środa, 1 czerwca 2016

31. Równie dobrze mogę nie istnieć

||Sam||

Mijają tygodnie.
Miesiące.
Tęsknie za nim.
Przez ostatnie wydarzenia nie radzę sobie zbyt dobrze. Moja mama zmusiła mnie do uczęszczania do psychologa i teraz co najmniej raz w tygodniu muszę chodzić do faceta i opowiadać mu o moim życiu prywatnym. Chociaż wiem, że gówno go obchodzi to wszystko. To przeze mnie mój chłopak siedzi w więzieniu, to ja zniszczyłam mu życie i to ja zabiłam swojego najlepszego przyjaciela. Nic ani nikt nie jest w stanie tego zmienić. 
 Liam przyznał się przed światem, że Alice urodzi jego dziecko i teraz stali się przykładem idealnego związku. Cieszę się ich szczęściem, ale czasami kiedy przychodzą mnie odwiedzić czuję jakiś rodzaj zazdrości. Mają to, co mi zostało odebrane. Matt i Tracy są znowu razem. To była tylko kwestia czasu zanim tak się stanie. Po pogrzebie coś się zmieniło. Moja relacja z Matt'em idzie w dobrym kierunku. Jeszcze nie jest idealnie, ale nie mogę narzekać. Znowu stał się dla mnie przyjacielem. Rita i Harry to chyba najdziwniejszy związek jaki kiedykolwiek widziałam. Są jak ogień i woda. Ciągle się kłócą, ale wydaje mi się, że są dla siebie stworzeni. Ostatnio wszyscy zjechali się do San Diego żeby mnie odwiedzić. Na co dzień każdy siedzi w Stanford i nie widuję ich zbyt często. Wszyscy wprosili mi się do domu i robili wszystko, żeby poprawić moje samopoczucie. 
I wtedy to do mnie dotarło.
Gdybanie Dylan'a na temat naszej przyszłości w jakimś stopniu się spełniło. Gdyby teraz tutaj był Justin nie siedział by w więzieniu. Siedzielibyśmy wszyscy razem. Justin zapewne wtulałby się we mnie jak to robi za każdym razem, gdy siedzimy w większym gronie, a Dylan spojrzałby się na mnie tym swoim zadowolonym wzrokiem i dumny z siebie powiedziałby: A nie mówiłem?
- Nie wiem kiedy wróci twoja mama, ale wiem, że dzisiaj nocuje u mnie - informuje mnie Ryan wychodząc z domu.
Przewracam oczami i uśmiecham się delikatnie.
- Może czas pomyśleć nad ślubem? - pytam żartobliwie, a on puszcza mi oczko.
- Znasz swoją mamę, to uparta kobieta.
Przytakuję głową.
Oh tak. Zdaję sobie sprawę z tego jak jest uparta. 
Kiedy zobaczyła, że nie radzę sobie psychicznie po rozprawach w sądzie nie pozwala mi na nie chodzić. Jest cholernie wpływowym człowiekiem, a ja najzwyczajniej w świecie nie mam wstępu na salę sądową. Próbowałam ją namówić żeby zmieniła zdanie. Kłóciłam się, krzyczałam, a nawet wpadłam w szał i rozwaliłam połowę kuchennych naczyń, ale ona była i nadal jest nieugięta. Praktycznie o niczym mnie nie informuje. Wiem tyle, że Justin ma zakaz odwiedzin co ostatnimi czasy już całkiem mnie dobiło. 
Jestem bezradna, a nienawidzę tak się czuć. Chcę mi się płakać, ale czasami mam wrażenie, że przez te kilka miesięcy wypłakałam całe łzy. 
Ryan wychodzi. Zamykam drzwi na klucz i znowu wpadam w posępny nastrój. Idę do kuchni zrobić sobie herbatę, a gdy docieram później do swojego pokoju postanawiam zrobić sobie kąpiel. 
