||Sam||
Wszystko dzieje się tak szybko, że zanim dokładnie udaje mi się zarejestrować w głowie obecność Justin'a przy moim boku już po chwili słyszę jego zdenerwowany głos.
- To są chyba jakieś pierdolone żarty - spluwa patrząc się na Matt'a, który wygląda tak jakby nie wiedział co się dzieje.
Cóż, ja też do końca nie wiem.
- Co ty robisz? - warczę na niego, gdy staje tak blisko tego chłopaka, jak to tylko możliwe.
- Gówno, ten frajer nie będzie ci wmawiał, że masz zapomnieć - odwarkuje jeszcze bardziej wkurzonym głosem. - Ona nie musi zapominać ty pierdolony--
- Ona nie jest twoją własnością - spluwa Matt, w końcu się odzywając.
Oh Matt, było siedzieć cicho.
Justin błyskawicznie łapie go za koszulkę, a ja widzę, że jest coraz bardziej wkurzony.
- Justin! Przestań - krzyczę, kiedy zauważam, że sytuacja wymyka się spod kontroli.
Próbuję się wcisnąć pomiędzy nich. Kładę dłoń na klatce piersiowej mojego chłopaka.
Mojego byłego chłopaka.
- On ma racje - mówię siląc się na spokojny ton.
Justin patrzy się twardo na Matt'a.
- Słyszałeś?
Kręcę głową.
- Nie, Justin. Miałam na myśli to, że Matt ma racje - mój głos brzmi jakoś słabo.
Tak jakby nie do końca należał do mnie. Nie mogę pozwolić, żeby blondyn pobił go za słowa, które naprawdę są rzeczywistością.
Wszystko dzieje się w spowolnionym tempie. Chłopak odwraca twarz do mnie i posyła mi zraniony i pełen smutku wzrok. Jego spojrzenie mnie boli.
Mojego byłego chłopaka.
- On ma racje - mówię siląc się na spokojny ton.
Justin patrzy się twardo na Matt'a.
- Słyszałeś?
Kręcę głową.
- Nie, Justin. Miałam na myśli to, że Matt ma racje - mój głos brzmi jakoś słabo.
Tak jakby nie do końca należał do mnie. Nie mogę pozwolić, żeby blondyn pobił go za słowa, które naprawdę są rzeczywistością.
Wszystko dzieje się w spowolnionym tempie. Chłopak odwraca twarz do mnie i posyła mi zraniony i pełen smutku wzrok. Jego spojrzenie mnie boli.
Czuję jak powietrze między nami się zagęszcza.
- Justin, co ty wyprawiasz? - Słyszę za sobą głos.
Odwracam głowę i zauważam Emmę, która przygląda się mu z dziwnym wzrokiem.
Justin odsuwa się od Matt'a, a ja po raz pierwszy cieszę się z jej obecności.
- Nic - odpowiada sucho.
Gdy staję przy Matt'cie Justin posyła mi tak chłodny i obojętny wzrok, że aż się wzdrygam.
Przegryzam wargę i obserwuje jak mój były chłopak powoli przytakuje głową.
- Kompletnie nic - dodaje cicho.
Jakby godził się na to co właśnie się dzieje, odwraca się i odchodzi ignorując też Emmę.
Blondynka posyła mi nieodgadniony wzrok i też się wycofuje.
Kiedy zostaje znowu sam na sam z Matt'em patrzę się na niego skruszonym wzrokiem.
- Przepraszam za niego. Nie wiem co to było. Naprawdę nie mam pojęcia - wzdycham zdenerwowana.
Matt tylko kręci lekko głową.
- Nie przepraszaj. On jest po prostu zazdrosny.
Justin odsuwa się od Matt'a, a ja po raz pierwszy cieszę się z jej obecności.
- Nic - odpowiada sucho.
Gdy staję przy Matt'cie Justin posyła mi tak chłodny i obojętny wzrok, że aż się wzdrygam.
Przegryzam wargę i obserwuje jak mój były chłopak powoli przytakuje głową.
- Kompletnie nic - dodaje cicho.
Jakby godził się na to co właśnie się dzieje, odwraca się i odchodzi ignorując też Emmę.
Blondynka posyła mi nieodgadniony wzrok i też się wycofuje.
Kiedy zostaje znowu sam na sam z Matt'em patrzę się na niego skruszonym wzrokiem.
- Przepraszam za niego. Nie wiem co to było. Naprawdę nie mam pojęcia - wzdycham zdenerwowana.
Matt tylko kręci lekko głową.
- Nie przepraszaj. On jest po prostu zazdrosny.
***
Nim zdążę się obejrzeć nastaje kolejny weekend. Jestem tu już dwa tygodnie, a stało się tak wiele... Mam wrażenie jakbym siedziała w tym miejscu pieprzone kilka miesięcy.
