||Justin||
Nie powinienem był tego robić.
Nie powinienem jej całować.
Wszystko działo się tak szybko. Byłem kurewsko spanikowany. W końcu miała atak przeze mnie i moje zjebane pomysły. Kiedy usłyszałem śmiech Emmy, spanikowałem. Kilka dni temu obiecałem jej, że będę trzymał się daleko od Sam. Gdyby zobaczyła nas razem już pewnie nigdy by się do mnie nie odezwała, a nie chce tego.
Dzisiaj mamy pieprzony poniedziałek. O 19 znowu się spotykam z Sm na ten trening. Nie powinienem się na niego godzić, ale z jakiegoś powodu nie potrafię sobie tego odmówić. Nie wiem ile jeszcze uda mi się ukrywać to przed Emmą.
- Spotkamy się dzisiaj wieczorem? - pyta blondynka patrząc się na mnie swoimi niebieskimi tęczówkami.
- Dzisiaj muszę iść się pouczyć. Jutro mam lekcje ze Smith'em... - wymyślam kłamstwo na poczekaniu.
Nie mogę jej powiedzieć o treningach. Im mniej wie, tym lepiej dla wszystkich.
- Och... Znowu? - pyta nie kryjąc zawiedzenia. - Ostatnio non stop jesteś zajęty.
Wzdycham.
Staję naprzeciwko niej i kładę jej rękę na policzku.
- Wiem - mówię cicho. - Przepraszam. Niedługo to się zmieni, obiecuję - mamroczę i przysuwam się do niej.
Gdy nasze nosy się stykają dziewczyna zmniejsza odległość między nami jeszcze bardziej i składa pocałunek na moich ustach, który od razu pogłębiam.
- Pamiętasz tę sytuację w twoim pokoju? - mamrocze w moje usta.
Odsuwam się od niej zdziwiony, że w ogóle podejmuje ten temat. Kiedy nic nie odpowiadam przez kilka chwil dodaje:
- No wiesz... Tę w której coś ci wyznałam...
Jest skrępowana. Oczami wodzi gdzieś poza moimi plecami i przestaje z nogi na nogę.
- Hm, pamiętam... - odpowiadam ostrożnie.
Zastanawiam się do czego zmierza.
- Ja... - zaczyna i za chwile znowu milknie. Wydaje z siebie ciche westchnięcie. - Przepraszam za to. Nie powinnam tak reagować. W ogóle nie powinnam tego mówić.
- Emma, nie musisz--
- Nie, ja muszę to powiedzieć - wcina mi się. - Wiem, że kochałeś Sam. Nie powinnam zmuszać cię do tych słów, bo wiem, jak one są dla ciebie bolesne. Narzuciłam ci, że powinieneś mnie kochać, a to nie tak ma być. Nie chce, żebyś mówił to z przymusu. Chcę, żebyś powiedział te dwa słowa dlatego, że naprawdę tak czujesz. Ja... - znowu wzdycha i tym samym zdradza się z tym jak bardzo trudno jej to mówić. - naprawdę przepraszam - szepcze.
Przez chwilę patrzę się na jej pełne oczekiwania oczy. Otwieram ramiona i przyciągam ją do siebie. Czuję coś w rodzaju złości, szczęścia i wyrzutów sumienia w jednym. To aż kurwa niemożliwe, że aż tak się wpakowałem.
- Zależy mi na tobie - mówię wtulając się w jej szyję. - Przepraszam, że nie mogę powiedzieć ci tego co ty powiedziałaś mi wtedy w moim pokoju - mamroczę cicho.
O dziwo, w tych słowach jest wiele prawdy.
Chciałbym czuć do niej to samo co ona czuje do mnie.
***
Wchodzę do auli, w której ma się odbyć lekcja angielskiego i wzrokiem skanuję całe pomieszczenie. Sam już siedzi na samym końcu, z nosem w książkach.
Zatrzymuje się w pół kroku.
Jej włosy rozpuszczone, niedbale upadają jej na ramiona. Bierze długopis do ręki i z przegryzioną wargą, w skupieniu coś pisze.
Czemu jestem aż tak zjebany? Czemu mój mózg jest tak popierdolony, że nie mogę się trzymać z daleka od mojej byłej dziewczyny? Choćbym nie wiem jak bardzo się starał i próbował skupić całą swoją uwagę na Emmie, to i tak myślami zawsze wrócę do niej.
Nie mogąc się powstrzymać mijam swoje miejsce i idę na samą górę do swojej byłej dziewczyny. Bez słowa siadam obok niej i wyjmuję książki. Czuję na sobie jej pytający wzrok, ale ignoruje to. Obiecałem Emmie, że się do niej odezwę, więc muszę trzymać ją na dystans.
Ale nikt nic nie mówił o zakazie przebywania obok niej.
Nawet gdybym chciał, raczej nie potrafiłbym tego zrobić. Sam była, jest i chyba już zawsze będzie zbyt czarująca. Już jako szara myszka, intrygowała mnie na tyle, że nie potrafiłem trzymać się od niej z daleka.
- Panie Bieber, kto to był Oskar Wilde? - moje rozmyślania przerywa dźwięk głosu profesora Smith'a.
Co? Lekcja się już zaczęła?
Patrzę się na mojego nauczyciela, który stoi przy swoim biurku i patrzy się na mnie wyczekująco. Mam przejebane. Za cholerę nie mam pojęcia kim był ten facet.
Nagle słyszę melodyjny, delikatny głos obok mnie:
- Poeta, prozaik, dramatopisarz i filolog klasyczny.
