Kręcę przecząco głową.
Ze trzy razy powtarzałam Justin'owi, że to nic poważnego, ale on nie chciał mnie słuchać. Przywiózł mnie na ostry dyżur i kłócił się z pielęgniarką, że muszę wejść wcześniej, bo to może być coś poważnego. Strasznie wszystko wyolbrzymiał, ale to było naprawdę urocze kiedy kłócił się o mnie z całym personelem.
Kiedy dotknął miejsca pod moją kostką syknęłam boleśnie. Nieprzyjemne uczucie rozeszło się po mojej całej nodze.
- Nie widzisz, że ją to boli - warczy Justin, który stoi obok mnie i jak do tej pory się nie odzywał.
Lekarz spojrzał się na niego karcącym wzrokiem.
- Żeby sprawdzić czy twojej dziewczynie nic nie jest, muszę dokładnie ją zbadać - wyjaśnia, a ja wybucham śmiechem na to jak mnie nazwał. Justin też się uśmiechnął.
- Byłej dziewczynie - poprawiam go, a on tylko wzdycha.
- Nie mam potrzeby mieszać się w wasze sprawy prywatne - mówi, a mój uśmiech się poszerza.
Facet wygląda na osobę po pięćdziesiątce. Ma sporo zmarszczek na czole i zmęczony wzrok. Sprawia wrażenie zirytowanego życiem.
Jestem rozbawiona tą sytuacją. Nie wiem do końca czemu. Może to przez to jak śmiesznie irytuje się ten człowiek, a może przez to, że ta cała sytuacja jest komiczna.
- Rozchodzą się, schodzą, później znowu rozchodzą, ale tak naprawdę ciągle coś do siebie mają... - mamrocze pod nosem lekarz, gdy nakłada mi bandaż. - Nastolatki - wzdycha.
Posyłamy sobie z Justin'em porozumiewawcze spojrzenia. Chyba oboje myślimy o tym samym. Czy ten człowiek jest zdrowy?
- Nie - zaprzecza Justin, a uśmiech nie znika mu z twarzy. - Nasza znajomość jest na zasadzie: Rozeszli się, ale nadal potrafią być w dobrych relacjach.
Gdy wypowiada te słowa staram się nie pokazywać jak zawiedziona się czuję.
Mów za siebie Justin.
Nigdy nie pogodziłam się z tym, że mnie zostawiłeś.
- Tak, tak - odpowiada lekarz traktując jego słowa jak coś mało poważnego. - Jak byłem młody też miałem taki związek. Cały czas się kłóciliśmy i rozchodziliśmy, ale bardzo się kochaliśmy. Mimo wszystko to była cholernie uparta kobieta. W końcu ją zostawiłem - wzdycha i podchodzi do swojego biurka. - To tylko stłuczenie - mówi odnosząc się do mojej nogi. Tyle, że w tym momencie jestem bardziej ciekawa tego co stało się z tą kobietą. - Kiedy wrócisz do domu posmaruj maścią, którą zaraz ci przepiszę i zrób okład. Jutro będziesz mogła chodzić, a za kilka dni ból powinien zejść całkowicie.
Patrzę się na mężczyznę przeszywającym wzrokiem. Chce kontynuacji jego historii, ale nie zapowiada się na to, że ma zamiar ją zakończyć.
Justin delikatnie zmierzwia swoje włosy ręką i odbiera od lekarza świstek papieru, zapewne z receptą na maść.
- I co? To tyle? Zerwał z nią pan i na tym się kończy historia? - dopytuję. Nienawidzę złych zakończeń. Wolę w ogóle o nich nie słyszeć jeżeli wiem, że skończą się źle.
Mężczyzna siada do burka i zaczyna przeglądać jakieś papiery. Przez chwilę mam wrażenie, że zignorował moje pytanie i nie ma nawet zamiaru na nie odpowiadać.
Jednak sekundę później słyszę ciche westchnięcie i jego odpowiedź:
- Nie. Ta kobieta jest teraz moją żoną.
***
Po szpitalu czeka nas pół godzinna droga z powrotem do Stanford.
Opieram się wygodnie o siedzenie i przekręcam głowę tak, aby móc lepiej się przyjrzeć blondynowi. Jest bardzo skupiony na drodze co pokazuje jego wyraz twarzy. Jedną rękę trzyma na kierownicy, a drugą na skrzyni biegów. Co jakiś czas zerka w boczne lusterka.
