On już nie jest tą samą osobą. I nie zależy mu na moich uczuciach.
Każda jedna myśl na temat końca tego co było między nami cholernie mnie boli, ale zakończenia zawsze są bolesne, prawda?
Bolesne i nieuniknione.
Z jednej strony mam ochotę usiąść w kącie i zacząć płakać, bo jest mi cholernie ciężko i przykro. Jeszcze na początku naszej znajomości byłam pewna, że to co nas łączy przetrwa wiele. Byłam pewna, że to jest na zawsze.
A gdzie jestem teraz?
Pomiędzy nim, a jego dziewczyną. Jestem kimś kto niszczy związek. Nie chcę być tą złą.
- O czym myślisz? - słyszę jego delikatny głos przy swoim uchu.
Siedzimy na schodkach przed domem. Matt opiera się plecami o balustradę i przygląda mi się badawczo.
- O wszystkim - odpowiadam i powoli wstaję z miejsca. - Wejdziesz do środka? - pytam.
Chłopak przytakuje i już po chwili znajdujemy się w środku. Dochodzimy do schodów prowadzących na górę i nagle zatrzymuje nas głos osoby, której jak zwykle nie mam ochoty słyszeć.
- Nie idziecie na imprezę? - z kuchni wyłania się zaciekawiona twarz Emmy. - Harry coś napomknął, że chyba będziesz. - O dziwo, w jej głosie nie słychać złośliwej nutki.
Jestem trochę zdezorientowana. Matt patrzy się raz na mnie, a raz na nią. Bez wątpienia nie wiedział o imprezie, ale nie wygląda na bardzo przejętego tym faktem.
- Nie. Dzisiaj odpuszczam - odpowiadam i zaczynam wspinać się po schodach.
Emma wzrusza ramionami. Gdy Ann mija nas i zbiega po schodach, we dwie zaczynają wychodzić.
- Tylko bądźcie grzeczni - krzyczy za siebie.
Już myślałam, że zniknie za drzwiami, ale ona nagle się cofa. Na jej twarz wpływa rozbawiona nutka.
- Do zobaczenia braciszku - grucha i już po chwili jej nie ma.
Z ust Matt'a wydobywa się zniechęcony jęk. Zatrzymuję się w połowie schodów. Moje usta uchylają się nienaturalnie.
- Braciszku? powtarzam głucho.
Przecież to niemożliwe.
Emma i Matt są rodzeństwem? Oni nie są nawet do siebie podobni.
- Chciałem żebyś się dowiedziała ode mnie - mamrocze niepewnie. - Ale skoro już wiesz, to chyba jestem ci winien wyjaśnienia.
Po tych słowach łapie mnie za rękę i ciągnie na górę. W korytarzu to ja zaczynam prowadzić, bo chłopak nie wie gdzie znajduje się mój pokój. Wchodzimy do środka, a ja automatycznie sięgam ręką, aby poszukać włącznika lampki na biurku obok.
Gdy pokój się rozświetla chłopak bez zastanowienia rzuca się na moje łóżko, na które już zdążyłam usiąść. Opiera się o zagłówek i wyciąga do mnie dłoń.
- Chodź tutaj - mruczy, a ja mozolnie wspinam się i przysuwam do niego.
Chcę usiąść obok, ale zaskakuje mnie, gdy przyciąga mnie do siebie i w efekcie ląduje na jego kolanach.
- Jesteś zła? - pyta patrząc się na mnie troskliwie.
Siedzę na nim okrakiem, a on bawi się naszymi splecionymi dłońmi. Nie czuję skrępowania. Wręcz przeciwnie.
- Nie - odpowiadam cicho. Naprawdę nie jestem na niego zła.Może raczej zdziwiona i zaciekawiona.
- Chciałabym tylko wiedzieć... Jak? - mówię i chichoczę, a chłopak mi zawtórowuje.
- Okej - mamrocze. - Więc może zacznę od tego, że Emma nie jest oficjalnie moją siostrą.
- Jak to?
- Mój ojciec i jej matka chcą się pobrać za kilka miesięcy. Emma jest wredna i oczywiście musiała tak do mnie powiedzieć przy tobie. - Przewraca oczami.
Wzdycham głośno, gdy zaczynam zdawać sobie z czegoś sprawę.
- Tyle razy ją przy tobie przezywałam i mówiłam takie okropne rzeczy! - wypowiadam swoje myśli a głos.
Jest mi bardzo głupio.
Matt uśmiecha się do mnie rozbawiony.
- To nic takiego Sam - mamrocze. - Też za nią nie przepadam.
Uśmiecham się i wtulam w niego.
- To nadal niezręczne - mówię.
- Niezręczne jest to, że siedzimy w pokoju mojej byłej - odpowiada, a ja dopiero teraz zdaję sobie z tego sprawę. To też pokój Tracy.
- Dobra - mówię ze śmiechem. - Wygrałeś.
||Justin||
Siedzę w tłocznym barze i obserwuje ludzi wchodzących do środka. Emma powiedziała, że zaraz tutaj będzie, ale to chyba nie zaskoczenie, że nie jej wypatruje. Harry powiedział, że Sam zastanawia się nad przyjściem i od tam tego czasu myślę tylko o tym, czy się pojawi.Wolałem kurwa o niczym nie wiedzieć.