Te słowa wylatują z ust mojej byłej dziewczyny tak naturalnie i zwyczajnie, że aż czuję się głupio, że sam tego nie wiedziałem. Dzięki niej, to brzmi tak jakby każdy powinien to wiedzieć.
- Jego pochodzenie? - zadaje kolejne pytanie, pewnie z nadzieją, że uda mu się ją zagiąć.
- Był Irlandczykiem - Kiedy profesor znowu otwiera usta, ona wyprzedza jego kolejne pytanie: - Urodzony 1854 roku w Dublinie.
Smith się uśmiecha.
- Czy jest coś, czego nie wiesz Panno O'Connell?
Sam uśmiecha się cwanie.
- Wątpię w to.
Staram się ukryć uśmiech, który i mi próbuje wkraść się na twarz. Nie będę się uśmiechać. Nie mogę nawet zwracać na nią większej uwagi.
Wracamy do lekcji, a Smith dalej coś opowiada.
Nagle czuję potrzebę podziękowania jej. Gdyby nie odwróciła jego uwagi ode mnie to pewnie już dawno zarobiłbym ,,F"*
- Dzięki - mówię najbardziej suchym i bezbarwnym głosem na jaki mnie stać.
Sam patrzy się na mnie przez chwilę.
- Ta... W porządku- odpowiada cicho.
Do końca lekcji nie wymieniamy się już ani jednym spojrzeniem, czy słowem. Kiedy wychodzimy z klasy dziewczyna mija mnie obojętnie. Przez chwilę czuję lekki żal, ale szybko się ogarniam.
Tak właśnie ma być; Obojętnie.
Jeszcze dzisiaj czeka mnie trening, ale jak na razie staram się nim nie przejmować.
- Masz taką minę, jakbyś był na ciężkim kacu - mówi Harry, gdy siedzimy w parku.
Mój przyjaciel pali blanta nie zważając na to, że w każdej chwili może przechodzić tędy profesor lub ktokolwiek z uniwersytetu. Ale on właśnie taki jest, popieprzony i kurewsko beztroski. Może właśnie dlatego się z nim przyjaźnie. Przy nim wszystko jest inne i proste.
- Mam gorszy dzień - odpowiadam ogólnikowo.
Nie będę się zagłębiał w listę moich problemów.
- A ten gorszy dzień nazywa się "Moja była dziewczyna?" - kpi ze mnie.
Przewracam oczami.
- Nie wszystko musi się kręcić wokół niej - wytykam mu.
- Ale kręci się - zauważa.
Wzdycham i opadam na miękką trawę.
- Nie, wcale nie. - zaprzeczam. - Jest wiele innych, ważniejszych spraw - mówię, mimo, że sam wiem, że to nie jest prawda.
- Na przykład? - pyta.
Patrzę się na niego kątem oka. Ma cwany uśmiech na ustach, bo wie, że nie podam żadnego konkretnego przykładu.
- Odpierdol się - warczę w końcu.
Śmieje się ze mnie.
Gdybym miał lepszy humor i nie był sobą, pewnie też bym się śmiał. Jestem cholernie żałosny.
- Mam ochotę komuś wpierdolić - mówię ignorując jego śmiech.
Chłopak przestaje się ze mnie śmiać.
- Więc co stoi na przeszkodzie?
Wzruszam ramionami.
W sumie nic. Może oprócz tego, że jak na razie nie szykuje się żadna specjalna okazja, w której mógłbym sprowokować bójkę.
- Mogę dzisiaj ogarnąć gdzie jest impreza lub podejdź teraz do pierwszego lepszego frajera i mu przywal - mówi nonszalancko.
- Pewnie - odpowiadam z kpiną. - Żeby znowu mnie wywalili? Ciekawe gdzie mnie później przyjmą. I tak mam przejebane.
- Więc chodźmy się najebać - proponuje ze śmiechem. - Może to pomoże i twoja żądza krwi minie?
Zaczyna mnie wkurwiać to, że on ma zawsze taki dobry humor.
- Ta, cokolwiek.
- Uznam to za tak. Dziewiętnasta? - pyta.
- Nope, jestem zajęty - mówię szybko. - Trochę później.
-Okej, więc idziemy po dwudziestej pierwszej. Czym niby jesteś zajęty? - marszczy brwi.
Patrzę się na zegarek i wstaje. Zaraz mam kolejne zajęcia.
- Nieważne - mówię i zaczynam odchodzić.
- Tylko się nie spóźnij! - krzyczy za mną, ale już się nie odwracam.
- Panie Bieber, kto to był Oskar Wilde? - moje rozmyślania przerywa dźwięk głosu profesora Smith'a.
Co? Lekcja się już zaczęła?
Patrzę się na mojego nauczyciela, który stoi przy swoim biurku i patrzy się na mnie wyczekująco. Mam przejebane. Za cholerę nie mam pojęcia kim był ten facet.
Nagle słyszę melodyjny, delikatny głos obok mnie:
- Poeta, prozaik, dramatopisarz i filolog klasyczny.
Te słowa wylatują z ust mojej byłej dziewczyny tak naturalnie i zwyczajnie, że aż czuję się głupio, że sam tego nie wiedziałem. Dzięki niej, to brzmi tak jakby każdy powinien to wiedzieć.
- Jego pochodzenie? - zadaje kolejne pytanie, pewnie z nadzieją, że uda mu się ją zagiąć.
