||Sam||
Miesiąc.
Tyle czasu mija od momentu, w którym rozmawiałam z Justin'em. Po tym co się wtedy wydarzyło jego słowa wypowiadane do mnie ograniczają się tylko do momentów, w których musi się odezwać. Na przykład na lekcji lub w czasie treningu. Ale to nadal nic więcej niż tylko pojedyncze, puste i nic nie znaczące słowa.
Powinnam się cieszyć, prawda?
Mam to co chciałam. Justin się ode mnie odsunął, teraz mogę skupić się tylko i wyłącznie na Matt'cie. Przecież o to chodziło. Więc dlaczego czuję się tak... wypruta z emocji?
To co jest między mną, a Matt'em nie można nazwać związkiem, ale też nie można nazwać zwykłą znajomością. Kiedy ktoś pyta czy łączy nas coś więcej nie zaprzeczam, ale też nie potwierdzam. Sama do końca nie wiem na czym stoimy.
Emmy nie widziałam prawie wcale. Z tego co wiem od Dylan'a i Harry'ego przestała się odzywać z Justin'em i resztą. Chodzi na zajęcia, a później siedzi w swoim pokoju. Jedyna osoba jaka do niej przychodzi to Ann.
Czy to znaczy, że czarownica w końcu dała sobie spokój, czy może właśnie teraz powinnam się jej obawiać? Spokojna i zwyczajna Emma jest najniebezpieczniejszą i najbardziej nieprawdopodobną rzeczą na świecie. Często ją obserwuję kiedy mijam się z nią w holu czy w kuchni tak jakbym czekała na jej wybuch, ale nic takiego nie nadchodzi. Traktuje mnie jak powietrze.
Wychodzę z domu z jedną walizką i torbą podręczną. Dzisiaj wyjeżdżamy do Yale. Mecz już w tą sobotę. Dzisiaj jest czwartek, ale jak to powiedział trener: Mamy być wcześniej, aby zobaczyć konkurencje.
Kiedy Matt powiedział mi, że lecimy samolotem trochę się zdziwiłam, bo w końcu to szkoła. Ale w sumie tutaj to nic nadzwyczajnego.
To Stanford. Akurat ta szkoła jest w piątce najlepszych uczelni w Stanach. Mają pieniądze na takie rzeczy, to naturalne.Tym bardziej, że Yale jest po drugiej stronie kraju. Nikt nie chciałby jechać tam ciasnym, małym autobusem.
Zamykam za sobą drzwi, a Matt od razu podchodzi, żeby zabrać ode mnie walizkę. Rita siedzi już w samochodzie i przegląda coś w telefonie.
- Jak myślisz, ile będziemy lecieć? - pytam chłopaka, który wkłada nasze walizki do bagażnika.
- Osiem godzin? - jego odpowiedź brzmi bardziej jak pytanie.
Krzywię się.
- O nie - mamroczę. - Nienawidzę samolotów.
Matt chichocze pod nosem i zamykając bagażnik przysuwa się do mnie.
- Ja też kochanie - odpowiada i całuje mnie przelotnie w czoło. - Ale myślę, że razem damy sobie radę - puszcza mi oczko i wchodzi do samochodu na miejsce kierowcy.
Uśmiecham się pod nosem. Oczywiście, że tak.
Kiedy Matt powiedział mi, że lecimy samolotem trochę się zdziwiłam, bo w końcu to szkoła. Ale w sumie tutaj to nic nadzwyczajnego.
To Stanford. Akurat ta szkoła jest w piątce najlepszych uczelni w Stanach. Mają pieniądze na takie rzeczy, to naturalne.Tym bardziej, że Yale jest po drugiej stronie kraju. Nikt nie chciałby jechać tam ciasnym, małym autobusem.
Zamykam za sobą drzwi, a Matt od razu podchodzi, żeby zabrać ode mnie walizkę. Rita siedzi już w samochodzie i przegląda coś w telefonie.
- Jak myślisz, ile będziemy lecieć? - pytam chłopaka, który wkłada nasze walizki do bagażnika.
- Osiem godzin? - jego odpowiedź brzmi bardziej jak pytanie.
Krzywię się.
- O nie - mamroczę. - Nienawidzę samolotów.
Matt chichocze pod nosem i zamykając bagażnik przysuwa się do mnie.
- Ja też kochanie - odpowiada i całuje mnie przelotnie w czoło. - Ale myślę, że razem damy sobie radę - puszcza mi oczko i wchodzi do samochodu na miejsce kierowcy.
Uśmiecham się pod nosem. Oczywiście, że tak.
***
W samolocie siadłam z Matt'em. Cały przedział składał się tylko z cheerleaderek i osób z drużyny. Nawet trener siadł w innym, więc jednym słowem wszyscy mieliśmy spokój. Pierwsza godzina lotu mija całkiem spokojnie. Rita siadła z Rebeccą siedzenie dalej niż my. Jedyne co mi przeszkadzało, to niesamowicie przeszywający wzrok Justin'a, który siedział po przeciwległej stronie i kilka rzędów dalej. Rozmawiał z Margo, ale zdawał się mieć ją gdzieś.
Z każdą chwilą zaczynam żałować, że nie siadłam przy oknie, tak jak proponował mi Matt. Wzdycham i nakładam słuchawki na uszy włączając pierwszą lepszą piosenkę z playlisty. Wtulam się w ramie chłopaka siedzącego po mojej lewej stronie i staram się rozluźnić. W tym samym momencie Justin przekręca głowę. No nareszcie.
- Jestem śpiąca - mówię cicho.
Matt delikatnie kładzie dłoń na moją głowę.
- Spróbuj zasnąć - mamrocze przy moim uchu.
Muzyka w moich słuchawkach leci na tyle cicho, że mogę go dobrze usłyszeć.
Przymykam oczy pod wpływem jego dotyku, ale ostatni raz znowu spoglądam na chłopaka siedzącego przede mną. Patrzy się. Znowu.
Ja też nie powinnam się patrzeć, ale mój wzrok robi to wbrew mojej woli.
Wzdycham.
Takim sposobem nigdy nie będę mogła dolecieć na miejsce w spokoju.
- Zamienisz się ze mną miejscem? - pytam. - No wiesz, może przy oknie będzie mi łatwiej zasnąć - tłumaczę, a ten od razu przytakuje.
Wstaję ze swojego miejsca i czekam, aż on zrobi to samo. Gdy zwalnia mi miejsce przesiadam się tam.
Idealnie.
Zero Justin'a, zero wszystkiego.
Wlepiam wzrok w widoki za oknem.
Jest bardzo słonecznie. Chmury wyglądają tak niesamowicie, że mimo, iż latałam już wiele razy nie mogę się powstrzymać przed zrobieniem zdjęcia.
- Ja też chce - mówi chłopak śmiejąc się. - Jestem przystojniejszy niż te chmury - zauważa egoistycznie, a ja wybucham śmiechem.
- Dobra przystojniaku - odpowiadam i robię zdjęcie naszym roześmianym twarzom. - Awh, wyszło naprawdę słodko - mówię i cmokam do niego w powietrzu.
- Miałaś spać, a nie nabijać się z mojej zajebistości - wytyka mi, a ja wystawiam mu język i znowu odwracam się do okna.