Justin od czasu swojego wybuchu unika mnie jak ognia. Na zajęciach znowu siedzi na swoim poprzednim miejscu, kiedy widzi mnie gdzieś na kampusie od razu się odwraca i idzie w odwrotna stronę i najwyraźniej pogodził się już z Emmą, bo gdzie go nie zobaczę tam jest i ona. Zachowują się jak para.
I wydają się szczęśliwi.
- Zaraz mamy trening! - Do mojego pokoju wbiega podekscytowana Rita.
Och nie, jedyne co jeszcze bardziej mogło mi zepsuć humor, to trening cheerleaderek.
Nienawidzę tego.
- Ale masz minę - marsczy nos w niezadowoleniu. - Nie gadaj, że przejmujesz się swoim byłym chłopakiem - mówi unosząc brwi.
- Nie, oczywiście, że nie - odpowiadam szybko.
Najwyraźniej zbyt szybko. Rita uśmiecha się do mnie cwanie i wzdycha.
- Właśnie dlatego nie pakuje się w związki.
Przewracam oczami.
- Po prostu już chodźmy.
***
Trening mnie przeraża.
Znajduje się w wielkiej hali sportowej. Z dużego, czarnego radia leci szybka muzyka, a ja z każdą chwilą utwierdzam się w przekonaniu, że tutaj nie pasuję. Ja nawet nie potrafię zrobić gwiazdy na jednej ręce. No i ten pieprzony strój mnie po prostu wkurza. Biała część sięga pod piersi, a kończy się dwoma paskami, później zaczyna się bordowa, która ciągnie się do samego końca. Bordowa literka "S" znajdowała się na samym środku bluzki. Spódniczka jest zbyt krótka, a cycki najzwyczajniej w świecie nie mieszczą mi się w rozmiarze stroju. Jedyne co mi się w nim podoba, to kolor. Barwy Stanford są naprawdę ładne.
- Weź się w garść, Sam! - warczy na mnie Rita, która jest jak w swoim żywiole.
Wiem, że brakowało jej tego od liceum, tym bardziej, że przez Megan, Kendrę i Alice w ostatnim roku odeszła z drużyny. Ale ja nie potrafię.
- Będzie mi bardzo przykro - mówię i przewracam oczami.
Poprawiam wysokiego kucyka, którego zrobiłam sobie przed treningiem.
Blondynka do mnie podchodzi i patrzy się na mnie błagalnym wzrokiem.
- Proszę cię, no - jęczy. - Wiem, że jesteś zła na cały świat i nienawidzisz życia, ale chociaż ten jeden raz spróbuj się bawić, okej?
Ma oczy jak zbity piesek i mimo, że na początku jej wypowiedzi jestem wkurzona, z każdym jej kolejnym słowem mięknę.
- Eh, no dobra. - Poddaje się. - Niczego nie obiecuję, ale postaram się.
Rita podskakuje szczęśliwa.
- Dziękuję! - piszczy i ciągnie mnie do reszty dziewczyn.
O dziwo, moja najlepsza przyjaciółka miała rację. Kiedy zaczęłyśmy uczyć się kroków i dawać swoje pomysły od razu wszystko stało się fajne i zabawne. Nawet sama dałam kilka propozycji, które dziewczyny przyjęły z zadowoleniem. Poznałam Margo, dziewczynę, która jest kapitanem drużyny. W kilkuminutowej przerwie zaczęłam z nią rozmawiać.
- Jesteś na pierwszym roku, prawda? - zagaduje mnie.
przytakuje głową. Dziewczyna siada przy mnie na trybunach.
- Tak myślałam, bo jakoś nigdy cię tutaj wcześniej nie widziałam.
- To dopiero mój drugi tydzień - przyznaję jej.
- I jak ci się u nas podoba? - pyta chichocząc.
Uśmiecham się do niej szeroko.
- Nie jest źle - Jest. Ale przecież jej tego nie powiem.
Dziewczyna przytakuje.
- Słuchaj, mam do ciebie kilka spraw dotyczących tańca - przypomina sobie. - Jesteś dobra i to widać, ale nie masz totalnie kondycji - mówi i uśmiecha się rozbawiona.
Odpowiadam jej tym samym.
- Sport nigdy nie był moim ulubionym zajęciem. Przyznaję się bez bicia - mówię i unoszę dłonie w geście kapitulacji.
Brunetka chichocze.
- Zauważyłam to i właśnie dlatego mam dla ciebie propozycję.
- Jaką? - pytam czując zaciekawienie.
- Potrzebujesz praktyki. Dlatego dzisiaj po treningu pójdziemy do chłopaków z drużyny, żeby ci pomogli - uśmiecha się szeroko.