Czuję się jak ostatni chuj po tym jak ją potraktowałem, ale nie wiem jak inaczej mam się trzymać na dystans. Albo jestem dla niej nie miły, albo ją całuję.
Powiedziała, że nie mogę jej całować.
Zostaje już mi tylko opcja bycia chamskim.
- Cześć kochanie! - do naszego stolika podchodzi Emma i od razu rzuca mi się na szyję.
Jest ubrana w obcisłą bordową sukienkę i wygląda w niej bardzo dobrze. Ale mimo wszystko nie mogę pozbyć się myśli jak zajebiście wyglądałaby w tym Sam. Jest bardziej kobieca i ma większe piersi niż Emma.
Kurwa, to niemożliwe, że nawet w takich momentach wracam do myślenia o niej.
Przyszli już chyba wszyscy oprócz Sam.
Dylan, Tracy, Rita, Emma, Ann Harry i ja.
Opieram się o zagłówek kanapy i z pustym wzrokiem przechylam tequilę wlaną do mojego kieliszka. Ostra ciecz drapie mnie w gardło. Kiedy liczba wypitych kieliszków przekroczyła pięć, przestałem liczyć.
- Nie uwierzycie kogo zobaczyłam jak wychodziłam z domu! - mówi Emma i zaczyna wymachiwać rękami.
- Kogo? - pyta Harry unosząc brwi na jej zachowanie.
Dziewczyna odkłada drinka i uśmiecha się szeroko.
- Sam i Matt'a. Mój braciszek chyba w końcu sobie kogoś znalazł - chwali się.
Powiedziała to specjalnie żeby mnie wkurzyć?
Odkładam kieliszek i wlepiam wzrok w tańczących ludzi. Próbuję panować nad złością, która zaczyna się we mnie zbierać, ale to jest kurewsko trudne.
- Wchodzili na górę, a jak zapytałam czy idą z nami to...
Licz do pięciu, lub kurwa do dziesięciu.
Mój oddech stopniowo zaczyna przyśpieszać. Robię wszystko żeby nie słuchać jej opowieści na ich temat. Skupiam się na muzyce, na wkurwiającym barmanie, albo na tych wszystkich zjebanych i upitych ludzi, ale to gówno daje. Gdzieś pomiędzy moimi myślami wciąż słyszę głos Emmy.
- Wystarczy - warczę wstając z miejsca.
Muszę stąd odejść jak najdalej się da, albo zaraz rozpierdolę cały ten wykurwiony bar.
- Justin? - słyszę za sobą głos Emmy, ale nie reaguję.
Przepycham się przez tłum ludzi i ignoruje ich wyzwiska, które kierują do mnie. Wchodzę do męskiej toalety. Jest pusta, ale nawet gdyby nie była to i tak zrobiłbym to samo.
Wchodzę, zamykam drzwi i pierwsze co robię to uderzam z całej siły w umywalkę.
- Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa - warczę kilka razy powtarzając uderzenie.
Wchodzili na górę, a jak zapytałam...
Czy tego chce czy nie w mojej głowie przewija się kilka scenariuszy.
Czy on ją teraz pieprzy? Czy ją dotyka?
W mojej głowie pojawia się scena gdzie jego brudne łapska leżą na jej perfekcyjnym ciele i zaciskam z całej siły oczy, aby pozbyć się tego widoku.
Sama myśl doprowadza mnie do kurewskiego szału. Przysięgam jeżeli dotknął jej w jakiś pieprzony sposób, to go zabiję.
Wypite promile alkoholu dają o sobie znać, bo nagle każdy mój pojebany pomysł staje się w moich oczach dobrym pomysłem.
Chcę do niej pojechać. Chcę zobaczyć co robi i zabrać ją od tego chuja.
Ale nie mogę tego zrobić, bo muszę się trzymać daleko, kurwa, od niej.
Jestem tak wkurwiony, że aby dać upust swojej złości uderzam w pierwszą lepszą rzecz jaką mam pod ręką i tym razem jest to lustro. Kiedy moja pięść ląduje na szkle ono rozbija się na tysiące małych kawałeczków i z trzaskiem zlatuje na podłogę. Moje knykcie zaczynają krwawić, ale mam to gdzieś.
Jestem spierdolony i bardzo dobrze o tym wiem.
Może to i lepiej, że Sam już przy mnie nie ma. Jestem dla niej toksyczny, zawsze byłem. Matt jest pierdoloną perfekcją. Może dać jej to czego nigdy ode mnie nie dostanie.
- Pierdole to! - krzyczę kopiąc nogą kilka większych kawałków szkieł.
Jeszcze jest Emma i wszystko co z nią związane. To wszystko, kurwa, komplikuje. Mój wyjazd, pojawienie się tutaj Sam, wszystko jest nie tak jak powinno.
Nie patrząc na swoje zdarte knykcie i krew z nich lecącą wychodzę z toalety i od razu napotykam na swojej drodze Emmę.
- Co ty robisz? - pyta próbując przekrzyczeć muzykę. - Biłeś się?!
Nie chce słuchać tej suki. Kiedy chcę od niej odejść wpadam na jakiegoś frajera, która zaczyna obrzucać mnie brzydkimi, pierdolonymi słowami.
Wystarczy do kurwy. Każdy ma jakiś limit. Mój już został przekroczony.