 To okazuje się złym pomysłem. W czasie kąpieli mam dużo czasu na rozmyślanie. Wszyscy moi przyjaciele ułożyli sobie jakoś życie, a ja mam wrażenie, że moje stanęło w miejscu. Nie potrafię normalnie funkcjonować bez tego brązowookiego chłopaka przy mnie. Stał się znaczną częścią mojego życia i bez niego nic nie ma sensu. Nawet nie chcę żeby miało sens, bo dopóki nie ma go przy mnie to ja równie dobrze mogę nie istnieć. 
 Po kąpieli suszę włosy i idę do garderoby wybrać jakąś koszulę do spania. Jako, że nie wracam do Stanford znowu się rozpakowałam. Ten dom jest znowu moim domem. Mam dwadzieścia jeden lat i zero ambicji. Powinnam znaleźć sobie jakąś pracę i mieszkanie, ale nie robię tego. Przechodzę między półkami aż w końcu mój wzrok zatrzymuje się na białej dużej koszulce z dekoltem w literkę V. To zdecydowanie koszulka Justin'a. Nawet nie wiem co ona tutaj robi, ale gdy tylko po nią sięgam i jakimś cudem ona wciąż nim pachnie nawet się nie zastanawiam i po prostu ją na siebie nakładam. 
Dobra, jeszcze tylko coś zjem i mogę iść spać, myślę.
Koszmary wciąż mnie dręczą i nienawidzę tego, ale nie mogę wcale nie spać. Już próbowałam. Byłam tak zdesperowana tym co dzieje się w mojej głowie podczas snu, że starałam się nie spać wcale. Wytrzymałam tylko trzy dni. Później moja własna matka podała mi leki nasenne. Chyba myśli, że zwariowałam.
Schodzę na dół, a gdy już prawie jestem w kuchni słyszę dźwięk otwieranego zamka. Przewracam oczami nawet nie zwracając na to uwagi. Moja matka znowu pokłóciła się z Ryan'em i wróciła wcześniej do domu. 
No i to by było na tyle z moim samotnym wieczorem.
- Nie, nie zrobię ci nic do jedzenia - odpowiadam, gdy wchodzi do kuchni. 
Zawsze gdy się z nim kłóci jestem czymś w rodzaju słuchaczki. Ona mi się żali, a ja robię jej herbatę i jedzenie. Czasami mi się wydaje, że  w tym domu to ja jestem matką. 
- W porządku. Jakoś nie jestem głodny - talerz wypada mi z rąk i cały potłuczony ląduje w zlewie.
Tak bardzo znajomy, zachrypnięty, idealny głos nie należy do mojej matki. Czy znowu zasnęłam w jakimś innym miejscu niż łóżko i po prostu śnię? Boję się oddychać, a nawet odwrócić twarzą do niego. Boję się, że to tylko moja wyobraźnia. Słyszę kroki kierujące się w moją stronę, ale ja nadal się nie ruszam. Jego dłoń delikatnie przejeżdża po moim odkrytym ramieniu.
- Jestem prawdziwy, Sam - szepcze bardzo blisko mnie, a wtedy wszelkie wątpliwości odchodzą w zapomnienie.
Odwracam się, a moje oczy od razu zatrzymują się na jego brązowych tęczówkach.
- Jak... - zaczynam, ale on przerywa mi pocałunkiem.
Dłoń kładzie z tyłu mojej szyi i przyciąga mnie do siebie. Kiedy nasze wargi się stykają wszystko staje się bardziej rzeczywiste. On tu jest. On naprawdę tutaj jest. Wkładam palce w jego włosy i delikatnie ciągnę za ich końce. Przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze i zachłannie pogłębia pocałunek. Gdy tylko uchylam usta nasze języki zaczynają walczyć o dominacje. Smakuje papierosami i gumą miętową. Jego dłonie błądzą po całym moim ciele, aż w końcu zatrzymują się na moim tyłku. Ściska moje pośladki i unosi mnie w górę sadzając na blacie. Przerywa pocałunek tylko po to, żeby przenieść je na moją szyję i dekolt. Gdy zaciska dłoń na skrawku białej koszulki i zauważa czyja ona jest wydaje z siebie cichy zadowolony jęk. Oplatam go nogami w pasie i odchylam głowę do tyłu. Zmniejszam między nami odległość do minimum. 
