||Justin||
Nie mogę uwierzyć w to, że naprawdę mnie zostawiła. Tak po prostu sobie wyszła, a ja przez to czuję się tak totalny wrak.
Z jękiem rzucam się z powrotem na łóżko.
W głowie wciąż rozbrzmiewają mi słowa jakie powiedziała o Matt'cie. Nienawidzę tego skurwysyna, a sam fakt, że ona go broni jeszcze bardziej mnie wkurwia.
Jeszcze wczoraj z pewnością w głosie powiedziałbym każdemu, że Emma jest dla mnie ważna i to z nią chcę być. Dzisiaj już niczego nie jestem pewny.
Chciałem Emmy dopóki Sam nikogo nie miała.
Chore prawda?
Ale teraz kiedy widzę jak jest dla mnie niedostępna i jak ucieka ode mnie... To wszystko sprawia, że najzwyczajniej w świecie chcę ją mieć. Ona zawsze była moja. A myśl, że teraz może być kogoś innego wkurwia mnie niesamowicie.
Pieprzyć to.
Po prostu muszę przestać o tym myśleć. Rano i tak nie będę nic pamiętał. Problem zniknie sam.
***
Kiedy promienie słońca nieprzyjemnie ranią moje oczy z jękiem przewracam się na drugi bok. Jak zwykle w tym momencie przypominam sobie, że powinienem wieczorem zasłaniać żaluzje. Przez jedną sekundę czuję się dziwnie lekko i bezproblemowo, ale tak jak to uczucie szybko się pojawia, tak samo szybko znika. Sytuacje z nocy przewijają się w mojej głowie jak film włączony na taśmie.
Miałem nadzieję, że nie będę nic pamiętał, ale najwyraźniej nie jest mi to dane.
Mam ją teraz przeprosić? Czy Matt widział ją wczoraj w nocy w naszym bractwie?
Jak chujowo to zabrzmi, chciałbym, żeby tak było. Chciałbym żeby zobaczył jak wychodzi z mojego pokoju. Pokłóciliby się, może nawet przestali rozmawiać. Wtedy wróciłaby do mnie. Zrobiłaby to, prawda? Jestem pewien, że tak.
Wzdychając wstaję z łóżka i zaczynam się ogarniać. Nie dosyć, że dzisiaj zajęcia mam prawie do szóstej, to jeszcze później trening, który od dzisiaj będzie codziennie. Niedługo wyjazd do Yale. Mamy z nimi mecz towarzyski i każdy się spina, bo chce go wygrać. Oczywiście ja mam to gdzieś, bo nie oszukujmy się: Nie obchodzi mnie to. Chodzę na te treningi tylko dlatego, ze dzięki nim jeszcze mnie stąd nie wywalili.
Sam nie pojawia się dzisiaj na angielskim. Jestem zdezorientowany i pierwsze co chce zrobić to zadzwonić do niej lub napisać, ale po pierwsze, ona się do mnie nie odzywa i po drugie nie mam jej pieprzonego numeru. To wszystko jest jak jakaś tania, głupia komedia.
Przed pójściem na trening muszę sobie zapalić mimo, że już nie robiłem tego długi czas. Wypuszczam dym z ust i powoli kieruję się w stronę boiska. Nagle słyszę za sobą czyjś głos. Mam ochotę to zignorować, ale w końcu odwracam się, aby zobaczyć kogo do mnie niesie.
Unoszę brwi, gdy przede mną zauważam Emmę. Patrzy się na mnie tak jakby nigdy nic się nie stało. Jakby wczoraj wcale mnie kurwa nie zostawiła zlanego w trupa w tym pierdolonym parku.
- Wszystko okej? - pyta dziewczyna bacznie mnie obserwując.
Prycham i przewracam oczami.
Tak, wszystko jest kurwa zajebiście.
- Justin nie chciałam cię zostawić, ja tylko byłam zła, że--
- Że chce rozmawiać z Sam? - kończę za nią.
Dziewczyna wzdycha i opuszcza głowę.
- Mam prawo być zazdrosna - mówi cicho. - Byliście kiedyś ze sobą blisko i... - robi pauzę. - Ale poradziłeś sobie. Czyli nie byłam potrzebna - zauważa i uśmiecha się.
Mam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale jedyne co robię to odpowiadam jej cwanym uśmiechem.
- Och masz rację. - zaczynam głosem pełnym jadu. - Nie byłaś potrzebna. Sam się mną zajęła - mówię, a gdy napotykam jej pełen niedowierzania wzrok uśmiecham się jeszcze szerzej. - I to bardzo dobrze się mną zajęła - kłamię.
Ona nawet nie chciała ze mną zostać. Ale co z tego? Emma nie musi wiedzieć. Zostawiła mnie tam do kurwy. Pomagam jej za każdym razem kiedy ma złe sny, lub dzieje się jej cokolwiek złego i wiele dla niej poświęcam, a ona nie robi nic.