Słońce powoli zaczyna zachodzić. Jest już jakaś dwudziesta pierwsza, więc to w sumie nic dziwnego. Trochę nie pasuje mi to, że musimy lecieć nocnym lotem, bo ja nigdy nie mogę zasypiać w takich miejscach, no chyba, że nazywa się "łóżko". Pogłaśniam muzykę w słuchawkach i zamykam oczy. Mimo moich narzekań sen nadchodzi dosyć szybko.
Otwieram oczy i ze zdziwieniem stwierdzam, że w samolocie nastała ciemność. Podnoszę się i przecieram oczy. Ile spałam?
Rozglądam się po samolocie. Wszyscy śpią, włącznie z Matt'em leżącym przy moim boku. Odblokowuję telefon i zauważam, że już po dwunastej w nocy. Spałam tylko trzy godziny, ale lepsze to niż nic.
Muszę iść do toalety, więc próbuję wstać tak, żeby nie obudzić Matt'a. Kiedy jakimś cudem udaje mi się to zrobić rozprostowuje swoją koszulkę i idę na przód samolotu. Staram się zachowywać jak najciszej tak, aby nikogo nie obudzić. Kilka pojedynczych osób albo rozmawia między sobą ściszonymi głosami, albo robią coś w telefonie.
Do tych ludzi należy Justin.
Mimowolnie zwalniam przy jego siedzeniu. Ma wlepiony wzrok w telefon i znudzony wyraz twarzy. Siedzi sam, co trochę mnie dziwi. Chcę iść dalej, aby nie zauważył mojej obecności, ale nie udaje mi się to.
- Lepiej tam nie idź - mamrocze i patrzy się na mnie znad telefonu.
Wzdrygam się jego niespodziewanym głosem.
Otwieram usta i patrzę się na niego pytająco.
- Czemu? - mrużę oczy.
Justin uśmiecha się cwanie.
- Bo Harry i Sara tam są - odpowiada. - Jeżeli wiesz co mam na myśli... - dodaje z chichotem.
Krzywię się.
- Ew, Jezu - odpowiadam zniesmaczona. Chciałabym móc tego nie usłyszeć. Teraz już będę musiała wytrzymać do końca lotu. Nie wejdę do tej łazienki.
Nie wiedząc co innego mogę zrobić zaczynam się wycofywać z powrotem na swoje miejsce.
- Ym, Sam... - niewyraźny głos Justin'a zatrzymuje mnie w pół kroku.
Posyłam mu pytający wzrok, a ten wzdycha oblizując usta.
- Każdy śpi... - zaczyna. - Posiedź ze mną chwilę - patrzy się na mnie niepewnie.
W pierwszej chwili chcę mu odmówić, ale gdy spoglądam w jego błyszczące brązowe tęczówki nie panując nad sobą przytakuję głową.
Siadam obok niego i zaczynam się zastanawiać co ja w ogóle robię. Nie rozmawiał ze mną cały miesiąc, a teraz tak po prostu proponuje żebym z nim posiedziała.
- Jak twoje ręce? - pyta nawiązując do dawnego wypadku na boisku.
- Hm, w porządku - odpowiadam. - A jak twoje? - kiedy wypowiadam te słowa od razu zaczynam chichotać.
To pytanie wydaje mi się z jakiegoś powodu śmieszne.
Justin uśmiecha się szeroko.
- Tak, też w porządku - odpowiada. - Chociaż powinnaś się cieszyć, że nie złożyłem na ciebie skargi - wytyka mi w żarcie.
Unoszę brwi i uśmiecham się.
- Słucham? To ty mnie poturbowałeś - prycham.
- Tak, owszem - zgadza się unosząc dłoń. - Ale nie zrobiłbym tego, gdybyś nie wpadła na to boisko.
- Zamyśliłam się. Zresztą to nie moja wina, że boisko zajmuje za dużo miejsca - Justin zaczyna się śmiać z mojej słabej wymówki.
- W sumie lepiej wpaść na ciebie, niż na Grubą Becky - zauważa.
Nie lubię śmiać się z ludzi, ale akurat Gruba Becky jest najwredniejszą osobą jaką kiedykolwiek poznałam. Nie mogąc się powstrzymać wybucham śmiechem, a chłopak za chwilę do mnie dołącza.
Całkiem zapominam, że jest środek nocy i ludzie tutaj śpią.
- Czy możecie się przymknąć? - krzyczy jakiś facet z drugiego końca samolotu.
- Spieprzaj! - odkrzykujemy równocześnie i przez to znowu zaczynamy się śmiać.
Opadam na oparcie siedzenia i wzdycham ciągle mając na ustach uśmiech.
- Jesteś niegrzeczna - zauważa z rozbawionymi iskierkami w oczach.
Odpowiadam mu uśmiechem i kładę palec wskazujący na usta.
- Shh... zapomnij - odpowiadam z chichotem.
Nagle słyszę dźwięk otwieranych drzwi i za chwilę w przedziale wyłania się postać Harry'ego, a za nim Sary.
- To ja znikam - mówię i uśmiecham się delikatnie.
Justin posyła mi pół uśmiech i przytakuje głową.
Zaczynam odchodzić, gdy nagle słyszę za sobą jego głos.
- W drugim przedziale też jest łazienka - przypomina mi.
***
Z samego rana jesteśmy już na miejscu.
Przez najbliższe trzy dni mieszkamy w wielkim hotelu blisko uczelni. Wciąż mnie zadziwia to ile kasy wydają w takie wyjazdy, ale staram się już tego nie komentować, bo dla wszystkich wydaje się to normalką.
Cały dzień spędzamy na ćwiczeniach. Nawet nie mam szansy wejść na kampus tego uniwersytetu, bo jedyne miejsce w jakim przebywamy jest wynajęta duża sala do ćwiczeń w hotelu. Polubiłam Margo, ale mam wrażenie, że ta dziewczyna ma delikatnego bzika na punkcie drużyny i tego jak wypadniemy. Traktuje to jak "żyć, albo umrzeć". Staram się nie narzekać, ale znając mój ostatnio wybuchowy charakter nie mogę obiecać, że mi się uda.
Jestem wkurzona, bo gdy kończymy trening, na dworze jest już ciemno. Nie dosyć, że jestem zmęczona podróżą, to jeszcze teraz to. Marzę o spaniu.
Wychodzę z sali razem z Ritą.
- idziesz dzisiaj z nami na miasto? - pyta dziewczyna.
- Nie - odpowiadam od razu. - Jestem zmęczona i chcę tylko się położyć.
Blondynka robi niezadowoloną minę.
- Idziemy tylko coś zjeść - próbuje mnie przekonać. - I od razu wracamy do hotelu.
Wzdycham i spoglądam na nią kątem oka.
Jestem zmęczona, ale równie mocno głodna.
- Kto idzie z nami? - pytam, a ona uśmiecha się, bo wie, że już się zgodziłam. - Tylko Matt, Harry i pewnie Margo.
Idziemy w stronę naszego wspólnego pokoju. Po wejściu od razu zajmuję łazienkę i biorę ciepły prysznic. Od rozmowy w samolocie nawet nie widziałam się z Justin'em. Jeżeli mam być szczera to nawet nie mieliśmy czasu żeby gdziekolwiek się zobaczyć. Nawet Matt'a nie widziałam. Pierwszy raz od dawna udało mi się normalnie porozmawiać z moim byłym chłopakiem i w sumie jestem zadowolona z tego powodu. Nadal musimy wyjaśnić sobie dużo spraw, ale to już jakiś postęp, prawda?