Jeżeli to mi się śni, po obudzeniu się będę najbardziej zawiedzioną i załamaną osobą na świecie.
Dłonie wkłada pod moją/jego koszulkę i chwilę później mnie jej pozbawia. Nie jestem mu dłużna i robię to samo. Pierwsze co zauważam to to, że jego mięśnie stały się wyraźniejsze. Do jego kolekcji doszło kilka tatuaży. Nie mam nawet czasu się przyjrzeć bo znowu odnajduje moje usta i zachłannie łączy je ze swoimi. Pomiędzy pocałunkami mamroczę coś, że nie chcę robić tego tutaj, więc Justin nie odrywając swoich warg od moich unosi mnie i nawet nie wiem kiedy znajdujemy się w moim pokoju. Upada razem ze mną na idealnie pościelone łóżko. Unosi się lekko, gdy moje ręce lądują na pasku od jego spodni i pomaga mi je z siebie zdjąć. Chwilę później sunie opuszkami palców po zewnętrznej stronie mojego uda. Składa pocałunek na moim policzku, szyi, a gdy zasysa się na miejscu przy moim dekolcie cichy jęk wydostaje się z moich ust. Zaciskam dłonie po obu stronach pościeli. Wkłada mi dłoń pod plecy i  pozbawia mnie stanika. Jego oddech staje się płytki. Dwoma palcami zsuwa ze mnie majtki i chwile później zdejmuje z siebie bokserki. Przejeżdżam dłonią po jego absie i nasze oczy się spotykają. Brązowe tęczówki błyszczą w świetle ulicznych latarni. Wygląda jak anioł. 
- Nigdy więcej mnie nie zostawiaj - szepczę błagalnym głosem, a on kręci nieznacznie głową.
- Nie zrobię tego - odpowiada znowu się do mnie przybliżając. - Obiecuję.
Całuje mnie, a ja znowu wplatam dłonie w jego włosy. Swoją dłoń wkłada pod moje plecy, a ja unoszę się lekko do góry. Nakłada na siebie prezerwatywę. Mam tak wiele pytań i chcę tak wiele mu powiedzieć, ale boję się, że gdy się odezwę wszystko zniknie. Gdy we mnie wchodzi nie mogę się powstrzymać przed jękiem. Chłopak przysuwa się do mnie tak, że nasze ciała się ze sobą stykają i zaczyna się we mnie poruszać. Oplatam go nogami w pasie. W trakcie pocałunku przegryzam delikatnie jego dolną wargę, a on sapie w uznaniu. Jedną ręką opiera się o poduszkę przy mojej głowie, a drugą ściska moje udo. Przegryza moją skórę na dekolcie, a mi aż kręci się w głowie od jego dotyku i tego jak ten chłopak na mnie działa. Pogłębia swoje ruchy, a ja odchylam głowę do tyłu.
- Tak bardzo cię, kurwa, kocham Sam - jęczy w moją szyję. 
Jego głos jest desperacki tak jakby przez cały ten czas myślał, że mnie utracił. Albo jakby wiedział, że jesteśmy na siebie skazani. Zawsze i na zawsze. Bo ja nie chcę ani nie potrafię żyć bez niego, a on czuje to samo. Wiem to. 
Przyciągam go do siebie jeszcze bardziej o ile to jest w ogóle możliwe. Chcę zatrzymać tę chwilę na zawsze. To jak chwila, w której po wielkiej burzy wychodzi słońce i nadzieja na lepsze jutro. Chcę żeby trwała i nigdy się nie kończyła, bo właśnie teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. 
- Zawsze - odpowiadam cicho.