- Masz nowy tatuaż - mamroczę zauważając część jednego skrzydła na jego karku.
Chłopak na chwile odrywa wzrok z jezdni, aby posłać mi łobuzerki uśmiech.
- Już myślałem, że nigdy nie zauważysz - odpowiada. - Jeszcze brakuje tylko czegoś w tylu: Dzięki niemu wyglądasz jeszcze seksowniej - mówi próbując naśladować mój głos.
Z moich ust wydobywa się chichot. Delikatnie szturcham go w ramie.
- Ej ja wcale nie mam takiego głosu - sapię udając obrażoną.
Justin uśmiecha się szeroko.
- Nie, wcale - ironizuje.
Przewracam oczami ciągle rozbawiona jego słowami i puszczam tę uwagę mimo uszu.
Chłopak oblizuje usta i wskazuje ręką na KFC.
- Zajedziemy coś zjeść, okej? Umieram z głodu.
Mój były chłopak chciał zaoferować pomoc i po prostu wnieść mnie do budynku, ale odmówiłam stanowczym głosem mówiąc, że poradzę sobie sama. Dlatego koniec końcem ledwo kuśtykałam do wejść. Oczywiście Justin mnie przytrzymywał, ale przez moje niezadowolenie warknięcia próbował trzymać się na uboczu.
- Nienawidzę kiedy ktoś mi pomaga. Czuję się wtedy taka niezdarna.
Justin wzdycha.
- Bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę.
Po zamówieniu jedzenia siadamy przy stoliku w najmniej tłocznym miejscu.
Kiedy Justin wchłania całe swoje jedzenie, które swoją drogą znika w błyskawicznym tempie, zaczyna mi się przyglądać. Odkładam paczkę z frytkami i posyłam mu mordercze spojrzenie.
- Jak się tak gapisz to nawet nie mogę tego przełknąć - mamroczę, a on wybucha śmiechem.
Unosi ręce w geście kapitulacji.
- Okej, okej - zasłania twarz dłońmi. - Jak skończysz to mi powiedz - mówi niewyraźnie, a tym razem to ja wybucham śmiechem.
- Jesteś taki głupi - mówię ciągle się śmiejąc.
Justin zabiera ręce i ukazuje rząd białych zębów.
- Jestem bardzo mądry. Nie obrażaj mnie. -Wystawia mi język.
Bierze do ręki swój kubek z colą.
-Skończyła mi się. Idę po drugą.
- Masz moją - mówię i popycham kubek w jego kierunku. - I tak pewnie tego nie wypiję. Czuję się pełna i gruba - mamroczę i wzdycham.
Justin unosi brwi i posyła mi rozbawiony wzrok. Bierze moją colę i zaczyna ją w skupieniu sączyć. Patrzę się na zegarek na swoim nadgarstku. Powinnam być już u siebie. Mam tyle nauki, że pewnie nie wyrobię się z tym do rana.
- Słyszałem o tym wypracowaniu dla pierwszych klas - zaczyna temat Justin.
Przytakuje głową.
- Tak. W sumie to dobra sprawa. Zaliczenie wcześniej przedmiotu musi być pomocne w ostatniej klasie.
- Szkoda, że nie zaproponował tego w tam tym roku - śmieje się. - Zgaduje, że dostał twoje wypracowanie?
Znowu przytakuje.
- Czyli co, będziemy chodzić razem do klasy? - pyta i z uśmiechem unosi brwi.
Chichoczę.
- Nie masz pewności, że moja praca mu się spodoba.
Chłopak kręci głową.
- Jestem tego pewien. Nie zapominaj, że kiedyś czytałem wszystko co pisałaś.
Uśmiecham się. W mojej głowie pojawia się fala wspomnień. Uwielbiałam kiedy czytał moje historię. On jako jedyny potrafił ocenić je obiektywnie i kiedy coś mu się nie podobało po prostu mi to mówił.
Opieram łokcie o stół, a rękawy mojej koszulki się zsuwają. Justin zawiesza wzrok na moich rękach, a gdy zauważam gdzie patrzy speszona kładę ręce pod stół. Na moim lewym łokciu
- Masz blizny - bardziej stwierdza niż pyta.
