lepiej stąd spieprzaj Logan - za sobą słyszę głos Harry'ego. 
Odwracam się. Kilku chłopaków, razem z Harry'm stoją za nami z założonymi rękami. 
- Wszystko okej, Sam? - pyta Daniel i patrzy się na mnie pytająco.
Przytakuje głową.
- Za to jak uszkodziłeś członka naszej drużyny, już dawno powinieneś dostać wpierdol - warczy Justin i  robi krok w jego stronę. 
Odsuwam się od mojego byłego chłopaka i z mordem w oczach spoglądam na Logana.
- To byłeś ty?! - spluwam. 
Jak ten frajer w ogóle może się tutaj pokazywać. 
Chłopak wzrusza ramionami ciągle mając na ustach ten swój uśmieszek. 
- Był słaby. Nie moja wina, że twój chłopak to taka cipka - wybucha śmiechem.
Zaciskam zęby i ręce układam w pięści. Robię krok w jego stronę. 
- Zresztą jak cała drużyna - dodaje.
Chcę go uderzyć, ale ktoś mnie uprzedza i jest to oczywiście Justin. Jego pięść ląduje na szczęce chłopaka. Uderzenie jest na tyle mocne, że ten cofa się do tyłu i przytrzymuje rękami pnia drzewa, aby nie upaść. 
Nie oddaje mu. Spokojnie wypluwa krew i wyciera kąciki ust.
Dobrze mu tak.
- Pierdol się - sapię.
Zaczynam odchodzić, gdy nagle ponownie zatrzymuje mnie jego głos.
- Powiedz w jakim szpitalu leży.Podeśle mu kwiatki czy coś - mówi, a moja cierpliwość sięga zenitu.
Odwracam się twarzą do niego. Widzę jak Justin przyszykowuje się do kolejnego ciosu, ale wyprzedzam go. Nie wiem co robię dopóki moja pięść nie ląduje na jego twarzy. Jego głowa odsuwa się do tyłu. Słyszę trzask, a kiedy ból przechodzi przez moją dłoń zaczynam się zastanawiać czy nic sobie nie złamałam.
- Kurwa - mówi Harry z uśmiechem patrząc na mnie.
Justin wygląda na zszokowanego. Zresztą chyba jak każdy, kto znajduje się bok nas. Zaczynam ruszać ręką i krzywię się. Nie jest złamana, to na pewno.
Więc co trzasnęło.
- Ty suko, złamałaś mi nos - warczy chłopak trzymając się za złamany nos.
Cholera, nadal nie wierzę, że go uderzyłam.
Zaczyna mu lecieć krew, a on prostuje plecy i zaczyna do mnie podchodzić. Robię krok w tył, ale oczywiście Justin znowu mnie ratuje. Kładzie rękę na jego klatce piersiowej.
- Na twoim miejscu odwróciłbym się i spieprzał stąd - mówi i uśmiecha się cwanie. 
Logan posyła mi ostatni niechętny wzrok i ku mojemu zdziwieniu odwraca się i odchodzi.
- Ale mu przyjebałaś - śmieje się Daniel i przybija mi piątkę w drugą, nieuszkodzoną rękę.
- Jestem dumny, siostra - dodaje Harry i zmierzwia mi włosy na czubku głowy.
Chichoczę i uderzam go lekko w ramię.
- Ja nawet nie wiedziałam co robię - przyznaję się i patrzę na swoją rękę.
Mam zaczerwienione knykcie, a z jednego  z nich leci krew. To naprawdę fajne tak po prostu komuś zajebać. Już wiem jak czuje się Justin w takich momentach.
- Dobra, koniec przedstawienia - mówi Justin i wpycha się pomiędzy mnie i moich nowych fanów.