***

- Nikt mi nie chciał nic powiedzieć - mówię wtulona w jego klatkę piersiową. - Byłeś tam przeze mnie, a ja nawet nie wiedziałam co się z tobą dzieje...
Nadal do mnie nie dociera, że on jest tutaj przy mnie. To jak marzenie, o którym nawet nie ma się odwagi myśleć. Traciłam nadzieję. A teraz leżę obok niego. Zakłada mi włosy za ucho i całuje w czubek mojej głowy. W czasie, w którym nic mi nie odpowiada wsłuchuję się w równomierne bicie jego serca.
- Po bójce straciłem prawa do tego żeby się widywać z kimkolwiek. Czasami robili wyjątki kiedy przychodziła twoja mama, ale to tylko dlatego, że była moim prawnikiem. Nie mówiłem jej zbyt wiele. Żeby tam przetrwać musiałem stać się obojętny. Ale nigdy nie przestałem cię kochać - ostatnie zdanie wypowiada cicho.
Na samą myśl przez co musiał przejść ściska mnie w sercu. Jakim cudem istnieje na świecie człowiek taki jak on, który potrafi poświęcić dla drugiej osoby tak wiele? Oddał wszystko. Dla mnie. Z jednej strony jestem tak bardzo na niego zła, a z drugiej mam ochotę płakać i już nigdy więcej go nie puszczać z obawą, że znowu zniknie.
- Dlaczego nic nie wiedziałam o tym, że wychodzisz? - pytam próbując ukryć nutkę wyrzutu, która pojawiła się w moim głosie.
Powinnam tam być. Na pewno potrzebował wtedy wsparcia, a ja nawet nie wiedziałam o kolejnej rozprawie. 
- Poprosiłem twoją mamę żeby nic ci nie mówiła. Nie chciałem żebyś się zawiodła, gdyby coś się nie udało - odpowiada lekko zachrypniętym głosem.
Biorę oddech. Opuszkami palców zaczynam kreślić wzory na jego klatce piersiowej.
- Czemu nagle sędziowie zmienili zdanie? 
Unoszę lekko głowę, aby móc na niego spojrzeć. Posyła mi wzrok.
- To był dla mnie wielki szok, ale Emma po prostu przyznała się że kłamała. Przyszła tam i powiedziała całą prawdę... - robi pauzę i dodaje niepewnie: - A później mnie przeprosiła...
Unoszę brwi zaskoczona jego odpowiedzią. 
Emma w końcu zdecydowała się mu wybaczyć? Skruszona i zagubiona Emma to na pewno niecodzienny widok. Trochę jej się zeszło zanim zrobiła to o co ją prosiłam, ale lepiej późno niż wcale. 
Przekręcam się tak aby być twarzą do niego. Wzrokiem skanuję jego ciało i liczę ile tatuaży mu przybyło. 
Trzy.
Najbardziej spodobała mi się korona po prawej stronie przy obojczyku. Dotykam jej, a Justin chichocze. Nie mogę się nie uśmiechnąć kiedy słyszę jego melodyjny śmiech. Znowu mam na sobie jego koszulkę tyle że tym razem czarną. Ta biała została gdzieś na dole. Justin obejmuje mnie w pasie i podnosi tak, że teraz siedzę na jego kolanach. Uśmiecha się do mnie i przez chwilę bawi się naszymi splecionymi dłońmi. Całuje mnie w dłoń i spogląda prosto w moje oczy. 
- Nie widziałem cię ze cztery miesiące - odpowiada w zastanowieniu. 
Wzdycham i smutno przytakuję głową.
Znowu straciliśmy tyle czasu. 
- Hej, nadrobimy to - dodaje gdy widzi moją minę. - Jeszcze będziesz miała mnie dosyć, bo ja już nie mam zamiaru nigdzie odchodzić.
Chichoczę i ścieram pojedynczą łzę, która znikąd pojawiła się na moim policzku.
- Nigdy - odpowiadam przytulając się do niego.
Składa szybki pocałunek na czubku mojego nosa.
Dłonie wsuwa pod moją koszulkę i zatrzymuje je na moich nagich biodrach.
- Cholera, jesteś taka idealna - mamrocze z uznaniem. - I zajebiście seksowna - dodaje całując mnie w szyję. - Zwłaszcza w moich koszulkach. 
Przegryza płatek mojego ucha i łapie mnie za tyłek. 
Prycham śmiechem i obejmuję go. 
- Znowu? - pytam rozbawiona na jego nagłą chęć kochania się ze mną.
Unosi moją koszulkę i uśmiecha się niewinnie.
- Ja już prawie zapomniałem jak moja dziewczyna wygląda nago - mruczy przyciągając mnie do siebie. - Tak nie może być. 