Nim się obejrzę moja pięść ląduje na jego szczęce i w kolejnej chwili leżę na nim i okładam go pięściami. Gdzieś za sobą słyszę głos Emmy, ale mam to gdzieś. Podnoszę go i popycham na jeden ze stolików, które rozwalają się z trzaskiem. Kieliszki się tłuką i wokół mnie jest hałas. Facet wstaje, wypluwa krew z ust i nim się obejrzę jego pięść ląduje na moim nosie. Odginam się, ale po chwili prostuję. Szarpię się z nim, aż w końcu oddaje kolejny cios.
Muszę się na czymś wyżyć.
W tle słyszę wciąż błagalny głos Emmy, ale w takich momentach nikt nie może mi pomóc. Potrzebuję Sam.
Tylko ona może mnie uratować od tego całego gówna, ale wszyscy wiemy, że tego nie zrobi.
Jej tutaj nie ma.
Czuję parę rąk, która odciąga mnie od prawie nieprzytomnego faceta. Wyrywam się, ale tak naprawdę nie chcę tego zrobić. Słyszę wokół siebie głosy, jakby było odległe ode mnie o tysiące kilometrów.
Właśnie dociera do mnie prawda, która kurewsko boli.
Sam tutaj nie ma. Ona mnie nie uratuje.
||Sam||
Matt poszedł ode mnie jakoś godzinę temu, a ja nadal nie mogę usnąć. Mam wrażenie, że coś jest nie tak. W głębi duszy coś mi mówi, że powinnam pójść na tę imprezę.
Wzdycham i przekręcam się z jednego boku na drugi.
Jestem bardzo zmęczona, ale sen nie przychodzi. Wstaję z łóżka i podchodzę do okna. Podnoszę telefon, który leży na szafce i zauważam cztery nieodebrane połączenia.
Harry, Harry, Dylan i znowu Harry.
Miałam wyciszony telefon. Czy coś się stało?
Wybieram numer Harry'ego i szybko oddzwaniam.
Pierwsze moje myśli są związane z Justin'em i mam przed oczami najgorsze scenariusze. Czy coś mu się stało?
Chłopak odbiera po trzech sygnałach.
- Sam? - pyta zachrypniętym głosem.
- Co jest? - odpowiadam pytaniem.
Harry wzdycha. Muszę czekać na odpowiedź kilka chwil, ale dla mnie one są jak wieczność.
- To Justin - mówi w końcu. - Dostał szału na środku pierdolonego baru. Zabraliśmy go stamtąd i zmyliśmy się zanim przyjechały gliny, ale nie jest z nim dobrze. Jest cholernie wkurwiony. Nikt nie potrafi go uspokoić... Pomyślałem... - milknie.
Nie zastanawiam się nad tym co mówię.
Mój żołądek ściska się do minimalnych rozmiarów. Wiem jaki jest Justin kiedy szaleje. Czy nic mu się nie stało?
- Gdzie mam przyjechać?
- Wyślę ci adres sms em - odpowiada. Już mam się rozłączyć kiedy nagle on jeszcze coś mówi - Tylko ty możesz mu pomóc...
***
Podjeżdżam pod adres wskazany przez Harry'ego.
Okazuje się, że jest mały park w środku miasta. Rozpoznaję ich samochód i parkuję obok niego. Wychodzę i widzę ich wszystkich. Siedzą na ławce i rozglądają się niespokojnie. Nie ma jednak Emmy i Ann. Podchodzę do nich.
- Gdzie on jest? - pytam, gdy nie zauważam go przy nich.
- Siedzi tam - odpowiada Dylan i wskazuje ławkę oddaloną o kilkanaście metrów. - Uważaj na niego. Rzuca się na każdego, kto do niego podejdzie.
Przytakuje głową i nie czekając na ich dalsze słowa idę w stronę Justin'a.
Nie boję się go.
Nie boję się go.
Biorę głęboki oddech, gdy znajduje się bardzo blisko niego i w głowie szykuję już mowę.
- Powiedziałem, że nie chce, kurwa, z nikim gadać - warczy nawet na mnie nie patrząc.
Wzdrygam się lekko, gdy słyszę szorstkość w jego głosie, ale nie zrażam się tym. Powoli siadam przy nim.
- Nie musimy rozmawiać - mówię pewnym głosem, a on zaskoczony podnosi głowę.
- Co ty tutaj robisz?
Patrzy się na mnie swoimi przekrwionymi tęczówkami, a na jego twarzy maluje się zaskoczenie.
- Ratuję ci tyłek? - odpowiadam pytaniem i wzdycham. - Nie wiem co tutaj robię... - odpowiadam zgodnie z prawdą.
Justin odchyla się na ławce i unosi głowę do góry.
- Nie jesteś prawdziwa.
- Co? - Marszczę brwi i spoglądam na niego.
Chłopak wzrusza ramionami.
- Chciałem żebyś tutaj była, więc sobie ciebie wyobraziłem. Nie jesteś prawdziwa - powtarza.
Ile on wypił?
Zachowuje się tak jakby wydudnił połowę alkoholu w barze. Nagle docierają do mnie jego słowa.
- Chciałeś żebym tutaj była? - pytam cicho.
Chłopak przytakuje.