Puszczam oczko i odchodzę nie czekając na jej odpowiedź. Niech będzie zazdrosna. Niech chociaż raz poczuje się tak jak ja wczoraj.
Wkraczam na teren boiska i oczywiście jestem spóźniony. To już u mnie chyba tradycja. Kiedy przebieram się w strój i staję obok trenera ze zdziwieniem zauważam, że Matt gra.
- Co on tam robi? - pytam unosząc brwi.
Trener spogląda na mnie kątem oka.
- Wszystko już z nim w porządku - odpowiada. - Matt wraca do gry, Bieber.
Miałem nadzieję, że nie będę nic pamiętał, ale najwyraźniej nie jest mi to dane.
Mam ją teraz przeprosić? Czy Matt widział ją wczoraj w nocy w naszym bractwie?
Jak chujowo to zabrzmi, chciałbym, żeby tak było. Chciałbym żeby zobaczył jak wychodzi z mojego pokoju. Pokłóciliby się, może nawet przestali rozmawiać. Wtedy wróciłaby do mnie. Zrobiłaby to, prawda? Jestem pewien, że tak.
Wzdychając wstaję z łóżka i zaczynam się ogarniać. Nie dosyć, że dzisiaj zajęcia mam prawie do szóstej, to jeszcze później trening, który od dzisiaj będzie codziennie. Niedługo wyjazd do Yale. Mamy z nimi mecz towarzyski i każdy się spina, bo chce go wygrać. Oczywiście ja mam to gdzieś, bo nie oszukujmy się: Nie obchodzi mnie to. Chodzę na te treningi tylko dlatego, ze dzięki nim jeszcze mnie stąd nie wywalili.
Sam nie pojawia się dzisiaj na angielskim. Jestem zdezorientowany i pierwsze co chce zrobić to zadzwonić do niej lub napisać, ale po pierwsze, ona się do mnie nie odzywa i po drugie nie mam jej pieprzonego numeru. To wszystko jest jak jakaś tania, głupia komedia.
Przed pójściem na trening muszę sobie zapalić mimo, że już nie robiłem tego długi czas. Wypuszczam dym z ust i powoli kieruję się w stronę boiska. Nagle słyszę za sobą czyjś głos. Mam ochotę to zignorować, ale w końcu odwracam się, aby zobaczyć kogo do mnie niesie.
Unoszę brwi, gdy przede mną zauważam Emmę. Patrzy się na mnie tak jakby nigdy nic się nie stało. Jakby wczoraj wcale mnie kurwa nie zostawiła zlanego w trupa w tym pierdolonym parku.
- Wszystko okej? - pyta dziewczyna bacznie mnie obserwując.
Prycham i przewracam oczami.
Tak, wszystko jest kurwa zajebiście.
- Justin nie chciałam cię zostawić, ja tylko byłam zła, że--
- Że chce rozmawiać z Sam? - kończę za nią.
Dziewczyna wzdycha i opuszcza głowę.
- Mam prawo być zazdrosna - mówi cicho. - Byliście kiedyś ze sobą blisko i... - robi pauzę. - Ale poradziłeś sobie. Czyli nie byłam potrzebna - zauważa i uśmiecha się.
Mam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale jedyne co robię to odpowiadam jej cwanym uśmiechem.
- Och masz rację. - zaczynam głosem pełnym jadu. - Nie byłaś potrzebna. Sam się mną zajęła - mówię, a gdy napotykam jej pełen niedowierzania wzrok uśmiecham się jeszcze szerzej. - I to bardzo dobrze się mną zajęła - kłamię.
Ona nawet nie chciała ze mną zostać. Ale co z tego? Emma nie musi wiedzieć. Zostawiła mnie tam do kurwy. Pomagam jej za każdym razem kiedy ma złe sny, lub dzieje się jej cokolwiek złego i wiele dla niej poświęcam, a ona nie robi nic.
Puszczam oczko i odchodzę nie czekając na jej odpowiedź. Niech będzie zazdrosna. Niech chociaż raz poczuje się tak jak ja wczoraj.
Wkraczam na teren boiska i oczywiście jestem spóźniony. To już u mnie chyba tradycja. Kiedy przebieram się w strój i staję obok trenera ze zdziwieniem zauważam, że Matt gra.
- Co on tam robi? - pytam unosząc brwi.
Trener spogląda na mnie kątem oka.