****
No i został nam tylko Epilog :o 
Cholera, jak to szybko zleciało. 
Czuję się tak jakbym wczoraj dopiero co napisała Prolog #Blogging, a już niedługo będę pisać Epliog #Return. Aż nie mogę w to uwierzyć :")

Plus, ten rozdział to praktycznie sam seks, ale co tam xd Te typy rozdziałów są moimi ulubionymi haha :D

Epilog postaram się dodać do piątku x

Mam dla was zwiastun i link do mojego nowego bloga! Pewnie ci co chcieli go znaleźć już go znaleźli, bo jest dostępny od jakiegoś czasu, ale teraz podaję go Wam publicznie.
Jeszcze nie wysyłałam go na żadne spisy, więc jesteście pierwsi xx




Pierwszy rozdział pojawi się pewnie zaraz po tym jak wstawię Epilog na tego bloga :) 

Kocham xx
Victoria

9 komentarzy:

  1. Aaaaaaaa! Muszę ochłonąć! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo matko wyszedł:)
    Jak się ciesze ze Justin wyszedł z wiezienia, i ta niespodzianka super rozdział mam nadzieje ze teraz będzie tylko lepiej. Nie mogę się doczekać epilogu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. 💓💓💓💓💓
    Po 1 nie wiem czy łzy lecą ze szczęścia że Justin wyszedł, wrócił do niej 😍
    Czy że to już koniec 😭
    Po 2 ten zwiastun 😍😍 będę czytać napewno
    I ta piosenka z 3msc 💓

    OdpowiedzUsuń
  4. Ocholerajasna.
    Od początku wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz. ❤😂
    Uwierz, że takie rozdziały też są moimi ulubionymi i idk czemu ale chyba każdy moment tego rozdziału zeskrinowałam bo on jest idealny i taki wesoły w porównaniu do innych chociaż dalej z tą smutną nutką ale już lepiej jest bardzo. 😁
    Kocham bardzo i nie moge uwierzyć, że to już koniec taka część mnie odchodzi bo ja zawsze pierwsze co robiłam jak włączałam Internet po 16 w dzien kiedy miał być rozdział to wchodzenie na twojego bloga, rano twój blog to mój pierwszy cel tez był bo może w nocy dodałaś i w ogóle ja się uzależniłam naprawdę.
    Nie ogarnęłam jeszcze tego nowego bloga ale po tym jaka nazwa mi mignęła sądzę, że będę czytać, a #blogging i #return zawsze będą w zakładkach na głównej stronie mojego telefonu i każdemu będę polecać to ff. 👌
    Buziaka dużego przesyłam bo mnie miłość ogarnęła, pozdrawiam cie cieplutko i do epilogu. 💔

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaa... On wrócił, on naprawdę wrócił! Jezu nie mogę uwierzyć, że to koniec. Bardzo się cieszę, że jednak coś jeszcze piszesz na pewno będę czytać :) ale będę tęsknić za ty ff �� Mam nadzieje, że MB'sG będzie równie dobry jak Blogging i Return :) Już nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciesze sie strasznie! Super ;) nie moge sie doczekac MB'sG :*

    OdpowiedzUsuń
  7. No i pięknie. Emma się opamiętała i go wypuścili. Teraz raczej na długo się od siebie nie odkleja skoro nie mieli okazji na bliskość przez kilka miesięcy i wiadomo czemu jej mama tego dnia nocowała u swojego chłopaka ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebisty!!!! Ja tez lubie sex rozdziały 😘😂😂👌

    Awww oby zakończyło sie szczęśliwie!!! 😎😈


    A co do nowego ff!!! Huh juz nie mogę sie doczekac !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Bedzie dzis epilog?

    OdpowiedzUsuń