Wychodzę spod prysznica dopiero wtedy kiedy Rita krzyczy, że ona nie zdąży się naszykować. Suszę włosy i nakładam delikatny makijaż. Narzucam na siebie jeansowe spodenki i krótki biały top. Wychodzę z łazienki, a Rita od razu wpada do niej zaraz po mnie. Przewracam oczami na jej dzikie zachowanie. To dziecko nigdy nie dorośnie.
Biorę telefon do ręki i zauważam jedną nową wiadomość, którą od razu otwieram.
Od: Justin
Jeżeli będziesz miała czas wpadnij do mnie do pokoju. 214 x
Jestem zaskoczona i zaciekawiona wiadomością od niego. Czego mógłby ode mnie chcieć?
Podchodzę do drzwi łazienki.
- Idę na chwilę do Justin'a! Czekaj na mnie, zaraz wrócę! - krzyczę przez drzwi, a gdy dziewczyna odkrzykuje zwykłe "okej", narzucam na siebie bluzę z logiem Stanford i wychodzę na korytarz.
Drżącą dłonią pukam w drzwi jego pokoju. Nie wiem czy dobrze robię przychodząc tutaj. Nic nie wiem, ale po prostu muszę mieć jasność.Wyjaśnijmy sobie wszystko raz na zawsze. Każde z nas musi pójść własną drogą, a to jest właśnie część nieunikniona w tym.
Rozmowa.
Drzwi się uchylają i zauważam w nich Justin'a, który od razu wpuszcza mnie do środka. Ma na sobie zwykłą białą koszulkę w literkę "V" i podarte, jasne jeansy. Przegryzam policzek i wchodzę w głąb pokoju.
- Masz swój własny pokój? - pytam niepewnie, gdy zauważam tylko jedną walizkę i jedno łóżko.
Chłopak wzrusza ramionami.
-Przywileje kapitana - odpowiada.
Przytakuje powoli głową i rozglądam się. Cholera, byłam szczęśliwa jak zobaczyłam mój i Rity pokój, ale to było coś w rodzaju apartamentu. Duży salon, otwarte podwójne drzwi prowadzą do sypialni, w której oczywiście jest wielkie łoże w którym pomieściło by się co najmniej kilka osób.
- O czym chciałeś rozmawiać? - pytam podwijając rękawy bluzy z logiem Stanford.
Jestem zestresowana jak cholera, a w sumie nawet nie mam konkretnego powodu.
Justin opiera się o siedzenie i wzrusza ramionami.
- Tak w sumie... - zaczyna cicho. - To nie mam pojęcia - uśmiecha się smutno.
Wesoły Justin z samolotu gdzieś zniknął.
Unoszę brwi i patrzę się na niego pytająco.
- Justin umówiłam się - mówię i zaczynam wychodzić - Jeżeli nie masz mi nic do powiedzenia, to...
Justin nagle staje obok mnie i toruje mi drogę do wyjścia.
- Nie poczekaj - mamrocze. - Nie idź nigdzie.
Prycham na jego prośbę. Coraz bardziej zaczyna mnie to wkurzać.
- Czemu mam nigdzie nie iść? - pytam.
To niedorzeczne.
Justin oblizuje usta.
- Bo idziesz z nim - odpowiada cicho.
Patrzę się na niego krytycznym wzrokiem i zastanawiam się czy przypadkiem nie oszalał.
- Justin, spotykam się z Matt'em ponad miesiąc. Dlaczego akurat teraz mam z nim nigdzie nie wychodzić? - pytam.
Blondyn milczy.
Mijają sekundy, a on wciąż nic nie mówi. Przewracam oczami i unoszę ręce.
- Nieważne - odpowiadam. - Ja wychodzę.
Naciskam klamkę do drzwi i w tym samym momencie on zaczyna mówić:
- Śniłaś mi się.
Zamieram. Zabieram rękę z klamki, ale nie odwracam się.
- Zaraz po naszej rozmowie w samolocie - mówi. - Byłaś z nim i... - wzdycha. - On cię dotykał, a to było tak, kurewsko beznadziejne. Nie mogę znieść myśli, że on może robić z tobą cokolwiek, okej? To pojebane, ale to prawda. Obudziłem się i przez jedną sekundę poczułem ulgę, że to tylko sen... A później zobaczyłem jak śpisz oparta o jego ramię i coś we mnie, kurwa, pękło. To nie był tylko sen, to pieprzona rzeczywistość. Cały czas mam przed oczami to jak on cię pierzy i nie mogę tego kurwa znieść - warczy.
Powoli odwracam się twarzą do niego.
Moje serce bije w nienaturalnym rytmie. Patrzę się na chłopaka, który zaciska dłonie w pięści i ma zamknięte oczy. Widzę, że próbuje nie stracić nad sobą panowania.
Ale co ja mu mogę na to odpowiedzieć?
- Justin... - zaczynam niepewnie.
Robię krok w jego stronę i tym samym zmniejszam między nami odległość.
Gdy wyczuwa moją obecność uchyla powiek. Niespodziewanie robi krok w moją stronę, a powietrze między nami się zacieśnia. Kładzie dłoń na mój policzek i wlepia we mnie karmelowe tęczówki.
- Nie mogę znieść tego, że śpisz z kimkolwiek kto nie jest mną, Sam - szepcze, a w jego oczach pojawia się przebłysk bólu.
Zabieram jego rękę z mojego policzka. Przegryzam swoją dolną wargę.
- Cóż... nie masz się czym martwić - mamroczę czując się niezręcznie.
Justin marszczy brwi nie rozumiejąc.
- Co?
Wzdycham i robię krok do tyłu. Wzruszam delikatnie ramionami.
- Ja nie... Ja po prostu... - zaczynam się jąkać. Czuję jak moje dłonie robią się wilgotne. Dlaczego mówienie o tym jest takie niezręczne? Justin posyła mi wyczekujący wzrok. Biorę głęboki oddech. - Ja nie... Nie spałam z nikim oprócz ciebie - wyrzucam w końcu.
Czuję jak coś przewraca mi się w żołądku.
To prawda. Po tym jak ze mną zerwał nawet nie myślałam o takich rzeczach. Zresztą zawsze miałam wrażenie, że nikt oprócz niego nie może mnie dotykać... Nie mogłabym na siebie patrzeć, gdybym to zrobiła. Jakkolwiek głupio i żałośnie to brzmi, po prosu nie.
Justin wygląda na zaskoczonego.
- Nie uprawiałaś z nikim seksu po naszym zerwaniu? - pyta niedowierzając.
Wzdycham i przegryzam wnętrze swojego policzka. Nieznacznie kręcę głową.
- Kurwa - warczy i niespodziewanie rozbija swoje usta o moje.
Próbuję ignorować jak moje kolana uginają się pod jego dotykiem. Odrywa swoje usta od moich i nosem sunie wzdłuż mojej szyi i składa na niej pocałunek.
- Justin - szepczę, gdy znowu to robi.
- Nie wierzę, że nie dotykał cię nikt oprócz mnie, Sam - jęczy w moją szyję. - To tak kurewsko podniecające.
Zawsze był tylko on. Spotykam się z Matt'em, ale z jakiegoś powodu boli mnie to, że Justin pomyślał, że mogłabym pozwolić na to komukolwiek innemu.
Nie panując nad swoimi czynami wplatam rękę w jego włosy.
Nie powinnam tego robić. Właśnie przekracza granicę, którą sobie wyznaczyłam.