- Był Irlandczykiem - Kiedy profesor znowu otwiera usta, ona wyprzedza jego kolejne pytanie: - Urodzony 1854 roku w Dublinie.
Smith się uśmiecha.
- Czy jest coś, czego nie wiesz Panno O'Connell?
Sam uśmiecha się cwanie.
- Wątpię w to.
Staram się ukryć uśmiech, który i mi próbuje wkraść się na twarz. Nie będę się uśmiechać. Nie mogę nawet zwracać na nią większej uwagi.
Wracamy do lekcji, a Smith dalej coś opowiada.
Nagle czuję potrzebę podziękowania jej. Gdyby nie odwróciła jego uwagi ode mnie to pewnie już dawno zarobiłbym ,,F"*
- Dzięki - mówię najbardziej suchym i bezbarwnym głosem na jaki mnie stać.
Sam patrzy się na mnie przez chwilę.
- Ta... W porządku- odpowiada cicho.
Do końca lekcji nie wymieniamy się już ani jednym spojrzeniem, czy słowem. Kiedy wychodzimy z klasy dziewczyna mija mnie obojętnie. Przez chwilę czuję lekki żal, ale szybko się ogarniam.
Tak właśnie ma być; Obojętnie.
Jeszcze dzisiaj czeka mnie trening, ale jak na razie staram się nim nie przejmować.
- Masz taką minę, jakbyś był na ciężkim kacu - mówi Harry, gdy siedzimy w parku.
Mój przyjaciel pali blanta nie zważając na to, że w każdej chwili może przechodzić tędy profesor lub ktokolwiek z uniwersytetu. Ale on właśnie taki jest, popieprzony i kurewsko beztroski. Może właśnie dlatego się z nim przyjaźnie. Przy nim wszystko jest inne i proste.
- Mam gorszy dzień - odpowiadam ogólnikowo.
Nie będę się zagłębiał w listę moich problemów.
- A ten gorszy dzień nazywa się "Moja była dziewczyna?" - kpi ze mnie.
Przewracam oczami.
- Nie wszystko musi się kręcić wokół niej - wytykam mu.
- Ale kręci się - zauważa.
Wzdycham i opadam na miękką trawę.
- Nie, wcale nie. - zaprzeczam. - Jest wiele innych, ważniejszych spraw - mówię, mimo, że sam wiem, że to nie jest prawda.
- Na przykład? - pyta.
Patrzę się na niego kątem oka. Ma cwany uśmiech na ustach, bo wie, że nie podam żadnego konkretnego przykładu.
- Odpierdol się - warczę w końcu.
Śmieje się ze mnie.
Gdybym miał lepszy humor i nie był sobą, pewnie też bym się śmiał. Jestem cholernie żałosny.
- Mam ochotę komuś wpierdolić - mówię ignorując jego śmiech.
Chłopak przestaje się ze mnie śmiać.
- Więc co stoi na przeszkodzie?
Wzruszam ramionami.
W sumie nic. Może oprócz tego, że jak na razie nie szykuje się żadna specjalna okazja, w której mógłbym sprowokować bójkę.
- Mogę dzisiaj ogarnąć gdzie jest impreza lub podejdź teraz do pierwszego lepszego frajera i mu przywal - mówi nonszalancko.
- Pewnie - odpowiadam z kpiną. - Żeby znowu mnie wywalili? Ciekawe gdzie mnie później przyjmą. I tak mam przejebane.
- Więc chodźmy się najebać - proponuje ze śmiechem. - Może to pomoże i twoja żądza krwi minie?
Zaczyna mnie wkurwiać to, że on ma zawsze taki dobry humor.
- Ta, cokolwiek.
- Uznam to za tak. Dziewiętnasta? - pyta.
- Nope, jestem zajęty - mówię szybko. - Trochę później.
-Okej, więc idziemy po dwudziestej pierwszej. Czym niby jesteś zajęty? - marszczy brwi.
Patrzę się na zegarek i wstaje. Zaraz mam kolejne zajęcia.
- Nieważne - mówię i zaczynam odchodzić.
- Tylko się nie spóźnij! - krzyczy za mną, ale już się nie odwracam.
||Sam||
Po zajęciach jadę do bractwa Dylan'a. Umówiłam się z nim. Dawno nie rozmawialiśmy, więc bardzo się cieszę, że w końcu będziemy mięli na to szansę.
Dzisiaj na lekcji Justin znowu zachowywał się jak dupek. Z jednej strony, w ogóle nie byłam tym zazdkoczona, bo to w końcu Justin... Ale z drugiej... Po co w takim razie mnie całował?
Nie uwierzę w tłumaczenie o chęci pomocy mi z pieprzoną klaustrofobią.
Wysiadam ze swojego samochodu i wchodzę do domu bractwa nawet nie pukając.
Cóż, jeżeli mam być szczera to ostatnio przebywałam tu częściej niż u siebie. Skumplowałam się z Daniel'em, który chodzi ze mną na angielski no i przyjaźnie się z Matt'em. A to on tutaj rządzi.
- Cześć! Widziałeś Dylan'a? - pytam Derek'a, ciemnoskórego chłopaka, który siedzi na kanapie w salonie.
- Cześć Sam - mówi i uśmiecha się szeroko. - Sprawdź w piwnicy. Chyba tam szedł.
- Okej, dzięki - mamroczę i idę w tam tą stronę.
Ich piwnica, to pieprzony salon gier. Czasami żałuję, że dałam się namówić Ricie na to drętwe bractwo. Nie podoba mi się tam.