- Jesteś jak anioł, wiesz? - mamrocze pod nosem. - Byłaś zawsze wtedy kiedy cię potrzebowałem. Dostałem pierdolonego szału w tym barze i wtedy już się nie pojawiłaś... Pomyślałem... Pomyślałem, że jestem spierdolony i w końcu to zauważyłaś - robi pauzę.
Może w końcu kiedy jest pijany będę mogła z nim szczerze i normalnie porozmawiać.
- Byłeś dla mnie niemiły. Co miałam robić? Biegać za tobą żebyś dalej mnie obrażał? - pytam. W moim głosie nie ma złośliwości.
- Emma chyba właśnie ze mną zerwała - mówi jakby nie słyszał moich pytań. - Zdenerwowała się jak powiedziałem jej, że nie chce się trzymać z daleka od ciebie.
Czuję jak w moim sercu narasta gula niepewności.
- Dlaczego miałbyś trzymać się ode mnie z daleka? - moje słowa wiszą w powietrzu.
Chłopak poprawia się na ławce i wlepia we mnie swój wzrok.
- Obiecałem jej - szepcze tak cicho, że ledwo go słyszę.
Niemiłe uczucie rozprzestrzenia się i teraz czuje je aż w żołądku. Obiecał jej, że będzie trzymał się ode mnie z daleka?
- Czemu to zrobiłeś?
Wzrusza ramionami.
- Nie wiem - mamrocze. - Myślałem, że będzie prościej. Chciałem żeby było prościej - robi chwilową pauzę. Bierze głęboki oddech i kontynuuje: - Kiedy dzisiaj jej powiedziałem, że nie chce się trzymać z daleka od ciebie zdenerwowała się i zagroziła mi, że jeżeli to zrobię ona zrobi wszystko żebyś wyleciała z tej szkoły.
Emma ma ojca dyrektora.
Czy jest wstanie wykorzystać jego przywileje i naprawdę to zrobić? Narasta we mnie nieuzasadniony niepokój. Wszyscy wiemy, że w tej wojnie to Emma jest tą wygraną.
- Ona naprawdę może to zrobić - mówi tak jakby czytał mi w myślach. - A ja nie chcę żebyś zmarnowała sobie przyszłość i dlatego nigdy ci o tym nie powiem.
Marszczę brwi i przez chwilę nie rozumiem jego słów, ale po chwili przypominam sobie, że przecież w jego alkoholowym świecie jestem tylko w jego głowie.
- Ale lubisz ją...? - pytam, aby się upewnić.
Justin przez chwilę się zastanawia, ale po chwili przytakuje głową.
- Tak, chyba tak - mówi cicho, a ja robię wszystko żeby powstrzymać się przed zawiedzionym westchnięciem.
Lubi ją. Naprawdę ją lubi.
Teraz nie mam prawa się na niego wkurzać, ani robić cokolwiek w tym kierunku, bo sama mam Matt'a, ale to nie sprawia, że boli mnie.
- Jest wredna i czasami naprawdę okropna, ale pomogła mi... - mówi cicho. - AtymaszMatt'awięcjaniemogęzostaćbeznikogo - dodaje niewyraźnie, na jednym wydechu.
- Co? - mówię nie rozumiejąc ani słowa.
- Nieważne - odpowiada.
Wzdycham i opieram się o oparcie. Idę w jego ślady i zaczynam patrzeć się w gwiazdy. Jest ich tak dużo, a noc jest wyjątkowo jasna. Wielki okrągły księżyc rozświetla każdą uliczkę w tym małym parku.
- Wracajmy już - proszę go cicho.
Mam nadzieję, że uda mi się go stąd wyciągnąć na litość.
- Nie - odpowiada automatycznie. - Ja tutaj zostaję.
- Zimno mi - mamroczę.
- I tak istniejesz tylko w mojej głowie.
Wzdycham i przewracam oczami. Czemu on jest taki trudny?
- Ale nadal mi zimno - mówię i patrzę się na niego.
Przez chwilę nic nie odpowiada.
Ręką przeczesuje włosy i też wzdycha.
- Okej - mówi. - Ale jak wrócimy do bractwa zostajesz ze mną.
- Tak, tak - odpowiadam szybko. - Oczywiście - mówię, mimo, że sama nie wierzę w swoje słowa.
- Ratuję ci tyłek? - odpowiadam pytaniem i wzdycham. - Nie wiem co tutaj robię... - odpowiadam zgodnie z prawdą.
Justin odchyla się na ławce i unosi głowę do góry.
- Nie jesteś prawdziwa.
- Co? - Marszczę brwi i spoglądam na niego.
Chłopak wzrusza ramionami.
- Chciałem żebyś tutaj była, więc sobie ciebie wyobraziłem. Nie jesteś prawdziwa - powtarza.
Ile on wypił?
Zachowuje się tak jakby wydudnił połowę alkoholu w barze. Nagle docierają do mnie jego słowa.
- Chciałeś żebym tutaj była? - pytam cicho.
Chłopak przytakuje.
- Jesteś jak anioł, wiesz? - mamrocze pod nosem. - Byłaś zawsze wtedy kiedy cię potrzebowałem. Dostałem pierdolonego szału w tym barze i wtedy już się nie pojawiłaś... Pomyślałem... Pomyślałem, że jestem spierdolony i w końcu to zauważyłaś - robi pauzę.
Może w końcu kiedy jest pijany będę mogła z nim szczerze i normalnie porozmawiać.