Mój oddech przyśpiesza, a ja wzdycham, gdy zasysa się na moim czułym punkcie. Delikatnie popycha mnie w stronę ściany, na której lądują moje plecy.
- Nie powinniśmy... - sapię nie mogąc złapać oddechu.
Justin od razu przerywa moją wypowiedź łącząc nasze usta. Nie opieram się. Nie mam siły na to, żeby z nim walczyć. Kiedy nasze wargi się stykają przechodzi mnie dreszcz. Pogłębiam pocałunek i ciągnę go delikatnie za włosy, co przyjmuje z cichym jękiem. Kładzie ręce na mój tyłek i unosi mnie do góry. Oplatam nogi wokół jego ciała. Kiedy ściska mój pośladek z moich ust wydobywa się ciche westchnięcie. Chłopak od razu z tego korzysta i wsuwa mi język do buzi. Zaczyna iść w stronę łóżka nie przerywając pocałunku. Po chwili oboje na nie opadamy. Nim się obejrzę wkłada mi ręce pod plecy i już po chwili mój top leży gdzieś na ziemi. Jego ręce błądzą po moim ciele, a jego usta z moich ust przenoszą się pomiędzy moje piersi. Schodzi pocałunkami coraz niżej i jedną dłonią zsuwa ze mnie spodenki.
Jego pocałunki, dotyk, to wszystko mnie po prostu boli.
Ta miłość mnie boli.
Z jakiegoś powodu oboje. sprawiliśmy, że ta chwila staje się czymś nieodpowiednim.
- Justin... - zaczynam ostrzegawczo.
Chłopak ustami znowu odnajduje moje usta.
- Wyłącz myślenie, Sam - mamrocze pomiędzy pocałunkami.
Nim się obejrzę ręką znajduje zapięcie od stanika i właśnie w tym momencie tracę wszelkie hamulce. Ulegam mu.
Wkładam rękę pod jego koszulkę i ciągnę ją w górę, aby dać mu znak, że ma ją zdjąć. Robi to błyskawicznie ukazując mu swój abs. Przejeżdżam palcami po jego twardej klatce piersiowej i czuję jak drży pod moim dotykiem. Chłopak klęczy, więc i ja się podnoszę, aby być na tej samej wysokości co on. Odnajduję jego usta dłonią rozpinając mu rozporek. Wyjmuje małe kwadratowe pudełeczko z jednej z kieszeni i rzuca je gdzieś obok. Pomaga mi je z siebie zdjąć i po chwili jego ręka ląduje na mojej nagiej piersi. Jęczę, gdy zaciska na niej rękę. Popycha mnie delikatnie na poduszkę i nie odrywając swoich ust od moich zahacza ręką o gumkę moich majtek. Krąży ręką po mojej strefie, a ja dostaję szału.
Bez ostrzeżenia wkłada we mnie dwa palce, a ja wyginam się w rozkoszy.
- Justin... - jęczę.
Przyśpiesza ruchy swojej dłoni nie przestając mnie całować. Jego usta są wszędzie. Składa mokre pocałunki na każdym skrawku mojego ciała. Mój oddech jest płytki i głośny.
Potrzebuję go w sobie. Moja frustracja dochodzi do tego stopnia, że ręką odnajduje jego bokserki i sama zaczynam je z niego ściągać. Chłopak mi z tym pomaga i wyjmując ze mnie palce zdejmuje ze mnie majtki.
Przejeżdża ręką od piersi w dół i napawa się widokiem mojego nagiego ciała. Wraca spojrzeniem do moich oczu i szepcze:
- Tak bardzo za tobą tęskniłem, Sam.
W odpowiedzi całuję go w usta.
W tym samym momencie zaczyna nakładać prezerwatywę na swojego członka. Nim się obejrzę jest już nade mną posyłając mi pełen pożądania wzrok.
Czuję ból w klatce piersiowej i motylki w brzuchu. Moje uczucia mieszają się ze sobą.
Ostatni raz słyszę w głowie głos, który mówi, że nie powinnam tego robić, ale nawet nie mam czasu się nad nim zastanowić. Chłopak nachyla się nade mną i wchodzi we mnie. Jęczę, a przy drugim pchnięciu on chowa głowę w zagłębieniu mojej szyi. Wkładam ręce w jego włosy i ciągnę za ich końce.
- Kurwa - sapie i zaczyna szybciej się we mnie poruszać.
Unoszę biodra, aby móc lepiej poczuć go w sobie przegryzam usta, gdy jego ruchy trafiają we wszystkie moje najczulsze punkty. Nasze ciała do siebie przylegają, a ja nie mogę uwierzyć jak bardzo mi tego brakowało. Nie mogę uwierzyć jak udało mi się przez tyle czasu tłumić tak niesamowicie potężne uczucie jakim darzę tego chłopaka.
- Czuję cię tak dobrze - jęczy przy moim uchu, a mi kręci się w głowie od rozkoszy jakie daje mi tym co teraz robi. Wolną rękę kładę na materac i zaciskam ręce na pościeli.
Kładę usta na jego szyję i zaczynam składać na niej soczyste pocałunki. Justin jedną rękę zaciska mocno na moim biodrze i jeszcze bardziej przyśpiesza ruchy. Czuję, że będę miała siniaka, ale jakoś mało mnie to teraz obchodzi. Drugą rękę kładzie na poduszkę nade mną i od razu zaciska ją w pięść. Z powrotem odnajduję jego usta i łączę je w namiętnym pocałunku, gdy go oddaje przegryzam delikatnie jego dolną wargę, a on sapie w uznaniu. Brakuje mi tchu, ale nie chcę niczego przerywać.
Oplatam go nogami w pasie i ręce przenoszę na jego plecy. Kiedy mimowolnie wbijam mu paznokcie w skórę on znowu wydaje z siebie jęk. Jedną rękę wkłada mi pod plecy i zaczyna przedłużać pchnięcia.
Kiedy rękę z mojego biodra przekłada na miejsce złączenia naszych ciał nie mogę powstrzymać się przed przekleństwem.
- Kurwa - jęczę w jego usta i jeszcze bardziej zmniejszam między nami odległość.
Blondyn składa mokry pocałunek na moich ustach.
Czuję, że zaraz dojdę i najwyraźniej chłopak czuje to samo co ja, bo jego oddech staje się płytki i krótki. Pogłębiam pocałunek chcąc zachować tę chwilę w głowie na zawsze. Kilka ostatnich pchnięć i słyszę swój głośny jęk.
Czuję jak jego klatka piersiowa unosi się i opada nienaturalnie. Opada obok mnie i zdejmując z siebie prezerwatywę odrzuca ją do kosza obok łóżka.
Nastaje między nami kilkuminutowa cisza.
Czuję się jednocześnie bardzo dobrze i bardzo źle.
Zdradziłam Matt'a.
- Sam... - zaczyna chłopak, gdy widzi moją zamyśloną minę.
Unoszę dłoń, aby go uciszyć.
Okrywam się cienką kołdrą i przysuwam do chłopaka, który zapewne zastanawia się co dzieje się teraz w mojej głowie.
- Jeżeli chcesz teraz odejść... - zaczyna cicho.
- Nie - odpowiadam cicho i kładę głowę na jego klatce piersiowej. - Nie chce.
Drżącą dłonią pukam w drzwi jego pokoju. Nie wiem czy dobrze robię przychodząc tutaj. Nic nie wiem, ale po prostu muszę mieć jasność.Wyjaśnijmy sobie wszystko raz na zawsze. Każde z nas musi pójść własną drogą, a to jest właśnie część nieunikniona w tym.