Schodzę na dół i zauważam Dylan'a przy stole bilardowym. Gada z jakimś chłopakiem.
- Już jesteś - mówi chłopak i gestem ręki przywołuje mnie do siebie.
Oprócz jakiś trzech chłopaków grających w gry wideo nikogo innego tutaj nie ma.
Piwnica jest duża i bardzo jasna. Co jest niepodobne do tego typu miejsc. W powietrzu unosi się ledwo wyczuwalny zapach tytoniu.
Uśmiecham się i podchodzę do nich. Dopiero po chwili zauważam, że to Harry stoi obok niego.
- Co tam? - pytam.
- Wszystko okej. Gadamy z Harry'm o imprezie, na którą dzisiaj idziemy.
- Och, gdzie? - pytam zaciekawiona.
Harry uśmiecha się szeroko.
- W mieście wyczailiśmy fajny klub - odpowiada. Nagle marszczy brwi jakby się nad czymś zastanawiał. - Może masz ochotę iść z nami? - mówi po chwili.
Unoszę brwi.
- Hm, nie wiem. Mam trochę dzisiaj roboty. - W końcu jest poniedziałek.
Mimo, że już dawno się przyzwyczaiłam do tego, że studenckie życie oznacza imprezy każdego dnia w tygodniu, to jednak sama nie potrafię się do tego przekonać.
- Miło by było, gdybyś dołączyła - próbuje mnie przekonać.
Nie chce mówić tego na głos. Ale mam obawy, że skoro Harry idzie, to pewnie Justin też. A on ostatnio jest zbyt sceptycznie do mnie nastawiony.
- Pomyślę nad tym - mówię, aby skończyć temat.
- Okej. My się ulatniamy - mówi Dylan i ciągnie mnie za rękę na górę.
Prowadzi mnie do swojego pokoju.
Kiedy wchodzimy do środka on zamyka szczelnie drzwi i patrzy się na mnie.
- Coś jest nie tak? - pytam czując niepokój.
- Mogę ci coś powiedzieć? - Jest poważny.
Zbyt poważny. Coś w tonie jego głosu sprawia, że przechodzą mnie ciarki.
- Coś się stało?
Dylan wzdycha i siada na swoim łóżku.
- Chyba... Chyba podoba mi się Tracy.
Moje usta układają się w dużą literę "O". Przez chwilę nie wiem co mam odpowiedzieć. W głowie układam sobie jego słowa i nadal nie mogę ich zrozumieć.
Dylan jest gejem.
Podoba mu się Tracy, która jest dziewczyną.
Nigdy bym nie pomyślała, że coś takiego usłyszę z jego ust.
- Jesteś... Jesteś pewien? - pytam niepewnie.
Dylan przytakuje powoli głową.
- To znaczy... Tak mi się wydaje. Lubię ją i jest naprawdę ładna, a jak ostatnio wpadłem na nią przed zajęciami, to nie potrafiłem myśleć o niczym innym, niż tylko o tym, żeby ją pocałować - jęczy, a jego głowa opada na poduszkę. - Myślisz, że się pomyliłem? - pyta cicho.
Nie musi mi tego tłumaczyć, wiem o co pyta.
- Nie pomyliłeś się co do swojej orientacji - mówię po chwili i siadam obok niego.
Dylan podnosi głowę.
- Nie?
- Nie, to znaczy, nie w całości -wyjaśniam powoli.
- Co masz na myśli?
- No, chodzi mi o to... Że może podobają ci się chłopcy i dziewczyny? - sugeruję ostrożnie.
Chłopak znowu jęczy.
- Nie, to dla mnie za dużo.
Chichoczę mimowolnie.
- Przestań. To nic strasznego.
- Więc co mam zrobić? - mamrocze.
Wzruszam ramionami.
- Czekaj na to co stanie się później i dopiero wtedy zdecyduj.
Nie uwierzę w tłumaczenie o chęci pomocy mi z pieprzoną klaustrofobią.
Wysiadam ze swojego samochodu i wchodzę do domu bractwa nawet nie pukając.
Cóż, jeżeli mam być szczera to ostatnio przebywałam tu częściej niż u siebie. Skumplowałam się z Daniel'em, który chodzi ze mną na angielski no i przyjaźnie się z Matt'em. A to on tutaj rządzi.
- Cześć! Widziałeś Dylan'a? - pytam Derek'a, ciemnoskórego chłopaka, który siedzi na kanapie w salonie.
- Cześć Sam - mówi i uśmiecha się szeroko. - Sprawdź w piwnicy. Chyba tam szedł.
- Okej, dzięki - mamroczę i idę w tam tą stronę.
Ich piwnica, to pieprzony salon gier. Czasami żałuję, że dałam się namówić Ricie na to drętwe bractwo. Nie podoba mi się tam.
Schodzę na dół i zauważam Dylan'a przy stole bilardowym. Gada z jakimś chłopakiem.
- Już jesteś - mówi chłopak i gestem ręki przywołuje mnie do siebie.
Oprócz jakiś trzech chłopaków grających w gry wideo nikogo innego tutaj nie ma.
Piwnica jest duża i bardzo jasna. Co jest niepodobne do tego typu miejsc. W powietrzu unosi się ledwo wyczuwalny zapach tytoniu.
Uśmiecham się i podchodzę do nich. Dopiero po chwili zauważam, że to Harry stoi obok niego.
- Co tam? - pytam.
- Wszystko okej. Gadamy z Harry'm o imprezie, na którą dzisiaj idziemy.
- Och, gdzie? - pytam zaciekawiona.