- Byłeś dla mnie niemiły. Co miałam robić? Biegać za tobą żebyś dalej mnie obrażał? - pytam. W moim głosie nie ma złośliwości.
- Emma chyba właśnie ze mną zerwała - mówi jakby nie słyszał moich pytań. - Zdenerwowała się jak powiedziałem jej, że nie chce się trzymać z daleka od ciebie.
Czuję jak w moim sercu narasta gula niepewności.
- Dlaczego miałbyś trzymać się ode mnie z daleka? - moje słowa wiszą w powietrzu.
Chłopak poprawia się na ławce i wlepia we mnie swój wzrok.
- Obiecałem jej - szepcze tak cicho, że ledwo go słyszę.
Niemiłe uczucie rozprzestrzenia się i teraz czuje je aż w żołądku. Obiecał jej, że będzie trzymał się ode mnie z daleka?
- Czemu to zrobiłeś?
Wzrusza ramionami.
- Nie wiem - mamrocze. - Myślałem, że będzie prościej. Chciałem żeby było prościej - robi chwilową pauzę. Bierze głęboki oddech i kontynuuje: - Kiedy dzisiaj jej powiedziałem, że nie chce się trzymać z daleka od ciebie zdenerwowała się i zagroziła mi, że jeżeli to zrobię ona zrobi wszystko żebyś wyleciała z tej szkoły.
Emma ma ojca dyrektora.
Czy jest wstanie wykorzystać jego przywileje i naprawdę to zrobić? Narasta we mnie nieuzasadniony niepokój. Wszyscy wiemy, że w tej wojnie to Emma jest tą wygraną.
- Ona naprawdę może to zrobić - mówi tak jakby czytał mi w myślach. - A ja nie chcę żebyś zmarnowała sobie przyszłość i dlatego nigdy ci o tym nie powiem.
Marszczę brwi i przez chwilę nie rozumiem jego słów, ale po chwili przypominam sobie, że przecież w jego alkoholowym świecie jestem tylko w jego głowie.
- Ale lubisz ją...? - pytam, aby się upewnić.
Justin przez chwilę się zastanawia, ale po chwili przytakuje głową.
- Tak, chyba tak - mówi cicho, a ja robię wszystko żeby powstrzymać się przed zawiedzionym westchnięciem.
Lubi ją. Naprawdę ją lubi.
Teraz nie mam prawa się na niego wkurzać, ani robić cokolwiek w tym kierunku, bo sama mam Matt'a, ale to nie sprawia, że boli mnie.
- Jest wredna i czasami naprawdę okropna, ale pomogła mi... - mówi cicho. - AtymaszMatt'awięcjaniemogęzostaćbeznikogo - dodaje niewyraźnie, na jednym wydechu.
- Co? - mówię nie rozumiejąc ani słowa.
- Nieważne - odpowiada.
Wzdycham i opieram się o oparcie. Idę w jego ślady i zaczynam patrzeć się w gwiazdy. Jest ich tak dużo, a noc jest wyjątkowo jasna. Wielki okrągły księżyc rozświetla każdą uliczkę w tym małym parku.
- Wracajmy już - proszę go cicho.
Mam nadzieję, że uda mi się go stąd wyciągnąć na litość.
- Nie - odpowiada automatycznie. - Ja tutaj zostaję.
- Zimno mi - mamroczę.
- I tak istniejesz tylko w mojej głowie.
Wzdycham i przewracam oczami. Czemu on jest taki trudny?
- Ale nadal mi zimno - mówię i patrzę się na niego.
Przez chwilę nic nie odpowiada.
Ręką przeczesuje włosy i też wzdycha.
- Okej - mówi. - Ale jak wrócimy do bractwa zostajesz ze mną.
- Tak, tak - odpowiadam szybko. - Oczywiście - mówię, mimo, że sama nie wierzę w swoje słowa.
***
Dylan i Harry pomagają mu wejść na górę do jego pokoju. Wchodzę za nimi po schodach i modlę się żebym nie wpadła nigdzie na Matt'a. To jego bractwo, więc jego obecność tutaj jest pewna. Tym bardziej, że jest środek nocy.
Kiedy jesteśmy już na górze Justin wyrywa się i w złości mówi, że potrafi sam chodzić. Przez drogę udało mu się trochę wytrzeźwieć. Nie ma już czerwonych oczu i nie gada głupich rzeczy. Jest po prostu chamskim sobą.
Kiedy Dylan i Harry zauważają, że już nie są potrzebni wychodzą z pokoju i zamykają za sobą drzwi.
Nie wpadłam nigdzie na Matt'a i nie mogę stwierdzić czy to dobrze, czy źle. Gdybym jakimś cudem go spotkała, może nie musiałabym tutaj siedzieć.
Justin zdejmuje z siebie ciuchy i w samych bokserkach kładzie się do łóżka. Czy tego chcę, czy nie wszystko przypomina mi scenę sprzed prawie dwóch lat. Pojechałam po niego bo upił się na jakiejś durnej imprezie tylko po to, żeby zapomnieć o uczuciach jakie do mnie żywił.
Romantycznie, co?
Wtedy pierwszy raz powiedział mi, że mnie potrzebuje.
Może i był podpity i ledwo kontaktujący, ale coś w jego głosie sprawiło, że wyryłam sobie w głowie jego słowa na zawsze. Były tak... szczere.