Rozmowa.
Drzwi się uchylają i zauważam w nich Justin'a, który od razu wpuszcza mnie do środka. Ma na sobie zwykłą białą koszulkę w literkę "V" i podarte, jasne jeansy. Przegryzam policzek i wchodzę w głąb pokoju.
- Masz swój własny pokój? - pytam niepewnie, gdy zauważam tylko jedną walizkę i jedno łóżko.
Chłopak wzrusza ramionami.
-Przywileje kapitana - odpowiada.
Przytakuje powoli głową i rozglądam się. Cholera, byłam szczęśliwa jak zobaczyłam mój i Rity pokój, ale to było coś w rodzaju apartamentu. Duży salon, otwarte podwójne drzwi prowadzą do sypialni, w której oczywiście jest wielkie łoże w którym pomieściło by się co najmniej kilka osób.
- O czym chciałeś rozmawiać? - pytam podwijając rękawy bluzy z logiem Stanford.
Jestem zestresowana jak cholera, a w sumie nawet nie mam konkretnego powodu.
Justin opiera się o siedzenie i wzrusza ramionami.
- Tak w sumie... - zaczyna cicho. - To nie mam pojęcia - uśmiecha się smutno.
Wesoły Justin z samolotu gdzieś zniknął.
Unoszę brwi i patrzę się na niego pytająco.
- Justin umówiłam się - mówię i zaczynam wychodzić - Jeżeli nie masz mi nic do powiedzenia, to...
Justin nagle staje obok mnie i toruje mi drogę do wyjścia.
- Nie poczekaj - mamrocze. - Nie idź nigdzie.
Prycham na jego prośbę. Coraz bardziej zaczyna mnie to wkurzać.
- Czemu mam nigdzie nie iść? - pytam.
To niedorzeczne.
Justin oblizuje usta.
- Bo idziesz z nim - odpowiada cicho.
Patrzę się na niego krytycznym wzrokiem i zastanawiam się czy przypadkiem nie oszalał.
- Justin, spotykam się z Matt'em ponad miesiąc. Dlaczego akurat teraz mam z nim nigdzie nie wychodzić? - pytam.
Blondyn milczy.
Mijają sekundy, a on wciąż nic nie mówi. Przewracam oczami i unoszę ręce.
- Nieważne - odpowiadam. - Ja wychodzę.
Naciskam klamkę do drzwi i w tym samym momencie on zaczyna mówić:
- Śniłaś mi się.
Zamieram. Zabieram rękę z klamki, ale nie odwracam się.
- Zaraz po naszej rozmowie w samolocie - mówi. - Byłaś z nim i... - wzdycha. - On cię dotykał, a to było tak, kurewsko beznadziejne. Nie mogę znieść myśli, że on może robić z tobą cokolwiek, okej? To pojebane, ale to prawda. Obudziłem się i przez jedną sekundę poczułem ulgę, że to tylko sen... A później zobaczyłem jak śpisz oparta o jego ramię i coś we mnie, kurwa, pękło. To nie był tylko sen, to pieprzona rzeczywistość. Cały czas mam przed oczami to jak on cię pierzy i nie mogę tego kurwa znieść - warczy.
Powoli odwracam się twarzą do niego.
Moje serce bije w nienaturalnym rytmie. Patrzę się na chłopaka, który zaciska dłonie w pięści i ma zamknięte oczy. Widzę, że próbuje nie stracić nad sobą panowania.
Ale co ja mu mogę na to odpowiedzieć?
- Justin... - zaczynam niepewnie.
Robię krok w jego stronę i tym samym zmniejszam między nami odległość.
Gdy wyczuwa moją obecność uchyla powiek. Niespodziewanie robi krok w moją stronę, a powietrze między nami się zacieśnia. Kładzie dłoń na mój policzek i wlepia we mnie karmelowe tęczówki.
- Nie mogę znieść tego, że śpisz z kimkolwiek kto nie jest mną, Sam - szepcze, a w jego oczach pojawia się przebłysk bólu.
Zabieram jego rękę z mojego policzka. Przegryzam swoją dolną wargę.
- Cóż... nie masz się czym martwić - mamroczę czując się niezręcznie.
Justin marszczy brwi nie rozumiejąc.
- Co?
Wzdycham i robię krok do tyłu. Wzruszam delikatnie ramionami.
- Ja nie... Ja po prostu... - zaczynam się jąkać. Czuję jak moje dłonie robią się wilgotne. Dlaczego mówienie o tym jest takie niezręczne? Justin posyła mi wyczekujący wzrok. Biorę głęboki oddech. - Ja nie... Nie spałam z nikim oprócz ciebie - wyrzucam w końcu.
Czuję jak coś przewraca mi się w żołądku.
To prawda. Po tym jak ze mną zerwał nawet nie myślałam o takich rzeczach. Zresztą zawsze miałam wrażenie, że nikt oprócz niego nie może mnie dotykać... Nie mogłabym na siebie patrzeć, gdybym to zrobiła. Jakkolwiek głupio i żałośnie to brzmi, po prosu nie.
Justin wygląda na zaskoczonego.
- Nie uprawiałaś z nikim seksu po naszym zerwaniu? - pyta niedowierzając.
Wzdycham i przegryzam wnętrze swojego policzka. Nieznacznie kręcę głową.
- Kurwa - warczy i niespodziewanie rozbija swoje usta o moje.
Próbuję ignorować jak moje kolana uginają się pod jego dotykiem. Odrywa swoje usta od moich i nosem sunie wzdłuż mojej szyi i składa na niej pocałunek.
- Justin - szepczę, gdy znowu to robi.
- Nie wierzę, że nie dotykał cię nikt oprócz mnie, Sam - jęczy w moją szyję. - To tak kurewsko podniecające.
Zawsze był tylko on. Spotykam się z Matt'em, ale z jakiegoś powodu boli mnie to, że Justin pomyślał, że mogłabym pozwolić na to komukolwiek innemu.
Nie panując nad swoimi czynami wplatam rękę w jego włosy.
Nie powinnam tego robić. Właśnie przekracza granicę, którą sobie wyznaczyłam.
Mój oddech przyśpiesza, a ja wzdycham, gdy zasysa się na moim czułym punkcie. Delikatnie popycha mnie w stronę ściany, na której lądują moje plecy.
- Nie powinniśmy... - sapię nie mogąc złapać oddechu.
Justin od razu przerywa moją wypowiedź łącząc nasze usta. Nie opieram się. Nie mam siły na to, żeby z nim walczyć. Kiedy nasze wargi się stykają przechodzi mnie dreszcz. Pogłębiam pocałunek i ciągnę go delikatnie za włosy, co przyjmuje z cichym jękiem. Kładzie ręce na mój tyłek i unosi mnie do góry. Oplatam nogi wokół jego ciała. Kiedy ściska mój pośladek z moich ust wydobywa się ciche westchnięcie. Chłopak od razu z tego korzysta i wsuwa mi język do buzi. Zaczyna iść w stronę łóżka nie przerywając pocałunku. Po chwili oboje na nie opadamy. Nim się obejrzę wkłada mi ręce pod plecy i już po chwili mój top leży gdzieś na ziemi. Jego ręce błądzą po moim ciele, a jego usta z moich ust przenoszą się pomiędzy moje piersi. Schodzi pocałunkami coraz niżej i jedną dłonią zsuwa ze mnie spodenki.