Czuję jak robi mi się sucho w gardle. Nie chciałam żeby się dowiedział.Nie w taki sposób.
Przytakuje niepewnie głową.
- Nie wyglądają tak jakbyś się cięła... - mówi w zastanowieniu i po chwili marszczy brwi. - Miałaś operację?
Podnoszę dłoń i odkrywam całość. Na mojej lewej ręce widnieje długa szrama. Od łokcia do nadgarstka. Wszystko już zdążyło mi się wygoić, ale mimo to zostało mi coś takiego.
- Mam też taką pamiątkę na brzuchu - przyznaję cicho i uśmiecham się smutno.
Patrzę się na chłopaka, który wlepia we mnie zatroskany wzrok.
- Co się stało?
Oblizuję usta i chowam blizny pod pokrywą materiału bluzki.
Odchrząkuję.
- Jest późno. Myślę, że powinniśmy już wracać.
***
Przez całą drogę nie wracamy do tematu moich blizn. Poprzedni rok był bardzo trudnym okresem w moim życiu. Naprawdę nie chce do tego wracać i nie mam ochoty dzielić się moimi przeżyciami z kimkolwiek. Było minęło. Muszę żyć z tym i tyle.
- Dziękuję za dzisiaj... - mówię cicho, gdy stajemy przed wejściem do bractwa.
Justin uśmiecha się delikatnie.
- Przepraszam za dzisiaj - chichocze i wskazuje na moją nogę.
Macham nonszalancko ręką.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś gdzieś wyjdziemy - mamrocze i kładzie rękę na swoim karku. - No wiesz, bez lekarzy i łamania kości - dodaje po czym chichocze.
Zawtórowuje mu.
- Tak, trzeba to powtórzyć - odpowiadam cicho.
Przez chwilę panuje między nami cisza. Justin jest pogrążony we własnych myślach, a ja za to zastanawiam się jak mam się z nim pożegnać. Powiedzieć cześć i odejść?
- Jeżeli nie chcesz żeby zaraz zjawiła się tutaj Emma i zrobiła ci awanturę, to raczej powinieneś już iść - mówię.
Nie chce go wyganiać, ani być niegrzeczna. Wiele bym dała, żeby właśnie Emma wszystko zobaczyła. Chciałabym, żeby widziała jak odwozi mnie pod dom i jak pomaga mi tutaj wejść, ale tak bardzo nie chce mu tego komplikować. Zależy mu na niej. Może to tylko kwestia czasu, może nie... Ale zależy mu.
A ja chce dla niego jak najlepiej, no i niszczenie tej chwili byłoby jak przestępstwo.
Chłopak przytakuje głową na znak, że rozumie. Posyła mi ostatni, niepewny wzrok i powoli schodzi po schodach.
Nie patrząc na niego cicho wzdycham i wyjmuje klucz z kieszeni swojej bluzy. Wkładam go do zamka, ale zanim zdążę go przekręcić czuję czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwracam się, a ta osoba od razu się we mnie wtula.
Justin.
Kładzie ręce na mojej talii i wtula głowę w zagłębieniu w mojej szyi. Niepewnie oplatam wokół niego dłonie i przymykam oczy kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
- Tęskniłem za tobą. - Słyszę jego cichy szept.
Nie mija sekunda, a chłopak odwraca się i odchodzi.
Tym razem na prawdę.
||Justin||
Wchodzę do pokoju i zmęczony od razu rzucam się na łóżko.
Ostatnio moje myśli non stop zajmuje jedna osoba, która nie powinna w ogóle znajdować się w mojej głowie.
Chce myśleć o Emmie. Naprawdę tego chce, ale mimo tego jak bardzo się staram i tak kończy się na tym, że w głowie mam tylko i wyłącznie Sam.
Wzdycham i chowam twarz w dłonie.
Właśnie dlatego chciałem trzymać się od niej z daleka.Tak byłoby lepiej i bezpieczniej, a zamiast tego powtarza się sytuacja sprzed roku. Nie potrafię jej się oprzeć. Jest taka niewinna, wesoła, a kiedy się uśmiecha jest tak niesamowicie piękna.To dlatego cały czas robiłem wszystko, żeby ją rozbawić. Potrzebowałem jej uśmiechu tak bardzo.
Nagle słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Niechętnie wyjmuję telefon z kieszeni i odczytuję wiadomość.