Justin się przekręca i przykrywa czarną kołdrą. Uchyla oczy i patrzy się na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Próbuję nie myśleć jak uroczo wygląda w tym momencie.
Stoję z założonymi rękami i czekam, aż zaśnie żebym mogła wyjść. Ale wszystko staje się mnie komfortowe, kiedy chłopak nie opuszcza wzroku.
- Czemu się patrzysz?- pytam nagle i uchylam brwi.
Justin oblizuje usta i wtula głowę w poduszkę.
- Czekam aż do mnie przyjdziesz - mamrocze zaspanym głosem.
Szybko kręcę głową.
- O nie - mówię. - Nie położę się obok ciebie - odmawiam stanowczo.
W jego oczach pojawia się przebłysk bólu. Krzywi się.
- Kiedyś spaliśmy razem cały czas... - zaczyna, ale szybko mu przerywam.
- Wiele się zmieniło.
Wzdycha i podnosi się do pozycji siedzącej.
- To był gówniany dzień - mówi. - Po prostu... - wzdycha nie mogąc się wysłowić. - Po prostu zajebiście potrzebuję cię teraz obok siebie, okej? - przeraża mnie i boli to jak błagalny jest jego głos.
Czuję się jakbym miała dejavu.
Potrzebuję cię.
Nie mogę mu się poddać.Nie mogę mu pozwolić na robienie bałaganu w moim życiu tylko po to żeby za chwilę znowu sobie uciekł.
- Sam...
Wzdycham i przymykam oczy.
- Nie mogę - mówię niepewnie.
Nim się obejrzę chłopak stoi obok mnie. Przegryzam wnętrze policzka i staram się nie patrzeć na jego pół nagie ciało i ciepło bijące od niego.
- To tylko jedna noc - odpowiada i delikatnie ciągnie mnie w stronę łóżka.
Jestem jak w amoku. Siadam na materacu, a on wyciąga swoją dłoń i delikatnie zdejmuje ze mnie kurtkę. Pozwalam mu na to chociaż wszystko w mojej głowie krzyczy, że mam przestać. Sięga ręką do tyłu, aby znaleźć zapięcie od mojej sukienki, a gdy je znajduje mój suwak zaczyna sunąć w dół.
Nie robię nic. Po prostu obserwuje to co robi.
Zanim zsunie mi ramiączko sukienki przejeżdża ręką po moim obojczyku, zahaczając o tatuaż. Drżę z narastającego podniecenia.
To nieodpowiednie.
Nie mogę mu na to pozwolić. Muszę przestać. Teraz.
Niesamowicie mocno muszę skupić się na oczach Matt'a i jego uśmiechu. Kiedy przypominam sobie dzisiejszy wieczór spędzony z nim coś we mnie pęka.
Odsuwam się od Justin'a i szybko nakładam ramiączka z powrotem na swoje miejsce.
- Nie - mówię i kręcę głową.
Nie będę nim. Nie będę robić tego co on robi z Emmą. Nie jestem taka. Matt nie zasługuje na takie traktowanie.
Ręką sięgam do suwaka i zapinam sukienkę. Biorę kurtkę w rękę i w momencie kiedy wstaję nasze oczy się spotykają. Chłopak ma w nich wypisany ból i urazę. A kiedy podchodzę do drzwi widzę już tylko cierpienie.
- To się nie uda, Justin - mówię cicho. Mój głos drży.
Naciskam na klamkę i zanim się rozmyślę szybko wychodzę z jego pokoju.
Kiedy jakimś cudem udaje mi się dostać od samochodu powoli i spokojnie wyjeżdżam na ulicę. Wydawać by się mogło, że przed chwilą nie miało miejsca nic niezwykłego.
Ale z jakiegoś powodu moje oczy wypełniają się łzami i nim się obejrzę spływają one po moich policzkach.
Postąpiłam dobrze.
Z całych sił próbuję to sobie wmówić, ale mam wrażenie, że tym razem nawet mój umysł się ze mną nie zgadza.
****
Bierzmowanie to zło.
Nie mam czasu na nic, dosłownie na nic i jeszcze muszę jeździć w tygodniu do kościoła. To strasznie męczące :')
Kocham was za te ponad 100 komentarzy, to jakiś obłęd no :") <3
Ten rozdział jest dłuży i mam nadzieję, że jest oki mimo, że kończy się dramą hah.
75 komentarzy to minimum dla rozdziału 14, który zapewne dodam w weekend. Tradycyjnie :D
Piszcze co myślicie o rozdziale! xx
Jeżeli chcecie być na bieżąco, to zapraszam na swojego aska --> LINK
Często wstawiam tam fragmenty rozdziałów przed publikacją całości :)
Jeżeli chcecie być na bieżąco, to zapraszam na swojego aska --> LINK
Często wstawiam tam fragmenty rozdziałów przed publikacją całości :)
Victoria xx
Aww mega 😍nie mogę się doczekac następnego
OdpowiedzUsuńAaa cudowny :D kurde codziennie sprawdzam czy jest Nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzemu mu nie uległa!!! 😭😭
OdpowiedzUsuńJeju żal mi Justina : (
OOOO ja cie nie proszę nie kiedy oni się pogodzą?:(
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa kiedy Justin się ogarnie i zacznie walczyć o sam bo sobie uświadomi ze to jest ta prawdziwa miłość.