- Wszyscy? - prycham śmiechem, gdyż wyobrażam sobie tę sytuację.
- Nie, oczywiście, że nie! - zaprzecza szybko.
- Pójdziemy do jednego z nich. Pewnie do kapitana, bo zazwyczaj to on jest najlepszy. Kilka ćiwczeń, trochę biegania i spotkań na siłowni i będzie super.
Nie wiem co mam o tym myśleć. Wzruszam ramionami.
Na razie nie chodzę na żadne zajęcia dodatkowe, więc mam dużo wolnego czasu po zajęciach.
- W sumie i tak nic nie robię - odpowiadam ostrożnie, wypowiadając swoje myśli na głos.
- Uznam to za zgodę - dziewczyna wstaje i klaszcze w dłonie. - To świetnie. Poczekaj na mnie po treningu.
***
Tak jak się umówiłam z Margo, zaraz po treningu idziemy na boisko. Mam pewne obawy, bo wiem, że na pewno jest tam Justin, a biorąc pod uwagę to jak ostatnio się zachowuje w stosunku do mnie, to pewnie nie będzie zadowolony, że mnie widzi.
Wchodzimy na boisko pełne chłopaków w takich samych kolorach strojów jak ja. Trener coś krzyczy i po chwili znowu zaczynają ganiać za piłką. Chwilę stoję z Margo. Naglę słyszę gwizdek i ogłoszenie przerwy.
- Poczekaj tutaj, spróbuję coś załatwić - puszcza mi oczko i odchodzi.
Rozglądam się i szukam w tłumie znajomej twarzy, ale oprócz Justin'a, który oczywiście ani razu na mnie nie spojrzał, nie widzę nikogo.
- Co tu robisz? - Mój wzrok ląduje na wysokim, ciemnowłosym chłopaku.
Matt uśmiecha się do mnie szeroko.
- Ciebie mogłabym zapytać o to samo - mówię skanując go wzrokiem. Ma na sobie strój, ale nie wygląda tak jakby chociaż raz był na boisku.
- Ogólnie jestem w drużynie, ale ostatnio miałem kontuzję - wyjaśnia. - I teraz pieprzony trener boi się mnie wstawić na boisko - przewraca oczami, a ja nie mogę nie zachichotać na jego mini bulwers.
- Wszystko rozumiem. Jak chcesz, to możemy się zemścić i napaść na niego czy coś - proponuję i od razu zaczynam się śmiać z moich dziecinnych słów.
Chłopak uśmiecha się ukazując dołeczki w policzkach.
- Och, tak. Nawet nie wiesz jak bardzo podoba i się ten pomysł - odpowiada. - Ten facet faworyzuje swoich ulubieńców, a mnie nienawidzi.
- Czemu?
Chłopak wzrusza ramionami i patrzy się na mnie niewinnym wzrokiem.
- Cóż, to zapewne dlatego, że jestem zbyt dobry - mówi pewnym siebie głosem.
Znowu chichoczę.
- Nie wątpię w to.
Rozmowę przerywa nam Margo, która od razu kiedy do nas podchodzi wcina nam się w rozmowę.
- Justin mówi, że nie ma czasu - mówi i posyła mi półuśmiech. - Będziemy musiały wymyśleć coś innego.
Czekaj. Co?
Justin jest kapitanem?
Nie pamiętam, żeby Dylan o tym wspominał. A może to zrobił, tylko zapomniałam? W każdym razie, nie chce żadnych treningów z Justin'em, ale czuję niemiłe ukucie w sercu kiedy pomyśle sobie, że odmówił. Zapewne zrobił to dlatego, żeby nie spędzać ze mną czasu.
Wzdycham.
- W porządku - mamroczę cicho. - poradzę sobie.
- Matt, a może ty byś chciał? - pyta dziewczyna patrząc się na niego wyczekującym wzrokiem. - Sam potrzebuje trenera, a ty na razie i tak nie grasz. Co o tym myślisz?
Ciemnowłosy uśmiecha się szeroko tak jakby w końcu został doceniony.
- Oczywiście, że chcę.
Nagle zauważam cień przy swoim lewym boku. Odwracam się i widzę Justin'a, który jest lekko zdyszany od biegania. Włosy ma w nieładzie, a twarz połyskuje od potu. Mimo to nadal jest przystojny. Cholernie przystojny,
Nawet się na mnie nie patrzy.
- Wiesz co, jednak zmieniłem zdanie - mówi do Margo.
Matt unosi brwi.
- Sorry stary. Posada zajęta - wtrąca się posyłając mu wredny uśmiech.
Na początku myślałam, że Matt jest spokojny i grzeczny, ale najwyraźniej wcale nie różni się od Justin'a. W niektórych sytuacjach są identyczni, a to nie wyjdzie nikomu na dobre.