- Wszystko już z nim w porządku - odpowiada. - Matt wraca do gry, Bieber.
||Sam||
Cały dzień spędzam na bieganiu z Tracy i Ritą biegając po sklepach. Zrezygnowałyśmy z dzisiejszych zajęć, a kiedy rano Rita zaproponowała zakupy byłam jej wdzięczna. Nie miałam ochoty iść na kampus i widzieć się z Justin'em na zajęciach. Nie rozmawiałam jeszcze z Matt'em. Czy Justin powiedział mu, że byłam w nocy w jego pokoju? Znając go mógłby to zrobić. Nawet bym się nie zdziwiła. Z czystej złośliwości mógł mu po prostu powiedzieć.
Nie. On nie jest taki.
- Jesteś tutaj? - pyta Rita i patrzy się na mnie spod uniesionych brwi.
Chyba trochę odpłynęłam.
- Ym, tak - mamroczę.
Pozwoliłam Tracy prowadzić mój samochód. Tak bardzo tego chciała, że nie potrafiłam jej odmówić.
- Gdzie jedziemy? - pytam, gdy mijamy nasze bractwo.
- Wiozę was na trening, a później odstawię twój samochód.
- Och - odpowiadam tylko.
Całkiem zapomniałam o dzisiejszym treningu. Nie mam ochoty tam iść, ale ostatnio mamy je coraz częściej. Niedługo wyjazd do Yale, więc każdy się teraz spina. Wszyscy chcemy dobrze wypaść, a jak na razie jesteśmy w dołku. Jeszcze po tym jak treningi z Justin'em mi nie wyszły sama muszę wszystko nadrabiać, a to naprawdę ciężkie.
Tracy zatrzymuje samochód przed boiskiem.
- Czemu tutaj? - pytam unosząc brwi.
Zazwyczaj spotykaliśmy się w sali.
Rita wzrusza ramionami.
- Nie wiem. Dostałam sms'a, że dzisiaj będziemy ćwiczyć tutaj - mówi.
Nic już więcej nie mówiąc wychodzimy z samochodu. Tracy odjeżdża, a my idziemy w stronę boiska.
- O nie... - jęczę kiedy wchodzę przez duże, metalowe wejście. Na betonowym boisku grają chłopcy z drużyny. Nagle jakiś chłopak podbiega do kosza i rzuca piłkę. Rozlegają się wiwaty, bo udało mu się trafić.
- Dobrze Raymond! - krzyczy trener. - Widzę, że nie wyszedłeś z wprawy.
Co? Przyglądam się uważniej chłopakowi. To faktycznie Matt. Gdy mnie zauważa uśmiecha się do mnie szeroko i macha do mnie otwartą dłonią. Odwzajemniam uśmiech.
Czyli Justin mu nic nie powiedział. Powinnam się cieszyć, prawda?
- Bieber wchodzisz za Elliotona! - informuje donośnym głosem trener.
Mój wzrok ląduje na blondynie, który wstaje z ławki i wchodzi na boisko. Staje na przeciwko Matt'a, a trener unosi nad nimi piłkę. Są prawie tego samego wzrostu. Mierzą się obojętnym spojrzeniem i czekają na wyrzut piłki. Wyglądają jak bracia. Są po prostu identyczni... To samo spojrzenie, ruchy, zachowanie.
- Sam, idziesz? - pyta Rita.
Potrząsam lekko głową i odpowiadam:
- Tak, tak. Już.
W tym samym momencie słyszę gwizdek i chłopaki zaczynają grać. Już nie mogę ich obserwować, bo Margo przywołuje nas wszystkie do siebie i zaczynamy trening. Zanim włączy muzykę i zdążę się ustawić słyszę rozmowę dwóch przyjaciółek stojących przede mną.
- Wiesz czemu mamy trening tutaj? - mówi cicho jedna do drugiej.
Gdy w odpowiedzi jej przyjaciółka kręci głową ta kontynuuje.
- Margo podoba się Bieber i ostatnio robi wszystko żeby być jak najbliżej niego.
Gdy jej słowa docierają do mojej głowy pierwsze co czuje to niemiłe ukucie w brzuchu.
Margo podoba się Justin?
Ciekawe czy i ją już zdążył przez ten rok zaliczyć...
Przegryzam policzek starając się zignorować nieprzyjemne uczucie. Nawet jeśli uprawiali kiedykolwiek seks lub robili cokolwiek innego, to nie moja sprawa. Nie powinnam się wtrącać.
Zaczynamy tańczyć nasz układ i wszystko wychodzi nam bardzo dobrze. Zapominam o podsłuchanej rozmowie, o tym, że Justin gdzieś tam za mną gra w kosza i ogólnie o wszystkim. Przez jedną sekundę nie skupiam się na niczym, oprócz muzyki i to naprawdę relaksujące. Niestety nic co dobre nie trwa wiecznie. Na boisku słyszę krzyki. Są tak głośne, że przekrzykują nawet muzykę. Wszystkie dziewczyny odwracają się w tam tą stronę, więc i ja to robię. To co widzę z jednej strony mnie zaskakuje, a z drugiej wręcz przeciwnie.