Oj jutro główka będzie Justina bolała:) i zapewne nie będzie nawet pamiętał ze Sam u niego była a ty bardziej tego co jej powiedział. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału proszę dodaj szybko może uda się nawet na piątek? proszę:)
Oni muszą(!!!!) być razem! Przeżywam to bardziej niż rozwód rodziców (nieważne, że się nie rozwiedli xd) Jam to życie! Nie rozdzielaj ich! Jesteś cudowna, że piszesz mimo obowiązków. Naprawdę uwielbiam Cię i wielkie propsy *.*
OdpowiedzUsuńNienawidze ich za to ze sprawiaja ze to wszystko jest takie skomplikowane, wmawiaja sobie uczucia do Emmy i Matta i sa tak slepi ze to az boli
OdpowiedzUsuńOjapierdolde płacze srsly yzbghvffhvcsa
OdpowiedzUsuńO tak potwierdzam bierzmowanie wykańcza ludzi...
OdpowiedzUsuńNIE NIE ZROBIŁAŚ DOBRZE WYCHODZĄC, ROZUMIESZ? dzisiaj jestem nabuzowaną dawką głupoty i energii, więc proszę mnie tutaj nie denerwować droga damo...
nie wiem okres mi się zbliża czy co... mniejsza z ty.
Tak cholernie szkoda mi Justin'a i Sam, Emma to oficjalnie sucz (miałam jakąś małą nadzieję, że umrze pod kołami samochodu i przez chwilę bezie mi jej szkoda). Mam nadzieję, że nie odpali jakiejś akcji, z typu: Zabiję się, bo mnie nie kochasz.... czy coś w tym stylu :/ Czekam na kolejny :)
Kiedy bd między nimi dobrze. :* Serce mi się kraje. Rizdział jak zwykle boski. <3
OdpowiedzUsuńO Boże płacze kurwa ... Kocham to , oni są idealni razem , Sam jest jego wybawieniem , Sam jest jego wszystkim kurwa muszą być razem!!nawet jebany harry to wie, tylko Sam może uratować Justina! XDD genialny rozdział jak zwykle zresztą <3
OdpowiedzUsuńCzuje pustke
OdpowiedzUsuńNie chcę Ci nic narzucać, ale powinnaś wtrącić jakąś ich rozmowę na trzeźwo, o ich uczuciach, tym co się dzieje i co powinni zrobić. Napisz to tak jakby toczyło się w prawdziwym życiu. Niech Sam się nie pakuje w związek, gdy kocha kogoś innego i ma szansę z tym kimś ułożyć sobie jeszcze życie, a Justin i Emma to wielkie nieporozumienie, Justin jest z nią tylko i wyłącznie z "litości" i żeby zapomnieć o Sam, co i tak mu nie wychodzi, bo to jej potrzebuje i tylko ona potrafi mu pomóc. Jak wmieszasz kolejne związki to będzie moim zdaniem naciąganie trochę, aby tylko 2 część miała jak najwięcej rozdziałów. Rozdział cudowny i mimo wszystko widać, że Sam i Justin strasznie się kochają :)
OdpowiedzUsuńCO TY ZROBIŁAŚ ONA MIAŁA IŚĆ Z NIM DO ŁÓŻKA, JAK MOGŁAŚ? 😭
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ale do cholery, mogliby iść do łóżka to w ogóle byłoby to piękne zakończenie mojego dzisiejszego dnia! 😂
Jestem zboczuszkiem? XD
Kocham to! *-*
Pozdrawiam, życzę ci dużo czasu i trwałości w bierzmowaniu. x 😂
Znowu Matt... sram nim! Wszystko psuje no :') Zakochał się ale no niech zrozumie ze Sam jest Justina :/
OdpowiedzUsuńBuzi
Najlepsze ♥
OdpowiedzUsuńjezu idealny
OdpowiedzUsuńJejku... Dlaczego?:'(
OdpowiedzUsuńNapracowałaś się bardzo przy tym rozdziale, dziękuję. Bardzo miło mi się czytało i przy kolejnym kończącym się akapicie miałam nadzieję, że to nie koniec rozdziału i nie zawiodłam się.
OdpowiedzUsuńJak zwykle z utęsknieniem czekam na następny. Powodzenia z bierzmowaniem! Miłego dnia. E.
Czy tylko ja chciałam, żeby się bzykali? 😂😂😂
OdpowiedzUsuńCholercia no, coraz więcej się dzieje. Aaaaaaa, zaraz oszaleje. Ali tak.kocham to opowiadanie
OdpowiedzUsuńCudowny ❤
OdpowiedzUsuńOna miała z nim spać.