- Chuj mnie to obchodzi, stary - spluwa z kpiną i patrzy się na niego z mordem w oczach.
Jeżeli dobrze pamiętam, to oni jeszcze na początku roku dobrze się dogadywali.
Matt przewraca oczami i zaciska ręce w pięści. Jest wkurzony.
Justin olewa go i już chce odejść, ale nagle zatrzymuje się w pół kroku. Pierwszy raz od kilku dni zawiesza na mnie wzrok. Jest zimny i obojętny, ale to nadal coś
- Punktualnie o 19 - mówi sucho i odchodzi.
- Wszystko rozumiem. Jak chcesz, to możemy się zemścić i napaść na niego czy coś - proponuję i od razu zaczynam się śmiać z moich dziecinnych słów.
Chłopak uśmiecha się ukazując dołeczki w policzkach.
- Och, tak. Nawet nie wiesz jak bardzo podoba i się ten pomysł - odpowiada. - Ten facet faworyzuje swoich ulubieńców, a mnie nienawidzi.
- Czemu?
Chłopak wzrusza ramionami i patrzy się na mnie niewinnym wzrokiem.
- Cóż, to zapewne dlatego, że jestem zbyt dobry - mówi pewnym siebie głosem.
Znowu chichoczę.
- Nie wątpię w to.
Rozmowę przerywa nam Margo, która od razu kiedy do nas podchodzi wcina nam się w rozmowę.
- Justin mówi, że nie ma czasu - mówi i posyła mi półuśmiech. - Będziemy musiały wymyśleć coś innego.
Czekaj. Co?
Justin jest kapitanem?
Nie pamiętam, żeby Dylan o tym wspominał. A może to zrobił, tylko zapomniałam? W każdym razie, nie chce żadnych treningów z Justin'em, ale czuję niemiłe ukucie w sercu kiedy pomyśle sobie, że odmówił. Zapewne zrobił to dlatego, żeby nie spędzać ze mną czasu.
Wzdycham.
- W porządku - mamroczę cicho. - poradzę sobie.
- Matt, a może ty byś chciał? - pyta dziewczyna patrząc się na niego wyczekującym wzrokiem. - Sam potrzebuje trenera, a ty na razie i tak nie grasz. Co o tym myślisz?
Ciemnowłosy uśmiecha się szeroko tak jakby w końcu został doceniony.
- Oczywiście, że chcę.
Nagle zauważam cień przy swoim lewym boku. Odwracam się i widzę Justin'a, który jest lekko zdyszany od biegania. Włosy ma w nieładzie, a twarz połyskuje od potu. Mimo to nadal jest przystojny. Cholernie przystojny,
Nawet się na mnie nie patrzy.
- Wiesz co, jednak zmieniłem zdanie - mówi do Margo.
Matt unosi brwi.
- Sorry stary. Posada zajęta - wtrąca się posyłając mu wredny uśmiech.
Na początku myślałam, że Matt jest spokojny i grzeczny, ale najwyraźniej wcale nie różni się od Justin'a. W niektórych sytuacjach są identyczni, a to nie wyjdzie nikomu na dobre.
- Chuj mnie to obchodzi, stary - spluwa z kpiną i patrzy się na niego z mordem w oczach.
Jeżeli dobrze pamiętam, to oni jeszcze na początku roku dobrze się dogadywali.
Matt przewraca oczami i zaciska ręce w pięści. Jest wkurzony.
Justin olewa go i już chce odejść, ale nagle zatrzymuje się w pół kroku. Pierwszy raz od kilku dni zawiesza na mnie wzrok. Jest zimny i obojętny, ale to nadal coś
- Punktualnie o 19 - mówi sucho i odchodzi.
***
Wchodzę na siłownie i wzrokiem od razu skanuję całe pomieszczenie. Jak na złość wszędzie jest pusto. Justin stoi przy worku treningowym i okłada go pięściami. Jest tak skupiony, że nawet nie zauważa mojej obecności. Nie wiedziałam, że interesuje go boks.
Przez ten rok strasznie dużo rzeczy uległo zmianie.
Staję przy chłopaku, który wciąż uderza w worek. Przegryzam wnętrze policzka i zastanawiam się co mam robić. Czuję się niezręcznie.
Czemu jednak zmienił zdanie co do treningów?
Łatwiej by mi było, gdyby na jego miejscu był Matt.
- Spóźniłaś się - Podskakuję lekko, gdy słyszę jego głos.
Nawet na mnie nie patrzy. Ciągle odwrócony do mnie tyłem zdejmuje rękawice. Ręką, na której ciągle ma zawiniętą taśmę przeciąga po swoich włosach i zostawia je w jeszcze większym nieładzie.
Dlaczego dzisiaj cały dzień spotykam go w momentach po ciężkim wysiłku?