- To był faul! - krzyczy Matt patrząc się na Justin'a z mordem w oczach.
- Chyba cię coś pojebało. To ty się do mnie przypieprzyłeś i pociągnąłeś mnie za ramie - spluwa.
-Nie jestem głupi do kurwy. Wyrywałeś mi piłkę i mnie popchnąłeś! - Matt wyrzuca ręce w powietrze, a Justin prycha przewracając oczami.
Czy oni nie potrafią zachowywać się normalnie nawet na boisku? Zachowują się jak dzieci.
- Wystarczy! - podchodzi do nich trener z nieporuszoną miną.
- Powiedz kto ma racje! - Justin zwraca się do niego po imieniu, ale on zdaje się już być przyzwyczajony do takiego zachowania, bo nic sobie z tego nie robi.
Trener wzdycha.
- Oboje naruszyliście zasady. Powtarzamy akcje - odpowiada twardo.
- Co?! - krzyczą równocześnie.
- Bez dyskusji! - warczy na nich i tym samym kończy przedstawienie.
Posyłają sobie ostatnie spojrzenia powtarzają rozgrywkę.
- Dobra! - Margo klaszcze w dłonie. - Zaczynamy od nowa.
Cała nasza uwaga znowu skupia się na choreografii, ale mi nadal ich kłótnia nie daje spokoju. Mam wrażenie, że Justin zrobił to specjalnie i tylko po to żeby zdenerwować Matt'a.
Czy to już tak zawsze będzie wyglądać? Czy już zawsze będę patrzeć na nich jak na osoby, pomiędzy którymi jestem rozdarta? Dlaczego nie mogę być jak inne nastolatki, które potrafią rozdzielić to co je łączyło z byłym chłopakiem od tego co łączy je z przyszłym? Mam wrażenie, że moje uczucia po prostu się mieszają i robi się z tego wszystkiego tak wielki bałagan. Coraz trudniej mi utrzymywać pozory normalności, bo z jednej strony mam ochotę rzucić się na Justin'a i zacząć go całować, a z drugiej mam ochotę zrobić to samo z Matt'em.
Jeszcze na początku roku, gdy zobaczyłam Justin'a po raz pierwszy byłam wstanie błagać go o przebaczenie, ale teraz mimo, że gdzieś tam w środku czuję wciąż to samo, moja chęć powrotu do niego słabnie. Justin się zmienił. Nie jest już tym samym człowiekiem. Ja też nie.
Po prostu nie wiem czy jego inna strona mi odpowiada. Nie tego Justin'a kochałam i przez to mam mętlik w głowie.
- Sam uważaj! - do mojej głowy wdziera się głos jakiejś dziewczyny, ale jest już za późno.
Tańczyłam myśląc o swoim żałosnym życiu i najzwyczajniej w świecie nie zauważyłam, że przekroczyłam linię boiska. Jakaś postać wpada na mnie z impetem i czuję jak z całą swoją siłą ciągnie mnie w dół na betonowe, twarde boisko. Zamykam oczy szykując się na bolesny upadek. Nagle czuję jak ktoś łapie mnie po obu stronach bioder i przekręca twarzą do siebie. Uchylam oczy i w tym samym momencie zauważam brązowe tęczówki. Wszystko dzieje się tak szybko, że nim zdążę cokolwiek zarejestrować w mojej głowie, upadam z impetem na ziemię. Czuję jak przez moje łokci przechodzi piekący ból, ale na tym się kończy. Wylądowałam na czymś twardym i bezpiecznym zarazem.
Leżę na Justin'ie, a moje ręce są po obu stronach przy jego głowie. Włosy opadają mi na jeden bok i dotykają jego ramienia. Jestem tak blisko jego twarzy, że mogę poczuć jego oddech na swoich ustach. Wypuszczam powietrze i czuję jak zaczyna mi się kręcić w głowie.
Świat na jedną sekundę się zatrzymał.
Patrząc w jego czekoladowe oczy niemalże zapomniałam o obecności innych ludzi wokół nas. To było coś w rodzaju filmu ze spowolnionym tempem. Takie rzeczy na ogół nie zdarzają się w prawdziwym życiu, a jednak właśnie teraz to czuję.
- Nic wam nie jest? - głos trenera brzmi jak echo, ale dosadnie sprawdza mnie z powrotem na ziemię.
Wstaję i krzywię się gdy prostuje ręce. Justin za chwile idzie moim śladem. Wszyscy się na nas patrzą.
- Wszystko okej... - odpowiadam cicho nie mogąc oderwać oczu od tęczówek blondyna. Moje serce wciąż bije w nienaturalnym rytmie.
Trener przygląda nam się badawczo.