Harry uśmiecha się szeroko.
- W mieście wyczailiśmy fajny klub - odpowiada. Nagle marszczy brwi jakby się nad czymś zastanawiał. - Może masz ochotę iść z nami? - mówi po chwili.
Unoszę brwi.
- Hm, nie wiem. Mam trochę dzisiaj roboty. - W końcu jest poniedziałek.
Mimo, że już dawno się przyzwyczaiłam do tego, że studenckie życie oznacza imprezy każdego dnia w tygodniu, to jednak sama nie potrafię się do tego przekonać.
- Miło by było, gdybyś dołączyła - próbuje mnie przekonać.
Nie chce mówić tego na głos. Ale mam obawy, że skoro Harry idzie, to pewnie Justin też. A on ostatnio jest zbyt sceptycznie do mnie nastawiony.
- Pomyślę nad tym - mówię, aby skończyć temat.
- Okej. My się ulatniamy - mówi Dylan i ciągnie mnie za rękę na górę.
Prowadzi mnie do swojego pokoju.
Kiedy wchodzimy do środka on zamyka szczelnie drzwi i patrzy się na mnie.
- Coś jest nie tak? - pytam czując niepokój.
- Mogę ci coś powiedzieć? - Jest poważny.
Zbyt poważny. Coś w tonie jego głosu sprawia, że przechodzą mnie ciarki.
- Coś się stało?
Dylan wzdycha i siada na swoim łóżku.
- Chyba... Chyba podoba mi się Tracy.
Moje usta układają się w dużą literę "O". Przez chwilę nie wiem co mam odpowiedzieć. W głowie układam sobie jego słowa i nadal nie mogę ich zrozumieć.
Dylan jest gejem.
Podoba mu się Tracy, która jest dziewczyną.
Nigdy bym nie pomyślała, że coś takiego usłyszę z jego ust.
- Jesteś... Jesteś pewien? - pytam niepewnie.
Dylan przytakuje powoli głową.
- To znaczy... Tak mi się wydaje. Lubię ją i jest naprawdę ładna, a jak ostatnio wpadłem na nią przed zajęciami, to nie potrafiłem myśleć o niczym innym, niż tylko o tym, żeby ją pocałować - jęczy, a jego głowa opada na poduszkę. - Myślisz, że się pomyliłem? - pyta cicho.
Nie musi mi tego tłumaczyć, wiem o co pyta.
- Nie pomyliłeś się co do swojej orientacji - mówię po chwili i siadam obok niego.
Dylan podnosi głowę.
- Nie?
- Nie, to znaczy, nie w całości -wyjaśniam powoli.
- Co masz na myśli?
- No, chodzi mi o to... Że może podobają ci się chłopcy i dziewczyny? - sugeruję ostrożnie.
Chłopak znowu jęczy.
- Nie, to dla mnie za dużo.
Chichoczę mimowolnie.
- Przestań. To nic strasznego.
- Więc co mam zrobić? - mamrocze.
Wzruszam ramionami.
- Czekaj na to co stanie się później i dopiero wtedy zdecyduj.
***
W siłowni pierwszy raz pojawiam się na czas. Nie mam ochoty na ten trening, ale zmusiłam się tutaj przyjść. Justin tym razem nie uderzał w worek, ale zamiast tego siedział na ławce przy lustrach i zajmował się telefonem.
- Co dzisiaj robimy? - pytam stając przy nim i tym samym zwracając jego uwagę.
Wzrusza ramionami.
- Możesz pobiegać na tej swojej ulubionej bieżni. Będę mierzył ci dystans i czas - mówi sucho nie odwracając głowy od telefonu.
Unoszę brwi na jego zachowanie.
- Nie - mówię twardo.
Dopiero teraz chłopak podnosi wzrok i patrzy się na mnie.
- Jak to nie?
- Nie zrobię nic z rzeczy, które każesz mi robić. Traktujesz mnie jak powietrze i jesteś wredny. Nie musisz tutaj przychodzić. Nie rób z siebie męczennika, który jest zmuszony do spędzania ze mną czasu - wyrzucam z siebie
- Wcale nie robię z siebie męczennika - mówi.
Prycham i uśmiecham się chłodno.
- Nie, wcale. Nie zmuszaj się - mówię z kpiną. - Nie musisz ze mną przebywać. - Odwracam się i kieruję się do wyjścia.
- Poczekaj - słyszę za sobą jego głos. Wzdycha i podbiega do mnie.
Staje mi na drodze.
- Czego ode mnie oczekujesz? - pyta.
Unoszę brwi w niedowierzaniu. On jest naprawdę nienormalny.
- Żartujesz sobie? Pocałowałeś mnie - mówię. - A teraz udajesz, że nic się nie stało.
- Nie miałem wyboru... - mówi cicho. - Zaczęłaś panikować i--
- Było pozwolić mi się udusić - warczę na niego.
Chłopak prycha z kpiną.
- Teraz to ty żartujesz.
- Nie musiałeś mnie całować.
- Chciałaś tego - wytyka mi. - Więc czemu teraz masz pretensje?
Wzdycham z ciężkością.
- Bo masz dziewczynę i robisz takie gówniane rzeczy. Nie jestem kimś z kim możesz się całować kiedy twoja dziewczyna nie widzi - sapię.
- Wszystko źle zrozumiałaś - odpowiada tracąc cierpliwość.
- Nie, zrozumiałam bardzo dobrze - mówię. - Nie wiesz czego chcesz, Justin! - mówię wyrzucając ręce w powietrze.