Jego pocałunki, dotyk, to wszystko mnie po prostu boli.
Ta miłość mnie boli.
Z jakiegoś powodu oboje. sprawiliśmy, że ta chwila staje się czymś nieodpowiednim.
- Justin... - zaczynam ostrzegawczo.
Chłopak ustami znowu odnajduje moje usta.
- Wyłącz myślenie, Sam - mamrocze pomiędzy pocałunkami.
Nim się obejrzę ręką znajduje zapięcie od stanika i właśnie w tym momencie tracę wszelkie hamulce. Ulegam mu.
Wkładam rękę pod jego koszulkę i ciągnę ją w górę, aby dać mu znak, że ma ją zdjąć. Robi to błyskawicznie ukazując mu swój abs. Przejeżdżam palcami po jego twardej klatce piersiowej i czuję jak drży pod moim dotykiem. Chłopak klęczy, więc i ja się podnoszę, aby być na tej samej wysokości co on. Odnajduję jego usta dłonią rozpinając mu rozporek. Wyjmuje małe kwadratowe pudełeczko z jednej z kieszeni i rzuca je gdzieś obok. Pomaga mi je z siebie zdjąć i po chwili jego ręka ląduje na mojej nagiej piersi. Jęczę, gdy zaciska na niej rękę. Popycha mnie delikatnie na poduszkę i nie odrywając swoich ust od moich zahacza ręką o gumkę moich majtek. Krąży ręką po mojej strefie, a ja dostaję szału.
Bez ostrzeżenia wkłada we mnie dwa palce, a ja wyginam się w rozkoszy.
- Justin... - jęczę.
Przyśpiesza ruchy swojej dłoni nie przestając mnie całować. Jego usta są wszędzie. Składa mokre pocałunki na każdym skrawku mojego ciała. Mój oddech jest płytki i głośny.
Potrzebuję go w sobie. Moja frustracja dochodzi do tego stopnia, że ręką odnajduje jego bokserki i sama zaczynam je z niego ściągać. Chłopak mi z tym pomaga i wyjmując ze mnie palce zdejmuje ze mnie majtki.
Przejeżdża ręką od piersi w dół i napawa się widokiem mojego nagiego ciała. Wraca spojrzeniem do moich oczu i szepcze:
- Tak bardzo za tobą tęskniłem, Sam.
W odpowiedzi całuję go w usta.
W tym samym momencie zaczyna nakładać prezerwatywę na swojego członka. Nim się obejrzę jest już nade mną posyłając mi pełen pożądania wzrok.
Czuję ból w klatce piersiowej i motylki w brzuchu. Moje uczucia mieszają się ze sobą.
Ostatni raz słyszę w głowie głos, który mówi, że nie powinnam tego robić, ale nawet nie mam czasu się nad nim zastanowić. Chłopak nachyla się nade mną i wchodzi we mnie. Jęczę, a przy drugim pchnięciu on chowa głowę w zagłębieniu mojej szyi. Wkładam ręce w jego włosy i ciągnę za ich końce.
- Kurwa - sapie i zaczyna szybciej się we mnie poruszać.
Unoszę biodra, aby móc lepiej poczuć go w sobie przegryzam usta, gdy jego ruchy trafiają we wszystkie moje najczulsze punkty. Nasze ciała do siebie przylegają, a ja nie mogę uwierzyć jak bardzo mi tego brakowało. Nie mogę uwierzyć jak udało mi się przez tyle czasu tłumić tak niesamowicie potężne uczucie jakim darzę tego chłopaka.
- Czuję cię tak dobrze - jęczy przy moim uchu, a mi kręci się w głowie od rozkoszy jakie daje mi tym co teraz robi. Wolną rękę kładę na materac i zaciskam ręce na pościeli.
Kładę usta na jego szyję i zaczynam składać na niej soczyste pocałunki. Justin jedną rękę zaciska mocno na moim biodrze i jeszcze bardziej przyśpiesza ruchy. Czuję, że będę miała siniaka, ale jakoś mało mnie to teraz obchodzi. Drugą rękę kładzie na poduszkę nade mną i od razu zaciska ją w pięść. Z powrotem odnajduję jego usta i łączę je w namiętnym pocałunku, gdy go oddaje przegryzam delikatnie jego dolną wargę, a on sapie w uznaniu. Brakuje mi tchu, ale nie chcę niczego przerywać.
Oplatam go nogami w pasie i ręce przenoszę na jego plecy. Kiedy mimowolnie wbijam mu paznokcie w skórę on znowu wydaje z siebie jęk. Jedną rękę wkłada mi pod plecy i zaczyna przedłużać pchnięcia.
Kiedy rękę z mojego biodra przekłada na miejsce złączenia naszych ciał nie mogę powstrzymać się przed przekleństwem.
- Kurwa - jęczę w jego usta i jeszcze bardziej zmniejszam między nami odległość.
Blondyn składa mokry pocałunek na moich ustach.
Czuję, że zaraz dojdę i najwyraźniej chłopak czuje to samo co ja, bo jego oddech staje się płytki i krótki. Pogłębiam pocałunek chcąc zachować tę chwilę w głowie na zawsze. Kilka ostatnich pchnięć i słyszę swój głośny jęk.
Czuję jak jego klatka piersiowa unosi się i opada nienaturalnie. Opada obok mnie i zdejmując z siebie prezerwatywę odrzuca ją do kosza obok łóżka.
Nastaje między nami kilkuminutowa cisza.
Czuję się jednocześnie bardzo dobrze i bardzo źle.
Zdradziłam Matt'a.
- Sam... - zaczyna chłopak, gdy widzi moją zamyśloną minę.
Unoszę dłoń, aby go uciszyć.
Okrywam się cienką kołdrą i przysuwam do chłopaka, który zapewne zastanawia się co dzieje się teraz w mojej głowie.
- Jeżeli chcesz teraz odejść... - zaczyna cicho.
- Nie - odpowiadam cicho i kładę głowę na jego klatce piersiowej. - Nie chce.
||Justin||
Kiedy budzę się rano Sam nie ma obok mnie.
Próbuję się do niej dodzwonić i wysyłam jej kilka sms'ów, ale nie odpowiada.
W mojej głowie pojawia się kilka scenariuszy. Uciekła, bo zaczęła żałować tego co robiła? Będzie chciała teraz zapomnieć?
Kurwa, nie. Nie pozwolę jej na to.
Jestem chujem i mieszam w jej życiu, wiem to. Ale nie pozwolę znowu się odepchnąć.Nie po tym jak się ze mną przespała.
Chcę iść do jej pokoju, ale za chwile Harry wpada do mnie i siłą wyciąga mnie na pieprzony trening.
Dzisiaj mecz, a ja nie potrafię myśleć o niczym innym, niż ona i nasz wczorajszy seks. Jej seksowne, nagie ciało pod moim to coś o czym myślałem od momentu kiedy zobaczyłem ją na kampusie.
Jeżeli mam być szery, to myślałem, że jak jej powiem o tym śnie, to ona odpowie mi czymś w rodzaju ,,Robię co chcę i z kim chcę.". Ale kiedy wyznała mi, że nigdy nie spała z nikim oprócz mnie... nie mogłem się powstrzymać. Musiałem ją pocałować. To tak kurewsko zajebiste wiedzieć, że nawet taki Matt nie ma nade mną przewagi.
On nigdy jej nie pieprzył. Nie widział jej nago, nie słyszał jej kurewsko podniecających jęków i nie sprawiał, że potrafi dojść pod samym dotykiem dłoni.