- Nie wyglądacie zbyt dobrze - mówi. - Wolałbym żebyście poszli teraz do pielęgniarki.
Justin oblizuje usta i nieprzytomnie przytakuje głową. Ja nie robię nic. Kiedy wychodzimy z boiska przez jedną sekundę utrzymuje kontakt wzrokowy z Matt'em i dosłownie dostaje ciarek. Ma pusty, przeszywający wzrok. Mam wrażenie, że wie o czym myślałam kiedy upadłam na Justin'a.
Idziemy w ciszy. Kampus jest prawie pusty, słońce powoli zachodzi, a ja zaczynam się zastanawiać która może być godzina.
- Krwawisz - zauważa cicho chłopak patrząc się na moje pozdzierane łokcie.
Wzruszam ramionami.
- To nic - odpowiadam.
On wygląda o wiele gorzej. Ma nie tylko zdarte łokcie, ale i przecięty łuk brwiowy. Chociaż nie przypominam sobie, żeby upadając uderzył się gdziekolwiek w twarz,
Reszta drogi przemija nam w ciszy. Żadne z nas się nie odzywa. Wchodzimy do budynku głównego kampusu i stajemy przed drzwiami pokoju pielęgniarki.
- Trener Scott nas przysłał - mówi Justin zaraz po wejściu do środka.
- Co się stało? - pyta kobieta.
Wygląda na osobę w średnim wieku. Ma ciemne włosy związane w koka i biały fartuch na sobie. Ma obojętny wyraz twarzy i kiedy wchodzimy nawet nie podnosi wzroku sprzed kolorowej gazety.
- Wpadliśmy na siebie na boisku i... - zaczyna mówić Justin, ale równie szybko przerywa.
Telefon pielęgniarki dzwoni, a ona nie zwracając na nas uwagi od razu go odbiera.
- Tak słucham - mówi. - Co zrobił?! - jej twarz ukazuje zdziwienie. - Jak to z tobą zerwał?!
Podchodzi do drzwi i już ma wychodzić kiedy nagle cofa się w połowie. Zakrywa głośnik ręką i mówi:
- Apteczka jest w szufladzie przy drzwiach. - Po tych słowach znowu zaczyna rozmawiać i zostawia nas samych w pomieszczeniu.
Unoszę brwi.
Czy to żart?
- Serio kurwa? - warczy Justin na nieprofesjonalne zachowanie pielęgniarki. - Zajebiście dobre zachowanie - spluwa wkurzony.
Ignoruję jego złość.
Podchodzę do szafki i wyjmuję z niej apteczkę. Zostawiam ją na łóżku lekarskim i kładąc ręce na klatce piersiowej Justin'a delikatnie go popycham, aby też tam usiadł. Nie opiera się. Otwieram apteczkę i zaczynam wyjmować z niej bandaże.
- To ciebie pierwszą trzeba opatrzeć - mówi cicho i łapie mnie za nadgarstki. Unosi moje dłonie wyżej, aby móc przyjrzeć się moim ranom.
Kręcę powoli głową zabierając ręce.
- Nic mi nie jest - mamroczę.
Wyjmuję z apteczki waciki i skraplam je wodą utlenioną. Kiedy przykładam to do jego rany na brwi on nawet się nie krzywi z bólu. Zamiast tego obserwuje mnie przy każdym moim ruchu. Przysuwam się, aby zalepić mu w tym miejscu plaster.
- Też to poczułaś - mówi cicho, a ja zamieram w bezruchu.
Przełykam głośno ślinę i przegryzam wnętrze policzka.
- Niby co? - udaję, że nie wiem o co chodzi.
Zalepiam mu plaster i odsuwam się.
- Dobrze wiesz co - odpowiada. - Kiedy upadłaś, spojrzałaś się na mnie tak... - milknie łapiąc ze mną kontakt wzrokowy.
Czuję jak uginają się pode mną kolana.
Wdech i wydech, Sam. Po prostu oddychaj.
- Nie wiem o czym mówisz. - Mój głos jest słaby i cichy.
Justin oblizuje usta i ze skupieniem studiuje oczami każdy skrawek mojej twarzy. Kładzie dłoń na moim policzku, a ja mimowolnie przymykam oczy.
- Wiesz - odpowiada. - Widziałem to w twoich oczach - szepcze.
Moje serce mięknie pod wpływem jego słów i dotyku. Kładę rękę na jego dłoni i delektuję się tym uczuciem dopóki jeszcze trwa.
Wzdycham i kręcę głową.
- Nie - mamroczę i zabieram jego rękę z mojej twarzy. - Nic nie poczułam, Justin.
***
Gdy wracam na boisko nie ma tam już nikogo. Justin nie poszedł za mną, powiedział tylko, że ma już dosyć i chce wrócić do domu. Pewnie trening się już skończył czy coś...