Wygląda zbyt dobrze.
Oh i czy wspomniałam, że nie ma na sobie pieprzonej koszulki?
W końcu odwraca się do mnie i od razu skanuje mnie wzrokiem. Jego wzrok zatrzymuje się na moim dekolcie, albo raczej na tatuażu znajdującym się obok.
Przynajmniej tak myślę.
Nałożyłam dzisiaj zwyczajne leginsy i krótki top. Chciałam, żeby było mi wygodnie, aczkolwiek nie pomyślałam o tym co się ze mną dzieje, kiedy Justin patrzy się na mnie w ten sposób.
Nie czuję się komfortowo.
Rzuca mi rękawice, które jakimś cudem udaje mi się złapać i patrzy się na mnie wyczekująco.
- Żartujesz sobie? - rzucam z kpiną.
Z powątpiewaniem patrzę się na worek treningowy. To są chyba jakieś żarty. Ja miałam łapać kondycję, a nie uczyć się bić.
- Wyglądam jakbym żartował? - pyta z grobową miną.
- Miałam ćwiczyć - mówię znajdując słaby pretekst.
Naprawdę nie chce tego robić.
- To też jest wysiłek - odpowiada.
Kiedy chłopak zaczyna rozumieć, że nie zamierzam się ruszyć od razu zaczyna mnie prowokować:
- Wymiękasz? To pierdolony worek treningowy. No chyba, że się boisz o swoje paznokcie - kpi ze mnie.
Przewracam oczami i posyłam mu zabójczy wzrok. Coraz bardziej działa mi na nerwy. Podchodzę do niego i rzucam mu rękawice po czym wysuwam przed siebie ręce.
Posyła mi pytający wzrok.
- Sama ich nie nałożę - zauważam.
Justin uśmiecha się łobuzersko i nie przerywając kontaktu wzrokowego pomaga mi nałożyć rękawice.
Są czarne i bardzo ciężkie. No i czuję się jak Kopciuszek, który zamiast szklanych pantofelków zakłada glany.
Staję przed workiem treningowym, a Justin od razu pojawia się obok mnie.
- Łokcie wyżej i szerzej - mówi ustawiając mnie. - Wyprostuj się i rozstaw nogi - Jego głos cały czas jest suchy i obojętny. Tak jakby był znudzony przebywaniem ze mną. - I uderzaj.
Gdy robię to za pierwszym razem worek ledwo co się porusza.
Biorę oddech i powtarzam uderzenie próbując robić to mocniej. Oczywiście nic to nie daje.
- To jest popieprzone - warczę. - Nie mogę pójść na bieżnię? - pytam patrząc się na niego spodełba.
Wygląda tak jakby chciał się roześmiać, ale się powstrzymuje. Kręci głową.
- Musisz cały czas trzymać postawę - upomina mnie i kładzie rękę na moim brzuchu, aby dokładniej mnie ustawić. Zamieram. Patrzę się na niego i w tym samym momencie łapiemy kontakt wzrokowy. - I... Używaj siły nie tylko z rąk - dopowiada o pół tony ciszej.
Zabiera rękę i patrzy się na mnie wyczekująco.
Biorę głęboki wdech i powtarzam sobie w głowie jego wskazówki.
Uderzam i tym razem worek zachwiewa się na tyle mocno, że czuję dumę z samej siebie.
- A nie mówiłem.
***
Trening kończymy o 20. W momencie, kiedy wychodzimy z sali, zaczyna się w niej zbierać bardzo dużo ludzi.
- Czemu jesteś dla mnie nie miły? - pytam, gdy wychodzimy na korytarz.
Tutaj też jest dużo ludzi, ale to pytanie dręczy mnie już od kilku dni.
Justin unosi brwi i patrzy się na mnie.
- Nie jestem - mówi.
Przewracam oczami i zatrzymuję się na środku korytarza.
- Wcale nie - sapię. - Jeżeli masz jakiś problem, to mi powiedz! - wyrzucam ręce w powietrze.
- Jezu Sam - warczy i wymachuje zdenerwowany ręką. - Nic się nie dzieje. Co mam ci mówić?
- Skoro jesteś taki obojętny, to czemu zgodziłeś się na ten głupi trening? - brnę w to dalej. Muszę poznać odpowiedź.
- Wcale nie--
Oboje milkniemy, gdy słyszymy znajomy śmiech za rogiem korytarza.
Emma.
Justin patrzy się na mnie jakby spanikowany.
- Chodź - mówi i ciągnie mnie w stronę jakiegoś pomieszczenia.
Marszczę brwi. Naprawdę nie wiem co się dzieje.
Otwiera drzwi, wciąga mnie do środka i po chwili je zamyka. Okazuje się, że jesteśmy w pomieszczeniu na szczotki.