- To ty nie wiesz czego chcesz - spluwa.
- Ja cię nie całuje, a później nie udaje, że jesteś dla mnie nikim! - unoszę głos. - To popieprzone!
- Bo nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, okej?! To popieprzone, ale to prawda.
Robię krok w jego stronę.
- Więc ja ci powiem - zaczynam unosząc dłoń na wysokość swoich ramion. - Masz dziewczynę i zajmij się nią. Zapomnij o mnie i nigdy, przenigdy nie waż się ponownie mnie pocałować. Czy teraz jest prościej? - pytam sarkastycznie i nie czekając na jego odpowiedź wychodzę z siłowni.
***
Nie wzięłam samochodu, więc drogę do mojego bractwa muszę przejść pieszo. Na szczęście nie jest zbyt daleko. W głowie cały czas odtwarzam naszą ostrą przemianę zdań. Jak on mógł powiedzieć, że pocałował mnie tylko dlatego, że miałam pieprzony atak?
On układa sobie życie z Emmą, ale za jej plecami ciągle mnie do tego miesza. Nie chce tak. Nie chce być częścią czegoś tak popieprzonego. Chcę w końcu o nim zapomnieć.
Kiedy podchodzę pod dom zauważam, że ktoś stoi przy drzwiach na schodach.
- Co tu robisz? - pytam, gdy rozpoznaję w tej osobie Matt'a.
Chłopak trzyma ręce w kieszeniach spodni. Ma na głowę narzucony niedbale kaptur i przygląda mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Chciałem cię zobaczyć - odpowiada cicho i uśmiecha się delikatnie.
Uśmiecham się i wchodzę po schodkach, żeby stanąć obok niego.
- Czemu wracałaś w taką ciemnicę sama? - pyta i marszczy brwi.
- Pokłóciłam się z Justin'em - przyznaję. Chłopak od razu przytakuje i opuszcza wzrok. - Długo by opowiadać - dodaje ciszej.
Kiedy nasze spojrzenia znowu się krzyżują widzę w jego oczach smutek.
- On jest idiotą - mówi cicho. - Nie rozumie co może stracić.
Uśmiecham się delikatnie.
- Najwyraźniej nie uważa mnie za kogoś, kogo żal jest stracić - mamroczę i zaczynam bawić się rękami, które nagle wydają mi się bardzo ciekawe.
Zachowanie Justin'a mnie boli.
- I właśnie dlatego jest idiotą - odpowiada i delikatnie kładzie rękę na moim policzku.
Podnoszę wzrok i wlepiam go w jego zielone tęczówki. Mimo słabego światła latarni widzę je doskonale.
- Masz prawie taki sam kolor oczu jak ja - zauważa i uśmiecha się z iskierkami w oczach.
Moje serce przyśpiesza, gdy z mojego policzka przesuwa rękę na mój podbórdek. Widzę jak przysuwa się do mnie i tym samym zmniejsza między nami odległość.
- Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? - szepczę tak, że ledwo mnie słychać.
Chłopak przytakuje powoli głową.
- Pomóż mi zapomnieć - proszę go cicho.
Nie muszę długo czekać na jego reakcję. Zmniejsza między nami odległość do maksimum i składa pocałunek na moich ustach. Moja ręka automatycznie ląduje na jego karku. Pogłębiam pocałunek, a drugą rękę kładę na jego tors.
Pierwszy raz od dawna czuję, że robię coś właściwie.
* Chyba większość wie, co znaczy ,,F", ale może jest ktoś niedoinformowany. Ocena "F", to tak jak u nas jedynka.
****
Team Matt czy Team Justin?
Btw kocham ten ship Jahmanta lub Jam
To brzmi tak niesamowicie komicznie hahhaha :D
Ponad 80 komentarzy jak ostatnio sprawdzałam! Mistrzostwo :") Kocham was.
Niech od teraz okrągła liczba 70 będzie takim maksimum.
Jeżeli dobijecie tę ilość komentarzy, to kolejny rozdział wstawiam we wtorek!
Victoria xx
Ja mam szczęście! !! Aaa!
OdpowiedzUsuńTeam Justin pfff
UsuńJezeli ona cos poczuje do Matta... ja oierdole niech Emma sie wypcha plz
OdpowiedzUsuńAaaaa team Matt żeby Justin był zazdrosny :D
OdpowiedzUsuńTEAM JUSTIN ofc jakby inaczej Hahahaha ale on zachowuje sie jak dupek kurde ale Matt w sumie tez jest spoko😒 Ten ciężki wybor😂😩
OdpowiedzUsuńkocham cię za to ff !!!!