Odwracam się żeby odejść.
- Dziewczyny poszły ćwiczyć na sali - zatrzymuje mnie głos Matt'a.
Stoi na samej górze na trybunach. Czuję narastające wyrzuty sumienia, gdy przypomnę sobie jego wzrok. Nie myśląc za wiele idę w jego stronę.
- Czemu ty tutaj zostałeś? - pytam, ale on tylko wzrusza ramionami.
Siada na betonowym murku i zaczyna patrzeć się w przestrzeń. Przysiadam się do niego.
Zachowuje się jakoś inaczej. Jest przygaszony i najwyraźniej smutny.
- Co jest? - pytam.
Chłopak od razu opuszcza głowę i zaczyna patrzeć się na swoje buty.
- Hej - mówię cicho i kładąc rękę na jego policzku zmuszam go do tego żeby na mnie spojrzał. - Co się stało? - powtarzam.
Matt wzdycha i wzrusza ramionami.
- Kiedy upadłaś i stało się... "to coś" - mówi nawiązując do tego momentu pomiędzy mną, a moim byłym chłopakiem. - Po prostu poczułem się jak ktoś kto z niewiadomych przyczyn staje na przeszkodzie czegoś... ważnego? - jego słowa brzmią bardziej jak pytanie.
- Przecież nic się nie wydarzyło - kłamię przed samą sobą.
Matt kręci gwałtowanie głową.
- Widziałem to, Sam - mówi pewnym głosem. - Wszyscy to widzieli. Twój wzrok i to wszystko... to było jak pieprzona romantyczna scena z filmu.
- Nie - zaprzeczam twardo. - Przestańcie mi to wmawiać, nic się nie wydarzyło.
Matt posyła mi wzrok.
- Och, czyli on też ci to powiedział? - pyta i unosi brwi.
Wzdycham przyłapana.
Dlaczego gdy zawsze chce coś naprawić i tak wychodzi inaczej.
- Matt - mówię cicho i łapię z nim kontakt wzrokowy. - Jestem tutaj teraz z tobą, tak? To coś przecież znaczy. Miałeś pomóc mi zapomnieć - w moich oczach zbierają się łzy i mój głos zaczyna brzmieć błagalnie, ale nie dbam o to. - Naprawdę mi na tobie zależy i nie chce tego psuć przez jakiś głupi jeden moment, który nic dla mnie nie znaczył - z każdym słowem mój brzuch boli mnie coraz bardziej. Zmuszam się do tych słów i bardzo dobrze o tym wiem, ale jednak nie potrafię sobie tego uświadomić wystarczająco dosadnie.
Jak brzmi największe kłamstwo jakie kiedykolwiek wydostało się z moich ust?
- Nie chcę go - szepczę.
Tak, te słowa zdecydowanie zasługują na pierwsze miejsce
****
Nie ma słów, które opiszą jak ciężko pisało mi się ten rozdział. Ostatnio mam problem z motywacją i przede wszystkim z weną.
Ten rozdział jest dosyć nijaki, ale nie martwcie się! W następnym będzie się działo ^^
75 komentarzy = Rozdział 15
Love,
Victoria xx
Rozdzial fatalny ... Czm oni nie moga sie juz pogodzic minelo tyle rozdzialow a oni nic bylo miedzy nimi dobrze a teraz jest masakra :(
OdpowiedzUsuńOch, tak bardzo bym chciala żeby oni sie zeszli. Są idealni!!
OdpowiedzUsuńRozdział genialny jak zawsze zresztą :) Życzę ci dużoo dużo weny <3 do następnego :*
OdpowiedzUsuńKocham to FF <3
OdpowiedzUsuńIdealni! Powodzenia; )
OdpowiedzUsuńAUĆ zabolało i Justina i Sam , co za nie profesjonalna pielęgniarka. Rozumiem Sam może to nie Justin jest jej pisany ja rozumiem że każda z nas chce aby Justin z Sam ale może lepiej było by gdyby została z Matem może w tedy zapomniała by o tym wszystkim co złe, jak to mówią nie wchodzi się da razy do tej samej rzeki. Bo nie zawsze miłość wystarczy, czasem i po prostu trzeba pozwolić odejść osobie którą się kocha. Miłość to poświecenia.
OdpowiedzUsuńKurqa oni tak wszystko komplikuja, on nie chce Emmy a ona Matta i przy okazji rania siebie nawzajwm.. nie wierze
OdpowiedzUsuńChce już następny!!!!
OdpowiedzUsuńZabije cię dziewczyno normalnie!