OdpowiedzUsuńPolubilam nawet Matta... ale Justin jest taki kochant i biedny :(
OdpowiedzUsuńJeju no :( czemu ona to zrobiła. Czemu wyszła :( rozdział cudowny <3
OdpowiedzUsuńBoze ;(
OdpowiedzUsuńMam mętlik. Z jednej strony jestem team Justin na 100%, ale z drugiej Matt może być dobrą odskocznią dla Sam. Rozdział jak zawsze idealny, czekam na next
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac nastepneeego
OdpowiedzUsuńLov <3
OdpowiedzUsuńmiód malina :D
OdpowiedzUsuńwow wgl jaki dlugi rozdział szacun kochana :3
OdpowiedzUsuńPiękny piękny piękny !!!!!!! ♡♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńŚwietny ❤❤
OdpowiedzUsuńBoski :))
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! ;)
OdpowiedzUsuńSuper czekam na nastepny;***
OdpowiedzUsuńNiech oni już będą razem bo wykorkuje hah jestes najlepsza swietnie piszesz
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać nexta
OdpowiedzUsuńBlogging i Return to najlepsze ff od czasów Dangera i Bronx. Wielkie propsy dla autorki, która nadąża z życiem prywatnym i częstym pojawienianiem się rozdziałów. Jesteśmy wszyscy winni Ci życie, bo twoje opowiadania są niesamowite. Komentujcie ludzie, nie obijajcie się!
OdpowiedzUsuńCo pięć sekund sprawdzam, czy przypadkiem nie dodałaś kolejnego *.* skradłaś moją duszę ♥ a tak btw to Jam Team oczywiście!
OdpowiedzUsuńVictoria, jesteś niesamowita! Twoje postacie żyją i to jest coś cudownego! Wstawiaj jak najszybciej kolejny rozdział, bo poumieramy, albo oszalejemy :D
OdpowiedzUsuńNext ;*
OdpowiedzUsuńTo jest MEGA!<3
OdpowiedzUsuńWow :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdzial !!! ♥ ♥ kocham ♥
OdpowiedzUsuńZahebiate 😘
OdpowiedzUsuńzgadzam się z tobą, hahaha
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńBłagam usuń to, że jak chcemy z anonima, nie mam konta, to trzeba weryfikować
OdpowiedzUsuńOby był dzisiaj:(
OdpowiedzUsuńJUSTIN TY CHUJU!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dzisiaj będzie next! Bez ściemy! Komentujemy!
OdpowiedzUsuńKochani, chyba każdy chce kolejny rozdział, więc komentujcie! Ten rozdział mnie rozwalił. Czuję się rozdarta!
OdpowiedzUsuńO boze :o
OdpowiedzUsuńCudowny next! <3
OdpowiedzUsuńTaki świetny rozdział, a tak mało komentarzy! :( Nie mogę doczekać się następnego!!
OdpowiedzUsuńNormalnie cudo czytam czytam i nie było końca mega długi rozdział kocham ♥ świetnie piszesz juz nie mogę się doczekać nexta ❤ ❤
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńOby był dzisiaj następny, bo nie mogę już wytrzymać ten rozdział to niebo :")
OdpowiedzUsuńNajlepszy :))))
OdpowiedzUsuńKocham to ff najwspanialszy rozdział ever :333
OdpowiedzUsuńDziewczyno jaki ty masz talent wielki szacun serio wspaniały rozdział,a jaki długi jejeu ❤:)
OdpowiedzUsuńLudzie czy wy sie przypadkiem nie obijacie z komentowaniem? 😂
OdpowiedzUsuńSzybciej te kilkanaście komentarzy bo chce już next!
Kochana autorko wybacz, że ponownie komentuje ale trzeba zagrzać ludzi do komentowania bo ja sie chyba nigdy nie doczekam tego aż pójdą do łóżka! 😂
Buziaczki. ;*
Super ! chce next ! ♥
OdpowiedzUsuńile sie teraz dzieje ... chce juz kolejny ♥
OdpowiedzUsuń❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuń10 komentarzy i nowy rozdział ��
OdpowiedzUsuńDamy radę na dzisiaj? �� ��
OdpowiedzUsuńJak ty to robisz, że piszesz takie rozdziały:( też tak chce!
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja wchodzę co chwile z nadzieją że jest już nowy xD?
OdpowiedzUsuńLudzie motywacja! 5 kom i nowy!
OdpowiedzUsuńCiekawe jak to będzie wyglądac. Jak będą chodzić: Emma i Justin, Sam i Matt!
UsuńNajlepszy ever ! <3 czekam na kolejny :3
OdpowiedzUsuńNajlepszy ever ! <3 czekam na kolejny :3
OdpowiedzUsuńDodaj dzisiaj pliska :")
OdpowiedzUsuń❤������������������
OdpowiedzUsuń75 komentarzy guess!��
OdpowiedzUsuńThe Best ❤
OdpowiedzUsuńŻEBYŚ WIEDZIAŁA, ŻE BIERZMOWANIE TO ZŁO. NAWET NIE WIEM KIEDY SĄ SPOTKANIA! :')
OdpowiedzUsuńA no i tak dziwnie mi teraz tak to czytać. Oczywiście najpóźniej od każdego, bo mi się nie chce wcześniej XD
KONIEC BIEDOLENIA
ROZDZIAŁ ŚWIETNY
SAM, CO TY ROBISZ. ALBO JUSTIN CO TY ROBISZ. CO WY ROBICIE?
Emma wypad, to nie świat dla Ciebie.
ŻYCZĘ WENY C:
Boże jak ja ich kocham 💕
OdpowiedzUsuńMogłabym czytać w nieskończoność te rozdziały
Będzie dziś roździał ?
OdpowiedzUsuńJa pierdziele niech oni się otrząsną Sam I Jus wy nie możecie bez siebie życ
OdpowiedzUsuń