OdpowiedzUsuńJustin jest dupkiem. Przyzwyczaiłam sie do tego i mimo, ze nie popieram tego w żaden sposób to i tak TEAM JUSTIN FOREVER 💪👌 Nie lubię Matta... Ona jest niby taki słodki i idealny i wgl., ale tacy są najgorsi. Juz tylko czekam, aż Matt pokaże swoja gorszą, ciemniejszą stronę... Nie mogę się doczekać next, słoneczko ❤
OdpowiedzUsuńnie sądziłam, że to powiem, ale... team Matt. :o <3
OdpowiedzUsuńOoo oczywiście że TEAM JUSTIN super rozdział jestem ciekawa kiedy Justin zrozumie ze kocha Sam i będzie się o nią starał. Teraz jak ja zobaczy z Mattem to sie trochę wkurzy hi hi:)
OdpowiedzUsuńJak mozecie byc do cholery team Matt jezu chryste
OdpowiedzUsuńAle się pokićkało (haha śmieszne słowo) Sam może być chwilę z Mattem, żeby otworzyć Jusowi oczy, ale niech później (znaczy jak najszybciej ;)) do niego wróci. Ogólnie rozdział jak zawsze świetny, tylko... krótki... wiem, że dodajesz często itp. ale mimo wszystko mogłyby być minimalnie dłuższe. Pozdrawiam i życzę dużo weny i cierpliwości
OdpowiedzUsuńDlaczego zawsze mam tak, że jak skończę czytać to już nie mogę doczekać się kolejnego? to jest niesamowite. naprawdę ;D Sam powinna pokazać Justinowi,co stracił i otworzyć mu oczka. BTW; czuję że na imprezie wydarzy się coś bardzo ciekawego.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, buziaki
A.T
Wiadomo ze Team Justin ! Tylko niech kutwa ogarnie dupe i skończy to gówno z Emma! (>_<)
OdpowiedzUsuńTEAM JUSTIN!!! OMG Jahmanta FOREVER <3 <3 Cudowny, czekam na nexta
OdpowiedzUsuńJustin przeleci ją na imprezie, prawda? 😂😂😂
OdpowiedzUsuńTeam Justin, Jamantha forever. 😍
Świetny rozdział chociaż nie w moich klimatach, bo nieciekawie u Jamanthy i Emma jest. 😂
Pozdrawiam i czekam na next, dużo weny i czasu życzę. ;*
Team Justin oczywiście , jezu ale Jus to idiota jest jednak. Bierz kurwa Sam i bądź w końcu szczęśliwy ! maatko weźcie mi stąd ta Emme ,,jeju kocham cię ale nie będę cię zmuszać.rozumiem że kochales Sam bla bla bla ale będę udawać ataki paniki i będę wymuszać na tobie współczucie i trzymaj się z dala od Sam" no ta Emma aka dziewczyna idealna(czujecie ten sarkazm ) ...Matt jest niby spk ale jednak nie. Jednak wypieprzaj Matt, sorki XDD haaa wiedziałam że Dylan i Tracy będą coś tego no :D czekam na nexta
OdpowiedzUsuńZdecydowanie Justin i Sam niż Sam i Matt!! ❤❤ Genialny czekam na nexta 💚💚
OdpowiedzUsuńUwielbiam to czytać
OdpowiedzUsuńczekalam na ten rozdzial caly dzien haha :D i jest ♥ warto bylo :) troche krotki ;) od poczatku wiedzialam ze Dylan i Tracy beda razem haha :) cos czuje ze prawda o Emmie niedlugo wyjdzie na jaw. Ale bedzie juz za pozno bo Matt bedzie z Sam. No coz czekam na kolejny kochana zycze weny i udanej soboty ♥ /Aleksandra
OdpowiedzUsuńBoze co ona robi.Powinna calowac sie z Justinem a nie z Matem ale rozdzial doskonaly :*
OdpowiedzUsuńJustin to jednak idiota. Juz nie mogę doczekać sie momentu kiedy dowie sie że Emma go wykorzystuje... Mam nadzieję że do tego czasu Sam NIE ZROBI NIC GŁUPIEGO
OdpowiedzUsuńTeam Justin! Ale ty dupku, nie wiesz czego chcesz, a pchasz się wszędzie! Sam kochanie, proszę nie zagłębiaj się zbyt bardzo z Mattem
OdpowiedzUsuńWolę Jam. <3 Kocham :*
OdpowiedzUsuńTeam Justin!
OdpowiedzUsuńTeam Matta żeby justin zobaczył co traci ❤️
OdpowiedzUsuńJamantha kojarzy mi się z Jumanji idk czemu XD😂😂 team justin ♥
OdpowiedzUsuńTeam justin forever!!!! Nieee tylko nie sam z mattem, i do tego justin z emma no nieeeeee
OdpowiedzUsuńBoze najs ! :*
OdpowiedzUsuńCudowny ♥ niech Justin pobędzie troche zazdrosny o sam i kopnie w tyłek Emmę oczywiście że team Justin (zawsze) ale narazie team Matt
OdpowiedzUsuńTeam Justin ��
OdpowiedzUsuńjezu team Matt mimo ze i tak wiem ze ona bedzie z Justinem ale on zachowuje sie jak chuj
OdpowiedzUsuńMam dość Justina! Nie powinien się tak zachowywać w stosunku do Sam, mam nadzieję, że za niedługo się ogarnie i określi z kim chce być! Oczywiście, że jestem team Justin!!! Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńOj tak. Zdecydowanie tram Justin!!
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie ;)
TEEEEAM JUSTIN BEZ DWÓCH ZDAŃ! *-*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA ja chcę żeby Justin o nią zawalczyl i niech widzi co stracił przez tą głupia Emme. Team Matta
OdpowiedzUsuńOmg *,*
OdpowiedzUsuńSuper czekamy na nexta
OdpowiedzUsuńZawsze byłam nastawiona na #TeamJustin #TeamJahmanta
OdpowiedzUsuńale do Matta nic nie mam, fajny kolo :D
ROZDZIAŁ GENIALNY ASFHIOSDNJFIOJSDF
Czekam na kolejny B)
i życzę dużo weny B)
Team Justin! :D rozdział - perfecto :3 / Julie
OdpowiedzUsuńJeszcze 30 komentarzy :D
OdpowiedzUsuńDawajcie komy moje drogie panie! ❤
OdpowiedzUsuńDzieje się !!!