Oni mruczą pod nosem słowa niezadowolenia, ale w końcu odpuszczają i zostawiają nas samych. Mój były chłopak ciągnie mnie w stronę mniej zatłoczonego miejsca. Siadamy na małej ławeczce trochę dalej od ogniska i całego zamieszania. 
Justin oblizuje usta. Widzę jak próbuje powstrzymać śmiech.
- No dalej - zachęcam go z uśmiechem. - Zrób to. Ponabijaj się ze mnie.
Z ust jasnowłosego wylatuje cichy chichot. Spogląda na mnie z iskierkami w oczach i nieznacznie kręci głową.
- Nie chce się nabijać. Ja po prostu nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś - mówi z szerokim uśmiechem. 
Odpowiadam tym samym i opuszczam wzrok na swoją dłoń.
- Tak, w końcu zrobiłam coś szalonego i od razu na tym ucierpiałam - odpowiadam.
Chcę dotknąć miejsca, które jest najbardziej zaczerwienione, ale gdy tylko czuję ból z syknięciem cofam dłoń.
- Nie dotykaj tego - mówi i delikatnie bierze moją dłoń w swoją. 
Przygląda się moim ranom i ku mojemu zaskoczeniu delikatnie składa tam pocałunek.
- Będzie okej. Tylko więcej się nie bij - mruczy, a ja zaczynam chichotać.
- Okej - odpowiadam. - Więcej tego nie zrobię. 
Nastaje między nami chwila ciszy. Dopiero teraz mogę przyjrzeć się w co jest ubrany. Ma na sobie czarne spodnie i niebieską koszulkę z czarnym numerem '94'.  Włosy zaczesał do tyłu co jeszcze bardziej nadaje mu uroku. Na nogach ma białe zwykłe vansy.
- Jak z Mattem? - pyta Justin i patrzy się na mnie kątem oka. 
Jestem zaskoczona jego pytaniem. To dziwne, że w ogóle interesuje go co się z nim dzieje.
- Dzisiaj w nocy przewożą go do szpitala w San Francisco i będzie tam musiał zostać na około dwa tygodnie - odpowiadam cicho. 
Justin opuszcza głowę. Wygląda tak jakby się nad czymś zastanawiał.
- Dlaczego nie siedzisz teraz z nim? - pyta cicho i unosi wzrok, aby spojrzeć się w moje zielone tęczówki.
Przełykam głośno ślinę i wzdycham.
- Nie wiem - mamroczę. 
Naprawdę nie wiem czemu tam nie jestem. Powinnam teraz siedzieć jego łóżku i dotrzymywać mu towarzystwa, a nie być tutaj z nim.
Ale z jakiegoś powodu nie potrafiłam usiedzieć w szpitalu z myślą, że tutaj będzie Justin i że może dzisiaj Margo uda się go w końcu mieć.
Chłopak wygląda tak jakby dokładnie wiedział o czym właśnie myślałam. Przysuwa się do mnie powoli, tak, że nasze czoła się stykają. Przymyka oczy, więc i ja robię to samo, ale coś w mojej głowie ciągle każe mi stąd iść.
- Ktoś nas może zobaczyć - mamroczę cicho. 
Justin jeszcze bardziej zmniejsza między nami odległość. Kładzie rękę na moim policzku.
Czuję jego oddech, a nasze nosy też zaczynają się stykać.
- Nikt nie zwraca na nas uwagi - mruczy w moje usta.
Zapominając o konsekwencjach pierwsza rozpoczynam pocałunek. Nie mogę się powstrzymać kiedy jego usta są tak blisko moich. To wręcz niemożliwe. Justin pogłębia pocałunek i przegryza moją dolną wargę, abym dała mu dostęp do środka.
Muszę poważnie się nad sobą zastanowić. To niepokojące jak szybko zmieniają się moje uczucia.