Nikt tego nie zrobił.
Jestem pieprzonym egoistą, ale cholernie cieszę się z tego powodu. Byłem i jestem tylko ja.
I zrobię po prostu wszystko żeby tak zostało.
- Stary - z zamyśleń wyrywa mnie głos Harry'ego. - Odleciałeś. O czym tak myślisz? - pyta.
Kręcę powoli głową i zaczynam iść w drugą stronę.
- Trening jest tam! - krzyczy za mną i wskazuje na boisko przed sobą.
Wzruszam ramionami.
- Powiedz, że się spóźnię - odkrzykuje i zaczynam iść w przeciwną stronę.
Nie mam teraz ochoty na żaden trening. I tak ćwiczymy codziennie.
Wchodzę na teren kampusu i kieruję się do pierwszego lepszego budynku. Po prostu potrzebuję chwili, żeby nikt mi się nie wpieprzał. Idę pomiędzy korytarzami i ignoruje spojrzenia w moją stronę. Patrzą się, bo po pierwsze jestem zajebiście przystojny i po drugie bo mam na sobie stój z barwami Stanford.
Dla nich, jestem wrogiem.
Idę pomiędzy korytarzami, gdy nagle na końcu jednego z nich zauważam znajomą postać. Sam stoi przed jakimiś drzwiami i niecierpliwie tupie nogą o ciemną podłogę. Ma na sobie strój cheerleaderki.
Chcę już podejść bliżej i zapytać czemu rano wyszła bez słowa, ale nagle z drzwi obok niej wyłania się kobieta w średnim wieku. Wygląda jak sekretarka tej gównianej szkoły. Podaje jej jakieś papiery i uśmiecha się szeroko.
- Dobrze, że do mnie zadzwoniłaś - mówi do blondynki. - Miałam ci je wysłać, ale cieszę się, że mogę doręczyć ci je osobiście. Dostałaś zgodę na przeniesienie. Wystarczy, że tylko podpiszesz.
Blednę i mimowolnie unoszę brwi.
Przeniesienie.
- Co, kurwa? - moje pytanie głucho wylatuje z moich ust i tym samym zwracam na siebie uwagę Sam.
***
Czy mi się wydaje, czy ten rozdział jest jakiś taki dłuższy? :o
Nie wiem czy dobrze zrobiłam pisząc scenę +18 w 15 rozdziale, ale dobra tam. Zaryzykuję haha
Jutro mam test do bierzmowania i zamiast się uczyć napisałam wam rozdział :")
Kolejny zapewne dodam w weekend
Teraz zacznie się monolog, więc jeżeli ci się nie chce, nie czytaj :D
:
Pod poprzednim rozdziałem dostałam komentarz, który zmusił mnie do rozmyślań. Ktoś mi powiedział, że bez sensu jest dawać rozdziały za komentarze. Przez chwilę byłam zła, że w ogóle ktokolwiek powiedział coś takiego, ale później zaczęłam poważnie się nad tym zastanawiać. Kiedy byłam młodsza i czytałam inne ff, wkurzałam się na autorki, które miały po 40/50 komentarzy i pod każdym rozdziałem prosiły o więcej. No bo przecież po co to robią, skoro już mają tak wiele? Wtedy zawsze myślałam, że zrobiłabym wszystko, żeby mieć tak kiedyś pod swoimi rozdziałami, że nic więcej nie byłoby mi już potrzebne do szczęścia.
Zaczęłam pisać tego bloga. Z każdym dniem stawał się coraz bardziej popularny i po prostu gdzieś pomiędzy tym zapomniałam o tym jakie miałam kiedyś zdanie na ten temat. Mam już 40/50 komentarzy, nawet ponad, a i tak nie potrafiłam tego docenić. :") Dzięki temu komentarzowi, przypomniałam sobie co tak naprawdę jest ważne. Był to anonimowy komentarz, więc nie mogę podziękować bezpośrednio, ale mam nadzieję, że ta osoba teraz to czyta. Nie chce być jak autorki, które nie doceniają tego co mają i proszą wciąż o więcej. Nigdy nie chciałam stać się kimś takim.
Może dla niektórych ta sprawa to nic wielkiego, ale dla mnie to naprawdę wiele znaczy i musiałam podzielić się z wami tą myślą. x
Dlatego teraz: Likwiduję sprzedawanie rozdziałów za komentarze.
Jeżeli chcecie mi coś poradzić, lub podzielić się uczuciami na temat rozdziału, to możecie to zrobić i będzie mi bardzo miło, ale do niczego was nie zmuszam. Niech to wyjdzie z waszej chęci, a nie z przymusu :)
Jesteś cudowna, skarbie. Staramy się jak możemy, żeby Ci okazać wdzięczność poprzez komentarze ;) rozdział hmm... gorący, mam nadzieję, że Sam się jednak nie przeniesie. Zabolało mnie tylko to, że Juss mówił ciągle o seksie, a nic o uczuciach do Sam, ale może to jeszcze się naprawi. Już czekam niecierpliwie na kolejną dawkę emocji ;) życzę weny i zdanego testu
OdpowiedzUsuńJupi! Jestem pierwsza :D najwieksza fanka #1
UsuńTak jest!!! Niech już wszytski będzie ok!!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny <3
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdzial kurw
OdpowiedzUsuńO tak, kocham Cię za ten rozdział <3
OdpowiedzUsuńOni razem, awwww :D
Ciekawa jestem co Matt powie na to hahaha o ile się dowie... :'D / Julie
nienienienienie!
OdpowiedzUsuńJeśli przeniesz sam do Yale będzie smutnooooooo!
O nie coś czuję, że Justin tak łatwo nie pozwoli Sam się przenieść. Kurcze przecież oni się kochają. Szkoda, że cały czas coś stoi im na przeszkodzie. Czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńTEN ROZDZIAŁ TO ŻYCIE
OdpowiedzUsuńW końcu między nimi do czegoś doszło! Jezu Sam i Justin to perfekcja sama w sobie, ale jak to Sam chce się przenieść?! Mam nadzieję, że nie zrobi tego ze względu na Justina..
OdpowiedzUsuńWow. Rozdział zapiera dech w piersiach. Jest po prostu genialny. Kurczę, ona nie moze sie przenieść. Mam nadzieje ze to wszystko sie skończy happy and'em.
OdpowiedzUsuńA co do sprzedawania rozdziałów za komentarze to baaardzo sie ciesz ze to zlikwidowala. Nosiłam się z tą myślą żeby coś podobnego ci napisac ale nie do konca wiedziałam jak żeby cie nie urazić, a poza tym nie miała nawet wolnych 5 min a rozmyslanie. Jestem z Cb dumna. Naprawde.
Piszesz fantastycznie. Masz seeerio ogromny talnet. Podziwiam.
super rozdział, chce już weekend i nowy rozdzial:((((
OdpowiedzUsuńWspaniały ❤
OdpowiedzUsuńKocham!!! :)
OdpowiedzUsuńJeeeeeej uwielbiam! Jesteś genialna ! :D
OdpowiedzUsuńBoże wielbię to ff 😁 ♥
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję i cieszę się, że przemyślałaś. Przepraszam też,
OdpowiedzUsuńJeżeli Cię na początku uraziłam. Tak jak już mowilam: robisz świetną robotę,
Naprawdę. Masz talent do pisania a wierni fani ff i tak będą pisali :) może kiedys bede miała szansę z Tobą poczatować! Całusy, Anonim ;)
O Boże o Boże o matko , kurwa genialne *.* sam i Justin forever<3 i nie sam ,kurwa nie przenosisz się !!!!