OdpowiedzUsuńMega ;*
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuńWow :)
OdpowiedzUsuńJak mi jeszcze raz ktoś napisze, że fajny kolo z mata to kurwa przykurwie w grzejnik. Znacie go? Nope. Plus Matt i Dylan w fafnikach zawsze mają takie role- to przeznaczenie. Nikt tego nie zmieni, zawsze są spierdoleni. Zawsze byłam za Jam. Zawsze będę za Jam. Kurwa TEAM JUSTIN FOREVA BITCHEEEEEEEEEEEEEES! -.------- Chołka xx TK bardzo anonimowo
OdpowiedzUsuńAle czek ten Dylan jest pozytywnie pierdolniety
UsuńTen blog to zycie
OdpowiedzUsuńJam ahahhahahah, kocham tą nazwę, taka słodka
OdpowiedzUsuńEj ludzie, komentować, bo ja chce jutro rozdział xD
OdpowiedzUsuńNo dalej! Kilka komentarzy i finito!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział:)
OdpowiedzUsuńTeam Justin :)
OdpowiedzUsuńHej hej! Dobijamy do 70-tki! Team Justin 4ever!
OdpowiedzUsuńNaj Naj! !!!!!!!
OdpowiedzUsuńKocham to! !
Ludzie, bo ja nie przeżyję dzisiaj bez rozdziału :*
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńHallo! It's me! I've been wondering what will happen in next chapter and I wanna live to see this. My own eyes! That make sense of my life! Hallo from the other side! I'm thinking about this ff all the time! I must tell you it's everything that I want!
OdpowiedzUsuńten komentarz to życie XDDDD
UsuńNajlepszy ��
OdpowiedzUsuńDodaj dzisiaj rozdział ❤️❤️❤️
Super:D
OdpowiedzUsuńJustin ty idioto wez sie w garść -,- Jus zachowuje się jak dupek ale i tak wole zeby to on był z Sam :D
OdpowiedzUsuń;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńCudowny
OdpowiedzUsuńaafhhhddhooouhooqqq! uwielbiam Cie kobieto....dawaj nastepny <3
OdpowiedzUsuńBesos
najlepsze ff!
OdpowiedzUsuńteam justin <3
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaaa oni musza byc razem :(
OdpowiedzUsuńProsze dobra kobieto dodaj next bo umre:(
OdpowiedzUsuń:vv
OdpowiedzUsuńJej rozumiem że dziś roździał?
OdpowiedzUsuń😊
aaa masakra swietny rozdzial nie moge doczekac sie nastepnego ale sie dzieje ♥ team Justin oczywiscie ;) ♥
OdpowiedzUsuńTeam Justin zawsze i wszędzie♥
OdpowiedzUsuńTeam Justin ����
OdpowiedzUsuńPonad 70 komentarzy, bedzie dzis rozdział?;)
OdpowiedzUsuńNajlepszego z okazji dnia kobiet! ❤ życzę weny i dalej takich wspaniałych rozdziałów! Wierny czytelniczka, już od pierwszegp rozdziału 😚
OdpowiedzUsuńWcześniej team Justin ale mnie wkurza i teraz team Matt :D
OdpowiedzUsuńPs Proszę niech Emmę potrąci jakaś ciężarówka :")
/e
Haha:')
Usuńja płaczę, że nie ma rozdziału, ale mam malutką nadzieję, że gdy sprawdzę przed pójściem spać to będzie. W tym momencie to moje jedyne marzenie
OdpowiedzUsuńMoje też
UsuńKochana, czekam na next, dużo weny życzę
OdpowiedzUsuń:( czekamy
OdpowiedzUsuńO jejku. Jaki fajny rodzial ;) Jestem oczywiście za team'em Justina. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zdecydowanie moje ulubione ff <3 Nie moge sie doczekac kolejnego:)
OdpowiedzUsuńTeam Justin 4ever!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie Justin i Sam niż Sam i Matt!! ❤❤
OdpowiedzUsuńJestem taka zla na Justina:(
OdpowiedzUsuńMatt wydaje sie byc ok... zobaczymy jak to bedzie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Uwielbiam Uwielbiam Uwielbiam aaaaaaaa
OdpowiedzUsuńuuuuu ktos tu jest zazdrosny
OdpowiedzUsuńwkurza mnie niezdecydowanie Justina
OdpowiedzUsuńJUSTIN JEST BOGIEM A RETURN NAŁOGIEM <3
OdpowiedzUsuńdaj namiary na swojego ksiedza to zagrozimy mu ze jak nie postawi Ci 6 to wpie...:D
OdpowiedzUsuńJestes cudowna kobietko:*
Jak mozecie byc team Matt...
OdpowiedzUsuńJustin i Sam to >>
Dawajcie komy..... rozwalamy system :D
OdpowiedzUsuńJustin ty idioto
OdpowiedzUsuńto ff to życie >>>
OdpowiedzUsuńPiekny ❤
OdpowiedzUsuńtaaampaaraaam 100 kom, Brawo dziewczyno! Zasluzylas :*
OdpowiedzUsuńNo teraz to naprawdę zasłużyliśmy na rozdział :D
OdpowiedzUsuńTEAM MATT FOREVER!!!
OdpowiedzUsuńTak, ja jak zwykle opóźniona...
Świetny, aczkolwiek jeszcze nie czytałam bo nadal nadrabiam pierwszą część ������
OdpowiedzUsuńTeam Justin
OdpowiedzUsuń