- Co ty odwalasz? - warczę na niego.
Panuje tutaj pół mrok, więc nie widzę go dokładnie.
- Po prostu nie chciałem się z nią widzieć - odpowiada ogólnikowo.
- Och... - mruczę tylko.
Ostatnio bardzo dobrze się dogadywali. Dlaczego nagle nie chce jej widzieć?
Mam ochotę się tego dowiedzieć, ale jednak powstrzymuję się przed pytaniem.
- W sumie, to twoja sprawa - mówię wzruszając ramionami. Skoro on jest taki zimny i obojętny, to ja nie będę inna. - Ja wychodzę - mówię i kładę rękę na klamkę.
Jednak chłopak jest szybszy. Przekręca zamek w drzwiach.
- Co ty robisz?! - warczę.
Wdech i wydech.
Czuję, że zaczynam panikować.
- Chciałaś ze mną rozmawiać, więc zróbmy to teraz - mówi.
Biorę głęboki wdech i czuję jak przechodzą przeze mnie zimne poty. Muszę stąd wyjść.
- Nie...Nie tutaj - dukam.
Mój oddech jest nienaturalnie przyśpieszony.
Justin marszczy brwi.
- Co ci jest? - Ma coraz bardziej zatroskany wzrok.
Wdech wydech. Po prostu oddychaj.
- Ja... Od jakiegoś czasu mam - nie potrafię się wysłowić, bo najzwyczajniej w świecie się duszę. - klaustrofobię - udaje mi się to z siebie wyrzucić.
Przytrzymuje się ramienia chłopaka, gdy czuję, że jest mi coraz słabiej.
- Co? Od kiedy, kurwa? - widzę panikę w jego oczach. Sięga ręką do klamki, później szybko przeszukuje kieszenie. - Kurwa kurwa, kurwa - przeklina. - Zgubiłem klucz.
Nachyla się żeby go poszukać, ale najwyraźniej nie udaje mu się nic znaleźć.
Teraz czuję się jeszcze gorzej. Robi mi się ciemno przed oczami.
- Cholera Sam, co powinienem zrobić? - pyta spanikowany. - Co się robi w takich momentach?
Czuję jak jedną rękę kładzie na mojej tali.
- Ja pierdole -mamrocze pod nosem. - Oddychaj. Po prostu oddychaj - mówi przekładając obie ręce na moje policzki.
Patrzy się na mnie ze strachem.
- N-nie mogę - mamroczę niewyraźnie.
Jedną ręką wyjmuje telefon.
- Kurwa tutaj nie ma zasięgu.
Znowu próbuje otworzyć drzwi, ale to nic nie daje. Uderza w nie kilak razy, ale najwyraźniej nikt nie zwraca na to uwagi.
To pomieszczeni jest naprawdę małe.
- Zaraz... zemdleję - udaje mi się wydukać.
- Co? Kurwa, nie. - warczy z paniką w głosie - Nie możesz zemdleć. Jezu jestem popieprzony.
Biorę oddech, ale czuję się tak jakby moje płuca napełniały się wodą. Zaczynam się trząść.
- Patrz na mnie Sam - mówi błagalnym głosem ciągle trzymając ręce na moich policzkach. - Musisz się uspokoić. Oddychasz za szybko.
Tyle, że ja mam wrażenie, że wcale nie oddycham.
- Zrób coś.
Dłużej nie wytrzymam. Czuję się tak jakby mrówki pojawiały się przed moimi oczami.
- Powoli Sam - jego głos zniża się do szeptu, gdy zbliża swoją twarz do mojej. - Musisz się uspokoić - mamrocze w moje usta.
Przymyka oczy, a ja robię to samo. Chwilę później czuję jego usta na swoich. Całuje mnie mocno, tak żebym uspokoiła oddech. Mam motylki w brzuchu. Jedną rękę kładzie na mojej talii i przyciąga mnie do siebie. Pogłębia pocałunek delikatnie zjeżdżając rękami na mój podbródek. Uchylam usta, aby dać mu dostęp do środka, a nasze języki się ze sobą stykają.
- Justin - mówię na jednym wydechu.
Ale chłopak przerywa mi kolejnym pocałunkiem. Kładę dłoń na jego klatce piersiowej,a drugą wkładam w jego włosy. Przyciągam go do siebie jeszcze mocniej i zaciskam ręce na jego koszulce.
I nagle wszystko mija.
Przez chwilę myślę, że koszmar się jeszcze nie skończył, ale gdy otwieram oczy Justin patrzy się na mnie wyczekująco.
Mój oddech nadal jest lekko przyśpieszony, ale moja panika znika.
Justin oddycha z ulgą.
Przyciąga mnie do siebie i zamyka w szczelnym uścisku.