***

  Następnego dnia wieczorem autobus z Yale podwozi nas pod lotnisko. Znowu mamy nocny lot. Nie wiem jak uda mi się go przetrwać bez Matt'a obok siebie. Z jednej strony  chce tutaj zostać, bo Yale naprawdę mi się spodobało, a z drugiej chcę wrócić do Stanford. Naprawdę tęsknię za Dylan'em. Tak dawno go nie widziałam, a video rozmowy na Whatsapp'ie mi nie wystarczają. 
W samolocie siadam z Ritą. Oczywiście ona zajmuje miejsce od okna, więc mi zostaje to z brzegu. 
Teraz już mam pewność, że nie zasnę w nocy. Gdy wylatujemy od razu pierwsze co robię, to wkładam słuchawki i zamykam się w swoim własnym świecie. Wtulam głowę w poduszkę lotniczą i zamykam oczy z nadzieją, że uda mi się zasnąć. Mimo, że jest dopiero dwudziesta od nadmiaru wrażeń tego weekendu jestem bardzo zmęczona. 
Mimo moich ponownych narzekać sen przychodzi po niecałych dziesięciu minutach.
  Uchylam oczy i robię wszystko żeby nie jęknąć ze zdenerwowania. Znowu budzę się w połowie nocy. Wzdycham i wyjmuję z słuchawki z uszu. Rozglądam się po samolocie. Tym razem wszyscy śpią. 
Już mam zamiar znowu próbować zasnąć, gdy nagle gdzieś na końcu słyszę znajome głosy.
To chyba Justin i Harry. Zawzięcie o czymś rozmawiają. 
Podnoszę się i wstaję ze swojego miejsca. Pójdę do nich. Co innego mam do roboty? 
Przechodzę pomiędzy siedzeniami, aż w końcu trafiam na to ich. Harry co chwile pokazuje coś Justin'owi w telefonie, a on niepochlebnie to komentuje.
- A ta? - pyta znowu wystawiając blondynowi telefon przed nos.
- Zbyt dziwkarska - komentuje.
- Ta? - próbuje znowu.
- Nieeee, jej włosy mają okropny kolor.
Harry wzdycha i przewraca oczami.
- Przeszukałem połowę Instagrama. Czy tobie podoba się coś innego, co nie ma zielonych oczu i imienia Sam? - warczy na niego.
Nie mogę powstrzymać się przed uśmiechem. Odchrząkuję delikatnie, żeby w końcu mnie zauważyli. Równocześnie podnoszą głowy i wlepiają we mnie swoje oczy.
Harry nawet nie próbuje ukryć uśmiechu, gdy nagle wstaje ze swojego miejsca.
- To ja może pójdę do Rity - mruczy i szybkim krokiem odchodzi.
Powoli siadam obok niego. Uśmiecham się rozbawiona i patrzę na Justin'a, który mnie obserwuje. Zastanawiam się czy to możliwe, żeby wyglądał na zakłopotanego.
- Czy on szukał ci dziewczyn na Instagramie? - pytam i chichoczę.
Justin przewraca oczami i też się uśmiecha.
- To Harry - zauważa. - A Harry jest idiotą.
Mój uśmiech się powiększa.
Opieram się o siedzenie i przekręcam głowę, aby móc na niego patrzeć. 
- Może to nie jest dobra pora... Ale co zdecydowałaś z tym Yale? - pyta cicho zmieniając temat.
Uśmiech od razu znika z moich ust.
Wzruszam ramionami.
- Jeszcze nie wiem - odpowiadam. 
Tak naprawdę to nawet nad tym nie myślałam. Podjęłam tę decyzję pochopnie, ale nadal uważam, że to najlepsze wyjście. Nie ze względu na niego czy Matt'a. Tylko ze względu na mnie.
- Raczej to podpiszę i się przeniosę - wzruszam ramionami.
Chłopak wzdycha i poprawia się na siedzeniu. Oblizuje usta i wlepia we mnie swoje brązowe tęczówki.
- A jeżeli ja mam inny pomysł? - pyta ostrożnie.
- Jaki?
Powoli łapie mnie za dłoń i splata swoje palce z moimi. 
- Chcę żebyś dała mi szansę - zaczyna.
Od razu zabieram swoją dłoń. Przecież wie, że nie mogę tego zrobić.
- Justin. Jestem z Matt'em. - przypominam mu.
Chłopak patrzy się na mnie przeszywającym wzrokiem.
- Ale przespałaś się ze mną - zauważa cicho. - To musi coś znaczyć. Wiem, że tak.
Wzdycham i posyłam mu błagalny wzrok.
- Nie mogę go zostawić. Nie chcę - odpowiadam.
Justin od razu kręci głową.
- To nie zostawiaj.
- Co? 
- Dopóki nie masz jasności do tego co czujesz, nie zostawiaj go - proponuje, a ja nie mogę uwierzyć, że te słowa wychodzą z jego ust. - Ale daj mi szansę - powtarza.
Kręcę głową. To brzmi zbyt szalenie.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? - pytam nie rozumiejąc jego propozycji.
- Dwa miesiące - zaczyna. - Tyle zostało do końca semestru. Do tego czasu masz odesłać papiery. Daj mi te dwa miesiące - prosi. -  Jeżeli później stwierdzisz, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, wyjedziesz.


****
Trochę mieszam, ale co tam hah
Rozdział delikatnie wieje nudą, ale stwierdziłam, że nie mogę dawać wszystkich pełnych emocji. Musi być coś spokojniejszego :")

Jak myślicie, czy Sam wyjedzie?

Dziękuję, za komentarze pod rozdziałem 15 xx

Kolejny rozdział na 90% pojawi się w środę. :)

Kocham xx
Victoria

34 komentarze:

  1. Sam mnie tak wkurwia nie ma pojecia czego chce nie wytrzymam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to samo �� Ale rozdział supiiii puuuupiiii <3

      Usuń
  2. Oj tak. Sam mogłaby się zdecydować kogo woli (oczywiście Justina ;) ). Ona nie może wyjechać!! Błagam, tylko noe to!! Ja sie wtedy zalamie. Ona musi być z Justinem inaczej ja sie chyba kurde powieszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekałam cały dzień. :) Dziękuję. E.