OdpowiedzUsuńSam co kurwa? Co kurwa? Cooo? !
OdpowiedzUsuńkurwa sofjeofjwofji, skomentuje jak się ogarne, wybacz, o boze skfbisfbwo kciham cie skrbxk
OdpowiedzUsuńKocham cię* 😂 okej już jest okej, więc tak
UsuńJakim prawem ona chce się przenieść no chyba ją pogrzało, ona się nigdzie nie rusza, ja ją siłą zatrzymam tam! Jeszcze kurde po tym jak się przespała z Justinem, a on zapytał czy chcesz odejść, a ona nie, a teraz się okazuje, że odchodzi?!?!?! Powiedz, że to jakiś żart ja cie proszę. 🙇
Jamantha/Jam is real, oni są prawdziwi, nie możesz ich zepsuć. ;-; ale wiedziałam, że nie będzie tak pięknie, normalnie czułam to. Ja tam komentuje jak mogę i nieważne ile komentarzy, idk może lubisz moje chore i długaśne komentarze. XD
Pozdrawiam, życzę weny i czasu, powodzenia z bierzmowaniem i w ogóle. 😂❤
Ps. Jeśli chcesz możesz zajrzeć do mnie na namiastkę rozdziału, sama idk co to jest 🙈;-; http://friends-jbff.blogspot.com/
Ja uwielbiam twoje komentarze haha przysięgam 💜✋
UsuńAwwww najlepszy! Ich intymna chwila magiczna! JUSTIN MUSI WALCZYĆ O SAM!!
OdpowiedzUsuńa ty sam kurwa spróbuj uciec czy sie przenieś to cie zabije!
Masz być z justinem!
Jakie kurwa przeniesienie. Sam nie może odejść nie teraz jak się pogodziła z Justinem:) Mam nadziej że teraz będzie tylko lepiej i Sam zostanie z Justinem.
OdpowiedzUsuńCo do komentarzy masz prawo chcieć abyśmy je pisali, chcesz po prostu poznać naszą opinie na ten temat.
Ciesze sie z momentu Sam i Justina, ale szkoda mi Matta bo mimo ze jestem team Justin to Matt to dobry chlopak :( i nie wydaje mi sie ze Sam sie chce przeniesc no bez kitu... weny i obys zdala test:*
OdpowiedzUsuńooooo dzieje się hihihi <3
OdpowiedzUsuńale zaskoczyłaś mn koncówką o jejuuu Sam nie rób tego :C
OdpowiedzUsuńDlaczego ty nam to robisz i zawsze dowalasz taki koniec! Rozdział cudowny
OdpowiedzUsuńOni <3 ona się nie przeniesie nie może go zostawić. Do następnego :*
ale akcja noooooo podoba mi się hahahah XD
OdpowiedzUsuńtylko końcówka eh :C
Świetny rozdział !
OdpowiedzUsuńWkoncu *.* mam nadzieje ze Sam nie wyjedzie :(
OdpowiedzUsuńCudowny, koniecznie next <3333
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem roź jest naprawde cudowny i jak go czytałam to aż mi się gorąco zrobiła ze szcześcia.
OdpowiedzUsuńNaprawde niewiesz jak sie ciesze że piszesz i po prostu jesteś z nami Dziękuję
Omg! Przespali sie! Nie wierzę XD Ale się jaram *-* Oby tylko ich relacje się nie pogorszyły.. a przeniesienie? Jakie kurwa przeniesienie :')?
OdpowiedzUsuńBuzi
Wow *.*
OdpowiedzUsuńPamietaj ze jestes swietna i Cie uwielbiamy :*
OdpowiedzUsuńAle koncowka masakra jestes najlepsza. Jeden z najlepszych ♥
OdpowiedzUsuńO nie!! Tylko noe to!! Ona nie może odejść!!
OdpowiedzUsuńWszystko w porządku! Nawet ta piękna scena +18! Tylko nie końcówka, przez którą jestem zaskoczona jak i wkurzona. XD Czemu mi to robisz?! Ja padnę na zawał za nie długo.
OdpowiedzUsuńMój boże, a tak już miałam radochę że zaś ze sobą są a tu proszę, Sam chce się przenieść. Jejuś ;_;
NO CHYBA ŻE... to jedna wielka pomyłka z tym i zostaje.
Kurde..
Czekam na kolejny z niecierpliwością!
WENYYYYYY
CO ONA ROBI DO CHOLERY ? O MATKO ZA TO PRZENIESIENIE MAM OCHOTE ODERWAC JEJ NOGI! WENY KOCHANA, WENY I CZEKAM NA NASTEPNY !
OdpowiedzUsuńCO ONA ROBI DO CHOLERY ? O MATKO ZA TO PRZENIESIENIE MAM OCHOTE ODERWAC JEJ NOGI! WENY KOCHANA, WENY I CZEKAM NA NASTEPNY !
OdpowiedzUsuńFjnoeubjo rozdział szczególnie ta scena omg, ale jak ją przeniesiesz to cie powiesze za jajca 😂😂
OdpowiedzUsuńKiedy nowy?
OdpowiedzUsuńW końcu nadrobiłam 😩🙌 przeczytałam 7 rozdziałów i mój Boże.. Jestem zachwycona! Kocham >>}
OdpowiedzUsuńTo się zadzialo
OdpowiedzUsuńUwielbiam kocham najlepsze ♥
OdpowiedzUsuńO losie mega ;*
OdpowiedzUsuńO wow nieźle :")
OdpowiedzUsuńKocham ♥
OdpowiedzUsuńJesteś Kochana. I masz rację nie zwracaj uwagi na komentarze. Wiem że wiele osób czyta twojego bloga ale nie komentują tego zawsze bo po prostu nie wiedzą jak swoje emocje ubrać w słowa do napisania(ja mam tak często) albo są leniami. Ale wiedz że piszesz na prawdę rewelacyjnie i obyś nie zrezygnowała i dokonczyla pisać. 💖💞
OdpowiedzUsuńJejku nareszcie razem! Cieszę się chociaż lubię jak się czasami droczą. Nie mogę doczekać się następnego. Jesteś świetna ;) E.
OdpowiedzUsuńco to ma być za końcówka? ona chce wyjechać? po takim czymś :O Chyba sobie żartuje.... nie ma takiej opcji, oni muszą być razem.... nie może zostawić Justina i Matta. To już by było za dużo!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle był cudowny, a ta scena +18, tego się nie spodziewałam!
Czekam na kolejny
Much love
A.T
Jejku misiu to miłe co napisałaś ,a wracając do rozdziału jak do cholery Sam może si4lę przenieść?Zaczynałoby być tak fajnie z Justinem ,a ona chce uciec?!Z jednej strony roxumiem ją bo poczuła sié źle zdradzając Matta ,ale z drugiej kochała się z Justinem.Jest dorosła więc powinna zachowač sié jak dorosła nie uciekająx przed problemem,a starając sié go jakoś rozwiązać.Ps.Kocham z całego serca twoje opowiadanie💖💕💖💕💖💕💖💕
OdpowiedzUsuńBedzie dzis rozdzial?��
OdpowiedzUsuńTak xx
UsuńPrzecudowny rozdział 💜💜💜
OdpowiedzUsuń