- Boże, przepraszam - mówi. - Jestem idiotą.
Jego ręka głaszcze mnie po włosach. Przykładam głowę do jego klatki piersiowej, a słuchanie bicia jego serca staje się dla mnie uspokajającym wybawieniem.
Kręcę głową.
- Uratowałeś mnie - odpowiadam cicho.
***
No i mamy rozdział 11!
Miałam dodać go troszkę wcześniej wiem, ale dodałam jedną scenę i trochę to potrwało.
Nawet nie wiecie jak musiałam gonić z lekcjami, żeby mieć czas na bloga. Szczerzę nienawidzę szkoły;-;
Jest wątek Matt'a i Sam. Jest też wątek Justin'a i Sam. Mało Emmy. Więc myślę, że wam się spodoba haha.
Za 70 komentarzy dodam rozdział w weekend. Kto wie, jak będzie ładnie, to może i w piątek mi się uda! ^^
Victoria xx
Ovhuj lel bhp hhv vh hej vh h h g ja gg gh cb gh oja
OdpowiedzUsuńomg, no nie wierze, ale dupek z niego ale i tak go kocham. jeju oni razem są tacy hefgefehf
OdpowiedzUsuńUwielbiam to ! <3
OdpowiedzUsuńJeszcze więcej Justina i Sam! Wytnijmy Matta i Emmę, no ewentualnie parę możemy z nich zrobić, byle dali spokój Sam i Justinowi :D
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuńBOZE TA KONCOWKA MNIE ROZWALILA AAAJWNWOWND
OdpowiedzUsuńMało Emmy, to lubie! Duzo Justina i Sam, to lubie!!! Omg omg *fangirling* bo Jam(?) (ich ship wyje)
OdpowiedzUsuńBoze koncowka ideał ❤
OdpowiedzUsuńBoże nie spodziewałam się :O mega :)
OdpowiedzUsuńKocham to! ❤
OdpowiedzUsuńAw, dobra, pocałował ją ale jakby z obowiązku ale omg, jaram sie moimi gołąbeczkami! :D
Czekam nn, życzę ci dużo weny i czasu! xx
Aaaaaa ��
OdpowiedzUsuńKocham momenty Sam i Justina ��
Asdfgh to jest cudowne
OdpowiedzUsuńKońcówka mnie zabiła, idę umierać w samotności...
OdpowiedzUsuńZajebisty !!! I nie ma Emmy!
OdpowiedzUsuńI jest pocałunek i justin slodki bohater! I Kurwa chce ich razem!
I kurwa cheeliderka Sam ❤❤❤(>^ω^<)❤(>^ω^<)❤
������
OdpowiedzUsuńO bozzz ten ich pocalunek !! <3 matko niech oni beda wkoncu razem *.*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOMG końcówka to życie ❤
OdpowiedzUsuńDziewczyno zabijasz :")
OdpowiedzUsuńTo jest takie piękne, że czytam ten rozdział już trzeci raz i nie mogę przestać. Akcja toczy się szybko, co jest wielkim plusem tego ff i w ogóle dodawaj kolejny rozdział jak najszybciej, bo ja, twoja wierna fanka tracę sens życia, gdy nie ma nowego wpisu, także życzę weny
OdpowiedzUsuńSam mnie porządnie wkurza. Ale tak rozdział świetny ;))
OdpowiedzUsuńCudowny! Akcja z Mattem w parku, hmmmmm! Poniosły ich emocje! XD A ja myślałam ze Matt to taki spokojny chłopczyk :D
OdpowiedzUsuńPocałunek Sam i Justina w tym składziku>>>>>
Buzi
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen rozdział to cudo ❤
OdpowiedzUsuńCudooo...:)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny:)
Miałam lekki zawał jak Matt się zgodził na treningi ale na szczęście Justin się opamiętał �� sladzik na szczotki ma w sobie to coś haha genialny , może w końcu sam się przed nim otworzy i powie skąd ta klaustrofobia i skąd ma blizny , czekam na nexta
OdpowiedzUsuńJustin juz sam nie wie czego chce 😁 opowiadanie rewalacja ♥
OdpowiedzUsuńWow, Justin i Sam!! Jak ja was kocham <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial
Oni są tacy słodcy. :* Aww. <3 Kocham.