OdpowiedzUsuńOni powinni się już dawno całować, mój Boże, co ty mi robisz? Czuje sie jakbym była Sam, kocham twoje ff tak bardzo mocno. 😭 To aż boli, to moje uzależnienie, wchodze tu kilka razy dziennie bo może jakimś cudem kochasz nas tak bardzo, że dodasz. 😂 I nie mówię tego temu bo piszesz, że nie masz motywacji i w ogóle, po prostu przeżyłam ten rozdział bardzo i ogarnęłam jak bardzo kocham to ff. 😂
Btw. dałaś mi followback na tt bardzo mi miło. ❤😂
Okej, pozdrawiam cię cieplusio, życzę ci bardzo dużo weny, czasu, motywacji i w ogóle! ;*
Czekam niecierpliwie na next i poczekam tyle ile będzie trzeba. 😂
Jak na ilość pracy domowej, bierzmowanie i "te inne" beznadziejne z resztą sytuacje to zajebisty rozdział. ;)))
OdpowiedzUsuńJestem zła i szczęśliwa. Zła, bo TO NIE TAK MA BYĆ CD a szczęśliwa, bo jest nowy rozdział i JAM musi być razem! Z niecierpliwością czekam na następny! Jesteś świetna!
OdpowiedzUsuńI Matt i Emma mnie wkurwiaja jezu ale ogólnie rozdział mi sie podoba! Czekam na nastepny😍😏
OdpowiedzUsuńTen moment ! Ja go widziałam jak to czytalam hahahah awww Sam nie ładnie tak kłamać 😂😂😄😘
OdpowiedzUsuńSam!kurwa przestań się oszukiwać , przestań oszukiwać Justina , cholera mogła powiedzieć że też to poczuła i byliby już razem! Przecież Justin olał Emme , olał ja dla Sam! Ughh nawet Matt widzi to ze sam powinna być z Jusem bo to coś ważnego ! no jasne że to coś ważnego oni się kochają ! Justin tak o nią Walczyl w blogging , pokonali tyle trudności tylko po to żeby sam teraz wszystko zaprzepascila bo co? Bo Justin się zmienił i ona nie chce próbować tylko chce zapomnieć ? Ale przecież wciąż go kocha i sama siebie oklamuje więc nigdy nie będzie szczęśliwa bez niego , czyli co? Chcę być wieczna meczennica ? powodzenia Sam... Matko, niech ona się ogarnie xd czekam na następny
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńJa bym niedała rady tego powiedzieć.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział;)
Jak ja jej nie lubię...
OdpowiedzUsuńJesteś! Dużo emocji i przeżyć wewnętrznych opisałaś. Możemy lepiej poznać bohaterów, ja tak lubię! Komentuje, bo chociaż tyle mogę zrobić żeby ci podziękować. Czekam na następny. E.
OdpowiedzUsuńPóźno już i nie będę się rozpisywać bo jestem mega zmęczona... Chce nowy! Ten ich upadek na boisku, jeju *-*
OdpowiedzUsuńBuzi
Jak w następnym rozdziale nie będzie jakieś miłego epizodu z sam i Justin, to jadę do ciebie gdziekolwiek jesteś i z pistoletem przy głowie będziesz pisać rozdział, a tak serio to świetny i do następnego
OdpowiedzUsuńJak w następnym rozdziale nie będzie jakieś miłego epizodu z sam i Justin, to jadę do ciebie gdziekolwiek jesteś i z pistoletem przy głowie będziesz pisać rozdział, a tak serio to świetny i do następnego
OdpowiedzUsuńA może niech tam dojdzie jakaś Nowa dziewczyna i Matt się w niej zakocha i da spokój Sam? Wtedy Jus i Sam na pewno będą razem �� / Julie
OdpowiedzUsuńJezus, no niech mi ktoś powie, że Justin i Sam nie powinni być razem to wyjdę XD Przecież ta 2 jest dla siebie stworzona. Mimo, że Matt jest taki słodki i mega miły to jednak Team Bieber najlepszy ❤
OdpowiedzUsuńsuper rozdział, moim zdaniem dobrze robisz trzymając nas w takiej niepewności, czekam na nn
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńWow :o
OdpowiedzUsuńDziewczyno ty go pragniesz Nor wiesz co mówisz.
OdpowiedzUsuńRozdział boski. Nie mogę się doczekać następnego 💕
Coraz bardziej to zakręcone, czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Mam nadzieje że pojawi sie szybko
OdpowiedzUsuńUwielbiam to czytać
OdpowiedzUsuńKocham to ff ❤️❤️��
OdpowiedzUsuńDlaczego ty mi to robisz? Lubie Matta, ale zaczyna mi przeszkadzac XDDD Che wiecej momentow Sam i Justina❤ weny :*
OdpowiedzUsuńCudo:)
OdpowiedzUsuńNiech oni do siebie wrócą;(
OdpowiedzUsuńSuper! Oficjalnie należe do Team Matt!