Od: Ann
Słyszę jak płacze. To chyba znowu się dzieje.
Kiedy ta wiadomość dociera do mojego mózgu szybko wstaje z łóżka i pośpiesznie wychodzę z bractwa.
Ann to najlepsza przyjaciółka Emmy. Zawsze kiedy coś się dzieje z Emmą ona i o tym mówi, bo ma pokój bardzo blisko niej.
Wybiegam z domu i odpalam silnik samochodu.
Gdy tylko Ann otwiera mi drzwi od domu od razu wbiegam po schodach i kieruję się do pokoju blondynki. Wchodzę nie pukając. Rozglądam się i zauważam na łóżku Emmę, która rzuca się po łóżku jakby śniło jej się coś złego. Nie zastanawiając się zbliżam się do niej i obejmuję ją ramionami.
- Emma, obudź się - mówię błagalnym głosem.
- On nie żyje. Umarł przeze mnie - słyszę jej zapłakany głos.
- Emma - powtarzam i kładę rękę na jej policzku.
Dziewczyna nagle się podnosi i bierze głęboki oddech. Rozgląda się. Po chwili kiedy dociera do niej, że to był sen chowa twarz w dłonie i wybucha głośnym płaczem.
Czuję się tak jakby ktoś uderzył mnie w brzuch.
- Emma, kochanie - mówię łamiącym się głosem.
Przyciągam ją do siebie, a ona wtula się w moją klatkę piersiową.
- Wszystko już dobrze - szepczę głaszcząc ją po głowie.
Czuję jak pod wpływem mojego dotyku dziewczyna przestaje drżeć. Ciągle powtarzam jej słowa otuchy. To nie pierwszy raz.Wiem, że to ją uspokaja. Wyciąga do mnie dłoń, a ja od razu splatam ją z moją.
Emma może i udaje kogoś zimnego i pewnego siebie, ale w głębi duszy jest zagubiona i bardzo słaba.
Właśnie dlatego nie mogę jej zostawić.
****
No i mamy rozdział 6!
Dużo Justin'a i Sam. Nowa, mniej irytująca twarz Emmy i trochę dramatu.
Tak, to zdecydowanie rozdział w moim stylu! :D
Emma zapewne jeszcze sporo namiesza, ale mogę z czystym sumieniem przyznać, że osobiście lubię tę postać.
Piszcze co myślicie o rozdziale!
Jeżeli mi ładnie skomentujecie, to nowy rozdział wstawię w weekend. Z tym, że wyjeżdżam i nie wiem czy będę miała tam internet, ale wszystko jest do zrobienia! Jedyne czego oczekuje to miazga pod tym rozdziałem! haha
Powodzenia! xx
Victoria xx
Rozdział jak zwykle genialny, irytuje mnie Justin jak mówi do Emmy "kochanie" ugh
OdpowiedzUsuńJamantha is real XD
Jamantha. Podoba mi się :D haha
UsuńBoski. :* Kiedy bd coś między Justin'em a Sam... Ugh.. :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! :D
OdpowiedzUsuńA Ja z uśmiechem na twarzy moge powiedzieć ze nienawidzę Emmy okey ma problemy oksy rozumiem ale yhhh Niech sie jebie └(^o^)┘ kazdy je ma, justin Ogarnij dupę!!! Emna - przyjaciółka a Sam to twoja przyszła żona (*¯︶¯*)
OdpowiedzUsuńJamantha najlepsza! Podoba mi się rozdział :D
OdpowiedzUsuńTen rozdział jskzkajakpxjzalla, czekam na nowy szybko!
OdpowiedzUsuńPomimo tego nie lubie emmy i chuj
OdpowiedzUsuńTak dziwnie. Emma niby taka wredna i co to nie ona, a tu proszę, drugie ja. ;-;
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. B)
TAK, JAMANTHA IS LOVE, JAMANTHA IS LIFE.
Weny!xx
"Rozchodzą się, schodzą, później znowu rozchodzą, ale tak naprawdę ciągle coś do siebie mają..."- tak bardzo prawdziwe :') rozdział świetny jak zawsze Vicku! :*
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze!!