OdpowiedzUsuńBoze prosze dodaj ten rozdzial jak najszybciej!! Kocham to!!! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! :) z niecierpliwością czekam na następny
OdpowiedzUsuńSam i Justin w końcówce aww :3
OdpowiedzUsuńO matko ! :o
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial nie moge doczekac sie nastepnego. Sam i Justin aww...Jacy oni są słodcy czekam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńJoł a ją wiem co bd dalej bo mieszkam obok autorki����
OdpowiedzUsuńMożecie mi zazdrościć
byłoby super jakby znów byli razem:(
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, czekam na nastepny:)
Aww pocalowali się i Justin zazdrosny Labs 💗💓💞
OdpowiedzUsuńSupeeeer ! Woow mam nadzieje ze teraz bedza razem :) ♥
OdpowiedzUsuńKurcze masakra :) moze w koncu wszystko wroci do normy mam nadzieje ze teraz zerwie z Emma i bedzie z Sam :) oni po prostu musza byc razem :) Kocham ten blog i czekam na nastepny :) ♥ Kocham cie nie przestawaj pisac bo jestes w tym najlepsza ! buziaki kochana :*** Milego weekendu i do nestepnego *-* /Aleksandra♥
OdpowiedzUsuńCudowny :*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńGenialny :*
OdpowiedzUsuńO matulko kochana :*
OdpowiedzUsuńNajlepszy rozdział :)
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuńCudowny����
OdpowiedzUsuńNiebooo :33333
OdpowiedzUsuńDawajcie musimy dobić do 70 kom! ❤❤❤
OdpowiedzUsuńDzieje się oj dzieje jak ja to kocham ♥
OdpowiedzUsuńNajlepsze <3
OdpowiedzUsuńKocham to!
OdpowiedzUsuńNajlepsze ff, przysięgam
OdpowiedzUsuńCudo :")
OdpowiedzUsuńJesteś, musimy szybko ogarniać komentarze, bo nie dam dzisiaj rady bez nowego rozdziału return, bo to jest ZDECYDOWANIE najlepsza ff od czasów Dangera i Broni. Wielkie propsy dla autorki ♥
OdpowiedzUsuńHalo. Co dzisiaj z komentarzami?!
OdpowiedzUsuńJestem w szkole, mam chemię i to czytam, WSZYTSKO ze mną ok?
OdpowiedzUsuńTen rozdział to życie jajdkwkndkskabw
OdpowiedzUsuńJestem na spotkaniu autorskim z Dakiewiczem, a i tak w tym momencie jedyna rzecz, którą chcę to przeczytać nowy rozdział. Ludzie! Zbierzmy się i zróbmy te 70 komentarzy
OdpowiedzUsuńChcemy jeszcze! Chcemy jeszcze!
OdpowiedzUsuńŚwietne <3
OdpowiedzUsuńNajlepszy ❤
OdpowiedzUsuńKocham :")
OdpowiedzUsuńCudo :3
OdpowiedzUsuńA nowy rozdział zostanie dodany za 10,9,8,7... :D
OdpowiedzUsuńWspaniały :))
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział a szczególnie końcówka aby więcej takich sytuacji pomiędzy Justinem a Sam :))
OdpowiedzUsuńJak można tego nie kochać :"))
OdpowiedzUsuńChcemy nowy <333
OdpowiedzUsuńPiękny <33 NEXT
OdpowiedzUsuńKocham ! :*
OdpowiedzUsuńNEXT kocham, najlepszy z najlepszych ♥
OdpowiedzUsuńProszę daj dzisiaj nexta :"))
OdpowiedzUsuńBędzie dziś rozdział?
OdpowiedzUsuńJest ponad 70 komentarzy:)
Dlaczego ty piszesz tak cudownie? Kocham cie rly
OdpowiedzUsuńNEXT ♥
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania czyta się naprawde z przyjemnością
OdpowiedzUsuńSuper kocham ten blog chce juz kolejny ♥ Kocham cie *-*
OdpowiedzUsuń*unosi ręce w górę* Skoro tak się leczy od dzisiaj klaustrofobię, to ja chcę ją mieć.
OdpowiedzUsuńJA.. BRAK MI SŁÓW DO TEGO ROZDZIAŁU. XD
CZEKAM NA KOLEJNY PO PROSTU I NO :')
WENY!
Końcówka najlepsza :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next:3
Dziewczyno piszesz rewelacyjnie! *-* Zakochałam się w tym opowiadaniu! <3
OdpowiedzUsuńPowiem jednym słowem, bo aż brakuje mi słów na ten rozdział. Cudo po prostu cudo ;*
Czekam z niecierpliwością na następny :*
Pozdrawiam
Little Princesss :*
Zapraszam do siebie: http://jb-justin-bieber-fanfiction.blogspot.com/2016/02/rozdzia-2.html
Czy tylko ja wolałabym żeby Sam była z Matt'em?
OdpowiedzUsuńHigh five! Jak na razie, to i ja jestem Team Matt hahah :D
UsuńHahah no nie wierzę. �� Sama Victoria się ze mną zgadza. /J.P❤
OdpowiedzUsuńNie wiem co mam pisać to jest tak wspaniałe że brak mi słów
OdpowiedzUsuń