OdpowiedzUsuńAle jak są takie sceny z Justinem jak te na boisku to myślę sobie, że chce żeby byli oni razem...
Czekam na kolejny rozdział! :*
Weny :D
Czasem zdarza się ponad 70 komentarzy, prawie 80, nie wiem i nie masz motywacji?! Kobieto, to dobrze, że nie mieszkasz blisko mnie, bo bym tego dopilnowała. Motywacja sto pro.
OdpowiedzUsuńSam, okłamujesz samą siebie. Wmawiasz dwóm super przystojniakom kłamstwo. Kogo ty chcesz młoda oszukać, co? :")
Czekam na kolejny rozdział niecierpliwie!
ŻYCZĘ WENY.
ALE TEJ MOTYWACJI RÓWNIEŻ. Ktoś ma z nią kontakt i może ją zmotywować? Byłabym wdzięczna!
Chciałabym aby postrzegała Justina dobrze ale czego oczekuje jak tak sie zachowuje 😂
OdpowiedzUsuń❤
OdpowiedzUsuńSam co ty gadasz :(
OdpowiedzUsuńtak bardzo bym chciala żeby oni sie zeszli a Ty wszystko psujesz:(
OdpowiedzUsuńZajebisty, ale chcę ich już razem :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam
OdpowiedzUsuńNajlepsze
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz nn? :3
OdpowiedzUsuńCudowny!
OdpowiedzUsuńŚwietny. Uwielbiam tego bloga ❤.
OdpowiedzUsuńŚwietny. Uwielbiam tego bloga ❤.
OdpowiedzUsuńSam ogarnij się kobito!
OdpowiedzUsuńBomba ��
OdpowiedzUsuńNo Sam mogłaby sie w końcu ogarniać. A Jastin mógłby w końcu przejrzeć na oczy. Fajny rozdzial
OdpowiedzUsuńTwoje ff jest super i jestem tu od 1 cz. Jedyne co mnie drażni to rozdziały za komentarze, bo pod kazdym masz napisane to samo i moim zdaniem to serii nie ma sensu skoro wiesz, ze wiele osob Cie czyta... Ale to moje zdanie, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZazwyczaj spędzam dużo czasu nad rozdziałami. To chyba nic złego, że chce widzieć efekty swojej pracy, prawda?
UsuńEfekty Twojej pracy są widoczne na wyświetleniach. Proszenie o komentarze to tylko sztuczne nabijanie komentarzy, bo nie "fani" nie robią trgo bo chca tylko bo musza zeby otrzymać swoja porcje ff.
UsuńMasz w tym trochę racji. Ale to też irytujące, kiedy pod jednym rozdziałem jest ponad sto komenatrzy, a pod drugim o połowę mniej. Chcąc nie chcąc myślę sobie ,,Czy ten rozdział był zły?", ,,Czy to ja napisałam coś nie tak?". Wtedy ja jako twórca zaczynam się zastanawiać nad takimi rzeczami. Wyświetlania, to też jakiś rodzaj efektu, ale bardzo słaby. Samym wchodzeniem na bloga nabijam sobie +jedno wyświetlenie, gdy go po prostu sprawdzam.
UsuńJest mi bardzo miło, że podoba Ci się mój blog i też cieszę się, że wyraziłaś swoje zdanie. Może to ja mam zły tok rozumowania, w końcu nie jestem nieomylna :) W każdym razie, dziękuję i pozdrawiam xx
Cieszę się, że tak podeszłaś do mojej opinii. Robisz kawał dobrej roboty i myślę, że nikt nie chce końca tego ff :)
UsuńKocham
OdpowiedzUsuńNajlepsze ff ❤
OdpowiedzUsuńCudo :"))
OdpowiedzUsuńWspaniały Rozdział :3
OdpowiedzUsuńDajemy komentarze i rozdział nasz jeszvze tylko 20!
OdpowiedzUsuńZa wysokie przedziały komentarzy, obniż do 65 chociaż:(
OdpowiedzUsuńKurwa ta końcówka...
UsuńKiedy wstawisz rodział?
OdpowiedzUsuńDzisiaj xx
UsuńSam ogarnij sie
OdpowiedzUsuńniech w nn Sam i Justin mają rozmowę i sobie wszytsko wyjaśnią. Nie chce żeby Sam była z Mattem :cccc TeamJustin forever XD ♥ Rozdział cudowny jak zawsze nie mogę się doczekać nn :)))
OdpowiedzUsuńco wy robicie :c macie być razem :C
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nexta :*
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział ❤️❤️ Niech San w końcu się ogarnie!!
OdpowiedzUsuńSuper czekam na następny <3 *,*
OdpowiedzUsuńSam ja ona może GO NIE CHCIEĆ ogarnij się dziewczyno. Zajebisty rozdział.
OdpowiedzUsuń