OdpowiedzUsuńAleż oni sa słodcy :3 nie moge doczekać sie kolejnego. Ps: Emmy i tak nie polubię 😂
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze *,*
OdpowiedzUsuńEmma Justinowi wszystko komplikuje :/
Niech Sam i Jay znowu będą razem, teraz ;-;
Mega mi się chce spać więc napisze tylko tyle.. Chce nowy :')
OdpowiedzUsuńBuzi
Nienawidzę Emmy, wybacz. Justin musi być z Sam i tylko to jest ważne ;D A Emma bierze go na litość według mnie i Justina męczą wyrzuty sumenia i dlatego jej nie zostwi, ale mam nadzieję, że zmądrzeje :)
OdpowiedzUsuńJest prawie 3 w nocy a ja czytam ten rozdział :) jest cudowny i to jak sie wrócił zeby ja przytulić <3.
OdpowiedzUsuńMogłabyś mi napisac za ile rozdziałów tak mniej wiecej zacznie sie cos dziać miedzy Justinem a Sam? :)
OdpowiedzUsuńJezu nareszcie sie cos dzieje rodzial idealny ��
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział *-* Uwielbiam to opowiadanie :* Mam nadzieję, że z biegiem czasu Sam i Justin będą razem ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ;)
Pozdrawiam Little Princesss :*
Zapraszam do mnie: http://jb-justin-bieber-fanfiction.blogspot.com/
Swietny <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńA ja i tak nie lubie Emmy... zaciekawilas mnie o co chodzi z bliznami Sam! Justin biedny haha
OdpowiedzUsuńNajlepszy ♥
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo mi się podoba, chce żeby Juss spędzał dużo czasu z Sam, oni są idealni:)
OdpowiedzUsuńKiedy oni będą razem?
OdpowiedzUsuńRozdział genialny
Czekam na nexta...:D
Jejkuuuuuu cudeńko 😍😍
OdpowiedzUsuńWkoncu coś się zaczyna... tylko teraz musimy czekać jak akcja rozwinie się dalej ❤
OdpowiedzUsuńMniej irytująca emma? Taa jakby to wgl było możliwe... I tak jej nienawidzę , dobra rozumiem ma problem z tym że brat Justina zginął, no ale kurwa właśnie to jest BRAT Justina, i jemu też pewnie jest z tym trudno ale nie wpada w takie histerię i nie czeka aż emma go pocieszy... Jak już to mogłaby to być Sam ^^ nienawidzę emmy-tyle. Momenty Justina i Sam takie awjabsjajah , nie no on nadal ja kocha no <3 chce ich razem!
OdpowiedzUsuńNo nareszcie! Czyżby Justin dalej czuł coś do Sam? Pozdrawiam i weny życzę ;*
OdpowiedzUsuńA ja tam lubię Emmę XD Mocno kibicuję Sam i Justin'owi! ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam na http://a-walk-to-remember-jb.blogspot.com/ gdzie pojawił się Prolog 2 części :D
Komentujemy! Musi być dużo rozdziałów, jeśli chcemy zobaczyć w ten weekend co nowego wydarzy się u Sam i Justina ❤
OdpowiedzUsuńPo prostu uwielbiam! !
OdpowiedzUsuńNajlepsze ff <3
OdpowiedzUsuńMoże i jest inna, ale i tak jej nienawidzę, ughhh, ona jest nie do zniesienia! Czekam na nowy!
OdpowiedzUsuńJustin jest słodki hahaha
OdpowiedzUsuńi uroczy
i w ogóle
a ff cudowne i czekam na nn
ahh jaki on jest slodki kocham ten blog i ciebie <3 ale chce juz aby sam i justin byli razem :) <3 /Aleksandra
OdpowiedzUsuńswietny rozdzial :) duzo sie dzieje ale widac ze Jus jej nie kocha skoro mysli o Sam :) Kocham ten Blog i ciebie tez :** juz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu xoxo :*
OdpowiedzUsuńSuper! Pojawi się dzisiaj rozdział? ❤
OdpowiedzUsuńJamantha forever :D <3 Jeju oni są dla siebie przeznaczeni...Justin nie może mówić do Emmy "kochanie" :C Rodział genialny jak zawsze! Czekam nn ❤
OdpowiedzUsuńKochanie to on może mówić wyłącznie do Sam. Mega słodki rozdział
OdpowiedzUsuńkurwa glupia pizda go klamir hdjrjeker
OdpowiedzUsuń