    OdpowiedzUsuń
  4. osz ty w morde jeża! Ja nadal jestem "team Justin" Matt odwal sie od niej, jeju justin i sam są razem tacy słodcy. Tęsknie za tymi czasami co byli razem :') Czekamm na nexta, kocham cie <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu nigdy nie rozumiałam Sam. Naprawdę, od pierwszej części staram sie zrozumieć jej tok myślenia, ale za cholera nie potrafię... Strasznie mnie wkurza 😒

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny! Uzaleznilam sie od tego opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń
  7. tak! i nie ona nie wyjedzie. Cudowny jak zawsze ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Sam mnie wkurza :P mega :D rozdział super czekam na kolejny ! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. O kurwa abaksbsjzbx genialne ostatnia wypowiedź Justina mnie zabiła. Ja na miejscu sam dałabym mu szansę, no oczywiście *.* mam nadzieje ze sam się nie przeniesie xd kocham to ff i czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Zajebiście mu przyjebała:)
    Mam nadzieje ze Sam zostanie i Justin udowodni że ja kocha
    współczucia dla Matta:(

    OdpowiedzUsuń
  11. still #teamjustin :D nienawidzę aktora, który jest mattem, może stąd bierze się moja nienawiść do niego (jest zbytnio lalusiowaty i gogusiowaty), Sam by się nim znudziła po dwóch dniach. Proszę, niech robi co chce, ale na koniec musi być z Justinem, bo moje życie straci sens i już nie będzie takie samo (chyba, że będzie trzecia część, gdzie jednak do siebie wrócą XDDD) także ten, droga autorko, kocham Cię tak MOTZNO za ten rozdział, każdy poprzedni i każdy kolejny. Jeśli kiedykolwiek stracisz wenę pomyśl o mnie i o innych osobach, które wstają rano tylko po to, aby wieczorem wejść na ten blog. Nie poddawaj się, jesteś najbardziejdebeściarską autorką na świecie xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Justin jest kochany a ty Sam takie głupoty chcesz robic i wyjechać 😓😟😵

    OdpowiedzUsuń
  13. Uzaleznilam sie od tego bloga 😍😍😍
    Mam nadzieję że Sam do Justinowi szansę 😥

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wyjedzie!!! Looo sie zacznie cos XD

    OdpowiedzUsuń
  15. ooooooo Justin bardzo dobrzee <333 bierz się i walcz o Sam <3

    OdpowiedzUsuń
  16. To pewnie będzie tak: jak wrócą Justin przespi się z Emma, Sam to zobaczy wyjedzie ale jest jej ciężko bo kocha go. Justin pojedzie do niej będzie ja przepraszal w końcu ona mu wybaczy, wrócą i będą żyć długo i szczęśliwie. Dziękuję dobranoc 😀😀 oto moja historia

    OdpowiedzUsuń
  17. Boże jak ja kocham to ff serio! Tyle się dzieje :o Chce żeby Sam była z Justinem i nikim więcej, pomimo tego, że Matt jest naprawdę spoko. Czekam nn ❤

    OdpowiedzUsuń
  18. Masz dać mu szansę inaczej znajdę cię i już nie dasz szansy nikomu. Justin albo nikt. 😂
    Świetny rozdział, jestem pewna, że da mu szansę, bo da, musi. Inaczej nie będzie miło, tak to groźba. x
    Kocham bardzo. ❤ Pozdrawiam, weny życzę, czasu i wgl, buziaczki przesyłam. ;* 😂

    OdpowiedzUsuń
  19. Oni musza byc razem :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Mega mega mega <33333

    OdpowiedzUsuń
  21. Cudowny! Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  22. Niesamowity! !!
    Uwielbiam go czytać! !

    OdpowiedzUsuń
  23. Najlepszy ❤

    OdpowiedzUsuń
  24. Jeju! Biedny Matt :') Ale i tak całym sercem za Justinem! Wpadł na dobry pomysł hahahha *-* Kochany! :')

    Buzi

    OdpowiedzUsuń
  25. Juju dajesz ;33

    OdpowiedzUsuń
  26. Wspaniały ❤

    OdpowiedzUsuń
  27. Nudny wcale nie boski 😍 mam nadzieję że Sam da Jusowi szanse no ja w każdym bądź razie bym mu ją dała bez wahania hahahah czekam na next.😜😜😜

    OdpowiedzUsuń